James - 2012-12-12 16:38:05 |
Wchodzi się od razu do pokoiku gdzie na jednej ścianie znajduje się strefa wypoczynkowa – sofa, fotel i mały stoliczek z kawałkiem miejsca na wypicie herbaty, jednak 70% zajęte zazwyczaj jest przez przenośny komputer biurowy który nie jedno już przeszedł ze swoim panem, kilka arkuszy papieru zapisanych odręcznie oraz dalej – poukładane jedno na drugie dyski pamięci, poetykietowane kolorowymi kartkami z nazwiskami. A pomiędzy tym wszystkim siedzi często bury kot. Nad drzwiami tegoż pokoju na specjalnej półeczce dwoje ludzi z serialu rozmawiało ze sobą na emiterze holoodbiornika dzielącego przestrzeń życiową z rośliną która przypominała bluszcz, listki ma mizerne i chyba tylko dzięki panującej tu energii Mocy w ogóle rośnie. Druga ściana to strefa kuchenna – krótki blat, lodówka, kuchenka, mały zlewki, inne artykuły, mnóstwo haczyków do zawieszania przyborów, ogólnie ciasnota. I choć James nie jest szczególnie pedantyczny, to tu musi pilnować porządku, bo raz nie dopilnuje i już nie da się wejść. Z pomieszczenia tegoż, naprzeciwko lodówki a tuz za sofa umieszczone we wgłębieniu drzwi prowadzą do łazienki, gdzie oprócz kibelka i prysznica jest też pralka, szafka, lustro i umywalka a pod sufitem tak zwana suszarka na ubrania i zawsze jakieś skarpety tam wiszą. By dostać się do sypialni należy otworzyć drzwi które widoczne są jak tylko się wchodzi. Tam znajduje się wiecznie rozłożona kanapa, zasłana kocem, szafa i regały wypełnione szpargałami. Sypialnia jest bardzo ciasna, James w niej gości nie podejmuje, bo ledwo się idzie ruszyć między regałami a łóżkiem. Ściany mieszkanka jak i sufit wyłożone sa drewnopodbnymi panelami. Podobnie podłoga. Ale choć panele są dość jasne a światło emituje naturalne, to i tak mieszkanie wygląda jak nora
|
Leri - 2012-12-12 16:50:26 |
Od spotkania z Haze i Sisco minął dzień. Leri w tym czasie uporała się z kilkoma pomniejszymi sprawami a następnie zdobyła kilka najbardziej potrzebnych informacji. Przede wszystkim musiała skontaktować się z przełożonym Zakonu na Coruscant, a więc z mistrzem Jamesem. Droid protokolarny enklawy poinformował ją, że barabel udał się już do swojego mieszkania, więc zabraczka udała się pod wskazany adres. I tak zjawiła się w odpowiedniej monadzie, od razu wzbudzając mieszane uczucia obsługi. Przede wszystkim Leri ubrała się bardziej swobodnie, a więc założyła spódnicę, którą kiedyś sama zrobiła. Krzykiem mody nie można jej było nazwać, bo zrobiona była z różnej długości paseczków skóry i wytrzymałych tkanin, nie zszytych ze sobą, przez co wyglądały jak długie zwisające żałośnie falbanki. Pod tą "spódnicą" generalnie nic nie miała, więc widać było jej gołe nogi. Do tego założyła workowatą tunikę - rękawy ściśle przylegały do jej ramion a reszta tkaniny swobodnie opadała i marszczyła się. Na głowę narzucony miała kaptur, którego krawędź sięgała jej aż do czoła, więc ukrywał on rogi, chociaż i były widoczne zza tkaniny. Zabraczka dotarła w końcu pod wskazany adres i użyła przycisku przy drzwiach, by zadzwonić. No i czekała.
|
James - 2012-12-12 16:59:46 |
Trudno tu było trafić, miału się wrażenie bycia w mrowisku, co kilka kroków drzwi, kolejny korytarz, za każdymi drzwiami w mocy echo kilku żyć. Było to przygnębiające. Taki ścisk, zero kawałka ziemi dla siebie. Smętnie sunące droidy czyszczące wiecznie klejąca się podłogę. Klaustrofobia wdziera się do mózgu wszystkimi otworami w czaszce. W końcu jednak jedi znalazła. Za drzwiami zaśpiewał ptaszek, widać Mistrz miał zmodyfikowany dzwonek - Momencik! – Odezwał się zza drzwi męski, trochę charkotliwy głos, sugerujący jakaś gadzią rase. Zaraz tez usłyszeć mogła charakterystyczny dźwięk odbezpieczania magnetycznych zamków, i drzwi wsunęły się w jej prawo, a za nimi na tle nieco norkowatego M2 pojawiła się postawna gadzia sylwetka barabela. Z twarzy przynajmniej, bowiem koszula z logo popularnej marki chipsów i dresy nie szły w patrze z wizerunkiem rasy. Z wizerunkiem mistrza jedi też nie. Ale z drugiej strony Leri także nie wyglądała na typowego rycerza jedi, a to, ze nim jest Hakon wyczuł od razu
|
Leri - 2012-12-12 17:06:09 |
Leri czuła się tu strasznie nieswojo, preferowała żywe planety, lasy, równiny, jeziora... w końcu wiele lat spędzała w towarzystwie różnych prymitywnych plemion. Zabawne jak bardzo można tęsknić za uczuciem żywej trawy pod stopami czy porannej rosy zalegających na skórze. Zabraczka otrząsnęła się z tych myśli i czekała, chociaż dzwonek w mieszkaniu mistrza raczej znowu zachęcał do wspomnień. W końcu jednak drzwi się otworzyły a przed nią stanął barabel, który z twarzy pasował do bazy danych Zakonu, ale co do reszty to już nie bardzo. Co od razu spodobało się Leri, co widać było po jej uśmiechu pełnym aprobaty. - Ładna koszulka. I ekhm... witaj mistrzu, jestem Lerienne Dantierri, rycerz Jedi. Mogę wejść? Chciałabym z mistrzem zamienić kilka słów, jeśli o nie kłopot Oczywiście też pokłoniła się barabelowi i w ogóle, zachowując wszystkie te tradycje Zakonne.
|
James - 2012-12-12 17:23:41 |
Mistrz zas zdał się w pierwszej chwili odczuć pewien dysonans, jakby coś mu się nie zgadzało, nie wykluczył, ze wkręcany jest, ale porzucił ów myśli gdy dziewczyna się przedstawiła. Nie, nie kojarzył ani twarzy, ani nazwiska, a to mogło oznacza tylko jedno -nie była tu oficjalnie, nie przybyła do enklawy zameldować się. Mogła nie być jedi – do Jamesa przychodzili różni ludzie, w tym szczątkowo mocowładny, ale to była aura jedi, ta stojąca pod jego drzwiami. Popatrzył chwile jeszcze badawczo dziwnie pustym wzrokiem, po czym uśmiechnął się, a uśmiech ów zaznaczył lekkim rozbieleniem pooperacyjne blizny. - A dziękuje, to jedno z moich trofeów, trzeba było wysłać pięć kodów kreskowych z chipsów by wyjechać na wycieczkę na Alderaan. I wygrałem nagrodę pocieszenia. Zapraszam Pogodnym głosem przedstawiwszy historię koszulki, zaprosił ją do środka, do ciemnego mieszkanka całego w drewnopodobnym panelu. Na podłodze już te wymienić by się przydało, bo zdeptane. Oświetlenie niby barwy naturalnej, ale i tak ciemno. Okien nie ma – mieszkanko w sercu monady, cóz chcieć. Niektórzy zakładali imitacje okien, mistrz James widać nie... - Lerienne Dantierri? Chyba cię nie kojarzę z enklawy... No dobrze, nie mam wybitnej pamięci fotograficznej, ale te dwadzieścia sześc osób to jakoś zapamiętuje... – zagadnął od razu, prowadząc ją do pokoiku, gdzie na jednej ścianie znajdowała się strefa wypoczynkowa – sofa, fotel i mały stoliczek z kawałkiem miejsca na wypicie herbaty, jednak 70% zajęte było przez przenośny komputer biurowy który nie jedno już przeszedł ze swoim panem, kilka arkuszy papieru zapisanych odręcznie oraz dalej – poukładane jedno na drugie dyski pamięci, poetykietowane kolorowymi kartkami z nazwiskami. A pomiędzy tym wszystkim siedział bury kot i wielkimi oczami wpatrywał się w Lori. Nad drzwiami tegoż pokoju na specjalnej półeczce dwoje ludzi z serialu rozmawiało ze sobą na emiterze holoodbiornika dzielącego przestrzeń życiową z rośliną która przypominała bluszcz, listki miała mizerne i chyba tylko dzięki panującej tu energii Mocy w ogóle rosła. - Usiądź, rozgość się. Zrzuć tą torbę na ziemie... – na sofie leżała torba, na zakupy (i chyba jeszcze z zakupami) w typie eko, czyli taka szmaciana, z nadrukiem uśmiechniętej, żółtej emotki. Jedi przy aneksie kuchennym odpalił wyglądający jak statek kosmiczny czajnik, i wyciągnąwszy spod stoliczka podrapaną przez kota pufę, usiadł naprzeciwko. - No słucha, co takiego dusze sprowadziło? Bo raczej nie nie wyglądasz na kogoś komu wielkomiejskie życie szczególną sprawia przyjemność
|
Leri - 2012-12-12 19:02:33 |
Wygląd faktycznie miała taki nie jedi, począwszy od ubrania (przez niektórych uznawany za bardzo frywolny) po czerwony tatuaż zajmujący połowę jej twarzy. Reakcja mistrza Jamesa była więc bardzo zrozumiała, choć nie dawał po sobie tego poznać. Leri bardzo zainteresowały jego oczy, które wyglądały na sztuczne. Wpatrywała się w nie przez dłuższą chwilę, co mogło być dla barabela nieco niekomfortowe, bo się z tym nie kryła. - No to może następnym razem mistrz będzie miał szczęście Odrzekła pogodnie i weszła do mieszkania, przy okazji ujawniając "mankament" jej spódnicy, bowiem gdy stała to generalnie wszystko zasłaniała, ale gdy tylko zabraczka zaczęła się przemieszczać to od razu pojawiły się na widoku jej gołe nogi. Na stopach miała co prawda mocno już znoszone skórzane buty, ale po zamknięciu drzwi je zdjęła, więc do głónego pomieszczenia weszła na bosaka. - Nie meldowałam się w Enklawie. Przybyłam na Coruscant niedawno, incognito. Chciałam poobserwować życie mieszkańców miasta. Ostatni raz byłam tu sześć lat temu, tuż po oblężeniu... ładny pokoik, przytulny Skomentowała gdy tylko weszła do pomieszczenia. Z ciekawością rozglądała się po pomieszczeniu, które nie wyglądało jakby zamieszkiwał je mistrz Jedi. Było bardzo zwyczajne. Przeciętne wręcz. Kolejny plusik dla Jamesa. - Dobrze Leri zrzuciła torbę na ziemię i usiadła, wygodnie na sofie. Jej niesforna spódnica znowu odsłoniła jej nogi (zgrabne, z wyraźnie zarysowanymi mięśniami), jednak jej to w ogóle nie przeszkadzało. W końcu przybył mistrz. - No tak średnio je lubię, ale nie przeszkadza mi aż tak. W każdym razie chciałam porozmawiać o pewnej niezwykłej rodzinie, którą spotkałam niedawno. W dużym skrócie... spotkałam pokrzywdzonego przez los młodzieńca zamkniętego w ciele droida i jego siostrę. Żyją w biedzie na niższych poziomach.
|
James - 2012-12-12 19:14:12 |
Incognito względem ludności możemy być zawsze, jednak gdyby cos ci się przytrafiło, to zamiast pomóc od razu najpierw tracilibyśmy czas na zastanawianie się gdzie jesteś. Czasy są niespokojne *zwrócił uwagę, nie dlatego ze był służbistą z dlatego, ze tak myślał. Na wpatrywanie się sobie w oczy nie zwrócił zbytnio uwagi, widać to się zdarzało, ale zaraz sam odebrał co jego, bo zaczął ukradkiem zerkać na spódniczkę, bo to takie ciekawe i takie... no, wiadomo. Ale mistrzom jedi, w jego wieku – nie wypada. Przytulny? Może, ale czy ładny. Szczerze mówiąc – niewiele tu przebywam, moc przerzuca mnie jak dziecko klocki między wiaderkami, raz tu łeb obije, raz tam noga stłukę. I pewnie dlatego wszystko to jeszcze działa *Siedział juz teraz na pufie, dzielił ich stół, czajnik zaczynał bulgotać, a James słuchał, mrużąc lekko dziwne oczy. Nie zdziwił się jakoś szczególnie usłyszawszy o rodzinie. Rodzina w biedzie – przykre, ale dość powszechne. Nawet jak w tej rodzinie jest cyborg. Skinął jednak głową, ze słucha, niech Leri mówi dalej*
|
Leri - 2012-12-12 19:32:40 |
- Potrafię o siebie zadbać. Poza tym ostatnie kilka lat spędziłam pośród prymitywnych plemion Rubieży i trochę odwykłam od sztywniejszych reguł rządzących tą galaktyką. Odpowiedziała spokojnie, dobrze wiedząc że jej postępowanie nie spotka się z aprobatą mistrza. Ostatecznie miała zamiar się zgłosić do enklawy, ale nieco później. Planowała dać sobie kilka dni wolnego na szwendanie się po okolicy. No ale jej plany zostały nieco pokrzyżowane. Przy okazji Leri wyłapała też spojrzenia mistrza na jej niesforną część garderoby. Z promiennym i nieco łobuzerskim uśmieszkiem postanowiła wyjaśnić tą kwestię. - Sama ja zrobiłam kilka lat temu. Wiem, kiepska ze mnie krawcowa, ale i tak lubię tą powiedzmy "spódnicę", choć wiele osób przyprawiam nią o zawał. Zwłaszcza mistrzów Przy okazji zabraczka sięgnęła do kaptura i zdjęła go z głowy, odsłaniając dumnie sterczące z głowy rogi oraz biegnące pomiędzy nimi blond włosy. Dzisiejszego dnia powiązała je sobie w kucyki, które było widać z tyłu, gdy niesfornie sterczały gdzie chciały. - Fakt, Moc rzuca nas w różne strony... i myślę, że to ona sprawiła że trafiłam właśnie do nich. Dobrze wiem, że wiele jest takich potrzebujących osób z tragiczną przeszłością... jednak ten biedny chłopiec miał zostać Jedi, jednak sithowie napadli konwój jego i jego opiekunów. Gdy zorientowali się ze nie jest człowiekiem to okaleczyli go i zostawili. Rodzina się nim zaopiekowała a potem znaleźli rozwiązanie - cyborgizacja. Nie jest to straszne, wiem. Ale na Moc, temu chłopcu potem wykasowali pamięć. Kilkakrotnie... gdy o tym pomyśle Leri rzadko traciła panowanie nad sobą, ale gdy myślała o Sisco i o tym co mu zrobili to mimowolnie wzbierał w niej gniew. Potrzebowała potem chwilę spokoju na rozluźnienie się i kontynuowanie rozmowy. - Cóż, uciekł z siostrą ze swojej planety i wylądowali tu. Oni tu nie należą mistrzu... a dolne poziomy... byłam tam, widziałam wszystko na własne oczy. Gdy szabrownicy ich znajdą to biedaka rozbiorą na części a jego siostrę zabiją. Dlatego przyszłam zapytać o poradę, jak można im pomóc? Jakiś program socjalny czy coś. Lata przebywałam poza Republiką, nie orientuję się w tej martwej dżungli. Zakończyła smętnym głosem. Była w sumie bezradna, bo nie miała punktu zaczepienia. Chciała dziś coś załatwić w urzędzie, ale to było trudne bo nie znała wszystkich przepisów, a nim by doczytała je to by minęły dni.
|
James - 2012-12-12 19:45:39 |
- No a nie zimno ci w niej? – zapytał pytaniem bardzo praktycznym już darując sobie uwagę „pęcherz sobie przeziębisz”. Na Couruscant są przeciągi, zupełnie inny klimat niż tam, gdzie takie spódnice nosi się zwyczajowo. Później już porzucili temat spódnicy i James siedział, słuchał, z łokciami opartymi o blat stolika. Czajnik pstryknął już dawno, oznajmiając ze ugotowała się woda, ale on nadal siedział, patrzył przed siebie, myślał i słuchał. I kiedy skończyła, nadal siedział, myślał, dumał... W swoim życiu wiele okropności widział, o wielu tez inni mu opowiedzieli. Także o kasowaniu pamięci żywym istotom. Pracował nawet z takimi przypadkami. - Doraźnie można ich umieścić w zamkniętym zakładzie dla uchodźców, da im schronienie na trzy tygodnie, według przepisów. To czas na załatwienie formalności, muszą wystąpić do urzędu o obywatelstwo, uzasadnic, przekonać. Przez ten czas powinni znaleźć zatrudnienie, lub podjąć naukę, jeśli są nieletni. Trochę latania. Powiedz o nich cos więcej. Jaka to rasa? Niby w Republice dyskryminacji nie było ale wiadomo – każdy urząd chętniej pomoże twilekom niż trandoshianom. - i rozwiń proszę kwestię „miał być jedi”. Ma potencjał w Mocy? Jak to wygląda
|
Leri - 2012-12-12 20:14:37 |
- Nie, mam większą tolerancję na zimno niż ludzie... i barabelowie. Ale dziękuję za troskę Kilkakrotnie słyszała już takie opinie: "nie zimno ci?" "Nie przewiewa cię?" czy może "nie wygodniej będzie w zwykłych ubraniach?" ale jakoś nigdy nie była przekonana do ich racji. A przewiać ją nie przewieje, bo miała ciepłą bieliznę i szorty, których nie było widać (na wypadek walki mogła szybko pozbyć się spódnicy, która by tylko przeszkadzała. A gołym tyłkiem wtedy wolała nie świecić). - Wiem, dlatego przyszłam poprosić o poradę. Czeka ich dużo papierkowej roboty, ale chciałam im jakoś w tym pomóc, bo oni chyba nie pochodzą z przestrzeni Republiki, przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Haze, siostra i opiekunka cyborga Sisco kiepsko zna basic, jej brat lepiej ale to dzięki komputerom. Nie orientują się zaś w naszym świecie, dla nich wiele rzeczy jest nowe. Sisco poznałam gdy zabłądził wśród ciemnych uliczek i pomogłam mu znaleźć drogę Leri co prawda nie wiedziała o nich zbyt wiele, ale Haze co nieco poopowiadała o ich przeżyciach, wielu rzeczy zaś można się było domyślić. - Tak mi powiedziała Haze... że miał być Jedi. Ja początkowo nie wychwyciłam jego wrażliwości na Moc, ale po głębszym badaniu aury dostrzegłam potencjał w nim. Przeszkadzała mi jednak jego cyborgizacja no i uszkodzenia psychiczne jakich doznał.
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 20:21:26 |
{i w tej właśnie chwili zapikał komunikator Leri. Wiadomość tekstowa od: Sisco. Treść wiadomości: Ubezpiecz swój areowóz z LUX GALAX, jedyna taka spółka, maksimum wypłat! Nie powinno to zabraczki zaniepokoić, takie teksty przychodziły od Sisco raz po raz}
|
James - 2012-12-12 20:28:49 |
Musiał przyznać ze on tolerancję na zimno miał trochę słabszą, jednak przyzwyczaił się do klimatu Coruscant i choć inni barabelowie mogli by tu marznąc, on już nie. Na sygnał komunikatora nie zareagował, w końcu każdy miał prawo dostać wiadomość. No a on musiał teraz chwile pomyśleć. Kilka chwil. - Kasowanie pamięci zawsze zostawia zmiany w mózgu, większe, mniejsze, ale zostawia. Hmm... – wstał, by przejść się pod ścianę. Zawsze był kłopot z takimi indywidualnymi przypadkami, gdy sprawy nie załatwi kilka bonów wyżebranych u prywatnego przedsiębiorcy czy zorganizowanie zbiórki pieniędzy na protezę. Tu trzeba zacząć od zera, od wyrobienia obywatelstwa. Zdecydowanym plusem było samo dziecko, na to republika patrzy łaskawiej. To ze spoza republiki to już gorzej. Ale wazne ze nie pijaki. Czy to możliwe byś przyprowadziła ich do mnie na uczelnię? Przeprowadzilibyśmy testy, badania, wystawiłbym opinię
|
Leri - 2012-12-12 20:41:10 |
Ich rozmowę zakłócił na chwilkę sygnał komunikatora, informujący o nadchodzącej wiadomości. Leri więc musiała podciągnąć fałdy tuniki odsłaniając typowo Zakonny pasek na ekwipunek. Nie miała tam jednak zbyt wielu rzeczy, komunikator, jakieś podręczne racje żywnościowe, trochę pieniędzy i podręczny medpack. Rzucał się w oczy brak miecza świetlnego, co było dziwne, gdyż Jedi nie licząc misji incognito zawsze nosili przy sobie swoją broń. Zabraczka szybko przejrzała wiadomość i lekko się uśmiechnęła. - O wilku mowa... wysłał mi jakąś tam reklamę Mruknęła pod nosem a potem odstawiła urządzenie na bok, by móc skupić się na postaci mistrza i na tym, co on mówił. Z jego opinią się zgadzała, bo sama doświadczyła tego jak bardzo Sisco był uszkodzony... nie, to złe słowo. Skrzywdzony. - Mogę tam do nich pójść i z nimi porozmawiać... lub mogę teraz się z nimi połączyć. Więc co mam zrobić mistrzu?
|
James - 2012-12-12 20:49:03 |
Zauważył brak świetlnego miecza, no ale pomyslał, ze ma go gdzie indziej lub chwilowo nie ma go, bo straciła, został zniszczony czy coś, zdarza się. Pamiętał nawet sytuacje, kiedy byli z Maciem na Tatooine i zaczęło robić się nieciekawie. James aktywował miecz, a Mac stoi. James spojrzał ku niemu, a ten krzyczy: tak, mistrzu. ZAPOMNIAŁEM! Zeby to jeszcze zapomniał ze statku,a on zapomniał z zakonu... Sytuacja śmieszna po fakcie. Ale James nikomu nie powiedział, by nie dobijać ucznia. A dał mu do wiwatu, co się u Jamesa rzadko zdarza. Odwrócił się ku niej, spadając spojrzeniem na poręczny komunikator. A połącz. Zawsze lepiej wiedzieć coś niż nie wiedzieć nic
|
Leri - 2012-12-12 20:56:25 |
Zdarzały się różne sytuacje. Leri zaś w ogóle nie nosiła miecza świetlnego, zniszczyła go a kryształ z niego przerobiła na wisiorek. I tak nie umiała z niego korzystać, chociaż była Jedi. Po prostu przejawiała zadziwiający antytalent w tej kwestii i stanowiła zagrożenie zarówno dla siebie jak i dla otoczenia. Bezpieczniej było bez niego. Blastera też nie nosiła, miała po prostu Moc. - Dobrze mistrzu, zaraz się z nim połączę. Wizji nie będzie, bo to połączę się z jego wewnętrznym holokomunikatorem Przy okazji Leri nieco ulżyło, bo obawiała się, że James zapyta w jaki sposób dwójka obcych spoza Republiki ma dostęp do zasobów holonetu. Wtedy musiałaby albo skłamać (co by pewnie mistrz wyczuł) lub powiedzieć prawdę i otrzymać burę z powodu łamania prawa. W każdym razie zabraczka wzięła do ręki komunikator i szybko połączyła się z Sisciem. Urządzenie położyła na boku, możliwie jak najbliżej barabela, tak by lepiej słyszał, no i by mikrofon mógł wychwycić jego głos, jeśli będzie chciał włączyć się do rozmowy.
|
James - 2012-12-12 21:03:54 |
Dosiadł się znowu, tak by być w zasięgu komunikatora. Został pouczony ze on nie zobaczy obrazu, ale uch rozmówca zapewne będzie mógł ujrzeć piękną twarz James. To było wskazane, by go poznał, a rozmowa holo jest bezpieczna. Obcy czasem bywali płochliwi, właśnie dlatego ze nic nie znali,a twarz Jamesa nie była spotykana na każdym zakręcie, był przedstawicielem dość rzadkiej rasy. Natomiast kwestia Leri trapiąca nie była dla Jamesa jakimś wielkim łamaniem prawa, raczej środkiem do celu, wiadomo ze tymczasowym. Sam James też by tak zrobił. I cieszył się ze tak zrobiła, teraz jak ów Sisco zginie im (A z historio zabracznki wywnioskował ze to się zdarza) to żaden problem z namierzeniem go.
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 21:06:02 |
Poburczało, poburczało, włączyło się. Pojawił się obraz, jakieś zgliszcza, głównie jednak ciemno i na projekcji holo mało widać, bo rozdzielczość słaba i obraz malutki. Chwile to potrwało, w ciszy, i pstryk -rozłączył się, obraz znikł. Zapewne wystraszył się, ze dzieje się coś złego, zobaczył obcą twarz i zapobiegawczo „uciekł”. Chyba Leri powinna najpierw uprzedzić go wiadomością tekstową
|
Leri - 2012-12-12 21:20:50 |
Leri przysiadłą na skraju sofy, by być bliżej komunikatora, gdy ten nawiąże połączenie z Sisco. Starała się ustawić urządzenie tak, by holokamera przede wszystkim wyłapała na pierwszym planie ją, potem Jamesa, ale chyba się to nie do końca udało. Zabraczka zmarszczyła brwi nieco speszona a potem popatrzyła na barabela, oceniając jego wygląd. - No tak, pewnie się wystraszył. Chwilka, zaraz to naprawię... mistrzu Leri zapominała czasem o tradycyjnym szacunku wobec mistrza i w ogóle. Traktowała go jak równego sobie po prostu, czasem gdy jej się przypomniało to dorzucała "mistrzu" a częściej po prostu to ignorowała. Jej zdolności dyplomatyczne nieco przyrdzewiały. Sięgnęła szybko po komunikator i otworzyła okienko wiadomości tekstowych. Korzystając z wysuwanej klawiaturki napisała krótką wiadomość:
Hej Sisco to ja, Leri. Przepraszam za to, powinnam była cię uprzedzić. Chciałam z tobą porozmawiać by przedstawić ci kogoś kto może wam pomóc. Nie bój się, on tylko wygląda strasznie ale jest bardzo miły. To mistrz Jedi. Jak będziesz gotów do rozmowy to połącz się ze mną, dobrze?
Wiadomość została napisana i wysłana, a Leri spojrzała nieco skonsternowana na siedzącego niedaleko barabela. - Myślę, że to trochę załagodzi sprawę. A pisząc "straszny" miałam na myśli twoją rasę nie blizny pooperacyjne... mistrzu. Chciała też zapytać się o to, skąd on je ma i dlaczego ma sztuczne oczy, ale powstrzymała się. Zbytnia ciekawość nigdy nie przynosi niczego dobrego a z Jamesem rozmawiała pierwszy raz w życiu.
|
James - 2012-12-12 21:31:44 |
Nic, nic, spokojnie, normalne – podniósł delikatnie rękę, przymykając przy tym oczy i kwitując skinieniem głowy. Normalne ze się wystraszył. I rozsądny był, bo się wyłączył. Zapobiegliwy. Trochę mu pewności brakowało ale czy można się dziwić w ich sytuacji? Chyba nie powinienem na razie wyciągać wniosków – pomyślał. Ten mistrz akurat był przyzwyczajony ze mu się nie mistrzuje, teraz dużo częściej słyszał „doktorze” niż „mistrzu”. Jeśli nie przekroczy się pewnego pułapu po którym uzna ze ktoś zwraca się do niego bez szacunku, to nie będzie się przejmował. Wszystko jest zależne od sytuacji. Później, jak się tłumaczyła, tylko się zaśmiał, i to naprawdę szczerze, wyraźnie rozbawiony. Akurat nie podglądał tekstu, ale skoro było wyjaśnione. - To musi jednak mały dzieciak być – pozwolił sobie na kolejne przedwczesne przypuszczenie. I zaraz spochmurniał, bo „mały dzieciak w droidzie” to jednak ciężko przygnębiająca sprawa. - jak się ze mną rozmawia przez holo to tych blizn nie widać – dodał zaraz, tez pogodnie. Oczywiście były w handlu takie komunikatory, które przekazywalny na małym wyświetlaczu blizny Jamesa, ale - spójrzmy prawdzie w oczy – jedi na to nie stać. - Później ludzie spotykają się na żywo i jest takie „ęęę?' – i się wzdrygnął demonstracyjnie. Naturalnie wszystko to było elementem oczekiwania na kolejna próbę
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 21:33:26 |
Odpowiedź przyszła bardzo szybko, rzec można – natychmiast, jeśli odliczyć czas potrzebny na wędrówkę okrężnymi kanałami z pirackiego odbiornika Sisco do legalnego – Lori. Treść: ale ja nie mogę nawiązać połączenia bo rachunek przyjdzie, sama tak mówiłaś, a my nie chcemy rachunku.
|
Leri - 2012-12-12 21:43:31 |
Leri generalnie była bezpośrednia, mimo to zawsze traktowała swoich rozmówców z szacunkiem, chociaż czasem zdarzało jej się zapomnieć o jakimś tytule, czy coś. Gdyby rozmawiała z doktorem Jamesem to pewnie i o tym by zapomniała. - Do mnie się już przyzwyczaił... przynajmniej tak myślę, chociaż początki trudne były. A czy jest młody to nie wiem, w Mocy wygląda na dzieciaka, co chyba dziwne nie jest, skoro wyczyszczono cały jego umysł. Wspomnienia, doświadczenia i tak dalej. O już jest odpowiedź Leri szybko odebrała wiadomość i ją przeczytała pobieżnie. Miała ochotę palnąć sobie w czoło bo trochę źle mu wytłumaczyła pojęcie rachunków, ale z drugiej strony dobrze, że nie dzwonił. Przynajmniej nikt w najbliższym czasie nie wykryje jego pirackiego podłączenia, a komunikować się mógł tekstowo. Leri szybko napisała mu odpowiedź: "Za chwilę się z tobą połączę, dobrze? i mu ją wysłała. - A więc druga próba. A blizny w wielu kulturach uznawane są za powód do dumy... no i są bardzo seksowne... Zabraczka ugryzła się w język nieco za późno i od razu połączyła się z Sisco by ukryć drobne zażenowanie. Zdecydowanie zbyt długo przebywała z dala od cywilizacji. Stała się przez to nieco nieokrzesana.
|
James - 2012-12-12 21:50:01 |
A James znowu się zaśmiał. Psycholog trochę inaczej patrzy na „drobne wpadki”, ale w pewnym sensie nawet to za komplement uznał, czego dowodem mógł być chociażby gest ujęcia twarzy między palce a kciuk i pomacanie blizn. - Niektórzy sami je sobie robią by być bardziej seksi, wiem, w „Oczarowanych” na siódemce był o tym program. Już wiedział, ze ona chciałaby wiedzieć, skąd je ma. Dowie się zapewne niebawem, ale póki co będzie lepiej skupić się na ich małym rozmówcy
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 21:53:30 |
Bardzo szybko przyszła wiadomość twierdząca przyozdobiona wieloma znaczkami typu emotki, uśmiechnięte i kwiatuszek z gazety typu „wyślij kod na numer”. Kolejna próba została zaakceptowana, pojawił się obraz – już inny, jakby ktoś z ciemności patrzył na jasny kwadrat zza którego widać element ulicy. W oknie tym stała jakaś beczka. Mogli ja oglądać, tymczasem on w systemie oglądał ich, Wyostrzył sobie obraz i patrzył. Pewnie sobie gdzieś tam w ciemności cicho mruczał, czego komunikator nie wychwyci.
|
Leri - 2012-12-12 22:03:05 |
- Idioci, seksi są tylko te mające znaczenie Mruknęła pod nosem, ale odetchnęła z ulgą bo znowu jej się upiekło. Zdecydowanie musi bardziej uważać na to co mówi, bo coś co uchodzi płazem w rozmowach z prymitywnymi tubylcami tu na Coruscant już nie koniecznie może być mile widziane. No ale przyszła wiadomość potwierdzająca a następnie nawiązano połączenie. Zabraczka wysunęła się na pierwszy plan, uspokoić Sisco oraz by móc przedstawić swojego towarzysza. - Cześć Sisco, jak się masz? Pytanie Leri był ojak najbardziej szczere, nie zadała go tylko dlatego by rozładować napięcie. Poprzednio biedak się wystraszył, mógł być więc nieco podenerwowany. Po chwili zaś przedstawiła mu Jamesa. - Jest ze mną mistrz Jedi James. To tak jakby mój szef, ale jest w porządku. Opowiedziałam mu o tobie i Haze. Chciałby z wami porozmawiać, jeśli nie masz nic przeciwko? Wolała dać mu szansę na wycofanie się z tej rozmowy, niż od razu rzucać go na głęboką wodę. Komunikator Leri był tak ustawiony by wyłapywał przede wszystkim ją, Jamesa potem się obejmie zasięgiem kamery.
|
James - 2012-12-12 22:09:11 |
Teraz porzucił temat i zamilkł, obserwując obraz. Zdał sobie sprawę, ze brakuje mu tego by zobaczyć z kim rozmawia, ale na pewno zaraz usłyszy jego głos. Siedział na pufie z mija jaka zawsze miał przy studiowaniu dokumentów. Bo i to proces podobny był, już teraz można było się sporo dowiedzieć, i przez Leri – w jaki sposób zwraca się do tej istoty, jak i po jego słowach. Słuchał więc bezpiecznie, poza zasięgiem kamery by jego seksowna twarz na razie biednego dziecka nie ujmowała
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 22:18:46 |
Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź, już zaraz jak Leri wypowiedziała pierwsze słowa, komunikator zaczął przesyłać dźwięki z zewnątrz. Brzmiały jakby łapane z daleka,a było to głośne mruczenie. Usłyszał głos i rozmruczał się – poza systemem, czyli całkiem fizycznie. Mogli to słychać. Zaraz tez odezwał się głos. Nie był to głos maszyny, ale i nie organika, na pewno nie ssaka, ciężki, mocny, trochę rezonujący w uszach, nawet przez komunikator, więc co dopiero na żywo. Nie głos dziecka, głos istoty bardzo poważnej i groźnej. Jednak o bardzo przyjaznym tonie, jak już się wsłuchało. Cześć, Lori. Trochę źle, bo tu stoi taka beczka i ja nie mogę wyjść, bo w beczce jest woda i trochę się boje ze się wyleje. Bo może to czyjaś woda i ktoś się starał. Osoba Jamesa na razie zeszła na dalszy plan, Sisco bardzo pragnął podzielić się zmianami jakie zaszły w jego małym świecie. Mogę porozmawiać z twoim mistrzem – odezwał się po chwili znowu – Ale nie chcę żeby miał rachunki przeze mnie. Będę cicho mówić, to może nie zauważą
|
Leri - 2012-12-12 22:32:02 |
Cierpliwie czekała, aż Sisco odpowie, a w tym czasie zaciekawiona obserwowała tą beczkę. Przedtem jakoś jej nie widziała w ich domu, ale oczywiście mogła ją przeoczyć lub po prostu o tym zapomniała. Wkrótce zaś pojawiły się pomruki, co u Leri wywołało szeroki, radosny uśmiech. James zaś mógł już prowadzić swoje obserwacje. - Beczka stoi w przejściu, tak? Więc może na razie ją zostaw w spokoju Zabraczka domyślała się, że to musi być sprawka Haze, która w końcu znalazła sposób na to, by powstrzymać niesfornego braciszka przed samowolnymi spacerami po Coruscant. Jako że ulice były bardzo niebezpieczne to lepiej dla niego było, gdy siedział w domu. - Spokojnie, nie martw się rachunkami. O czekaj przesunę kamerę Sisco mógł zobaczyć jak dłoń zabraczki stopniowo się powiększa, zajmując większą część obrazu. Potem nieco wszystko się zatrzęsło, ale zaraz też w obiektywie kamerki znalazł się barabel. - Mistrzu Jamesie przedstawiam Sisco. Sisco, to jest właśnie mistrz James. Przywitajcie się
|
James - 2012-12-12 22:40:37 |
Przed pierwszym jego zdaniem James zamarł w oczekiwaniu, bardzo chcąc usłyszeć głos, jednak jak już go usłyszał – to dobrze ze kamera go nie obejmowała, bo zrobił minę przynajmniej silnie zdziwioną. Taki głos do dziecka zdecydowanie nie pasował. Sposób mówienia i treść już bardziej. I tez się zaczął uśmiechać. Wrażliwe stworzonko, nie chce wylać wody z beczki. I oczywiście zaczął się zastanawiać. Woda musiała być u nich cenna – pomyślał. Jednak mimo wszystko gdzieś tam w zakątku duszy gdzie zazwyczaj Moc robiła na drutach coś zakuło. Coś zaniepokoiło. Jednak kontynuował, zarówno obserwację, jak i teraz- rozmowę, którą osobiście dopiero zaczynał. Witaj, Sisco. To ja jestem James i jestem mistrzem jedi. Chciałbym trochę z tobą porozmawiać, zgadzasz się? Tonacja jaką teraz zwrócił się do obrazu beczki na projektorze,a w rzeczywistości do istoty ją obserwującej brzmiał zgoła inaczej niż kiedy rozmawiał wcześniej z Lori.. Głos był ciepły, przyjazny, bardzo żywo intonujący,z zaangażowaniem. Po prostu jak do dziecka. Żeby go z miejsca zainteresować sobą.
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 22:46:54 |
Widok na beczkę nie zmieniał się. Zas boczne oczka patrzyły w ciemność i obraz tego nie przekazywał. Pomruki trochę ustały, kiedy zobaczył Jamesa na projektorze. Obcy. Inny, nie znam. I chwila wahania przed odpowiedzią, tak jak wtedy kiedy Lori pierwszy raz spotkał. I w końcu: - Dobrze, mogę porozmawiać. Ja jestem Sisco. Miło mi cię poznać, James. Masz ładne oczy Komplement zdradził, ze robił sztuczki z obrazem. Pewnie powiększał. Wiec też zapewne widział blizny, może nie tak dokładnie, ale coś tam na twarzy widział. Przede wszystkim jednak kolorek oczu mu się spodobał. I chyba został zainteresowany, choć w jego przypadku o to nie trudno, on się wszystkim fascynował, co już Leri wcześniej zaobserwowała
|
Leri - 2012-12-12 22:52:56 |
Leri przesunęła się nieco w bok, tak by kamera swobodnie obejmowała zarówno ją jak i Jamesa. Trochę denerwowała się z powodu tej rozmowy, bo chciała by wszystko potoczyło się możliwie bezproblemowo. A wszystko dla dobra Sisco i Haze oczywiście. Bo prawdę powiedziawszy zabraczka nie miała takich możliwości jak siedzący obok niej mistrz. On przebywał na Coruscant od kilku lat, był członkiem Rady od jakichś dwóch. Miał wiedzę, możliwości... może pomóc. Leri zerknęła katem oka na barabela a potem skupiła się na toczącej się rozmowie. Póki co się nie wtrącała, bo nie było takiej potrzeby ale pozostała w zasięgu kamery, by dodać otuchy Sisco przynajmniej w takiej formie. W końcu znajoma twarz robiła swoje.
|
James - 2012-12-12 23:05:38 |
Uśmiechnął się serdecznie w reakcji na ten komplement. - Dziękuję, bardzo się ciesze, ze ci się podobają. Prawdopodobnie niedługo spotkamy się i zobaczysz je na żywo Odnośnie oczu i patrzenia – zastanawiał się jak może wyglądać doid o takim głosie. To musi być duży droid, jakiś „porządny”, nie protokolant, jak sobie wcześniej wyobrażał. Coś koło protokolanta. Pomyślał, ze gdy Sisco dojrzeje, to będzie się pięknie komponował z tym głosem. Póki co jednak kontynuował. - Dobrze, Sisco, mam do ciebie prośbę. Mówiłeś, ze widzisz beczkę. Popatrz na nia jeszcze i powiedz, co to za beczka? Opowiedz mi o niej Teraz jednak skupił się na samej osobie Sisco, nawet nie na jego sytuacji czy przeszłości. Na samej osobie.
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 23:09:20 |
Rozmowa o beczce na pewno nie wzbudziła niepokoju Sisco. Perspektywa spotkania mistrza – może trochę, ale i była w tym dobra energia. Można kogoś spotkać, Sisco czuł się samotny. Tak, chciał spotkać się z Jamesem. Zaraz tez... zamruczał. Słychać było w komunikatorze, jak wcześniej, z zewnątrz. Zadowolony był, ze zapytano go o coś o czym może powiedzieć. Ta beczka jest metalowa, może mieć jakieś pięćdziesiąt litrów, i jest pełna wody. Ale to brudna woda. I stoi w przejściu, ja nie mogę wyjść. Wolałbym by nie było jej tutaj. Ona nie ma koloru, zdarł się. Jest cała zardzewiała
|
James - 2012-12-12 23:13:49 |
Skinął głową do projektora tak, by Sisco widział ten gest. Patrzył w emiter, jakby patrzył w oczy, na twarzy malowało się skupienie, uwaga i spokój. Nie przerywał, cierpliwie słuchał i sam odrobinkę zwlekał z odpowiedzią. - A powiedz mi... co to znaczy ze beczka nie ma koloru, ze on się zdarł? Jak to się stało?
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 23:19:00 |
Tutaj, co mogło jedi zaskoczyć, odpowiedź przyszła bardzo szybko, oczywiście w granicach opóźnienia łącza, jednak w porównaniu z wcześniejszymi dużo szybciej, co mogło oznaczać zaangażowanie. - Ona miała wcześniej kolor jak jeszcze była ważna i potrzebna, teraz nie ma, bo nikt jej nie potrzebuje i ona była sama na ulicy. Wtedy była nowa. Ale już nie jest. Teraz się wszystko dla niej zmieniło. Ona już nie zna tamtego życia Głos który odpowiadał był niesamowicie ekspresyjny. Pełen emocji.
|
James - 2012-12-12 23:24:32 |
James znowu skinął głową. - Czyli stało się coś, co zmieniło jej byt na gorsze, tak? Zmrużył lekko oczy. Obrazek beczki która stała się dla niego teraz narzędziem w pewnym sensie nawet diagnostycznym, nie zmieniała się. Tak naprawdę nic nie znaczyła, a jaksze wiele. - A powiedz mi: jakby ona miała uczucia. Bo beczki nie mają uczuć, obaj o tym dobrze wiemy... – zaznaczył by nie wpędzać biedaka w ból egzystencjalny i wyrzuty sumienia – ...gdyby jednak miała to – co by myślała o swoim życiu? Jak by się czuła teraz?
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 23:29:12 |
- Ona by nic nie pamiętała – rzucił szybko głos, wręcz z agresją i zobaczyli na projektorze jak cały obraz nagle zakręcił się, szarpnął. Później widział bardzo szybko niknące po bokach obrazy, jakby kamera poruszała się z duża prędkością. Sisco się zdenerwował i zaczął łazić, może nawet biegać. - Wszystkim się wydaje ze dla niej to obojętne bo jest tylko głupią beczką i wszyscy mówią ze ona nie ma uczuć, nawet jeśli naprawdę wcale nie ma bo to beczka. Ale jakby miała rozum to by tak myślała i bardzo ich by mogła za to nienawidzić, ale czasem, bo częściej by pewnie była smutna. Wszystko się uspokoiło. Kamer wracała powoli. Pojawiła się też beczka w oddali, jak wcześniej. Niemal identycznie.
|
James - 2012-12-12 23:37:45 |
- Nie denerwuj się Sisco, to tak naprawdę jest tylko taka zabawa. Zaraz ją skończymy, tylko jeszcze jedno pytanie. Powiedz mi – czy beczka chciałaby mieć znowu kolor? – nerwowa reakcja trochę zaniepokoiła Jamesa, obrazy które widział wyglądały trochę jak w głośnym horrorze który oglądał w taki sposób do którego Leri wcześniej nie chciała się przed nim przyznać. Ale była bardzo bogate w informacje.
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-12 23:41:46 |
- Podoba mi się ta zabawa – odpowiedział głos, znowu pojawiło się mruknięcie, ale krótkie. Zmuszanie go do „gry” sprawiało ze się skupiał i mruczał inaczej, a tego nie łapał projektor. - Oczywiście, ze by chciała. Ale nie czarny. Co jeszcze mam powiedzieć o beczce?
|
Leri - 2012-12-13 11:57:24 |
Leri cały czas przysłuchiwała się tej rozmowie. Początkowo była nieco zdezorientowana, bo nie miała pojęcia dlaczego rozmawiają o beczce. Dla niej po prostu sobie stała jako przeszkoda, prosta blokada by Sisco nie wyszedł. Więc czemu mistrz tak bardzo się nią zainteresował? Zaczęła go nawet posądzać o to, że coś ma niezbyt po kolei w głowie, jak to każdy psycholog. Ale wraz z rozwojem rozmowy zaczynała rozumieć, że tu nie chodzi o beczkę a raczej o sposób postrzegania świata przez Sisco. No i wtedy też musiała przyznać, że barabel w istocie był geniuszem. Ona sama by nie potrafiła tak pokierować tą rozmową, by wydobyć takie informacje od biednego chłopaka. Zabraczka dalej przysłuchiwała się tej rozmowie, rozsiadła się nieco wygodniej, była bardziej odprężona, rozluźniona. Początkowo denerwowała się tym, jak Sisco może zareagować na nową osobę, ale wyraźnie garnął się do rozmowy. Musiał być na prawdę samotny...
|
James - 2012-12-13 13:44:06 |
Była to dość powszechna prosta technika stosowana nie tylko przy dzieciach, ale wobec nich dawała najlepsze rezultaty, jak się okazało w tym przypadku nawet przez holo. James chętnie wytłumaczyłby Leri co zrobił i jak to działa, tym bardziej, ze zaraz mogą zacząć dziać się rzeczy które znowu ją zaskoczą a nawet jej się nie spodobają. Ale – skoro już przeniesienie zostało rozpoczęte, trzeba je teraz zamknąć nim przejdą do kolejnej „zabawy” w której i ona będzie mogła brać udział. - Teraz Sisco proszę cię podejdź do beczki i przewróć ją. Wylej tę wodę. Nic się nie stanie
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-13 14:19:17 |
Zaraz znowu odezwało się mruczenie, po chwili milczenia, wyraźnie ciesząc się, ze dalej będą się bawić. Tak, bardzo był samotny, i przy tym potrzebujący jakichś wyzwań, nie tylko rozmowy o pierdołach. Rozmowa o beczce była ciekawa bo wymagała nie tylko odtwarzania pewnych faktów z przeszłości, lub zastanawiania się nad „trudnym pytaniem” typu „w co lubisz się bawić”, tylko po prostu szło. Fajne było. Jednak – zawahał się, co pokazała kamera. - Ale ja nie mogę wylać tej wody. Nie można
|
Leri - 2012-12-13 14:25:11 |
Fakt, Leri nie za bardzo spodobało się to co usłyszała. Postanowiła podzielić się z Jamesem swoimi obawami, więc wychyliła się ku niemu i szepnęła, by nie usłyszał tego Sisco. - Wydaje mi się, że ta beczka stoi tam by nigdzie się nie oddalał. Jasne, takie przełamywanie pewnych obaw na pewno świetnie się sprawdza w miejscu, gdzie warunki są kontrolowane. Ale nie na niższych poziomach Coruscant. Kiedyś życie tam było ciężkie, ale dało się przeżyć, bo CSB pilnowało porządku. Ale po Oblężeniu? To było piekło. Jeśli wejdzie się w złą alejkę to można porządnie oberwać, a ulicami rządzą nie służby planetarne a gangi i to prędko się nie zmieni. Leri bardziej martwiła się o bezpieczeństwo Sisco niż o przełamywanie jego barier. Jeśli beczka świetnie działa jako taka granica, to lepiej na razie tego nie zmieniać. Póki nie zmienią miejsca zamieszkania. - Byłeś ostatnio mistrzu na niższych poziomach? Bo ja tak i to nie jest raj dla kogoś, kto wygląda jak zagubiony droid.
|
James - 2012-12-13 14:37:51 |
James na chwileczkę oderwał wzrok od projekcji, na ułamek sekundy spojrzał na Leri, po czym odezwał się – nie do niej. Śmiało, Sisco, masz wystarczająca siłę sprawczą, by to zrobić. Podejść i wylej wodę Głos był zachęcający, ale nie nachalny. Taki „podejmij wyzwanie”. I dopiero kiedy to powiedział i zauważył jakieś reakcje na kamerce, zaczął szeptać do Leri jak najciszej, jednocześnie nawet dyskretnie przyciskając palcem głośniczek by nie łapał tego co mówi. Nie chodzi tylko o zasadę, czuje niejasne zakłócenie Mocy. Poza tym nie wydaje mi się, by niewielka istota była w stanie sama przynieść beczkę z wodą która wazy ponad 50 kilo. I jeszcze – skąd by wzięła tyle wody. To chyba nie jest woda... Dajmy dziać się wydarzeniom. Ostatecznie polecimy tam i zagrodzimy mu wyjście jakimś sznurkiem
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-13 14:45:24 |
Istota strasznie się wahała, ale kamera ruszyła, czyli idzie. Zygzakiem szedł, widzieli na projektorze – przy samej ścianie. Zatrzymał się, zaczął warczeć, co naprawdę groźnie brzmiało. Moze beczka sama się przewróci – nie będzie musiał czynić własnej decyzji. Ale się nie bała go. To do przodu – łup łup łup – biegł kilka kroków, zbliżał się do beczki. I stop przed nią. Teraz było więcej światła z ulu cy. Warczał mieszając to z piskiem. I nagle jakieś charkniecie i cienki głosik zakaszlał parę razy. Straszył, groził aż się zapowietrzył. Ale prócz tego wszystkiego coś jeszcze było ciekawe. Teraz jak patrzył na beczkę z bliska to widzieli przez projektor, ze w beczce nie było wody, a jakaś ciemna, tajemnicza substancja, trochę oleista. Sisco warczał, warczał, w końcu coś się stało- bo nie było widać czynności – i beczka się przewróciła. Nie, nie była to moc, po prostu kamera nie złapała ruchu. Ciecz rozlała się po chodniku. Była ciemna, jakby leniwa. Juz, wylałem – odezwał się wesoły głos, zaraz jednak spoważniał. - Ale to nie jest woda, to smerdzi.
|
Leri - 2012-12-13 14:55:04 |
Leri nie wydawała się zbita z tropu stwierdzeniem, że niewielka istota nie mogłaby przenieść beczki z wodą. - Wodę zawsze można nalać już po ustawieniu beczki... ale poczekajmy i zobaczymy Nie wyczuwała jakichś zakłóceń w Mocy, ale pod tym względem ufała osądowi mistrza, nie swojemu. Była tu od niedawna, jeszcze nie przywykła do aury planety i do tych wszystkich sygnałów, które się przez nią przetaczają. James był tutaj znacznie dłużej, no i był znacznie od niej potężniejszy. Więc powróciła do obserwacji tego co przekazywał im Sisco. Gdy beczka się przewróciła to Leri przysunęła się bliżej projekcji, by wpatrywać się w to co widziały jej oczy. - Faktycznie... jakiś olej albo gorzej... chemikalia? Zaniepokoiło to zabraczkę, bo w pobliżu nie było nigdzie fabryk chemicznych. Poza tym Haze by tego tam nie dała. W ogóle, gdzie ona była? Ponownie nachyliła się w stronę barabela. - Powinniśmy to sprawdzić. Czuję jakiś niejasny niepokój. Może to nic złego... oby to nic złego a moje odczucia to tylko dreszcze zimna
|
James - 2012-12-13 15:05:44 |
James był przede wszystkim bardzo skupiony na Sisco który był mimo wszystko blisko nich. Moze kilometr. James kiedyś ścinał włosy w tym zakładzie, choć to tylko dla kobiet, to jednak on włosy długie miał i przyjęli. Potem sobie długo „dzień dobry” mówili, aż jedi kupił auto i nie chodził już na uczelnie piechotą. Ale to dawne czasy, jeszcze przed wojna, kiedy komunikacja miejska była sprawna. Świetnie Sisco, brawo. To była twoja wola, twoja decyzja, twoja siła. Super. A teraz nie dotykaj tej wody. Sam się przysunął, zmrużył oczy. możesz to wyostrzyć? Chodziło oczywiście o wy opstrzenie obrazu. James wstrzymał się przed gestem który mógłby ich „małego kolegę” zaniepokoić. Tak, wydaje mi się ze to jakaś chemia, tu czasem gangi używają taniego paliwa do podpalania konkurencji. Wydaje mi się, ze ktoś chce ich stamtąd wykurzyć.... Sisco? Słuchaj mnie teraz. Nie dotykaj tej wody, weź siostrzyczkę, weźcie wartościowe rzeczy, i wyjdźcie z kryjówki. Schowajcie się gdzieś blisko, my za chwile przyjedziemy po was. I weżniemy beczkę żeby ją ładnie pomalować, dobrze? Sisco? Leri miała racje, musieli lecieć tam szybko. Dał zabraczce znak, by się szykowała. - rozłączamy się. Zaraz będziemy. Nie dotykaj wody!
|
Sisco Hasupidona - 2012-12-13 15:09:19 |
Stał, słuchał, patrzył na „wodę” co było przekazywane do nich. Troche niepewny był, w końcu Jamesa nie znał, tak nie od razu chętnie wykonywał jego polecenia. Ale bawili się, James był w porządku. No i cos się dzieje – wziąć łachy i wyjść, nie dotykać wody. Akcja. Choć Sisco jednak w głębi duszy poczuł ze coś jest nie tak. Dobrze - Przytaknął. Zgodził się na odłączenie projekcji. Teraz już tylko czekac na spotkanie.
|
Leri - 2012-12-13 15:17:29 |
- Do zobaczenia Sisco, uważajcie na siebie z Haze. Zaraz do was dołączymy Zapewniła go o swoim wsparciu a potem wyłączyła komunikator, wstając przy tym ze swojego miejsca. Spódnica w końcu się wyrównała i przykryła jej nogi. W myślach starała się to wszystko poukładać. Jeśli faktycznie jakiś gang będzie chciał ich stamtąd wykurzyć to może się to bardzo źle skończyć. Miała jednak nadzieję, że to tylko straszak, by sami opuścili ten lokal. W końcu postura Sisco jednak robiła wrażenie. - Może zaczekam na zewnątrz, podczas gdy mistrz się nieco... ogarnie. Uśmiechnęła się a potem skierowała się do drzwi, by ubrać buty, w tym czasie James mógł coś narzucić na siebie. No i zabrać swój miecz.
|
James - 2012-12-13 15:26:16 |
- Dobrze. Możesz rozgrzać autko – wskazał wiszącą na haczyku przy drzwiach kartę dostępu, sam zaś przeszedł do sypialni gdzie znikł, za niezamkniętymi drzwiami, gdzie się ogarniał. Wprawdzie gdyby sytuacja bardzo tego wymagała, wyleciałby w dresie i podkoszulku, ale teraz poświecił minutę na to by zaraz wyjść – jednak w szacie jedi. Moze i gangi to w oczy zakłuje, ale podejrzewał, ze zaraz jak już tam będą to i będzie kontakt z władzami, oficjalnie, i pewnie zawiozą do przytułku, tam wiadomo – lepiej jak się widzi „jedi pod krawatem” - może i na jedi opinie różne, ale na pewno lepsze niż na barabela w dresie i zabraczkę w stroju tancerki z Felucji. Ale wyszedł. I oczywiscie meicz miał, ale tak ukryty by się w oczy nie rzucał. Miał jednak – widać było jak się szata układała. Prawdopodobnie Leri jednak nie psozła sama rozgrzewać autka, wieć wyjdą razem,a James zamknie drzwi za nimi.
|
Leri - 2012-12-13 15:34:28 |
James z racji swojego urzędu był jednym z bardziej rozpoznawalnych Jedi na Coruscant. Doktor psychologii, mistrz Jedi i członek Najwyższej Rady. Pewnie w Senacie często bywał i u Kanclerza, bo jednak pozycja miejscowego zwierzchnika sił Zakonu do czegoś zobowiązała. Musiał więc jakoś wyglądać. Leri zaś mogła bez problemu wtopić się w tłum, była anonimowa no i nie miała zamiaru pchać się do mediów. W razie większego rozgłosu by się po prostu ulotniła. No i tak jak barabel podejrzewał, nie poszła rozgrzać aerowozu, bo po pierwsze nie wiedziała gdzie tu są parkingi dla mieszkańców, po drugie nie wiedziała który pojazd jest jego. Na błądzeniu straciłaby więcej czasu niż na czekaniu. Więc stała na korytarzu, przy drzwiach, oparta plecami o ścianę. Ręce założyła na piersi a na głowę ponownie zarzuciła kaptur. Faktycznie wyglądała jak tancerka egzotyczna. - Prowadź mistrzu Powiedziała gdy tylko James opuścił mieszkanie i udała się za nim.
|
James - 2012-12-13 15:36:15 |
http://www.startales.pun.pl/viewtopic.php?pid=159#p159
|
MOC - 2013-07-20 16:11:25 |
Po wizycie u T'kula Havesh od razu umówił się z Jamesem na rozmowę, by wspólnie ustalić co dalej z pau'aninem. W tym celu udał się do mieszkania barabela, by móc w spokoju o wszystkim porozmawiać. Mistrz cieni zjawił się o dosyć późnej porze, ale James nie spał jeszcze - dogadali się już wcześniej. Po wstępnej rozmowie od razu przeszedł on do rzeczy - streścił wszystko czego się dowiedział, dorzucając do tego własne podejrzenia i spostrzeżenia. Opowiedział o rozmowach z sąsiadami, o swoim badani w Mocy mieszkania sąsiadki i ściany w mieszkaniu T'kula, oraz streścił przebieg rozmowy z byłym Jedi. Przy okazji wyspowiadał się ze swoich mrocznych myśli, które często się u niego pojawiały, ale zawsze z nimi walczył. Havesh po prostu skupiał w swoich rękach ogromną władzę - miał do dyspozycji wszystkie zasoby SIS oraz Cieni Jedi a to rodziło pokusy nadużycia. Starszy jedi czasem myślał o tym by ustąpić w obawie przed tym, że kiedyś się ugnie i zacznie bardziej przypominać Sitha niż Jedi. Te jego wątpliwości co jakiś czas powracały, więc nie było to nic nowego i czasem z Jamesem o tym rozmawiał i póki co nie zrezygnował i nie ugiął się. Tą krótką przemowę Havesh podsumował następująco. - Może byłem trochę za ostry... ale na Moc, nikt nie budzi się rano z myślą - odejdę z Zakonu, napisze wypowiedzenie i witaj świecie. Do tego się dojrzewa tygodniami jeśli nie miesiącami. Planuje się... a T'kul... ehh... szkoda mi nerwów na niego.
|
James - 2013-07-20 16:25:56 |
James zas słuchał. Wcześniej nie spał, spodziewał się gościa,z resztą nie był ani śpiący ani zmęczony. Może to po prostu zwyczajne pozytywne podejście do świata pozwalało mu utrzymać wysoką formę. Teraz jednak słuchał. Słuchał, słuchał, ewentualnie tylko jakieś małe uwagi wtrącał, ale tak to słuchał, zanim Havesh skończy, by mieć bazę. - Masz racje, nie planuje. Nawet nie przewiduje. Ale myśli. Bardzo powoli. Mam dowody, zaczekaj... Wstał i powoli, na paluszkach wszedł do sypialni. W Mocy od samego wejścia Havesh mógł wyczuć ze w mieszkaniu jest Asyr, ale śpi, było koło 23. Spał twardo i nie podsłuchiwał. James wrócił z komunikatorem ucznia i aktywował go. Asyr posługiwał się urządzeniem na pamięć, James widział polecenia na wyświetlaczu. - Gdzie była ta wiadomość, o... jest... Odpalił. Nie było wizji, był tylko głos. Haveshowi mało znany, bo to był głos Sisca. ”Ty, Asyr, spotkałem dziś T'kutasa w hipermarkecie i mnie przepraszał za „skandaliczne zachowanie”, czaisz? Ciebie też przeprasza, prosił przekazać, więc przekazuje: o Asyr, cudzie wszystkich światów, błagam, przebacz, miej serce dla zwierząt, będę ci lizał buty, wybacz Asyr, kocham cie!” Szło to już tam dalej, w prywatne więc James wyłączył. Ale był dowód! - Wiadomość z niedzieli...*
*Czas podano orientacyjnie bo czas T'kula szybciej płynie niż nasz.
|
MOC - 2013-07-20 16:37:52 |
Obecność Asyra w mieszkaniu Jamesa niespecjalnie go zdziwiła. Chłopak wciąż do siebie nie doszedł więc to było naturalne, że jego dawny/obecny mistrz się nim opiekował. Havesh czasem go podziwiał za to podejście do nauczania. On sam nigdy nie miał padawana, w obecnych czasach nie miał wiele czasu dla ucznia. Mistrz cieni wysłuchał słów Sisca, którego co prawda osobiście nie znał ale co nieco o nim słyszał, od Jamesa, Leri i oczywiście z różnych artykułów w holonecie. Havesh się zasępił i przez dłuższy czas milczał, wpatrując się w jeden punkt na podłodze. W końcu się odezwał. - W tym tempie to może za trzysta lat zrozumie swoje obecne postępowanie. Prawdziwy geniusz
|
James - 2013-07-20 16:45:04 |
Zaprezentowany fragment można było przypisać nie tylko do Sisca i Asyra którzy mieli prawo zachowywać się jak nastolatki, bo nimi byli, ale i do samego T'kula. Ale i tak James się uśmiechnął jak to po raz kolejny odsłuchiwał. Nie przez jeżyk młodzieżowy, ale po prostu wyobraził sobie jak T'kul łapie Sisca w sklepie, kiedy ten robi zakupy do domu, kupuje cukier,a T'kul pewnie jakieś danie gotowe do odgrzania, i przeprasza za coś o czym pewnie Sisco już zapomniał. Kuriozalne. No ale fakt, ze przeprosił – dobrze. - Myślę, ze on już odczuwa skutki wyboru, ale na zrozumienie nie liczyłbym nawet za trzysta lat. On ma coś z mózgiem... – James podniósł głowę i spojrzał Haveshowi w twarz ...i mówię to jako specjalista. Nie jest w stanie przetworzyć niektórych rodzajów informacji. Ma to związek z zaburzeniami chemicznymi. Czasem powstaje w wyniku zaniedbań środowiskowych, czasem jest wrodzone. Innymi słowy: on rozumie tylko pojąć nie może.
|
MOC - 2013-07-20 17:06:07 |
Havesh przytoczonych słów T'kula nie brał na poważnie, raczej uznał że Sisco wyolbrzymił te przeprosiny albo je przerobił w sposób młodzieżowy. Ale sam fakt, że przeprosił za coś tam to było takie drobne światełko w tunelu. Ale na prawdę słabe. Słowa Jamesa zaś potwierdziły podejrzenia Mistrza cieni, że T'kul po prostu nie potrafił zrozumieć kilku na prawdę podstawowych rzeczy i robił z siebie ofiarę systemu, nie widząc że tak na prawdę sam się wpakował w te kłopoty przez swoją ignorancję. - I dlatego jest niebezpieczny dla siebie i dla otoczenia. Martwi mnie to, że przez swoje głupie postępowanie może ściągnąć kłopoty na siebie i na otoczenie. Ciemna Strona puka do jego drzwi a on ją zaprasza nawet o tym nie wiedząc. W dodatku wie że Zakon będzie mu patrzył na ręce a on co? Nawet się nie pilnuje
|
James - 2013-07-20 17:21:13 |
-Fakt, ze pozostawianie bez kontroli „dorosłych” wyszkolonego w korzystaniu z Mocy T'kula stanowi pewne zagrożenie, ale myślę ze niewiele większe niż to, ze ten sąsiad o którym opowiadałeś pewnego dnia przetrąci mu kark deską sedesową. A nawet jak przejdzie na ciemną stronę, to przejdzie, trudno. Jego osobowość jest tak prosta,a zachowania tak schematyczne, ze bez problemu go załatwimy. A jak nie my to sithowie. A im zapewne niebawem zacznie uwierać taki kozak. Póki nie robi nic strasznego, niech sobie żyje na własny rachunek, niech oszukuje, niech wyłudza, gang go raz dwa za dupę chwyci. Tam jest porządek w interesach. Dobrze wiedział,ze Morrigan pilnuje porządku na swoim podwórku. A jak T'kul chce pracować na czarno u kogoś, kto go zatrudni, na stanowisku na którym z powodzeniem może pracować odpowiednio wytresowana dianoga – proszę bardzo. Kwestia szacunku do siebie i ambicji to sprawa indywidualna. James westchnął, bawiąc się komunikatorem Asyra.
|
MOC - 2013-07-20 19:07:53 |
Havesh westchnął cicho. Łatwo to było powiedzieć, zostawić go swojemu losowi. Ale nawet taki dureń jak T'kul może być niebezpieczny, Havesh nie takich już kretynów spotykał na swojej drodze. Oszalałych przez Ciemną Stronę, myślących o nie wiadomo jakiej potędze. Byli oni bardzo niebezpieczni, bo byli nieprzewidywalni i mogli narobić szkód. - Schematyczne czy nie, może narobić szkód, zwłaszcza że na dolnych poziomach również mieszkają uczciwi ludzie. Może stanowić dla nich zagrożenie No i jeżeli zapadnie się pod ziemię na dolnych poziomach to ciężko go będzie znaleźć - dodał w myślach. Podobnie było z tym młodym dugiem, którego wiele dni szukali. Chociaż on akurat był sprytniejszy niż jest T'kul. - No nie wiem. Kontrolowałem już kilku jedi których odeszło z Zakonu, większość z nich żyje uczciwie. Ale kilku przeszło ostatecznie na Ciemną Stronę i stanowiło zagrożenie. A naszym obowiązkiem jest pilnować by to się znowu nie wydarzyło Zakon miał obowiązek doglądania osób przeszkolonych w sztukach Mocy. I tak już Havesh gryzł się z myślami z powodu Morrigan, ale wywiad uznał że lepiej pozostawić ja na jej pozycji, bo kontrolowała swoje imperium i dbała o porządek. No i sympatyzowała z Republiką.
|
James - 2013-07-20 19:15:22 |
James był nieco spokojniejszy, może dlatego ze przynajmniej częściowo był w stanie zrozumieć zawiłe procesy myślowe T'kula. - Jeżeli napiszesz barwne uzasadnienie, mogę wystąpić w radzie o odcięcie, ale nie liczyłbym na to, ze rada się zgodzi. Niestety jak wszędzie, tak i u nas działąć się zaczyna dopiero jak stanie się nieszczęście. Ale może się nie stanie. To dziecinnie brzmi, ale powiedz, Havesh – co możemy zrobić? Możemy wysyłać padawanów, by pilnowali go z ukrycia na zmianę cały czas, ale czy to jest normalne? Bo ja nie chciałbym by mój padawan miał wpisane w szkolenie coś takiego. Możemy też zorganizować mu normalną, uczciwa prace, jakieś niezbyt wymagające ale rozwojowe zajęcie, mieszkanie, możemy go ustawić w życiu. Ale to z kolei niewychowawcze i bardzo nie w porządku wobec tysięcy innych istot które o wiele bardziej zasługują na szanse.
|
MOC - 2013-07-20 19:22:55 |
Mistrz cieni westchnął. Nie był naiwny, wiedział doskonale jaką decyzję podejmie Rada, rozumiał ich punkt widzenia. Ale on sam był człowiekiem czynu. Był Cieniem Jedi - szkolono go do zwalczania Ciemnej Strony i neutralizacji jej wyznawców. Czasem musiał też ich zabijać, chociaż robił to niechętnie. James na pewno to wiedział, miał dostęp do jego akt. Dlatego tak martwił się sprawą T'kula, ponieważ takimi sprawami zajmował się połowę życia. A teraz pracował w wywiadzie, gdzie neutralizowano zagrożenie nim to się rozwinęło. - Wiem jak działa Rada i jaka decyzję podejmie. Frustruje mnie to, że nic nie można prawnie zrobić póki coś się nie wydarzy. Można go tylko doglądać i jeśli będzie zagrożeniem to aresztować. Ale wtedy jest zawsze za późno Takie pilnowanie T'kula 24/h to marnowanie środków. Co wqięc można zrobić z niestabilnym byłym jedi?
|
James - 2013-07-20 19:26:38 |
Nie można było udowodnić mu niepoczytalności bo osobowość niedojrzała nie jest wpisana w zaburzenia, choć James jakby miał decydować, to by wpisał, przy pewnych czynnikach. Póki co położył reke na ramieniu Havesha, jak to czynią ci którzy chcą dodać innym otuchy. - Kiedy wszystko inne zawodzi, zostaje Moc. Ona podsuwa rozwiązania, spróbujmy jej zaufać. Bywały już poważniejsze sprawy, które rozwiązywały się same.
|
MOC - 2013-07-20 19:35:22 |
Zerknął nieco ponuro na barabela. Nie potrzebował słów otuchy, bo to nie była sprawa bezpieczeństwa planetarnego czy galaktycznego. Po prostu to był taki mały "projekt" Havesha, pilnowanie T'kula. Z tego powodu świat się nie załamie. Ale mimo to miał w głowie tą uporczywą myśl. - Bywały bywały. No nic, będę go co jakiś czas wizytować. Odezwał się w końcu. Nic innego zrobić nie mógł. - Inna sprawa, informacje dostarczone przez Queni okazały się bardzo przydatne, SIS aresztowało kilku ważniejszych członków tej organizacji. Póki co śledztwo trwa, wciąż nie wpadliśmy na ślad szefostwa ale to kwestia czasu To były już dużo lepsze wieści. Można było powoli odetchnąć z ulgą, bo grupa która stała im solą w oku wciąż była zagrożeniem, ale już co raz mniejszym. Przynajmniej taką mieli nadzieję.
|
James - 2013-07-20 19:42:48 |
James na te wieści uśmiechnął się i skinął głową. - I na tym się skupmy. T'kul to tylko T'kul. Taki sam pożytek z niego dla sithów jak i dla nas,a sithowie nie są tak wyrozumiali – jakośc towaru ma znaczenie. James teraz głównie bał się o Queni, bo nadal pozostawała mocowładna i potencjalnie bardzo niebezpieczna. Za to o Sisca nie bał się już prawie wcale. Bardzo zaradny, samodzielny dzieciak, a jego wrażliwość na Moc systematycznie spadała.
|
MOC - 2013-07-20 19:49:11 |
Kiwnął głową. Lepiej było się skupiać na tych wszystkich pozytywach. - T'kulem sam się jakoś zajmę. Dodał tylko. Pau'anin to było niewielkie zmartwienie na skalę galaktyczną. Sithowie byli prawdziwym problemem, z którym musieli sobie jakoś poradzić. A tego niestety nie dało się rozwiązać szybko i łatwo. Jeszcze przez lata będą się z nimi zmagać. - Cóż, nie będę ci zajmował już więcej czasu. Kompletny raport otrzymasz wkrótce, podobnie jak i Rada Havesh regularnie wysyłał raporty odnośnie działalności wywiadu i Sithów. James był po prostu na bieżąco.
|
James - 2013-07-20 19:53:27 |
Skinał głową. - Dobrze. Niech Moc bezie z Toba – a następnie wstał i podał rekę na pożegnanie. Juz późno, dobrze by było się przespać. Najlepiej już bez tematu T'kula.
|
MOC - 2013-07-20 20:03:33 |
- Niech Moc będzie z Tobą. Wkrótce zjawię się w Enklawie by porozmawiać o innych sprawach Pożegnał się z Jamesem a potem wyszedł na zewnątrz. Bardzo szybko opuścił teren monady a potem udał się do głónej kwatery SIS, gdzie miałswoje tymczasowe mieszkanie. Zawsze na miejscu
|
James - 2013-08-27 19:38:15 |
W środku nocy Jamesa obudził dźwięk komunikatora. Nie zeby go to nie wkurzyło – jedi tez człowiek, nawet jeśli barabel. Odebrał i chwile pisał z droidem. Dobrze ze chociaż droid ma rozum – pomyślał, i po skończonej rozmowie wywołał połączenie do Havesha. Wiedział, ze ten jest na misji, no ale co – do rady w środku nocy dzwonić?
|
MOC - 2013-08-27 19:42:58 |
Noc była obecnie na Coruscant, na innych planetach mógł być poranek, dzień lub wieczór. Czasem ciężko to ogarnąć i bez specjalnej aplikacji w komunikatorze czasem nie można było się obejść. Już z jedną planetą bywał problem jeśli chodzi o strefy czasowe. Z kilkoma to już istny bajzel. Havesh istotnie był na tajnej misji i tyle James wiedział. Coś związane z wywiadem Republiki i Zakonu - tajne straszliwe łamane przez poufne. Ale barabelowi zostawił numer swojej awaryjnej holoczęstotliwości na wypadek ważnych wydarzeń. Mistrz Cieni odebrał po jakieś minucie. Wizja jednak się nie pojawiła, tylko sam głos. - Mam nadzieję, że to ważne Popłynął nieco zrzędliwy ale znajomy głos Havesha.
|
James - 2013-08-27 19:46:57 |
Tak, Havesh, tak, wazne, priorytet specjalny, chyba się domyślasz już... -juz sam ton głosu Jamesa – nieco zażenowany, musiał dać rozmówcy do wiadomości o co/kogo chodzi. T'kul uderzył się w łeb i ma amnezje, podobno niczego nie pamięta. Droid mnie o tym powiadomił. W dodatku sciga go mafia i prześladuje sąsiadka ze spawarką...
|
MOC - 2013-08-27 19:50:26 |
Tymczasem Mistrz Cieni oczekiwał kłopotów kalibru co najmniej Sithów atakujących Coruscant, więc wieści o T'kulu zbył tylko krótkim wybuchem śmiechu. Zbyt absurdalne, głupie i nie ważne w skali problemów Galaktycznych. - Dobra, a teraz na poważnie co się stało? Problem z T'kulem był zbyt błahy by przez niego przerywać ciszę radiową.
|
James - 2013-08-27 19:53:59 |
Sam James zaś poczuł się dziwnie, jakoś tak naiwnie... no ale co miał zrobić, skoro właśnie taki problem się zdarzył. No prowadzisz jego sprawę, więc się konsultuje z tobą. I to jest na serio: T'kul się przewróci w chałupie, uderzył się w łeb, stracił pamięć, wcześniej znienawidzili go sąsiedzi, więc się na nim mścili, mafia się do niego odezwała,a on sobie leży z amnezją. Mi już ręce opadły. Co z tym zrobić, gdzie to wysłać, Havesh, ratuj...
|
MOC - 2013-08-27 19:59:21 |
- Ja bym go zostawił samego z tym wszystkim, niech sprząta swój burdel Odezwał się cichy, pozbawiony emocji głos wydobywający się z komunikatora Jamesa. Ale po chwili Havesh głośno westchnął, co znaczyło że jednak tak ne myśli. Do końca. Bo to była kusząca myśl. Ach ta Ciemna Strona, zawsze podpowiada najciekawsze rozwiązania. - Zlikwiduj jego mieszkanie, wyślij tam kogoś, niech upora się z mafią. Spłaci ich czy coś bo pewnie o pieniądze chodzi. Chyba, że strasznie się zadłużył, wtedy na prawdę niech radzi sobie sam. A co z nim to nie wiem... zresocjalizować, odciąć od Mocy by nie robił problemów, wysłać do społeczeństwa i niech żyje spokojnie Odcięcie od Mocy było według Havesha najlepszym wyjściem, bo T'kul ściągnął na siebie problemy właśnie przez niewłaściwe obchodzenie się z Mocą. A tak go kusić nie będzie a dzięki amnezji nawet nie poczuje co stracił.
|
James - 2013-08-27 20:03:25 |
- Porozmawiam z rada i postaram się być bardzo, bardzo przekonywujący w tej sprawie – nie, T'kul nie posiadał nawet umiejętności poradzenia sobie w zwykłym życiu, podczas kiedy złomiara i menel żyli spokojnie i samodzielnie w tej samej okolicy. - Powiedz mi coś pokrzepiającego, bo czuje, ze mam kryzys... -James nie miał wielkich problemów z ciemna stroną, ale jak słyszał/czytał imię T'kul...
|
MOC - 2013-08-27 20:07:51 |
- Oby, bo nawet mimo że nie jest członkiem Zakonu to wiecznie mamy z nim problemy. Jakby mało było nam własnych Mruknął w odpowiedzi a potem coś sapnął i na chwilę urwał się dźwięk, chociaż w tle było słychać jakieś buczenie. Jakby miecz świetlny. Po kilku sekundach znowu pojawiła się fonia u Havesha. - Pokrzepiającego, co? Właśnie tropi mnie banda sithów, ale to nic, siedzę sobie w kanałach... tak tu pięknie pachnie i w ogóle okolica bardzo sprzyjająca osadnictwu Odpowiedział nieco złośliwym tonem. Ciężko było powiedzieć czy to co mówił było prawdą i czy po prostu sobie nie stroił żartów. Wszystko było możliwe.
|
James - 2013-08-27 20:12:26 |
Och przyjacielu, zamień się ze mną na problemy... – to był żart, nie dlatego, ze uważał problemy Havesha za mniej ważne – nie, absolutnie, były ważne, to jego „problemy” były śmieszne, ale Havesha misja się skończy... A T'kul będzie żył jeszcze z 500 lat co najmniej. I pokolenia się mogą z nim użerać. Nie będę ci już przeszkadzał. Jakby była potrzebna twoja opinia w kluczowej sprawie to będę się kontaktował, przygotuj jakaś solidną argumentację jak będziesz miał chwile...
|
MOC - 2013-08-27 20:15:43 |
- Nie dziękuję. Ja machnę mieczem i problemu nie mam, ty tak zrobić nie możesz. A szkoda... Odparł żartobliwie. Oczywiście załatwienie wszystkiego przy pomocy miecza było bardzo łatwe, ale wiadomo to Ciemna Strona. Havesh tez nie chciałby się zamienić z Jamesem na problemy. - Dobrze, postaram się. A teraz wybacz bo właśnie jakiś szczur chce się ze mną kłócić o tą miejscówkę. Niech Moc będzie z Tobą I się rozłaczył. Problem T'kula wciąż spoczywał na barkach Jamesa, ale w razie czego Havesh pomoże.
|
James - 2013-08-27 20:19:18 |
Pozdrów go ode mnie mieczem świetlnym – już nie zdążył powiedzieć pozdrowienia mocy, bo Havesh się rozłączył. James odłożył komunikator, i jak na zatroskanego mistrza przystało – wtulił głowę w poduszkę i zasnął.
|