MOC - 2012-12-30 14:30:33

Posterunek Coruscańskich Służ Bezpieczeństwa bardziej przypomina bazę wojskową niż zwyczajny posterunek. Mieści się on na kilkunastu poziomach stosunkowo nowego (czy raczej przebudowanego) budynku na granicy Górnego Miasta. Dolne poziomy posterunku zajmują hangary przeznaczone dla różnego rodzaju kanonierek (począwszy od tych lekkich patrolowych po typowo wojskowe dla Sił Antyterrorystycznych). Przy lądowiskach również znajdują się główne zbrojownie, gdzie naturalnie wydaje się broń przed akcją, stosownie do potrzeb.
Średnie poziomy to przede wszystkim "serce" posterunku. Gabinety pomniejszych oficerów, sale dla sił szybkiego reagowania (gdzie czekają na wezwanie), archiwa, sale dowodów rzeczowych, cele dla tymczasowo zatrzymanych. No i oczywiście stołówki, szatnie, sale treningowe. Czyli najogólniej miejsca w których przebywają szeregowi funkcjonariusze CSB.
Górne poziomy to zaś mózg posterunku i wszystkich jego operacji. utaj znajdują się sale analityków, mapy miasta, centra łączności i koordynacji. Tutaj wszystko ze sobą musi współgrać, by CSB mogło wypełniać wszystkie swoje obowiązki. Dlatego też przebywają tutaj głónie analitycy, informatycy, wyżsi oficerowie, którzy też nierzadko wyruszają w teren. Dla nich przeznaczono specjalne lądowisko na szczycie budynku, gdzie przyjmowani są ważniejsi goście itp.

Jenathaza - 2012-12-30 14:49:49

Mimo iż podobno Jena był dość wysoko w hierarchii, to jego gabinet znajdował się nizej niż wyżej  i trudno było czasem zastać w nim kogokolwiek prócz zdjęcia na biurku z którego można było się domyśleć jak kapitan Jenathaza Mavhonic wygląda.
Oczywiście czasem był, głównie bardzo rano, bo zaraz potem, jak ludzie wyjeżdżali na służbę w miasto, to niebawem były zgłoszenia typu „szefie, mamy problem”. Jena był szefem który nie specjalnie cieszył się urokiem gabinetu i z radością sam wyruszał ze wsparciem.
Kiedy jednak był, to – dysponował gabinetem bez okna, nawet sztucznego, wielkości około 12 metrów kwadratowych, obitym boazerią w kolorze sosnowym, z podłogą w kolorze tej na korytarzu, czyli raczej nic ciekawego, jakaś pomarańczowa klepka.
Dalej – w gabinecie Jeny była jedna szafa pancerna, komoda, biurko i jedna mała szafeczka na której stał czajnik. Wisiał tez jeden obraz przedstawiający psa.
No i zdjęcie na biurku – Jena i jego rodzina.
Oświetlenie od góry – jarzeniowe.

MOC - 2012-12-30 14:52:03

Spokój Mavhonica przerwał przerwał jego droid asystent pełniący rolę sekretarki (zajmował się on tą najbardziej przyziemną częścią pracy w CSB, czyli papierami, holorozmowami itp). Połączył się on bezpośrednio z jego gabinetem i zakomunikował swoim zwyczajnym, stonowanym głosem. Jak automat.
- Kapitan Ferrance ze Strategicznych Służb Informacyjnych życzy sobie z panem rozmawiać. Mam go wpuścić?
Głos droida jak zwykle pozbawiony był większej ekspresji, jednakże był pewien powód do obaw. Agenci SIS bardzo rzadko komunikowali się z lokalnymi służbami porządkowymi, nawet tu, na Coruscant. A skoro któryś z nich osobiście przybył na posterunek, to oznaczało że sprawa musi być poważna i należy spodziewać się kłopotów. Członkowie wywiadu wojskowego bardzo rzadko angażowali się w lokalne problemy. Ich misją było cicha wojna z Imperium Sithów.

Jenathaza - 2012-12-30 14:57:15

Jena nie był specjalnie zajęty, głównie dlatego, ze właśnie o tej godzinie zazwyczaj coś zaczynało się dziać. Było już koło 9. Komunikator milczał i nagle – jest. Dzwoni. Sam nie wiedział, jak to traktuje. Chyba po prostu jako fakt.
Rzecz jasna odebrał i wysłuchał komunikatu wypowiadanego bardzo dobrze znanym sobie głosem.
- Oczywiście, wpuść – odparł blaszanej sekretarce, a zakończywszy rozmowę wstał i poprawił mundur, by zrobić dobre wrażenie. Nie zdarzyło się bowiem jeszcze w historii tego posterunku, by agent SIS wpadł tylko na herbatę...

MOC - 2012-12-30 15:05:46

- Oczywiście
Potwierdził droid i się rozłączył, a po kilku sekundach drzwi otworzyły się z sykiem, znikając w ścianie. Do środka zaś wszedł niezbyt wysoki, nieco pomarszczony człowiek, którego czarne włosy były już przyprószone siwizną. Wyglądał bardzo zwyczajnie, jedynie szary mundur zdradzał jego przynależność do wywiadu. Na lewej piersi miał małą plakietkę a pod nią przypięte maleńkie kolorowe kwadraciki, oznaczające stopień oraz odznaczenia, jakie zdobył ten człowiek.
Drzwi zamknęły się zaraz za nim, a kapitan Ferrance podszedł luźnym krokiem do biurka Jeny i wyciągnął rękę na powitanie.
- Kapitan Jesse Ferrance, SIS. Miło mi poznać
Człowiek uśmiechnął się nieznacznie, chociaż jego zmarszczki pogłębiły się przez to. Jednakże jego styl bycia jasno mówił, że to nie będzie oficjalna rozmowa.

Jenathaza - 2012-12-30 15:19:59

Jena stał już za biurkiem, gotów do powitania. Zapewne dyby wchodził cywil, mógłby mieć wrażenie,ze oto został wpuszczony do klatki bestii, bo Jena – mimo iz miał miły charakter – wyglądał naprawdę imponująco, wysoki, bardzo dobrze zbudowany humanoidalny gad o tępo zakończonym pysku i wyraźnie zarysowanych pod pokrytą łuskami skóra mięśniach jak ze stali. Kiedy stał na baczność, aż chciało się na niego patrzeć. Był jak gliniarz z filmu, wzbudzający respekt wyglądem, oficer, z uporządkowanym życiem i odpowiednimi do filmu cechami charakteru.
Mógłby tylko być trochę przystojniejszy, bo pysk miał raczej bardziej kierujący się uroda ku rzeczywistości z  tego filmu.
Mimo łusek miał kilka zmarszczek, przodozgryz, co przy tak masywnej szczęce jeszcze bardziej rzucało się w oczy. Zęby nie były wcale biały a oczy mogłyby być większe.
- Jenathaza Mavhonic. Bardzo proszę...
Oczywiście w gabinecie Jeny były tez fotele dla interesantów. Jena wskazał jeden z nich. Nakierowane do przodu uszy świadczyły o zaintrygowaniu. Byc może tez o przeczuciach, ze w tej rozmowie może być coś, czego w raporcie zawrzeć nie należy...

MOC - 2012-12-30 15:27:43

Mimo że Jesse odrobił pracę domową (a więc pofatygował się o przeczytanie kilku informacji o panu komendancie) to na żywo robił on jednak większe wrażenie. Takie jakie oficer CSB wzbudzać powinien. Zaś sam Ferrance wyglądał tak jak powinien wyglądać dobry oficer wywiadu - całkowicie przeciętnie. Żadnej muskulatury, ponadprzeciętnej urody, ślad po walkach. Po prostu osobnik, który bez problemu zniknie w tłumie.
- Przejdę od razu do rzeczy. Zaniepokoił nas pański raport odnośnie tego droida, znalezionego w okolicach dawnego zakładu fryzjerskiego "Kosmyk"... i uprzedzam ewentualne pytanie, tak mamy dostęp do wszystkich raportów wszystkich służb w całej Republice.
Nie czekając nawet na zaproszenie pan kapitan usiadł w fotelu dla interesantów i rozsiadł się wygodniej. Wyraz jego twarzy był zdecydowanie pogodny, więc pozornie nie należało spodziewać się jakichś wielkich kłopotów. Pozornie.
- Nie obchodzi nas ten droid, jeżeli dobrze zrozumiałem to teraz sprawa Jedi... z nimi rozmówimy się osobno. niepokoi nas inna kwestia. Jakim cudem on w ogóle znalazł się tutaj, na Coruscant?
Jesse wbił swój wzrok w Mavhonica, czekając na jakąś reakcję z jego strony. Po prawdzie nie spodziewał się od niego konstruktywnej odpowiedzi, ale jakoś dialog nawiązać trzeba.

Jenathaza - 2012-12-30 15:37:47

Jena nie pracował tu od wczoraj, o tych z SIS krążyły legendy. Oni przecież mieli za zadanie stwarzać pozory, ten gość mógłby c dosłownie wszystkim.
Jena nie usiadł za biurkiem, tylko na drugim fotelu, lekko pochylony ku przodowi. Dolne powieki naszły mu w gadzi sposób na oczy, uwidaczniając subtelne znaki czasu na skórze wokół oczu. Także mięśnie szczęk wygładziły się, jakby Mavhonic trzymał coś między zębami.
Strach się bać. Owszem, jenie bardzo zależało na tym, by „na Coruscant było lepiej”, ale miał cicha nadzieje ze ta wzmianka o kolejnym przemycie na terytorium stolicy „poleży” trochę dłużnej...
Kiedy padło pytanie, chwile patrzyli sobie w oczy, aż w końcu Jena rozłożył potężne ramiona na boki i wzruszywszy nimi pokręcił głową
- Nie mam pojęcia – odparł, bo nawet jeśli by ktoś już zajął się śledztwem, to na biurko Jeny raporty dotrą i tak później niż do SIS – i tak sobie pomyślał, trochę złośliwie.
- Najbliższy port kosmiczny, co wykazała ostatnia kontrola, jest szczelny, więc prawdopodobnie wylądowali poza moim rejonem i przybyli tutaj. Ktoś musiał wziąć łapówkę. Hipotez jest wiele...

MOC - 2012-12-30 15:49:16

Kapitan założył jedną nogę na drugą, następnie złączył ze sobą dłonie i oparł je na jednej nodze. Taki mało formalny sposób bycia jasno mówił, że to rozmowa nieoficjalna, poza wszelkimi nagraniami czy raportami. Chociaż z tymi z wywiadu nigdy nic nie wiadomo. Przecież ich zadaniem była taka "gra w podchody" na galaktyczną skalę.
- My również nie wiemy jakim cudem mogło się to stać. Jednak jeśli ktoś raz przeszmuglował coś tak wielkiego, to może spróbować jeszcze raz... i jeszcze raz. Ten osobnik może nawet przeszmuglować na Coruscant droidy Sithów. A do tego nie możemy dopuścić
SIS widziało więc świat w czarnych barwach, zakładali najgorsze. Ale chyba tylko dzięki temu Republika jeszcze się trzymała. Bo po wykryciu jakiegoś małego przecieku od razu interweniowali, nie czekali aż problem ktoś za nich rozwiąże.
- Chcę by pan się tym zajął, póki co nieoficjalnie. Jakiś mała grupka zaufanych podkomendnych, niech popytają na mieście co kto wie. Musimy dostać się do źródła i zdusić go w zarodku. Podobne instrukcje otrzymają pozostali komendanci. I żebyśmy mieli jasność... to zadanie priorytetowe, a więc regulamin można czasowo uznać za... powiedzmy zawieszony.
Jesse nie powiedział tego wprost, ale właśnie dał Jenie pozwolenie na bardziej bezpośrednie metody działania, mógł zrobić co uzna za konieczne by wykryć źródło tych przemytów. Z jednej strony była to dobra wiadomość, z drugiej rodziło się pytanie, czemu SIS się tym nie zajmie? Ostatnio wśród oficerów krążyły ciche plotki, że wywiad republiki dosyć mocno angażuje się w ciche walki z wywiadem imperium, przez co nieco zaniedbują inne sprawy.

Jenathaza - 2012-12-30 16:02:35

Nie można powiedzieć, ze jeśli zdarza się ze ktoś przewozi spokojnie dwutonową uzbrojoną maszynę bojową to takie nic. Jeszcze do niedawna przewiezienie jednego niezarejestrowanego karabinu było praktycznie niemożliwe. Zaraz po wojnie, kiedy wszyscy byli pełni zapału do odbudowy. Teraz za pełną kopertę zasady się uginają. Jest po prostu kryzys.
A kryzys sithowie wykorzystują.
Właśnie, sithowie...
- Czy dostaniemy jakieś wsparcie z SIS? – zapytał, uśmiechając się uprzejmie. No właśnie – dlaczego oni? A kto będzie zakładał blokady na źle zaparkowane areowozy? Bo chyba nie zmechanizowana straż miejska...
W kazdym razie - dlaczego?

MOC - 2012-12-30 16:13:38

"Góra" a więc najwyższe dowództwo wojska i wywiadu nie miało wątpliwości, że wybuch kolejnej wojny jest nieunikniony. nikt nie wiedział tylko kiedy. Dlatego też trzeba było być na nią gotowy w każdej chwili, a nie wszystko można było zrobić zgodnie z zasadami. Owszem, pewnych granic się nie przekraczało... ale inne już naginano, przesuwano. Priorytetem było bezpieczeństwo Republiki.
- Tak, dodatkowe fundusze, lepszy sprzęt... zmartwię jednak pana... trzeba będzie wydatki jakoś udokumentować. Drobne łapówki, przekupstwa... to nie problem. Chleb powszedni wywiadu
Kapitan Ferrance był szczery z Mavhoniciem, oczywiście do pewnego stopnia. Mimo, że tego nie było po nim poznać, należało nieco ostrożnie podchodzić do wszystkich jego słów. W końcu, oficer wywiadu to taki zawodowy kłamca.
- Pewnie pan też zastanawia się, dlaczego wy. Tradycyjne pytanie, a rozwiązanie jest proste. Pracuje pan na Coruscant kilka lat, zna pan swój rewir, wie pan kto co może wiedzieć, kto jest z kim powiązany. Ma pan doświadczenie. Proszę to wykorzystać. Poza tym... SIS nie może zajmować się każdym problemem małego kalibru, ponieważ wtedy mielibyśmy rozproszoną uwagę, a to z pewnością wykorzystaliby Sithowie.

Jenathaza - 2012-12-30 16:32:18

Poczuł się trochę, jakby mu awans proponowano. Bo o „takich rzeczach” nie rozmawia się ze zwykłym komendant. Zazwyczaj w  takich sprawach wszędzie wsadza się „swoich ludzi” którzy później paradują korytarzami, torując sobie drogę legitymacją SIS.
Czyżby sprawa Sisco była o wiele większa, niż mu się wydawało?
Z jednej strony, pamiętał jak kiedyś jego komendant mawiał,ze z przestępstwem  jest jak z karaluchami. Widzisz jednego, znaczy ze są ich setki.
Czy to możliwe, ze gdzieś w okolicy ktoś trzyma na przykład... sto jednostek takich jak Sisco?
Jena jednego był pewien – nie chciał tego widzieć na ulicy.
I mimo iz Ferrance określił sprawę jako „małego kalibru”, to Jenie się jakoś nie wydawało...
Ale skinął głową. Co miał powiedzieć, ze nie? Taka propozycja to tylko grzeczność w jego stronę, ze starają się stwarzać pozory. Mogli mu przysłać jedną, dyskretną kopertę a w niej rozkazy, i organizuj sobie sam...

MOC - 2012-12-30 16:38:54

SIS ludzi brakowało. A wysyłanie jednego człowieka, do każdego problemu sprawiłoby, że szybko zabrakłoby im ludzi do walki z prawdziwymi problemami. A na to nikt nie mógł sobie pozwolić. Więc trzeba było wykorzystywać dostępne źródła, a więc lokalne władze.
A sprawa ta nie dotyczyła Sisca, nie bezpośrednio. To było zmartwienie Jedi. Wywiad niepokoił fakt, że ktoś mógł przemycać droidy podobne do Sisca, ale o bardziej morderczych skłonnościach. Takie coś mogłoby wywołać chaos w stolicy Republiki. A do tego nikt dopuścić nie chciał.
- A więc postanowione. Skontaktujemy się jeszcze z panem w przyszłości, by wyjaśnić pewne sprawy. Proszę mieć oczy szeroko otwarte no i proszę wykorzystać metody które uzna pan za konieczne
Jesse wstał ze swojego fotela i zaczekał chwilę aż  to samo uczyni Mavhonic. Następnie podał mu rękę.
- Życzę panu powodzenia oraz tego, by ten problem nie okazał się zbyt duży. Ma pan jeszcze jakieś pytania?

Jenathaza - 2012-12-30 16:52:18

Jena domyślał się tego. Sisco znalazł się i był, ale był tym karaluchem, którego widać. Można było go obejrzeć i stwierdzić,ze to idealna ciężka samodzielna broń do walki w mieście. W przeciwieństwie do czołgów gąsiennicowych – wlezie prawie wszędzie, myśli samodzielnie i dysponuje bardzo duża siłą ognia. Zbadali w  końcu te pociski. Przed takimi nawet jedi by się nie obronił. Naprawdę – wspaniała broń dla sithów.
A wracając jeszcze do karaluchów – ten którego widać, najczęściej jest najsłabszy, bo silniejsze się kryją. A to tym bardziej dobrze nie wróży.
Jena wstał, kiedy wstał oficer Jessie, następnie podał mu dłoń.
- W sumie to tylko jedno,a  właściwie prośba, jeśli to nie oznaka poufałości... bezpośredni numer kontaktowy do któregoś z was... W razie czego.

MOC - 2012-12-30 17:05:19

W reakcji na prośbę Jesse lekko się uśmiechnął, ale jego spojrzenie pozostało czujne. Nie dał po sobie poznać, czy to pytanie w jakikolwiek sposób go zaskoczyło czy nie. Sięgnął tylko do kieszeni i wyjął z niej malutką, podłużną kość pamięci przypominającą kartę płatniczą.
- Nie muszę chyba pana informować, że nie należy tego nadużywać, prawda? A więc do zobaczenia
Nastąpił uścisk dłoni na pożegnanie, następnie kapitan Ferrance odwrócił się i już bardziej żołnierskim krokiem skierował się ku wyjściu, które automatycznie się przed nim otwarło. Oficer SIS nie odwrócił się już jednak i odszedł.

Jenathaza - 2012-12-30 17:19:02

Pożegnali się i Jena odprowadził go wzrokiem, a potem został sam z myślami i sprawą, za którą nie do końca chciał się brac. Kość pamięci ścisnął w dłoni i patrzył chwile w drzwi, po czym spokojnym, krokiem, jakby był zamyślony, obszedł biurko, za którym usiadł i wyjął swój komunikator.
Dotarcie do numeru Jamesa nie zajęło mu dużo czasu. Ale nie zadzwonił. Wysłał wiadomość:
Witam serdecznie mistrza Jedi. Z tej strony Mavhonic z CBS. Mam małą prośbę, mogę prosić o zrobienie dla mnie kilku zdjęć Sisco? Na jednolitym tle, patrzącego w obiektyw, z podniesionym działami. Przynajmniej jedno niech będzie w towarzystwie jakiejś istoty, najlepiej człowieka płci męskiej. Z góry bardzo dziękuje
Po tej wiadomości nadeszła pora na drugą. Ta już najwyraźniej prywatna, bo brzmiała: Cześć. Mam sprawę do ciebie. Możemy się spotkać za godzinę w epicentrum? Będe przy stoisku wędkarskim..
I trzecia wiadomość. Lokalna, bardzo krótka:
przygotujcie mi wóz.
A na koniec wyszedł.

Artrus - 2013-08-01 18:46:12

Artrus budził się powoli. Głowa go nieco bolała i czuł straszną posuchę w gardle. Powoli sobie przypominał wydarzenia dnia poprzedniego. Popił z jednym ze swoich starych przyjaciół, który akurat trafił na Coruscant za jakimś zleceniem. Impreza się rozkręciła, sporo alkoholu a potem jakieś barany się zjawiły. A dwóch pijanych najemników nie potrzebowało zbyt dużej zachęty by wywołać burdę. I się zaczęło. Fibal jak przez mgłę pamiętał tą demolkę, ale chyba niezłego syfu narobili, bo ostatnie co pamiętał przed utratą filmu było pojawienie się psów.
Mando próbował się podnieść, ale zaraz stwierdził, że bolą go żebra, prawą rękę ma nieco obolałą a w nodze chyba coś naciągnął. Darował sobie więc dalsze próby podniesienia się. Otworzył tylko oczy (z ledwością) i popatrzył na sufit. nie było to jego mieszkanie.
- Fierfek...
Mruknął pod nosem i przekręcił głowę. Dostrzegł pole ochronne.
- Noż kurwa... zgarnęli mnie. Zabiję chakaara...
Miał na myśli kumpla, który go zostawił na pastwę CSB. No chyba że też do ciupy trafił.

Jenathaza - 2013-08-01 18:53:39

Energiczne acz jeszcze odrobinę nierówne kroki niosły się smętnym, wyłożonym niebrudzącym linoleum korytarzem policyjnego aresztu. To tu zamykano na przysłowiowe 48 za różne rzeczy, by później wypuszczać na kolejne pokuszenie.
Jena Mahvonic kończył służbę za godzinę, jednak w tej chwili było to nieważne. Wcześniej próbował załagodzić sytuację której skutkiem teraz Artrus budził się obolały w celi. Jena nie chciał, by przez jakąś głupotę za wiele o nim wypłynęło z akt i do akt. Chciał jak najszybciej pozbyć się go z komisariatu. Przed celą, całkowicie lekceważąc przepisy bezpieczeństwa w kontaktach z więźniami, przesunął swoją kartę po czytniku i wszedł do środka, do celi, gdzie Artrus z bólem powracał do rzeczywistości.

Artrus - 2013-08-01 19:03:42

Artrus akurat miał lewą tożsamość - w papierach widniał jako niejaki Kerran Hor. Dokumenty były całkiem niezłe i w holonetowych rejestrach też widniał, ale szczegółowa kontrola raczej by ujawniła to, że to po prostu ściema jest. I wtedy byłby problem i to spory. W końcu dokopaliby się do jego prawdziwych akt, które w ramach umowy z Republiką miały zostać pogrzebane. A co by tam wyczytano? Na pewno o jakichś jego zbrodniach wojennych (przynajmniej w oczach republikańców), morderstwach, wymuszeniach, szantażach itp itd. Czyli najogólniej rzecz biorąc miałby przesrane.
Teraz jednak Fibal nie myślał o tych ewentualnych konsekwencjach, za to starał się poskładać do kupy to coś, co kiedyś było jego głową. Myślenie przychodziło mu z trudem, do tego głowa go bolała i to nie od kaca, więc pewnie czymś w łeb oberwał. Pewnie butelką.
Nagle do jego zmaltretowanej świadomości dotarło, że ktoś wlazł do jego celi. Przekręcił znowu głowę i rozpoznał Mavhonica... z jednej strony dobrze, z drugiej jakoś tak nie do końca.
- Jest szansa na wodę do picia czy muszę pisać formalne prośby do komendanta?
Próbował się uśmiechnąć z godnością, ale nie wyszło. Żebra bolały. Chyba obite.

Jenathaza - 2013-08-01 19:15:09

Oczywiście powierzchowne grożące zakażeniem obrażenia opatrzono, więc możliwe ze nawet kilak szwów miał, i wszystko zaklejone, żeby nie było reakcji zwrotnej, ze się w areszcie czymś zaraził. A można było, bo tu z różnym syfem ludzie siedzieli, nikt im badan nie robił...
- Komendant jest na miejscu – odpowiedział, ale nie zabrzmiał jakoś szczególnie radośnie.
- wiesz, jak się czułem kiedy pierwszy raz odbierałem Sedita z wytrzeźwiałki? – zapytał, podchodzą ci pomagając mandalorianinowi usiąść. Nie czekając na odpowiedź kontynuował.
- Tak jak teraz. Niby chciało mi się śmiać, ale naprawdę to byłem bardzo zły i jeszcze bardziej zmartwiony. Trzymaj – wcisnął mu w dłoń butelkę mineralnej. Co się stało to się stało, ale teraz biedak cierpi.
Najważniejsze, ze ci pobici nie byli jakimiś ważnymi osobistościami i nie zamierzali nikogo pozwać, więc nie będzie się CSB grzebać w papierologii Artrusa. Ale i tak jak najszybciej powinien stąd zniknąć...

Artrus - 2013-08-01 19:24:04

- Daruj sobie wykłady... który baran dzwoni po CSB na niższych poziomach
Mruknął przyjmując pomoc. Jednak ta pozycja nie poprawiła jego samopoczucia a chyba tylko je pogorszyła. Niech to szlag. Co najmniej dzień do tyłu jeśli nie więcej. Nie trzeba było tyle chlać - marudził w myślach. No ale stało się.
- Dzięki
Butelkę wziął. Chwilę walczył z zakrętką ale w końcu udało mu się pokonać jej opór i po chwili przyssał się do niej, wypijając niemal całą jej zawartość duszkiem.
W końcu odstawił butelkę na pryczę i przetarł dłońmi swoją twarz. Powoli docierało do niego w jaką kabałę mógł się wpakować przez tą niefortunną imprezę.
- Jest źle?

Jenathaza - 2013-08-01 19:33:48

- To były średnie poziomy, bar „Republikański gościniec”, więc wcale nie speluna, uważaj – tracisz czujność. I pamięć – to Jena wręcz wysyczał, a nawet się obejrzał czy nikogo nie ma na korytarzu.
Kiedy Artrus odzyska ostrosc widzenia ujrzy przed sobą potężna sylwetkę Mavhonica w pełnym mundurze,a  bronią. Miał tez stabilizator załozony na kolano, ale skoro był w pracy – znaczy ze był już w pełni sprawny fizycznie.
Przenióśł spojrzenie na Fibala. W celi był pólmrok, miał więc szeroko otwarte oczy i duże źrenice. Wyglądał na odrobinę zdenerwowanego, owszem, ale to tylko tu. Wobec obcyc lepiej panował nad wyrazem twarzy.
- Dobrze jest, ci których pobiliście trafili na wytrzeźwiałki, znalazłem na nich paragrafy, czują się zaszczuci, popłacili mandaty, żony z płaczem przepraszały. Myślą, ze to ich wina więc nie będą się was czepiać... Ty tez powinieneś trafić na wytrzeźwiałkę, ale wpisałem w dokumentacje ze miałeś tylko 0.9 promila...
Czyli Artrus trzeźwy, tamci agresywni, pijani, zaczepili faceta, ten się bronił. Sytuacja zupełnie ianczej teraz wygląda.

Artrus - 2013-08-01 19:45:57

- Kurwa... zabiję tego przydupasa Aiva. Znowu polał tą swoja nalewkę
Mruknął zrezygnowany. A mógł nie dopijać tej drugiej butelki, wiedział że to się źle skończy. To nie była jakaś Sithiańska speluna, gdzie bano się do nich podejść, bo z wojska. A tutaj to cholera nie dość ze człowiek spokojnie pije to i zaczepiają go jacyś debile.
Ale fakt, że stracił orientację w terenie go zaniepokoił. Fakt, ciągło go do alkoholu ale do tej pory jakoś się stopował. Wczoraj niestety hamulce szlag trafił.
Artrus patrzył na Mavhonica, ale niestety tłumaczenie obrazu jakoś ginęło w oparach alkoholu bo widziała nie rozumiał tego co widzi. Miał trochę tępy wzrok.
- Bo była ich... chyba. Może też Aiv coś zmalował... a właśnie, macie go? twardogołwy zabrak, zgrywa cwaniaczka i żartownisia
Zagadnął. Jeśli go nie zgarnęli to znaczy że go zostawił. A wtedy trzeba skopać mu dupę.
- Tiaa... 0,9 promila.
Uśmiechnął się krzywo. Bez tego zera z przodu chyba. No może nie aż tak, ale kilka solidnych promili na pewno miał, bo jeszcze do teraz go trzymało. A pierwszym lepszym leszczem nie był który padał po butelce zwykłej wódki.

Jenathaza - 2013-08-01 20:00:49

- Tak, mamy kolegę, ale chyba nie taki twardogłowy bo jeszcze się nie obudził... – tamtym nie miał zamiaru się przejmować, odsiedzi swoje i wyjdzie. Ani słowa o Fibalu się nie dowie.
Jena skrzyżował ręce na klacie. Tak, nadużył władzy. Przypomniało mu się teraz, jak kiedyś, jeszcze za „młodosci” jeden kolega mu mówił: na chuj ty się zadajesz z tym Fibalem. Teraz miał ochotę owego Fibala strząchnąć. Ten se nawalony słodko spał, a Jena mało się nie posrał, ze wpadną razem w szambo i tylko chlupnie.
- Lepiej z dyńką? Za godzinę kończę zmianę, ale nie chce by nas razem widzieli. Wiec posiedź tu jeszcze 10 minut, a potem... – wyjął z  kieszeni kartę dostępu i podał Artrusowi.
- Zaraz cię zwolnię, pójdziesz na parking, wleziesz do mojego auta, zamkniesz się i poczekasz na mnie...

Artrus - 2013-08-01 20:12:30

- Chociaż dobrze, że nie zwiał. Niech di'kut śpi
Akurat problemami kumpla się nie przejmował, bo to przez niego trafił do aresztu. By go coś trafiło, szlag jakiś najlepiej.
Generalnie Artrus był dosyć bezproblemowym przyjacielem, bo unikał kłopotów, z reguły darował sobie wszelkie burdy. Miał świadomość, że Coruscant to teren wroga, więc się nie wychylał a czasem Jenie pomagał. No każdemu się zdarza powinąć noga. chociaż faktycznie, gnój mógł z tego być spory.
- Powoli dochodzę do siebie
Mruknął a potem spojrzał na kartę dostępu, ale nie przyjął jej od razu.
- Potrafię o siebie zadbać
W jego głosie pojawiła się nieco drażliwa nuta, bo teraz poczuł się jak nastolatek, którego cichaczem ojciec próbuje z komisariatu wywieźć. A dumę Mandalorianina łatwo urazić, zwłaszcza gdy ten jest na kacu i jego procesy myślowe nie do końca pracują.

Jenathaza - 2013-08-01 20:18:54

Prawda taka była ze Jena chciał go cichaczem wywieźć z komisariatu, tu pracowało wielu jego „bliskich znajomych” a nawet przyjaciół, bo wspólne akcje zbliżają, a nie byli to ludzie wtajemniczeni w sprawę Artrusa. Tutaj – nikt nie był. Jena po tamtych zdarzeniach zmienił komisariat.
Nie zmienia to faktu, ze lepiej by nie pytali dlaczego ma taki osobisty stosunek do „tego typa”.
- Podziękujesz później – reka z karta nawet nie drgnęła.

Artrus - 2013-08-01 20:24:35

Nadal nie wyciągnął ręki po kartę, tylko przymrużył oczy by lepiej widzieć. Może i panował tu lekki półmrok to jednak oczyska Artrusa jeszcze ledwo co pracowały.
- I co, mam sobie tak siedzieć i czekać?
Mruknął nadal rozdrażniony. Cóż, głupia duma. Fibal nie był człowiekiem wolnym o d wad... a właściwie sporo ich miał i przesadne poczucie dumy było jedną z nich. Na trzeźwo jakoś się kontrolował, ale teraz na kacu trochę poluzował hamulce właśnie dlatego stawiał opór. Jasne, Jena chciał tylko pomóc, miał dobre chęci. Ale mózg Artrusa tak jakby trochę się zaklinował i nie przetwarzał dalszych informacji.

Jenathaza - 2013-08-01 20:29:23

- Tak, masz siedzieć i czekać w moim aucie az skończę zmianę – warknął Jena. Tez się denerwował, Artrus był tu niewygodny, chciał jak najszybciej się go pozbyć, ale nie wyciągać go siłą, nie chciał by ich widzieli, ogółem: chciał do spokojnie, dyskretnie załatwić.
- Albo bierz i spierdalaj, albo nie bierz i spierdalaj, ale zeby cię nie było w okolicy jak skończę robotę...

Artrus - 2013-08-01 20:41:58

- Jak piesek, co? Nie dzięki
Odwarknął i ręką odtrącił kartę Mavhonica. Co to to nie, już wolał o własnych siłach wyjść z posterunku, głównym czy bocznym wejściem. Pójdzie do baru, walnie klina i koślawymi ścieżkami dotrze do mieszkania. Taksówką pewnie czy publicznym środkiem transportu. Oferta Jeny miała swój plus (mógł się kimnąć w aucie) ale to akurat nie przeważyło.
- Spokojnie, zniknę ci z radaru, w tym jestem niezły
Krzywy uśmiech pojawił się na jego twarzy, ale nie było w tym ani krztyny wesołości.

Jenathaza - 2013-08-01 20:45:51

Mavhonicowi tez nie było wesoło. Zły był. Postawa Artrusa pod tytułem „na złość babci odmrożę sobie uszy” nie sprawiła ze uspokoił się po tym całym zamieszaniu. Ale kartę schował, nie będzie się przecież z nim kłócił teraz. W ogóle bez sensu się kłócić z mando bo oni mają swój świat.
- No dobra, to idziemy – wyjście aresztanta było oficjalne, więc po prostu wychodzą. I Jena znowu otworzył drzwi, tym razem już bez karty.

Artrus - 2013-08-01 20:52:57

Cóż, oferta wynikała z szczerej chęci pomocy, jednak przedstawiona została trochę niefortunnie przez co u Artrusa włączył się tryb "bez łaski, poradzę sobie". Po drugie na kacu nie myślał o tym jakich kłopotów mógł doświadczyć jego przyjaciel. Do tego dojdzie gdy się prześpi i coś zje. No i weźmie prysznic. Potem może nawet przeprosi, ale raczej po swojemu, bo z tym to było podobnie jak z przyznawaniem się do błędu. Za cholerę przez gardło przejść nie mogło. Ciężki przypadek Mandaloriańskiego kubłogłowia (od twardych hełmów).
- To idziemy
Powstał z ławy za pierwszym razem chociaż trochę go znosiło na boki. Ale w końcu złapał pion a potem bez słowa polazł za Mavhoniciem.

Jenathaza - 2013-08-01 21:03:01

Tak, Jena wiedział, ze tak to działa, mógł to przewidzieć, ale niestety – sam obecnie był pod duża presją, stad może ta nieudolność dyplomatyczna. Ale w koncu on glima była  nie delegatem jakimś. Teraz jednak ważny był efekt a nie drogi jakimi do nich docierał.
Wyprowadził Artrusa na zewnątrz. Straż była zdziwiona,z e wychodzi facet w takim stanie, bo jednak widać i czuć było od Fibala jego stan. Jena obrał strategie „wcale nie muszę się tłumaczyć” oznajmił ze wychodzi, i tyle.

Artrus - 2013-08-01 21:10:49

Artrus nie zwracał uwagi na oglądających się za nim funkcjonariuszom CSB. Poprawił kurtkę, postawił kołnierz i wbił spojrzenie w ziemię. Szedł twardo za Jeną a z każdym krokiem nabierał jako takiej wprawy. Przynajmniej nie było obawy że gdzieś wyrżnie.
W końcu wydostał się z tego komisariatu. Na Jenę spojrzał tylko przelotnie.
- To wszystko... panie władzo?
Zapytał suchym tonem, ale to był już jako taki przebłysk powracających zmysłów. Przynajmniej tak można uznać. Nie żegnał się z kumplem a z "anonimowym funkcjonariuszem CSB".

Jenathaza - 2013-08-01 21:13:14

- Prosze na siebie uważać – odpowiedział „anonimowy funkcjonariusz”
- Miłego dnia – to akurat było w porządku, koledzy na kamerce patrzą.
Jednak nadal bał sie odetchnąć z ulgą

Artrus - 2013-08-01 21:15:54

- Tiaa... wzajemnie
Prychnął niesforny więzień, jeszcze raz poprawił kurtkę i wyszedł na to chłodne Coruscańskie powietrze. Szedł już w miarę prosto, bo aktywność fizyczna plus świeże (względnie) powietrze robiło już swoje. Poza tym Artrus to twardy zawodnik.
Później pewnie prześle mu wiadomość o swoim aktualnym stanie.

Jenathaza - 2013-08-01 21:18:24

Chwile stał i obserwował, ale ni za długo. Tak, ile to zwykł stać kiedy wiezień był „niepewny: w stanie. Pomyślał przez chwile by zadzwonić do Sedita i kazać mu „obserwować wujka”, ale – lepiej nie, bo ktoś zobaczy i będzie się pytał,a  Sedit jeszcze młody i cwanosci uczył sie dość powoli.
Mavhonic wrócił do komisariatu.

Braian - 2013-12-27 13:03:48

Dziwnie się czuł wchodząc tu. Ciemny płaszcz zakrywał całą jego postać. Krok był spokojny lecz jak zwykle donośny i powszechnie słyszany. Ruszył od razu prosto w kierunku szefostwa nie zwracając na innych uwagi. Jego wzrok był czujny a słuch wyostrzony. W każdej chwili gotowy do szybkiego taktycznego odwrotu.

Jenathaza - 2013-12-27 13:13:12

Na posterunku w godzinach wieczornych, tak jak teraz, zawsze panował gwar, było sporo gliniarzy po służbie i na służbę dopiero, a także tych co akurat pełnili ją na miejscu, wracali z terenu, kogoś aresztowany. Nie był to wielki posterunek, ale dobre kilkanaście funkcjonariuszy tu pracę miało.
Do gabinetu komendanta prowadził korytarz o surowym wystroju, jeśli tu w ogóle o wystroju można mówić, bo jedynymi elementami dekoracyjnymi były podobizny ściganych, zaginionych i plakaty przeróżnych kampanii spolecznych w  których CSB miało udział: stop przemocy w rodzinie i inne takie.
Obca osoba, tak charakterystyczna szybko zwróciła uwagę. Braian mógł to szybko wyczuć, a nawet usłyszeć. Zrobiło się cicho. Bi ten płaszcz, tatuaże... gość co ze dwa metry mierzył i tak sobie sunął jak Buka przez dolinę muminków...
Nic nikomu nie robił ale mimo wszystko...
- Przepraszam, może w czymś pomóc? – pojawił się ktoś odważny. Policjantka, dobrze zbudowana zabraczka zagadnęła obcego. Warto nadmienić, ze jak każdy gliniarz – była uzbrojona.

Braian - 2013-12-27 13:17:15

Przyjrzał się jej i spokojnie wypowiedział tylko kilka słów. Bez gestów. Jego głos był dość chłodny ale jednak dało się w nim wyczuć jakiś dziwny niepokój
-Chciałem widzieć się z komendantem. Mam do niego pewną... sprawę.
Przyjrzał się jej ostrożnie po raz kolejny. No co miał zrobić że się taki urodził, że jest taki wielki. Kolejne jego spojrzenie padło na grupę ludzi dosłownie gapiących się na niego.

Jenathaza - 2013-12-27 13:29:24

Policjantka nie była psychologiem, ale wystarczająco wiele wiedziała o ludziach by poznać, ze nie jest to uliczny zakapior czy stały rezydent dolnego miasta.
Zaraz za nimi zebrała się mała grupka ciekawskich mundurowych w łatwopalnym milczeniu zasłuchana w tą oszczędna wymianę zdań. I każdy pytał w myślach: co za sprawy ma Mavhonic z  takim dziwnym gościem, stylizowanym na sitha?
- Oczywiście, kapitan chętnie z panem porozmawia... – policjantka miała chyba podobny stan co twi'lek. Niby w porządku, ale jednak napięcie. No i dla odmiany jej głos starał się być ciepły.
- musi pan oddać broń i przejść przez skaner... – nie ma się co dziwić temu, ze jednym z pierwszych wniosków było: terrorysta!

Braian - 2013-12-27 13:32:38

-Jeśli już muszę to oddam. Gdzie mam złożyć broń?
Jego pytanie było równoczesne z rozpięciem płaszcza i odpięciem dwóch mieczy świetlnych od pasa. Nie znosił tego typu ciszy która teraz nastała. A bardziej podszeptów ludzi zebranych. Czuł się obserwowany. Oddał broń w ręce kobiety i kiwnął jej głową
-To wszystko co posiadam ze sobą. Gdzie ten skaner?

Jenathaza - 2013-12-27 14:03:30

Kiedy zobaczyli miecze, to prócz ciszy, podszeptów i całego napięcia dało się tez usłyszeć szczek aktywowanej broni. Ludzie się bali. Sam Braian był kiedyś sithem i mógł w zgodzie z własnym sumieniem powiedzieć, czy słusznie. I pewnie musiał sam przed sobą przyznać ze tak.
A ci ludzie, policjanci, byli pierwsza linia w starciu z sithami. Każdy z nich na tym posterunku miał na cmentarzu przynajmniej jedną osobę posłaną tam przez sitha.
Policjantka odebrała miecze. Sama miała tatuaże na twarzy, ale zabrackie. Mimo to widać było ze trochę zbladła.
- Ric, skaner...
Podszedł drugi gliniarz, człowiek. Przejechał jakaś pałka koło Braiana, z przodu,z  tyłu.
Skaner wskazał, ze nic nie ma, wiec policjant trzasnął go o ścianę – bo na pewno się zepsuł akurat teraz bo to nie możliwe. Ale to samo. Ktoś podał druga pałkę na skanowanie.
– czysty... – musiał to w końcu powiedzieć. Zabraczka stała z mieczami, ściskała je mocno, jakby się spodziewała ze zaraz sith je przywoła mocą.
- tam jest gabinet komendanta  - wskazali mu w końcu kierunek. A kiedy wszedł, przy drzwiach ustawiła się formacja w razie czego do wejścia i bronienia komendanta.

Braian - 2013-12-27 14:07:29

-Jak wyjdę chciał bym je oczywiście odzyskać
Jego głos się nie uspokoił a jeszcze bardziej zdawał się być wystraszony. To było dziwne, Sith który się bał... bardzo dziwne. Wszedł powoli do wskazanego gabinetu i ukłonił się w geście powitania. Po chwili zdjął kaptur
-Tak wiem jesteście strasznie uprzedzeni do takich jak ja. Przepraszam że niepokoję ale jest coś co chciał bym jak najprędzej załatwić

Jenathaza - 2013-12-27 14:21:54

Może gdyby nie to ze tu wszyscy byli, mówiąc językiem bardzo potocznym: zesrani ze strachu, to by to zauważyli.
W gabinecie za biurkiem siedział komendant. Nietypowy był to gość, przedstawiciel rzadkiej rasy. chistori. W mundurze i okularach, bo w  papierach grzebał. Taką zaletę miała kompletna niewrażliwość na Moc, ze w ogóle nie „wyczuł” jakie poruszenie działo się za ściana.
Ale kiedy podniósł wzrok, to i mu się udzieliło. Zaraz odłożył okulary, wstając. Był wzrostu Braiana, ale on ważył ze 150 kilo. Był bardzo masywnej postury, prawdziwy drapieżnik.
Teraz jednak, oko w oko z sithem trochę na wyniosłości tracił.
Lepiej – kopara mu opadła tak ze można było liczyć zęby. Dość szybko się jednak ogarnął, bo to stary policjant.
Uprzedzeni – prychnął w myślach. Ale tylko tyle. Bo i głosu z siebie nie mógł wydobyć jakiś czas.
- Tak? No to słucham...
Jenathaza Mavhonic – bo tak głosił napis na plakietce biurka, wskazał petentowi krzesło po drugiej stronie biurka.

Braian - 2013-12-27 14:28:36

Po prostu usiadł. Nie robiąc jakichś większych problemów. Przyjrzał się komendantowi i pokręcił głową
-Co takie... stworzenie jak pan robi tu. Za biurkiem. Chociaż to nie ważne. Ważne że dobrą prace pan odwala. Wiem że to dziwne że ktoś taki jak ja przychodzi w takie miejsce. Po prostu potrzebna mi pana pomoc.
Rozejrzał się ostrożnie i po chwili znowu wrócił wzrokiem do mężczyzny. Czuć było że odczuwa niepokój. Nie znosił takich miejsc.
-Będę walił prosto z mostu. Potrzebuję skontaktować się z Radą Jedi.

Jenathaza - 2013-12-27 14:33:44

Za „takie stworzenie” do funkcjonariusza na służbie mogłaby być spokojnie sprawa sądowa, ale w przypadku sitha, jak wiadomo, głównie chodzi by przeżyć. Niemniej jednak Jena poczuł się urażony, ale po prostu tego nie powie, jeszcze mu życie miłe. Gdyby gady mogły się pocić to już by pewnie miał wilgotny pasek wzdłuż kręgosłupa, pod marynarką na koszuli.
Teraz jednak sam usiadł, nie dlatego, ze należało to do grzeczności, a dlatego ze blaster miał w szafce w biurku a nie przy sobie.
- Z rada Jedi... w jakiej sprawie?

Braian - 2013-12-27 14:36:50

-Nie chcę problemów. Jestem bezbronny i zmęczony ciągłym szukaniem miejsca. Oni jako jedyni mogą pomóc mi
Przyjrzał się komendantowi i pokręcił ostrożnie głową. Jego głos był niespokojny. Bał się że zaraz może ktoś wparować tu z bronią i dostanie pociskiem w plecy. No i będzie koniec
-Nie chcę już tak żyć. Chce się zmienić. Tylko oni mogą mi pomóc. I pan

Jenathaza - 2013-12-27 14:45:25

Za to głos jeny był bardzo spokojny. Mocny, stanowczy, troche „ojcowski' bas. To już stary gliniarz, on o wiele lepiej nad soba panuje niż tamci na korytarzu. Oczywiście wyjąwszy to zaskoczenie na początku. Ale zeby sith przychodził na policje bo nie chce już żyć jak sith to tylko w filmach się zdarza!
- jest pan... – podjął ostrożnie - z Imperium?

Braian - 2013-12-27 14:52:55

-Czy to ważne skąd jestem? Czy to ważne skąd jestem?
Przyjrzał mu się dokładnie po raz kolejny. Czy to takie dziwne że ktoś chce się zmienić
-Przez długi czas zmieniałem miejsce gdzie... powiedzmy przebywałem. Staram się zmienić. to powinno się liczyć.

Jenathaza - 2013-12-27 15:01:57

No akurat – dziwne. Bo komu by się chciało zmieniać? Wszyscy naokoło chcieliby zmieniać innych, taka była obecna moda. Zmienić siebie? I to jeszcze w tak radykalnej kwestii? Po prostu nie do uwierzenia.
Braian miał święte prawo się dziwić a nawet mieć trochę pretensji. Bo on znał świat od tamtej strony, a nie z perspektywy tych, co przed sithami się bronią.
- Tak... to ważne... to kluczowa kwestia...  -Jena nadal był ostrożny, grzeczny, ale stanowczy. Musi uzyskać takie informacje, jakie musi.

Braian - 2013-12-27 15:09:06

-Więc co chcesz jeszcze wiedzieć? Co Cię interesuje zanim pomożesz mi?
Jego czarne oczy były niepewne no ale po chwili westchnął i oparł się o biurko
-Tak wiem. Byłem Sithem. Wyglądam jak jeden z nich. Czy wszyscy muszą patrzeć na mnie przez pryzmat czynów podobnych do mnie

Jenathaza - 2013-12-27 15:19:08

A czy każdy murzyn jest czarny – tak się az na usta cisnęło,a le Jena nie powie. Nie dlatego ze to rasistowskie, po prostu trzeba być debilem by tak powiedzieć do sitha z którym jesteś sam na sam w gabinecie.
- Niech pan nie próbuje być nazbyt romantyczny, przed kilkoma laty mieliśmy z wami wojnę... kolejna wisi w powietrzu, niech pan nie oczekuje ze ugoszczę pana jak brata. – odparł już trochę mocniej.
Rozumiał położenie t'wileka, jak najbardziej, nawet brał pod uwage fakt ze może mówić prawde iw  tym przypadku musiał się czuć naprawdę podle, bo przychodzi wręcz  z sercem na dłoni a ci mu nie wierzą.
No ale – nie wierzą. Nie ufają. Boją się.
- Spokojnie. Pomożemy panu. Skontaktuje się z SIS oni skontaktują się z  Radą i niebawem ktoś do pana przyjdzie, wysłucha. Jakiś jedi. A pan tu na niego poczeka w komfortowych warunkach w naszym tymczasowym hoteliku...
Jak to ładnie można powiedzieć ze się chce kogoś aresztować...
No ale muszą go jakoś zabezpieczyć na czas rozruchu sprawy.

Braian - 2013-12-27 15:24:10

-Jak rozumiem chcecie mnie wsadzić za kraty jak rozumiem? Nie pierwsi i nie ostatni zapewne
Westchnął cicho i pokręcił głową. Wyciągnął skrzyżowane ręce przed siebie
-Jak jest to wymagane możesz mnie zakuć. Chociaż i tak wiesz że jak bym chciał uciec to zrobił bym to kiedy chciał
Zaśmiał się cicho w duchu z nadzieją że zrozumie o co chodzi. Że można mu ufać

Jenathaza - 2013-12-27 15:42:43

Na pewno sam fakt ze mógłby tu Jenę udusić,a  nie robił tego, świadczył o jego dobrych zamiarach, ale – raz ze wiadomo,a  dwa – nie będą go trzymać na fotelu w gabinecie komendanta, muszą go gdzieś „posadzić”.
- To nie będzie konieczne. Pójdzie pan z funkcjonariuszem. Odbierze pana dane, jeśli zechce pan je udostępnić...  -wiadomo, sith – oni nie mają prawdziwych danych ani żadnych dokumentów, sami nie wiedzą jak się nazywali i skąd pochodzili kiedyś.
-  I po prostu pan poczeka na reprezentanta zakonu. – Mavhonic wstał, obszedł biurko. A jego oczy, zielone, z normalnymi okrągłymi źrenicami ani na chwile nie zeszły z obiektu. Wcisnął kciukiem przycisk otwierania drzwi.
- zabierzcie pana do aresztu...
rzucił niewzruszony prosto do lufy skamieniałego z napięcia starszego posterunkowego, który odruchowo podniósł broń.

Braian - 2013-12-27 15:46:53

Wstał powoli i ruszył zakładając na głowę kaptur
-Dziękuję za poświęcony czas. Mam nadzieję że dość szybko wszystko będzie załatwione
Popatrzył na funkcjonariusza i pokręcił lekko głową
-To nie będzie potrzebne. Jak bym chciał coś zrobić to już dawno nie było by tego komisariatu

Jenathaza - 2013-12-27 15:54:32

- Ale pan komendant kazał pana zabrać – odpowiedział starszy szeregowy. Nie chciał go zakuwać. Po prostu odprowadzi go do celi i tam zostawi, jak w  pokoiku hotelowym, czasu kiedy wrzucano się ludzi do piwnic ze szczurami gdzie trzeba było srać po katach dawno minęły.
Jena tylko skinął głową i uśmiechnął się.
Zaprowadzili Braiana do celi, pokoik trzy na cztery, kafelki, łóżko typu prycza, kibelek za dyktowym parawanem, stoliczek, krzesełko i holowizja. Zyć nie umierać takie wie zienie.
Ale oczywiście zamknęli go bariera energetyczną, mieczy też póki co nie odzyskał.
Teraz musiał poczekac aż ktoś przyjdzie

Braian - 2013-12-27 15:57:29

Siedział spokojnie na środku tej... celi. Kilka przedmiotów które nie były przyśrubowane do podłogi zaczęło delikatnie się unosić. Jednak nie było to nic wielkiego. Po prostu gdy tak siedział we własnej niewiedzy czasami wprawiał przedmioty w lewitację.

MOC - 2013-12-27 16:02:39

Wiadomość od komendanta Mavhonica zelektryzowała SIS i wywołało małą burzę w ich siedzibie. Sith na Coruscant. Znowu. I znowu o tym nic nie wiedzą! W dodatku poszedł na pierwszy lepszy posterunek i oddał się w ręce władz... jeśli dowie się o tym opinia publiczna to znowu zaczną wieszać psy na ochronie. Z resztą słusznie. A co jeśli to pułapka? Kogo tam posłać?
Ostatecznie zgłosił się sam mistrz Havesh, który przełożył kilka swoich spotkań by samotnie udać się na posterunek CSB. Wielokrotnie miał on do czynienia z sithami i potrafił o siebie zadbać, a przy okazji miał chyba największe szanse powodzenia w walce z nim. O ile do tego dojdzie.
I tak nieoznakowana kanonierka SIS osiadła na lądowisku CSB i z wnętrza wyłoniła się tylko jedna osoba w szacie mistrza jedi. Starszy człowiek, ok pięćdziesiątki. NA głowę naciągnął kaptur a wokół siebie roztoczył aurę zobojętnienia, tak by nik nie zwracał na niego zbyt wielkiej uwagi. Udał się on bezpośrednio do biur, by najpierw porozmawiać z Mavhoniciem.
Korzystając ze swoich uprawnień bezproblemowo przeszedł przez wszystkie kontrole i w końcu zapukał do gabinetu Jenethazy a potem wszedł, rozpraszając otaczającą go aurę, tak by mogli normalnie porozmawiać.
- Witam komendancie. Przybyłem po waszego... "gościa"

Jenathaza - 2013-12-27 16:11:50

Jena w pokoju pil kawę, przysiadłszy na brzegu biurka i widać było ze jest zdenerwowany. Z resztą cały posterunek był w nerwach. Ich sytuacja o wiele lepiej wyglądała, za złapanie sitha znowu będą bohaterami. Ale pewnie to nie wycieknie i będzie żyło jedynie w formie plotki.
Poza tym nie było (póki co) zadnych dowodów ze ten t'wilek to sith.
Jena podniósł wzrok na mistrza Havesha.
- jest w celi. Nie sprawia kłopotów. Twierdzi, ze chce zmienić swoje życie i chce skontaktować się z  rada jedi. Tak, brzmi bajkowo, ale – tak powiedział.

Braian - 2013-12-27 16:14:02

Wyczuł kogoś. Wyczuł obcą moc. Jasną Moc. Otworzył oczy a wszystko opadło na ziemię ze stukotem. Wstał i podszedł najbliżej jak mógł. Chciał wiedzieć co się dzieje. Ciekawski sith

MOC - 2013-12-27 16:18:51

Havesh na tle Mavhonica czy wcześniejszego sitha nie wyglądał szczególnie imponująco czy groźnie. Raczej tak przeciętnie. Nie imponował postawą, surowym wyglądem, nie obnosił się też z bronią. No i szatę miał taką dziwną trochę, bo trochę przypominała togę, albo jak złośliwi twierdzą - suknię. Pokrytą w dodatku dziwnymi znakami.
- Taa... jasne. Nie uwierzę póki nie zobaczę na własne oczy
Mruknął Havesh. Nie wierzył w bajeczkę o chęci przemiany i tak dalej. Sithowie to podstępne kreatury niezdolne do dobra. W większości przynajmniej. Jednak może ten okazać się inny. I dzięki temu zdobędą niezłe źródło informacji. Bo w takiej kategorii postrzegał więźnia - jako potencjalne źródło informacji. Kwestie resocjalizowania pzostostawiał Jamesowi, bo do niego miał odstawić tego Sitha.
- Miejmy to już za sobą, proszę mnie zaprowadzić do więźnia. I jeśli miał ze sobą jakąś broń to ją wezmę na przechowanie.

Jenathaza - 2013-12-27 16:23:26

- Dobrze, broń udostępnimy przy wyjściu – jena nie chciał by Havesh na jego komisariacie drażnił sitha, bawiac się jego bronią.
Dopił kawę jednym łukiem i by nie przedłużać, sam doprowadził mistrza do cel. Nie była to długa droga. Teraz Braian mógł zobaczyć jedi,a  jedi Braiana. Dzieliła ich energetyczna zapora, przez która przechodził dźwięk.
- Zostawię panów samych – rzekł Mavhonic i odszedł.,
oczywiście w razie czego jeden głośniejszy okrzyk jedi, i już zleci się gromada policjantów z bronią.

Braian - 2013-12-27 16:26:03

-Witaj mistrzu... Wybacz nie znam twego imienia
Skłonił się patrząc na mężczyznę którego przyprowadził komendant. Braian wydawał się być spokojny. Jednak to była tylko powłoka. Tak naprawdę przepełniał go strach i niepewność. Masa pytań. Co będzie, jak to będzie

MOC - 2013-12-27 16:34:49

I Havesh udał się za komendantem do celi, gdzie sith był przetrzymywany. Z resztą Braian mógł już odpowiednio wcześniej wyczuć nadejście mistrza jedi, ponieważ ten intensywnie przeszukiwał w Mocy posterunek aż w końcu napotkał na sitha i zaczął go uważnie obserwować, "skanować" wręcz.
I w końcu pojawił się on w zasięgu wzroku. Zdecydowanie niższy od Mavhonica, drobniejszy starszy człowiek. Na twarzy pojawiły się pierwsze zmarszczki a we włosy wkradły się siwe pasma.
Jednak z jego postawy dało się wyczytać, że to nieugięty jedi, któremu niestraszna była Ciemna Strona Mocy. A z jego oczu dało się wyczytać, że widział już w swoim życiu wiele okropieństw i przezwyciężył to.
- Witaj. Nazywam się Havesh. Poinformowano mnie, że chcesz się oddać w ręce Zakonu. To prawda?
Zapytał z lekkim naciskiem, cały czas uważnie obserwując Braiana i jego reakcję na wielu płaszczyznach. Starał się wyczuć, czy kłamie. Bo jeśli tak to inaczej sobie "porozmawiają" z dala od cywili. Havesh był Mistrzem Cieni - zwierzchnikiem Cieni Jedi, czyli szpiegów Rady Jedi, których jedynym celem była walka z Ciemną Stroną, często na zasadzie "ogień zwalczać ogniem"

Braian - 2013-12-27 16:37:31

-Dobrze Cię poinformowano. Chcę oddać się w ręce Rady. I wiem że nie ufasz mi tak samo jak komendant.
Przyjrzał mu się dokładnie. Ciężko mu było teraz zachować spokój. Był kiedyś inaczej szkolony ale teraz chciał skończyć z dawnym życiem. Ściągnął powoli kaptur i skłonił się
-Oddaje swój los w twoje ręce

MOC - 2013-12-27 19:34:45

- Słuszna uwaga, nie ufam ci
Potwierdził surowym głosem. Była to nietypowa sytuacja, bardzo rzadko się zdarzało by jakikolwiek Sith chciał się oddać pod osąd Rady Jedi. W historii zdarzyło się może kilka takich przypadków. Częściej upadli Jedi się nawracali, ale Sithowie? Dlatego też Havesh zachowywał ostrożność.
- Dobrze więc... otwórzcie celę, zabieram więźnia ze sobą
Rozkazał funkcjonariuszom CSB. Pojawiał się jednak problem, gdzie go umieścić? Siedziba SIS odpadała, normalne więzienia raczej odpadały. W dawnej Świątyni Jedi znajdowały się specjalne cele dla Sithów, ale została ona zniszczona. Jedyna opcja to przetransportować go na Tython... lub też zostawić go pod okiem Jamesa. Trzeba jednak na szybko przystosować jakieś miejsce do przetrzymania go.
Na szczęście Havesh był zapobiegliwy i od razu wysłał specjalistów do Enklawy, by tam przygotowali miłą celę dla więźnia.
- Ostrzegam jednak, żadnych sztuczek bo nie zawaham się użyć siły by cię zneutralizować
Ostrzegł więźnia. I nie były to czcze groźby.

Braian - 2013-12-27 19:38:38

-Jeśli chciał bym uciec albo komuś zaszkodzić już dawno bym to zrobił.
Nie patrzył w stronę dopiero poznanego mężczyzny. Ruszył przed siebie. Chciał wreszcie zakończyć tą całą bezsensowna farsę. Chciał wreszcie móc spokojnie zasnąć nie martwiąc się codziennie o nowy dom*
-Czy aż tak wam ciężko uwierzyć że ktoś chce żyć spokojnie?

MOC - 2013-12-27 19:49:46

Mistrz jedi puścił go pierwszego a następnie lekko się uśmiechnął.
- Och nie wątpię. Mimo to wolę ostrzec cię przed konsekwencjami zrobienia czegoś głupiego
Było w tym trochę racji, jednak nie należy zapominać o tym, że Sithowie to mistrzowie oszustw i intryg. I taki podstęp byłby w ich stylu. Przysłać udającego skruchę sitha, by ten poprosił o spotkanie z Radą by potem ich czymś zarazić lub zwieść obietnicą informacji. Ciemna Strona jest bardzo przebiegła...
- Owszem. Widziałeś pewnie stojące w oddali dźwigi, latające tu i tam maszyny budowlane, czy odbudowywane budynki. Musiałeś widzieć wielki hologram skrywający szczątki Świątyni Jedi. Ta planeta, podobnie jak tysiące innych w galaktyce wiele wycierpiała z rąk takich jak ty - sithów. Chcąc nie chcąc należałeś do nich i wszystkie ich akcje rzutują teraz na postrzeganie twojej osoby. Uznaj to za przejaw odpowiedzialności zbiorowej
I kto wie czy Braian nie brał udziału w oblężeniu Coruscant? Czy nie szturmował razem z innymi Światyni? Czy nie wyżynał bez litości adeptów i padawanów? A nawet jeśli nie to na pewno w ciagu swego życia dopuścił się czynów, które bez problemu podpadały pod kategorię zbrodni wojennych czy przeciwko istotom świadomym.
Obaj panowie szli spokojnie przez korytarze posterunku kierując się ku lądowiskom.

Braian - 2013-12-27 19:54:17

-Tak widziałem je. Widziałem i to dokładnie
Odwrócił się na chwilę i przyjrzał dla mężczyzny idącego za nim. Chciał coś wyczytać z jego twarzy ale było to ciężkie więc odwrócił się znowu i ruszył w stronę wyjścia
-Czy jest szansa bym zyskać normalne życie? Życie którego kiedyś mi nie dano?
Odwrócił głowę a czarne ślepia błysnęły w nadziei

MOC - 2013-12-27 20:03:56

Twarz Mistrza Cieni, jak go często nazywano, była niewzruszona niczym maska nałożona na prawdziwą twarz. Z jego spojrzenia również ciężko było cokolwiek wyczytać. Doskonale kontrolował wszystkie swoje emocje i myśli, nic nie wydostawało się na zewnątrz.
- Jest taka szansa. Ale nie spodoba ci się
Odparł po chwili namysłu. Najbezpieczniejszy sposób to w jego opinii użycie Ściany Światła, skutkujące natychmiastowym i nieodwracalnym odcięciem od Mocy. Braian stałby się zwyczajnym mieszkańcem Coruscant. Ale na taki układ raczej Rada Jedi nie pójdzie, byli zbyt ostrożni i nie lubili kogoś skazywać na taki los. Bo sam proces bolesny nie był... tylko traumatyczny. Z resztą na pewno będzie czekać go jakiś proces, podczas którego mistrzowie ustalą, czy warto mu zaufać. Potem podejmą decyzję czy wcielić go w struktury Zakonu czy też pozwolić mu zamieszkać pośród społeczeństwa. A jeśli tą drugą opcję wybiorą to trzeba znowu określić na jakich zasadach itp itd. Trochę skomplikowany proces.
Żaden funkcjonariusz CSB ich nie zatrzymywał, więc wkrótce dotarli do poziomu z lądowiskiem. Na zewnątrz czekała kanonierka z kilkoma agentami SIS. Havesh zaś jeszcze musiał odebrać broń więźnia.

Braian - 2013-12-27 20:08:34

Popatrzył na agentów którzy nie wyglądali na jakichś wielkich mięśniaków ale i tak nie miał zamiaru uciekać. Nie chciał już więcej uciekać. Potrzebował po prostu spokoju.
-Pewnie szansy na odzyskanie mieczy nie mam jak rozumiem?
Czemu by nie spróbować. Dość przywiązał się do nich

MOC - 2013-12-27 20:18:53

Agenci czekający przy kanonierce należeli do jednostek specjalnych wywiadu. Nie robili wrażenia na pierwszy rzut oka, ale z pewnością byli bardzo niebezpieczni. Z resztą Braian powinien poczuć się nieco wyróżniony, bo do jego przetransportowania wydelegowano samych najlepszych. Mistrza Jedi a nie jakiegoś zwykłego rycerza oraz elitarnych komandosów wywiadu.
- W najbliższym czasie nie. Zostaną skonfiskowane i zbadane. Wrócą do ciebie jeśli Rada uzna to za stosowne. Wybacz, środki ostrożności
Mruknął Havesh. Początkowo chciał od razu zabrać miecz, ale po namyśle stwierdził, że bezpieczniej będzie ją najpierw zbadać.
Gdy aresztant zbliżył się już do kanonierki to jej wnętrze się otworzyło i ujrzał przygotowaną na jego przybycie klatkę energetyczną, która dezaktywowała się jak tylko podeszli. Agenci SIS zaś nerwowo spoglądali na sitha. Nie dało się ukryć, że nienawidzili takich jak on.
- Wsiadaj, lot nie potrwa długo.

Braian - 2013-12-27 20:26:05

Ściągnął z głowy swój kaptur i wykonał polecenie. Po prostu nie chciał problemów
-Gdzie lecimy. Jeśli to nie problem bym się dowiedział. Już trochę poznałem okolice dzięki znajomemu. Chociaż on nie patrzył na mnie jak na coś gorszego
To była jedyna normalna osoba która od razu nie chciała go wsadzić za kraty i zacząć badać

MOC - 2013-12-27 20:34:47

To obecne przyjęcie nie było jeszcze takie najgorsze, bo odbywało się bez użycia przemocy, więc powinien Braian uznawać się za szczęściarza. Bo jakby nie było w powszechnej opinii sithowie postrzegani byli jako uosobienie zła. Jedi też niewiele lepiej ich postrzegali. Każdy sith = ciemna strona mocy. A podstawowym zadaniem Zakonu jest eliminowanie zagrożeń z jej strony. Więc Braian uosabiał to z czym Havesh i inni jedi walczyli. Niestety takie jest życie i prędko tej łątki od siebie nie odklei.
- Tym bardziej nie powinieneś wiedzieć. Póki co.
Mruknął w odpowiedzi mistrz jedi a gdy ich wiezień wszedł w pole klatki to osłona się aktywowała a drzwi kanonierki się zamknęły. Po chwili wystartowali a lot upłynął w ciszy. Havesh musiał skontaktować się z SIS a potem z Zakonem, a agenci nie byli zbyt rozmowni.

Braian - 2013-12-27 20:38:52

Cisza przed burzą. Nie miał pomysłu na lepsze podsumowanie tego momentu. Chciał wreszcie by to wszystko się skończyło. Siedział spokojnie z zamkniętymi oczyma. Jego myśli błądziły po najgłębszych zakamarkach pamięci. Tej utraconej już dawno. Probował coś sobie przypomnieć lecz nie potrafił.

MOC - 2013-12-27 20:41:53

Przenosiny do tego Tematu

Cho'da - 2013-12-28 21:06:39

Cho'da przybył na Coruscant kilka dni temu w poszukiwaniu pewnego Sitha, który błąkał się po planetach Republiki a teraz przybył tutaj. Wychowany na stosunkowo prymitywnej planecie myneyrsh był kompletnie nieprzygotowany na to, co tutaj zastał. Co prawda zdążył się już oswoić z technologią (ale nadal za nią nie przepadał - miał to chyba w genach) to jednak Coruscant pod tym względem powaliło go na kolana a potem poprawiło ciosem bejsbolowym w łeb. Gdzie by okiem nie spojrzeć, tam durabeton, durastal, holocoś zastępujące drzewa i inne holo, dura czy inne coś tam coś tam. Ta planeta w opini Cho'dana była martwa. Nawet powietrze tutaj było martwe i śmierdziało. Jego płuca, nawykłe do stosunkowo czystych i nie tak bardzo zurbanizowanych planet Rubieży teraz zapragnęły spakować manatki i sobie po prostu pójść, wywołując dosyć nieprzyjemną chorobę adaptacyjną. I chcąc nie chcąc, Cho'da musiał zaszyć się w jakimś obskurnym hoteliku by pogrążyć się w transie leczniczym jedi. Jakoś musiał przezwyciężyć skutki choroby i to możliwie jak najszybciej. A gdy już mu się to udało to zaczął krążyć i szukać owego sitha. I gdy już wpadł na jego trop to ze zdziwieniem odkrył, że zaprowadził go on pod posterunek CSB. Było to dziwne... bardzo dziwne.
Cho'da poprawił swój płaszcz (wyglądał on bardzo podobnie do tych używanych przez jedi) skrywający jego drugą parę ramion. Na głowie nie miał kaptura, wiec jego długie czarne włosy swobodnie opadały mu na plecy. Trochę jeszcze postał przed wejściem aż w końcu zdecydował się wejść do środka. Przeszedł przez drzwi i oczom funkcjonariuszy ukaże się kolejna egzotyczna istota, ale do tego pewnie przywykli. Prawie dwu metrowy, niebieskoskóry myneyrsh - ale tego pewnie nikt wiedzieć nie będzie, bo poza ich ojczystą planetą praktycznie w ogóle się ich nie widywało. Więc dla obcego mógł przypominać dziwną krzyżówkę toydarianina i człowieka.

Jenathaza - 2013-12-28 21:15:32

Owszem, weszło coś dziwnego, ale to coś dziwnego choćby było i najdziwniejsze, to miało na sobie płaszcz z rodzaju tych kojących nerwy, kojarzących się z jedi, i nawet jego niestandardowość nie wzbudzała niepokoju, bo skoro egzotyczna rasa, to i egzotyczny płaszcz. Większość krzątających się tu policjantów pomyślała, ze wrócił z jakiejś misji gdzieś tam na zadupiu kosmosu.
Jeszcze wczoraj gościli tu sitha, dziś więc widok jedi był jak balsam na ranę – ulga, więc Cho'da został przyjęty serdecznie, każdy mu głową skinął, uśmiechem uraczył i – nie przeszkadzał. Mógł sobie iść gdzie chce.

Cho'da - 2013-12-28 21:29:42

"Pewnie przyzwyczajeni" - stwierdził w myślach Cho'da widząc to stosunkowo serdeczne powitanie. Sam by się uśmiechnął, ale z jego mimiką twarzy było to praktycznie niemożliwe. Cho'da po krótkim namyśle udał się do biurka czy okienka dla petentów, jednocześnie tłumiąc w sobie chęć odprawienia wszystkich rytuałów przewidzianych na błogosławieństwo tego domu i wszystkich mieszkających tu lub pracujących istot. Jeszcze nie do końca udawało mu się zapanować nad tymi odruchami.
- Witaj szlachetny stróżu prawa i porządku. Zwę się Cho'da Val i przybyłem tutaj w poszukiwaniu informacji. Kilka dni temu na wasz posterunek zawitał pewien twi'lek... czerwona skóra, czarne tatuaże, źle mu z oczu patrzyło. Czy byłbyś tak uprzejmy i powiedział mi, co się z nim stało?
Zaczął grzecznie, kłaniając się nieznacznie funkcjonariuszowi CSB. Rozłożył przy tym nieznacznie ramiona (tylko dwa odsłonięte) w geście wyrażającym dobre intencje.

Jenathaza - 2013-12-28 21:34:49

W okienku służbę pełnił nieco szczurkowaty posterunkowy. Ale człowiek. Kiedy się Cho'da przywitał, on dobrą chwile nie wiedział co powiedzieć. Bo jakby nie było – przykre to ale prawdziwe – najczęściej to tu się słyszało „kurwa leniwy chuju” a nie „szlachetny stróżu prawa”. Nie ma co – bardzo miło mu się zrobiło i nawet na chwile zapomniał o grotesce całej sytuacji, więc z uśmiechem powiedział:
- Tak, był tu wczoraj, ale ci z SIS już go zabrali...

Cho'da - 2013-12-28 21:49:21

Dla stojącego przed okienkiem petenta to nie było nic dziwnego, zawsze posługiwał się takim trochę aż nazbyt grzecznościowym językiem. W jego plemieniu wszyscy zwracali się do siebie w podobny sposób. Był to jeden z wielu ich codziennych rytuałów i to akurat bardzo mocno wryło mu się w psychikę. nie potrafił wyzbyć się tego swojego dobrego wychowania.
- Rozumiem
Odpowiedział z silnym akcentem. Zdecydowanie nie pochodził on z Coruscant i na pewno też się tutaj nie wychował. Większość szkolących się tutaj Jedi mówiła z silnym, Coruscańskim akcentem. Niewielu mówiło inaczej, bo też niewielu szkoliło się poza Świątynią.
- Chciałbym się dowiedzieć, gdzie zabrano owego osobnika, o ile to nie będzie dla pana wielki kłopot. Nie chciałbym, by moja dociekliwość sprowadziła na pana problemy.

Jenathaza - 2013-12-28 21:54:03

Dobre wychowanie dopiero było egzotyczne na Coruscant. Większość populacji umiała powiedzieć dzień dobry, do widzenia i przepraszam czasem.
Ale nie tylko z  tego powodu pewnie długo będzie ów policjant o nietypowym gościu opowiadał.
- może pan wstąpi do komendanta, z nim pan może porozmawiać...
Tak, komendant zdecydowanie będzie wiedział co powiedzieć by mu nie zaszkodziło.
- tym korytarzem prosto i na lewo trzecie drzwi.

Cho'da - 2013-12-28 22:08:27

- Dziękuję za dobrą radę, z pewnością skorzystam jeśli to nie kłopot.
Pokłonił się po raz kolejny, tym razem w podzięce za udzieloną informację. Kolejny element zrytualizowanego życia jego rasy. Na szczęście Cho'da się powstrzymywał, bo w jego rodzinnej wiosce cały ceremoniał był o wiele bardziej rozbudowany, nie chciał jednak wychodzić na szaleńca. Już dawno temu zauważył, że pozaświatowcy... tzn obywatele galaktyki, nie przywiązują wielkiej wagi do gestów czy nawet słów. Żyją szybko, myślą szybko, działają szybo. Nie praktykowali wielu rytuałów... jedynie na powitanie podawali sobie dłoń lub coś w tym stylu. U myneyrshów zwykłe powitanie trwa z minutę.
- Niech Moc wspiera cię w twych działaniach i nie opuszcza cię w chwilach dobrych czy złych i niech wskazuje ci twą ścieżkę.
To było pożegnanie, bardziej rozbudowana forma zwykłego "miłego dnia".
Cho'da zaś udał się pod wskazany gabinet, uprzednio grzecznie pytając jakiegoś asystenta czy komendant nie jest zajęty. A potem zapukał i wszedł jeśli bedzie zgoda.

Jenathaza - 2013-12-28 22:23:52

- eeee... dziękuje... – chwila namysłu, i chyba nie chciał być dłuzny lub chciał się podlizać jedi, bo wstał i dość sztywno – ale ukłonił się.
- niech Dobry los... i moc... prostują panu drogę do gabinetu komendanta...
Az się zaczerwienił i musiał poluzować kołnierzyk bo mu się duszno zrobiło od tej dyplomacji z egzotycznymi kulturami.

Po wejściu do gabinetu komendanta ujrzeć można było w otoczeniu zwykłego pomieszczenia służbowego, istotę także rzadkiej rasy, ale wobec myneyrsha to wyglądał zupełnie zwyczajnie. Był to Chistori.
Podniósł spojrzenie i tak jak wcześniej posterunkowy – nie od razu załapał co widzi...

Cho'da - 2013-12-28 22:43:25

Cho'da nieco się zdziwił na widok wielkiego gada za biurkiem, bo był oto bardzo nietypowy widok. Zwłaszcza, że chistori nie wyglądali na łagodnych roślinożerców. No ale nie oceniajmy osoby po pozorach.
Skłonił się więc komendantowi, jednak w nieco inny sposób niż wcześniej. Rozprostował wszystkie ręce (czyli cztery) wyglądając przy tym jak bestia szykująca się do ataku, po czym złączył dłonie ze sobą jak do modlitwy. Był to tradycyjny sposób witania wodzów innego plemienia. A raczej część tego rytuału.
- Bądź pozdrowiony przywódco szlachetnych stróży prawa tej planety. Nazywam się Cho'da Val i przybyłem tutaj w poszukiwaniu informacji, o ile moja obecność nie przeszkadza panu w pracy. Nie chciałbym odrywać pana od ważnych obowiązków
Cho'da podczas tego powitania zaprezentował się w pełnej okazałości. I jak się okazało, pod płaszczem nie miał on dodatkowych ubrań poza swego rodzaju przepaską na biodrach. A tak widać było nagi tors (albo dwa torsy - zależy jak na to patrzeć) i umięśnione ramiona. Chłód planety mu nie przeszkadzał, miał grubą skórę.

Jenathaza - 2013-12-28 22:54:02

Wczoraj raz Jenie kopara opadła. Dzisiaj drugi raz. Nie zdążył się nawet wystraszyć tych wszystkich rąk, przeanalizować nietypowości szaty, kiedy został tak pozdrowiony, i jeszcze z jakimś obcym akcentem, ze nie był pewny czy dobrze słyszy.
Dyplomata, dyplomata, gdzie jest dyplomata!
Albo chociaż protokolant.
Nie było, bo to komisariat, tu się trzeba cieszyć jak jest papier toaletowy.
Jena wstał powoli. W sumie podobnego byli wzrostu ale innej zupełnie budowy, bo Jena wyglądał jak zapaśnik wagi superciężkiej.
- Dziękuje, czyje się... pozdrowiony. Wszystkiego dobrego! – lekko się skłonił samym łbem, poszerzając paszcze uśmiechem, ale niezbyt pewnym, bo nie wiedział co mówić. Pomyślał za to ze jak nic nie powie to tamtego urazi,a  to chyba jedi, ale z dziczy jakiejś najwyraźniej.
- Nie przeszkadza pan... mistrz... Kapitan Jenathaza Mavhonic, w czym mogę pomóc?

Cho'da - 2013-12-28 23:01:31

W porównaniu do Mavhonica to Cho'da był chudziną. Był wysoki, ale szczupły, nie miał więc takiej masy ani imponującej sylwetki. Z resztą jego ciało przystosowane było do szybkiego poruszania się w lesie i do - jakby głupio to nie zabrzmiało - skakania po drzewach. I do tego cztery chwytne ramiona sprawdzały się znakomicie.
Myneyrshan nie wydawał się speszony tym kolejnym dziwnym powitaniem. Już dawno temu zorientował się, że nie powinien odczytywać tego jako obrazę jego osoby, tylko jako trochę nieudolną próbę odpowiedzenia mu na podobną uprzejmość. Czasem bywało to dosyć zabawne.
- Zacznę może od początku, postaram się jednak jak najbardziej streszczać, by nie zajmować panu cennego czasu
Odpowiedział uprzejmie, chowając dolne ramiona pod szatą, maskując tym samym ich istnienie.
- Jakiś czas temu natknąłem się na trop pewnego osobnika. Wysoki twi'lek, czerwonoskóry, z czarnymi tatuażami pokrywającymi ciało. Jeden z funkcjonariuszy był tak miły by skierować mnie do pana. Chciałbym wiedzieć, gdzie go zabrano, o ile to ne jest wielki kłopot czy tajemnica. Nie chciałbym by przez moją nadmierną ciekawość popadł pan w jakieś kłopoty

Jenathaza - 2013-12-28 23:08:31

Gadzia twarz Jeny po wysłuchaniu wypowiedzi obcego nabrała zabarwienia szczerego zdziwienia.
- No przecież wy go zabraliście... – oficjalnie SIS, ale wiadomo, ze umieszczono go w enklawie, wśród jedi, wszyscy zakonnicy o tym wiedzieli bo mieli tam pomarańczowy czy jaki ichniejszy alarm ze sith na obiekcie i wzmożona czujność.
Przez chwile pomyślał Jena ze te istoty (myneyrshowie, choć nazwy rasy nie znał) są aktywni np. tydzień czy dwa a potem śpią kilka dni i przez to czasem są do tyłu z informacjami, a ten się dopiero obudził...

Cho'da - 2013-12-28 23:18:36

Cho'da zdziwił się nieco, ale tego nie dało się poznać po jego twarzy. Ale szybko skojarzył fakty. Wy czyli pewnie jedi. SIS odstawiło go do Zakonu, co było logicznym wnioskiem. Pytanie tylko czy pozostał na Coruscant czy wywieziono go gdzieś indziej? Ale to już nie jego zmartwienie, bo trafił w ręce Zakonu.
- Ach tak? To dobrze
Mruknął w końcu w odpowiedzi. Teraz jeszcze musiał wyjaśnić, czemu on o tym nie wiedział, skoro był jedi (a teoretycznie nim był, tylko technicznie rzecz biorąc nie należał do Zakonu). Postanowił być więc częściowo szczery.
- Proszę mi wiec wybaczyć, że zajmuję pana czas moimi głupimi pytaniami. Po prostu nie kontaktowałem się ostatnio z Zakonem. Można powiedzieć, że nie jestem na bieżąco z aktualną sytuacją.
Dodał tonem lekkiej skruchy. No faktycznie trochę gafę palnął. Ale jak tu wyjaśnić to, że niby jest jedi a nim nie jest? Jeszcze by go aresztowali a na kontakt z Zakonem jeszcze nie był gotowy (i wmawiał to sobie od ładnych kilku lat).

Jenathaza - 2013-12-28 23:26:32

Komendant poskrobał się pazurem po głowie.
Nie był blisko z  Jedi,z  Haveshem się nie przyjaźnił, z Tresonem kiedyś przy okazji Queni rozmawiał dłużej, i o wewnętrznych sprawach zakonu mało wiedział (choć pewnie więcej niż Cho'da).
Mieli jakiś czas temu problem z jednym niedostosowanym tym, trochę w mediach o tym było, ze go zamknęli w tym ośrodku dla nieporadnych życiowo, więc u jedi się zdarzają takie dziwactwa.
Ale – czy nie za często?
- No to może warto się skontaktować? Jak oni mają tam sitha, to pewnie każdy miecz się przyda... to znaczy na wszelki wypadek.

Cho'da - 2013-12-28 23:46:42

- Oczywiście, uczynię to niezwłocznie
Rada była dobra, ale Cho'da wolał się jeszcze nie pojawiać w zasięgu radarów Zakonu. Czuł taką podświadomą obawę, że mimo wszystko jedi jednak jest marnym i jeszcze go za coś aresztują czy coś. Wiedzę o Zakonie czerpał głównie z holocronu - trochę już wiekowego, no i holonetu, a jak wiadomo tam nie zawsze piszą prawdę. Wiec trzymał się z daleka i pomagał innym według własnego uznania, starając się być zgodnym z własnym sumieniem. No i życzeniami Mocy.
- Proszę mi jeszcze raz wybaczyć za to, że niepotrzebnie zajmowałem panu czas. Oby Moc panu sprzyjała i zawsze rozświetlała panu ścieżkę w ciemnościach.
Było to już pożegnanie i po raz kolejny się pokłonił.

Jenathaza - 2013-12-28 23:53:40

Tutaj, jeśli Cho'da zachowa odpowiednią dyskrecje, znajdzie kilka nieoficjalnych informacji o zakonie „od kuchni” - z mediów, z rozmów ze zwykłymi ludźmi, a jak dobrze poszuka to nawet jakiegoś naocznego cywilnego świadka.
A jak się bardzo dobrze zakręci to i nawet jakiś mniej czujny zakonny wpadnie w jego łapki i da się przesłuchać.
- Bardzo dziękuję i nawzajem. – Jena tez się lekko skłonił. No, będzie co dzieciom opowiadać. Fajnie by było zdjęcie zrobić, ale uznał ze to niegrzeczne wobec tak grzecznego jegomościa.

Cho'da - 2013-12-28 23:58:42

Byłaby to na pewno dziwna prośba, ale Cho'da by się zgodził. Gdyby grzecznie zapytać. Ale pytanie nie padło i myneyrshan wyszedł z gabinetu, pożegnał się jeszcze raz z funkcjonariuszami i po minucie opuścił posterunek, udając się do postoju taksówek. Musiał teraz zastanowić się nad tym, co dalej?

Jenathaza - 2014-03-04 16:52:42

Od tajemniczego zamachu minęło kilka dni, i gazety oczywiście rzuciły się na temat, plotek było tyle, ze Jena przestał kupować gazety by sobie nie dokładać. Bo prócz plotek miał drugie tyle dziwnych szczegółów i żadnych poszlak. Podejrzanego ni widu ni słychu. Przesłuchano wszystkich którzy mogliby być świadkami – w tym Janesseriego – i nic z tego nie wynikało.
Jena jak każdy wie – wielkim był chłopem, wielkiej rasy i z na tury tez. A zza dokumentacji w najróżniejszej formie nie było go zza biurka widać kiedy siedział pochylony i coś czytał czy porównywał znowu.
Na dodatek dzisiaj jeszcze był w tym sklepie – wcześniej się nie dało – sklep zamknięty – tak, to tez zaczęli badać, czemu zamknięty i tak dale. Czy zabrany materiał z monitoringu nie jest sfałszowany...
Juz miał naprawdę dość, wręcz marzył zeby ktoś przyszedł teraz i zeby można było się oderwać...

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-04 17:01:42

Z kolei Jenssari nie miał możliwości by w pełni poświecić się tej sprawie - jego obowiazki prokuratora kwadrantu były ważniejsze, a tych było na prawdę sporo, bo nadzorował pracę prokuratury generalnej kwadrantu. A to był spory kawałek Galactic City... więc by jakoś pogodzić te dwie rzeczy zaczął pracować do późna a do domu wracał tylko na noc, co oczywiście spotkało się z dezaprobatą jego żony, która nawiasem mówiąc grzecznie i stanowczo odmówiła przeprowadzce na Duro. I tak wszyscy dalej mieszkali na Coruscant, jednak atmosfera stała się trochę nerwowa...
Ak'Domi dzisiejszego dnia postanowił wyrwać się z biura i wpaść na posterunek CSB by wypytać osobiście o śledztwo. Raporty otrzymywał, ale to nie to samo co rozmowa w cztery oczy i samodzielne przyglądanie się dowodom.
I tak do biura Mavhonica toś głośno zapukał.

Jenathaza - 2014-03-04 17:05:02

Jena podniósł głowę. Za wcześnie się cieszyć, bo to może nowe wyniki badan przyszły, które mogą pomóc, ale – miał już ich troche dość.
- Zapraszam -odezwał się jego donośny ale zmęczony głos. No, zobaczymy kogo moc zesłała.

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-04 17:16:04

Drzwi się otworzyły i w progu stanął Jenssari, jak zwykle ubrany w elegancki garnitur, jednak po jego wyrazie twarzy widać było, że i on ciężko pracuje i jest nieco przemęczony.
- Witaj, nie przeszkadzam?
Przywitał się z komendantem i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. Rzucił tylko okiem na ston dokumentów, ale nie pytał czy jest coś nowego. Wiedziałby o tym... czyli dalej krążyli w kółko, szuajac jakiegoś punktu zaczepienia, którego jak na złość po prostu nie było. Ktoś sobie z nimi grał w ciuciubabkę.

Jenathaza - 2014-03-04 17:21:32

Najgorszy problem z szaleńcami – pogrywali sobie. Zupełnie jakby nic sobie nie robili z widma kary jaką poniosą, kiedy podwinie im się noga i zostaną złapani.
- witaj, nie, nie przeszkadzasz... i tak muszę zrobić sobie przerwę, bo mózg mi paruje – zdjął okulary do czytania, których juz od kilku lat używał, po czym zdjął jeden pokaźny plik holodysków, by widzieć gościa.
- chcesz kawy? Bo ja chce... to bedzie moja czwarta dziś – a było koło 13-14
- wszyscy zachrzaniają az pot po dupie leci, i nadal nic nie mamy...

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-04 17:32:50

- Nie dzięki, lekarz mi zabronił. Mam stan podwyższonego ciśnienia czy coś takiego... muszę ograniczać kofeinę
Oznajmił grobowym tonem, jakby zapadł na niego wyrok śmierci. Cóż, był uzależniony od kofeiny a tu nagle stop! W jego pracy kofeina to podstawa a teraz uczył się żyć bez niej. Jeszcze chwila a zacznie palić papierosy z tego stresu.
Siadł na jednym z foteli i postarał się znaleźć jakąś wygodną pozycję. Fotel w jego gabinecie był dużo wygodniejszy... ale to też kwestia gustu.
- I niestety trzeba czekać na kolejny ruch tego szaleńca.
Mruknął niezbyt wesoło. To było właśnie najgorsze - czekanie aż się znowu ich przeciwnik ruszy i pewnie kogoś zabije. Szlag

Jenathaza - 2014-03-04 17:47:03

Jena zrobił taką minę jakby mu bardzo współczuł i w innych okolicznościach sam by zrezygnował, ale to nie były inne okoliczności...
- Ale nie będzie ci przeszkadzało, jak ja się napije? Musze po prostu – jedna był większy, więc dla niego te 4 kawy od rana nie musiały wyglądać tak strasznie.
- No niestety. Zostawia nam mnóstwo informacji o sobie i swoim stylu, jednak niczego co mogłoby nam pomóc go namierzyć.-  jak każdy psychopata – chciał by o nim mówili, myśleli, analizowali jego kroki...
- jak atmosfera w twoim budynku? – zapytał, wszak tam się wszystko zaczęło

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-04 18:06:05

- Nie ma problemu, zacisnę szczęki i wytrzymam
Jakoś - dodał w myślach. Bo w swoim biurze terroryzował innych za to, że pijają kawę w jego obecności, wiec każdy kto chciał się napić ożywczego płynu musiał iść na inne piętro inaczej mu się obrywało. Syndrom odstawienia... na Jenę nie nakrzyczy, ale sam zapach nieźle wymiesza mu w głowie.
- Niestety. On się pewnie dobrze bawi a my główkujemy
Jenssariego dręczyło pytanie - dlaczego siegnął do tej sprawy? Nie była ani głośna, ani szczególnie znana. Ot jedna z tysiecy, jeśli nie miliona przestępstw z Coruscant. Bywały dziwniejsze... durosa dręczyło przeczycie, że ten ich tajemniczy przeciwnik może być w jakiś sposób z tą sprawą powiązany. Może jakiś krewny? Tylko dlaczego teraz się ujawniał? Po tylu latach?
- Eee...
Zaczął niezbyt składnie. Czyli że mało się interesował tym.
- Hitoni opowiadała mi, że kiepsko, wszyscy się boją i krzywo na nas... na nią patrzą, bo myślą, że to z mojej winy się stało. Wiec ogólnie nieciekawie. Ja z kolei całymi dniami i wieczorami siedzę w biurze 

Jenathaza - 2014-03-04 18:15:43

Jena nie zdawał sobie sprawy, co czuje taka osoba, uznał więc ze skoro w porządku, to w porządku. I wstał by kawy sobie zrobić. Nie złośliwie. Po prostu potrzebował.
Narazie jednak czajnik gotował wodę. Mavhonic zdawał być szczęśliwy, ze miał pretekst by podnieść dupsko z fotela.
- Tak jak pamiętny Trax. Chce by ktoś wreszcie zwrócił uwagę na jego bogate wnętrze.
I doszło w końcu do tego – zalał kawę.
- mam najnowszy raport z sekcji... jeszcze go nie wysyłaliśmy. Nie ucieszy cię... – ale może odwrócił uwagę od kawy Mavhonica, który ponownie zasiadł za biurkiem.

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-04 18:42:21

Prychnął na samą wzmiankę o Traxie. Na punkcie tej osoby miał alergię o czym Jena wiedział. Ale i tak nie sposób o nim nie wspomnieć  ta kuriozalna postać stała się obiektem wielu żartów i powiedzonek. Niewiele z nich jednak była pochlebna... chyba tylko jego wierni fani wciąż spoglądali na swego idola w dobrym świetle.
- Wal, nic mnie już nie zdziwi
Mruknął duros i trochę się skrzywił gdy do jego nozdrzy dotarł wspaniały zapach kawy. Szlag by to... za chwilę nie wytrzyma i sam się napije. Pieprzyć lekarzy, się nie znają.

Jenathaza - 2014-03-04 18:56:00

Dobrze ze Traxa nie było, bo jeśli ktoś chciałby być naśladowcą ich Motyla, to mógłby to być on.
Albo nagle by się okazało ze sam rozwiązał podobną sprawę... Tak czy owak stał się memem ich czasów.
- Jak już wiesz przyczyna zgonu było zatrucie toksyna, ale- zaznaczył na „ale” podnosząc palec w górę by duros się na tym skupił a sam dyskretnie łyknął kawy.
-... ze szczegółowych badan ustalono, ze ciało po zażyciu tej toksyny utrzymuje stan tak zwanego złudzenia życia. Czyli nie zyje, ale pewne procesy zachodzą i jak ktoś nie jest medykiem, to uzna ze jeszcze taką osobę można uratować. I wynika z tego, ze jeśli byś wtedy od razu zszedł do piwnicy, znalazł byś ja na twoje oko jeszcze żywą. I patrzyłbyś na jej śmierć...

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-04 19:14:56

- Czyli ktoś chciał mnie wrobić w poczucie winy?
To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. I chociaż teraz zgrywał twardziela, to jednak pewnie by potem czuł się winny z powodu nie uratowania życia sąsiadce. No i też jego sąsiedzi patrzyliby na niego wrogo... to by mogło nieźle dać mu w kość. A tak zignorował tą całą sprawę i wyszło na to, że jednak dobrze zrobił. Niezbyt pocieszające.
- Cóż, komuś musiałem poważnie na odcisk nadepnąć bo ten ktoś mnie nie lubi. I to bardzo. Dowiedzieliście się czegoś jeszcze?

Jenathaza - 2014-03-04 19:21:22

Skinął głowa głęboko, dając tym gestem do zrozumienia, ze tak właśnie myśli.
- Dowiedziałem się. – znowu dyskretny łyk kawy.
- Najpierw sto pięćdziesiąt razy przeczytałem protokół z tamtej sprawy a potem pojechałem przesłuchać tę dziewczynę... kobietę. Danikę. I zobacz, co przywiozłem... – wstał, wziął kolorową teczkę i podszedł, by podać ją Ak'Domiemu. Kiedy ją otworzy, ujrzy cały plik,z e 2cm jak ścisnąć kartek, a na każdym rysunek: mama, tata, dziecko i płód. Wszystkie takie same, postaci tak samo rozmieszczone, ale jak to żywą ręką malowane – różniące się od siebie, troszeczkę. Jednak i tak wyglądało to jak produkcja taśmowa.
- Nie ma z nią żadnego kontaktu. Rysuje to całymi dniami.

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-04 19:33:54

On sam też chciał ja przesłuchać, ale niestety nawał pracy mu to uniemożliwił. A szefostwo ot tak nie da mu wolnego by sam prowadził śledztwo, od tego w końcu jest CSB - przynajmniej tak mawiali. No i w ten sposób Jenssari zdany był na Jenę i jego ludzi. Nie żeby im nie ufał, po prostu sam chciał działać a nie mógł za bardzo.
- Chyba już wiem co, ale zobaczmy
Podejrzewał, że kolejne rysunki. I nie [przeliczył się, jednak ich ilość go zdziwiła... Czy ci lekarze nie umieją jej jakoś pomóc zapomnieć o tym czy coś? To było... trochę przerażające.
- Więc pewnie nasz tajemniczy prześladowca wpadł tam i jej kilka zabrał i nawet nikt się nie zorientował. Kolejny ślepy zaułek
Przez taki ośrodek dziennie przewijało się pewnie dziesiatki odwiedzających. Ciężko ich upilnować.

Jenathaza - 2014-03-04 19:47:09

- I tutaj zaczyna się kolejna zagadka. Ona mieszka na tym osiedlu chronionym, ma stała opiekę i jest na oku. Opiekunowie zarzekają, ze nikt jej nie odwiedził od śmierci matki. Ale jednak ktoś te rysunki zabrał, grafolog nie ma wątpliwości ze wszystkie narysowała Danika.
Oparł się w fotelu i chwile milczał, jakby bardzo nie chciał powiedzieć tego, co padło za chwile.
- A co byś pomyślał, gdybym ci powiedział, ze to był ktoś mocowładny? Użył mocy na opiekunach, by go nie pamiętali. Użył mocy na dozorcy w twoim bloku, by wyłączył monitoring. W końcu użył jej by facet zamknął sklep na kilka dni...

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-04 20:05:07

Spojrzał krzywo na Mavhonica.
- Nie ma rzeczy niemożliwych, musi być jakiś ślad... poza tym nie wiemy kiedy on zabrał te obrazki. Mogło to być niedawno a równie dobrze kilka lat temu. Mógł to zrobić jeden z opiekunów i teraz nie chce się przyznać
Teorii mogło być wiele. Można nawet posunąć się do tego, że ktoś się włamał do jej pokoju i ukradł te obrazki. Zaś teoria Jeny nie do końca mu pasowała do tego wszystkiego.
- Nie pchajmy wszędzie jedi i sithówbo to paranoja. I niby co on by ode mnie chciał? Wątpię bytyo był jakiś "mocowładny", prędzej jakiś na prawdę chory inteligentny osobnik, który wie jak działać z ukrycia.

Jenathaza - 2014-03-04 20:11:59

- A Korriban?
Wcale Jeny nie zdziwiło ze Janesseri broni się przez tą teorią. Najgorszy szaleniec jest lepszy niż mocowładny.
- Oby było po twojemu...

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-06 18:01:27

- Skałka kupiona przez holonet i wizerunek ćmy, który również można znaleźć w holonecie lub zobaczyć w jakimś zoo. To za mało by sugerować Sitha. No i jaki motyw, co? Jestem nic nie znaczącym prokuratorem jakich tysiące na Coruscant. I nigdy nie miałem do czynienia bezpośredni z kimś z Imperium
Owszem bronił się przed tą teorią. Poszlaki co prawda sugerowały jakiegoś sitha, ale brak było jakiegoś mocnego motywu. Jenssari nie był kimś znanym i ważnym w Republice. Wykonywał po prostu swoją pracę. A z Sithami nigdy się nie spotkał w czasie swojej działalności.
- Będzie, zobaczysz. O dychę...
Uśmiechnął się szelmowsko do Jeny. A co tam, trzeba jakoś na chwilę oderwać się od tej dziwnej sprawy.

Jenathaza - 2014-03-06 18:32:14

Podniósł na niego wzrok w pierwszej chwili wyglądając jakby coś go bolało, ale bardzo szybko się wypogodził i szeroko uśmiechnął.
- Niech będzie. O dychę. – nie ważne kto wygra, choć tu naprawdę by wolał by to Janesseri wygrał (z resztą dychę teraz była u niego, więc wszystkie znaki na ziemi i niebie mówią, kto powinien wygrać). Jednak – nie mógł się pozbyć skojarzenia z tą zmiętoloną kartką. Tam tez było. „zakład o dychę, ze on pierwszy zadzwoni.
- A, właśnie![/i ] -wypalił jakby mu się przypomniało.
[i]- Dycha! Mówiłeś, ze w kopercie byłą dycha! Chyba nie wysłałem jej do analizy...
  -w tym ferworze i zamieszeniu mógł zapomnieć (tak jak i gracz mógł zapomnieć ze o tym wspomniał,a  powinien wspomnieć bo to było, tak czy siak – dycha. Wazny dowód.

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-06 18:35:55

Dobrze by było gdyby wygrał, bo kolejny sith na Coruscant to był problem, z którym by sobie nie poradzili i trzeba by było zwrócić się o pomoc do Zakonu. A Jenssari miał drobne opory przed tym. Zazwyczaj gdy w grę wchodzili jedi to ilość papierkowej roboty rosła i rosła. No i jeszcze ten cały mistyczny bełkot o Mocy.
- Dycha? A tak... chyba ją odłożyłem na bok ale zapomniałem oddać ją do analizy
Mruknął nieco roztargniony duros. Faktycznie, dycha tam była ale jakoś tak o tym wszystkim zapomniał, bo obrazek i karta ważniejsza.

Jenathaza - 2014-03-06 18:41:58

- To wyślij jutro – wiadomo – zbadają gdzie i przez kogo była dycha nabijana, może dojdą do numeru konta, do właściciela rachunku – to mógłby być jakiś trop. Jena napił się kawi i nawet mu ta dycha humor poprawiła.

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-06 18:45:09

Kiwnął głową. Wyśle wyśle, ale nie spodziewał się większych rezultatów. Czipy nie były przypisane do konta, nie tak jak karty kredytowe. Były nienamierzalne. Ale kto wie, może jednak coś uda im się znaleźć, jakąś kolejną wskazówkę.
- A z innej beczki, co tam u rodziny?
Zagadnął, bo na razie kwestię śledztwa mieli omówioną.

Jenathaza - 2014-03-06 18:50:13

Zaś Jena wiązał z dychą większe nadzieje, jakoś tak zawsze w kwestiach pieniędzy ślady były wyraźniejsze a ludzie mieli lepsza pamięć.
- Az się boje powiedzieć, ale dobrze. Iliani pracuje, dzieciaki zdrowe, wnuki rosną. – wiadomo że wszyscy się denerwowali tą sprawą, bo dawno nie było nic tak makabrycznego – zamordowanie z premedytacją kobiety w ciąży na górnych poziomach.
I już się całkiem rozluźnił, kiedy nagle zapikał mu komunikator.
- O zobacz, Iliani... nie będzie ci przeszkadzało, jak odbiorę? To pewnie jakiś drobiazg typu „kup mąkę jak będziesz wracał”...

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-06 18:55:54

Ak'Domi zaś nie miał specjalnych nadziei. Ten tajemniczy "motyl" dobrze ślady zacierał, wątpliwe więc było by wpadł przez głupią dychę. Ale z drugiej story więksi geniusze przez znacznie bardziej prozaiczne drobiazgi wpadali, więc kto wie.
- To dobrze, pozdrów ich tam
Co prawda z rodziną Mavhoniców za wiele wspólnego nie miał, ale pozdrowić zawsze można od kolegi z pracy.
No i wtedy rzeczona małżonka zadzwoniła.
- Nie ma problemu, będę cicho
Dla zabicia czasu siegnąłpo swój komunikator by sprawdzić, czy nie ma jakichś wiadomosci do niego.

Jenathaza - 2014-03-06 18:59:18

Zatem Jena (widząc ze Janessseri zajął się \swoim komunikatorem) zrobił spory łyk kawy i nacisnął łącz.
I niemal się nie zadławił.
- Jena!!  -wykrzyczał nagle rozhisteryzowany głos jego żony z komunikatora.
- Na wycieraczce leży płód!!!
Jenę nagle zamurowało, ale nie dziwne. Spojrzał na Janesseriego.
- Zamknij się w domu, nikomu nie otwieraj, zamknij balkon. Już jadę!

Jenssari Ak'Domi - 2014-03-06 19:05:08

Nie zdążył nawet dobrze odczytać wiadomości gdy usłyszał krzyk żony Jeny. Podniósł wzrok na niego a jego spojrzenie było bardzo wymowne "co do kurwy nędzy?!".
Myśli zaczęły galopem przewijać się przez jego głowę. Kto? No motyl... ale dlaczego? Zastraszyć Jenę dlatego, że mu pomagał? Sprytne. Albo i on miał coś wspólnego z tym motylem, tylko nie wiedzieli co. Płód? Skąd? Jego sąsiadka nie straciła dziecka. Kolejna ofiara? Szlag by to trafił.
- Bierz ludzi i leć, ja do was za niedługo dołączę.
Nie chciał się pchać do policyjnej kanonierki, wiec poleci swoim aerowozem za nimi.

Jenathaza - 2014-03-06 19:09:04

Jena zacisnął palce na komunikatorze aż ten zatrzeszczał. Skinał Janesseriemu, nic już nie powiedział tylko pobiegł zrobić alarm, zebrać ekipę, i radiowozem na sygnale polecieli do mieszkania Mavhonicków. http://www.startales.pun.pl/viewtopic.php?id=55&p=12

MOC - 2014-05-12 18:44:45

Tego dnia już z samego rana Jena zadzwonił do Ak’Domiego, prosząc go o pilny przyjazd na komisariat. Nie powiedział wiele, ale padło jedno bardzo ważne zdanie: mamy świadka.

Od ostatniego wyraźnego śladu minęły dwa tygodnie. Przesłuchano jedi, który jak się okazało – jedi nie był. Zbadano miejsce wydarzeń i okazało się, ze „Motyl” był człowiekiem, i najprawdopodobniej sithem – tak wynikało z zeznań Jedi.
Niestety nie dosc ze być mzoe był sithem – bo nadal mordował ciężarne kobiety. Zabił dwie, jednej dziecko uratowano, drugie zaginęło – prawdopodobnie zabral je właśnie Motyl.

Dziś, raniutko, niemal wraz z godziną otwarcia urzędów wezwano prokuratora. Jena stał przed posterunkiem, nawet nie w korytarzu. Ręce miał splecione na piersi i przeżuwając cos patrzył na przelatujące sznurem areowozy

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-12 18:54:57

Wiadomość o tym, że ten cały "Motyl" to jednak sith (zgodnie z przewidywaniami Mavhonica) trochę wstrząsnęły prokuratorem. I gdyby nie był łysy, to po tej nowinie na pewno by się stał, bo by mu wypadły a resztki sam by sobie wyrwał. Do tego Jedi, który nie był Jedi a twierdził, że był ale nie był członkiem Zakonu... czyli kolejny gówniany problem z Mocą w tle - cudownie.
Kolejne dwa tygodnie to karuzela nerwów, nerwów i jeszcze raz nerwów. Nowe zbrodnie, nowe tropy, kolejne domysły, żadnych konkretnych świadków i podejrzanych. A w holonewsach afera na całe Coruscant. Nawet sprawa wyborów została przyćmiona przez to wydarzenie. A ludzie z góry się niecierpliwią i oczekują wyników. Tylko skąd Jenssari miałby je wyciągnąć? z kapelusza? Nie był przecież pieprzonym magikiem!
Aż tu nagle wiadomość od Jeny. No to Ad'Domi pozałatwiałswoje sprawy, wsiadł do aerowozu i przyleciał. Wylądował na wskazanym parkingu, zamknał pojazd, wziął teczkę i spokojnym krokiem zmierzał ku Mavhonicowi. W duchu jednak taki spokojny nie był...
- Witaj, coś się stało?

MOC - 2014-05-12 19:01:16

Już sama mina Jeny wyraźnie dawała do myslenia. Mavhonic wyglądał jakby zjadł cos nieświeżego. Kiedy Janessari podszedł do niego, gliniarz najpierw wziąl krótki wdech, a potem się odezwał.
- Ja się już zaczynam bać tej sprawy.- myślał podobnie jak duros. Jedi – nie jedi, który już u niego wcześniej był i szukał sitha, który tez był, którego potem jedi więzili, i wypuścili, który teraz jako stróż robił, Motyl – sith, ćma z Korriban, tajemnicze rysunki, zabójstwa kobiet ciężarnych, jakas wycieczka do Ak’domiego i teraz…
[i]- Przyszedł facet. Świadek. Wszystko powie, ale ma warunek. Mamy zapewnić mu ochrone Przed Sel Makor.[i] – to już powiedział niemal szeptem

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-12 19:15:01

Poznał ten wyraz twarzy i mu się nie spodobał. A już Jenssari miał nadzieję, że ten przeklęty Motyl popełnił jakiś bład i mają trop. A tu pewnie nic z tego...
- A znasz tą zasadę, że nie mówi się złych wiadomości przed śniadaniem?
Zapytał złośliwie duros. Ale potem wyrazem twarzy dał do zrozumienia, że oczekuje na wyjaśnienie powodu z jakiego się tutaj znalazł. Bo jednak w biurze miał masę papierkowej roboty, inne sprawy do nadzorowania i tak dalej.
No i poleciała bomba...
- Jakim kurwa cudem się w to wplatał Sel-Makor?
Ak'Domi był człowiekiem kulturalnym, opanowanym i generalnie cenił ludzi, którzy powstrzymywali się od wulgaryzmów. Więc gdy on sam przeklinał, to znaczy że sprawy zaszły baaardzo daleko.
- Wiesz co, po drodze mi opowiesz, chodźmy

MOC - 2014-05-12 19:24:24

Motyl już popełnił jeden błąd, ale wyszedł  tego i widać na błędzie się nauczył, bo już nie znajdowano jego ofiar żywych. Znalazł sobie inne miejsce kaźni.
- Skąd mogłem wiedzieć ze nie jadłeś śniadania. – Mavhonic silił się na żart, ale – wyszło raczej kwaśno i nieprzyjemnie. Trudni jest zachowywać się aż tak bardzo wbrew sobie. Przekleństwo durosa bardzo mu w  uszach zadźwięczało. Poczuł się nagle taki odrealniony.
- Jeszcze go nie przesłuchaliśmy, ale z tego co wiemy to… no, nie wiem czy SIS tego nie oddamy. A już na pewno tego świadka.
Jena poprowadził Jenssariego przez korytarz, na dół, gdzie mieli cele, i zatrzymał się przy jednej, pilnowanej przez dwóch ludzi.
- Facet naprawdę bardzo się boi…

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-12 19:44:22

- Sam chyba nie jadłeś, bo ci dowcip kuleje
Odgryzł się od razu duros. Jego nastrój z poziomu "całkiem nieźle" spadł do poziomu "dno" więc w obecnej chwili raczej ciężko mu było żartować na jakikolwiek temat.
Szedł obok Mavhonica, nie rozglądając się za bardzo. Znał te korytarze całkiem nieźle, wiec orientował się dokąd idą.
- SIS to wywiad i kontrwywiad. A tutaj mamy sprawę kryminalną. Nie dotkną tego poodoo w swoich białych rękawiczkach, choćbyś ich błagał, by to wzięli. Nie ta liga... prędzej kryminalni się za to zabiorą
Odpowiedział z przekonaniem Jenssari, chociaż prawdę powiedziawszy aż taki pewien swego nie był. Ta sprawa z sithem mogła podpadać pod sprawę kontrwywiadu a wtedy nic już by nie ruszyli w tym temacie. Koniec kropka, sprawa zamknięta. Co prawda istniała demokracja, zasady, reguły itp. ale w czasach wojny lub kruchego pokoju to wywiad robił co chciał. Obecny dyrektor SIS miał taką władzę, ze mógłby bez nakazu cały Senat wywrócić do góry nogami, aresztować kogo by chciał pod zarzutem zdrady i nikt by go nie ruszył. O ile by miał solidne dowody. Taka oto istniałą piękna demokracja.
- Dostanie się do programu ochrony świadków, pod warunkiem że poda dobre informacje

MOC - 2014-05-12 19:57:39

- no nie wiem, nie wiem. – odparł Jena. Nie dokończył, ale zasugerował, ze to może być coś bardzo wiązanego. Bo jak już oboje wiedzieli, to jednak – brodzili w szambie zwanym Moca. A w SIS mieli jednego takiego specjalnie „od tych spraw”.
- Nie przesłuchiwałem go jeszcze, wolałem zaczekać na ciebie.
Otworzył cele i weszli. Powitał ich trochę inwazyjny zapach tytoniu – taniego i dość podłego, zanieczyszczonego tytoniu, takiego syfu z dolnego miasta. Izolatka, tudzież cela jednoosobowa wyposażona była w łóżko, szafkę i łazienkę oddzielnie. Na potrzebę przesłuchania przyniesiono biurko i krzesło.
Świadek był w środku i to on tak kopcił. Leżał na pryczy i trzymał drżącą kończyną czarne tanie cygaro. Był przedstawicielem jakieś rzadkiej rasy, na tyle nietypowej ze nazwy się nie znało, ale na pewno będzie w dokumentacji. Wyglądał jak jaszczurka, a nawet jak wąż, zaopatrzony w cztery pary kończyn a wszystkie chwytne. Jaszczur miał szeroki łeb i fioletowe łyski. Kiedy odwrócił głowę dało się ujrzeć ze jedno wyłupiaste oko przecina blizna, biegnąca dalej przez pysk. Wyglądało to trochę jak oznaczenie. Jak celownik na twarzy.
Jaszczur oparl się na trzech łapach manualnych,. Czwarta cały czas trzymał cygaro, i owa łapa drżała mu. Raczej nie ze strachu, to neurologiczne.
[i]- No i wszystko jasne…[/i ] –odezwał się na widok Ak’Domiego, po krótkiej chwili przyglądania sie. Miał wysoki, ‘cwaniaczy’ głos. Bardzo nie wzbudzał zaufania.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-12 20:17:29

- Swietnie
Mruknął i drzwi się otworzyły. Czuły węch durosjanina został zaatakowany przez tą parszywą mieszankę taniego tytoniu, którego palą tylko w spelunach na niższych poziomach. Jenssaroi skrzywił się wyraźnie, nie krył tego. Wykrzywił usta w pogardliwym grymasie - nie był to uśmiech ani też groźna mina. Raczej coś wyrażającego w wolnym tłumaczeniu - "to chyba jakaś kpina".
- Jak dwa słońca na Tatooine. Z łaski swojej zgaś tego peta... i niech ktoś tutaj przewietrzy, wytrzymać się tu nie da
Rozkazał swoim typowym prawniczym głosem - zimnym, nawykłym do natychmiastowego spełniania jego próśb. Na twarz przywdział jedną z tych swoich profesjonalnych masek wyrażających lekkie zobojętnienie, pogardę, wyższość. Pokazywał - ja tu rządzę, ja decyduję o twoim dupsku więc lepiej uważaj. Bo mogę cię udupić. A mógł...

MOC - 2014-05-12 20:30:52

Nie było tu nikogo prócz Jeny i owego świadka, wiec ruszył się Jena, uchylił drzwi, nakazując włączyć wietrzenie. Była to cela izolatka, dobrze zabezpieczona, wiezienie najwyższej klasy jeśli chodzi o bezpieczeństwo – wietrzenie i zmiana klimatu był możliwe tylko elektronicznie. No i uruchomiono, zaczęło się oczyszczanie powietrza.
Jaszczurowaty nie zmienił wyrazu „twarzy”, jeśli w ogóle można mówić tu o jakiejś zmianie. Wyglądał jakby żarł cytrynę, ale to chyba cecha rasowa. Taka „uroda”.
Zgasił swoje „cygaro” w popielniczkę mu dostarczoną i odstawił na bok. Na szafce przy pryczy leżało jeszcze kilka brązowych pałeczek. Dużo palił, i taniego. Wiec najpewniej by zabić nerwy. Choć nie widać było po nim, zachowywał się bardzo spokojnie. Ale pomijał grzeczności. Złośliwości też sobie oszczędzał. I patrzył na Ak’Domiego jakby go znał. I jakby wiedział, co ten myśli.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-12 20:49:21

Pan prokurator tego gościa nie znał w ogóle, pierwszy raz widział na oczy przedstawiciela jego rasy. Ale nie przestawał grać... chociaż to nawet nie była gra a część jego osobowości.
Jenssari czekał aż pokój będzie gotowy do rozmowy. Wtedy dopiero odstawił sobie krzesełko od stolika (jeśli tam takie coś jest) i usiadł na nim wygodnie. Swoją teczkę postawił na stole, wyjął najpotrzebniejsze rzeczy - dyktafon, cyfronotes. Wyjąłby też jego akta, ale ich nie miał, więc tylko te dwie rzeczy znalazły się na stoliku.
Durosianin odchrząknął i włączył dyktafon.
- Ta rozmowa zostanie nagrana na mój osobisty użytek. Nie jest to oficjalna wizyta prokuratora, gdyż panu nie zostały przedstawione żadne zarzuty. Szczegóły tej rozmowy pozostaną tylko pomiedzy nami, czy się rozumiemy?
Zerknął zarówno na Jenę jak i na tego dziwnego osobnika.
- Ja nazywam się Jenssari Ak'Domi i jestem prokuratorem generalnym kwadrantu. A pan nazywa się...?

MOC - 2014-05-12 21:04:16

Było biurko typowe do przesłuchań, przyniesione do tej celi bo ich świadek nie chciał jej opuścić na przesłuchanie. To też przesłuchanie przyszło do niego, stało akurat naprzeciwko pryczy na której leżała jaszczurka. Jenssari mógł więc sobie całkiem komfortowo przesłuchać, rozłożyć wszystko co potrzebował.
Jena stanął w lekkim rozkroku przy drzwiach i wbił spojrzenie gdzieś przed siebie. Tak typowo – ochrona policyjna, choć jak wiadomo jena już niemłody był. No ale – dwóch policjantów na zewnątrz, jeden w środku, procedury są zachowane, a  Mavhonic może i w okolicach pięćdziesiątki, ale tak samo broń miał i kamizelkę.
Jaszczurka znowu się poruszyła i przyjęła inna pozycje – chyba siedząca. Jak ktoś ma tyle kończyn i jeszcze ogon, do tego tułów bez wyraźnych podziałów to trudno określić, w jakiej jest pozycji. Ale usiadł prosto, naprzeciwko durosa. Ogon podciągnął na prycze. Najbliższe ogonowi kończyny po zwierzęcemu leżały na łóżku, kolejna para zwisała, następna opierała się o siedzisko dłońmi, jak ramiona, a ta najbliższa głowy została zapleciona na piersi. Tu w tej parze łap jedna drżała, nawet teraz widać było lekkie skórcze.
Morde miał wyraźnie niesymetryczną przez bliznę.
- Rozumiem. Ale nie będę zeznawał, póki nie obieca mi pan ochrony. – odpowiedział.
- Szczerze mówiąc nie wiem, jakie macie procedury, nie miałem czasu zapoznać się z kodeksem. Potrzebuje ochrony. Chce żyć, panie prokuratorze.  Dlatego tu jestem, nie dlatego, ze chce wam pomóc.
Za chwile dodał. Wciąż zachowywał pełną powagę.
- Mam mnóstwo tożsamości i żadnego dokumentu. Nie ma znaczenia jak się nazywam. Ale proszę wpisać Rok Mrah. Tak się wcześniej przedstawiłem temu panu – skinął nieznacznie łbem na Mavhonica – Wiec niech będzie zgodność

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-12 21:25:04

Przy niemu Jenssari wyglądał tak... zwyczajnie. Typowy duros - wielka, niebieskawa i łysa głowa, wielkie czerwone oczy i szerokie usta. Nic strasznego, nie niezwykłego. Uroda też taka zwyczajna, pospolita. Za to ubiorem się wyróżniał - bardzo drogi garnitur, szyty na miarę, do tego droga koszula, krawat, buty i inne dodatki. wszystko to jasno mówiło, że zajmuje on bardzo wysoką pozycję i całkiem nieźle zarabia.
- Panie Rok Mrah...
Zaczął durosianin, wpisując to imię do swojego cyfronotesu. Tylko na chwilę spuścił wzrok ze świadka, by potem w pełni skupić na nim swoją uwagę, a jego czerwone oczy wlepiały się w jego ślepia.
- Zapewne wie pan kim jestem, wie pan też jak sporym zakresem władzy dysponuję. Potrafię zorganizować panu program ochrony świadków, wywiezienie z Coruscant na jakąś miłą i przytulną planetę. Ale...
I tutaj przerwał na chwilę, by podkreślić doniosłość swoich słów. Przerwa była krótka, ale dobrze działała na różnych cwaniaków siedzących przed nim.
- Ale pańskie informacje muszą być tego warte.

MOC - 2014-05-12 21:34:33

W rzeczy samej, Ak’Domi był typowy, ale na tle tego do czego ten gad przywykł, to właśnie zwyczajność była niezwyczajna.
Świadek opuścił pysk, utrzymując źrenice w kontakcie z czerwonymi oczami prokuratora.
- Wiem, co robi prokurator, mniej więcej. Wiem co robi policja. Nie kończyłem waszych szkół. Wiem, co się dzieje na dole, to co tu na górze nigdy mnie nie dotyczyło. Nie mam pojęcia, czy to co pan mówi ma jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości. Musimy chyba sobie zaufać. Ale będziecie mnie potrzebować do wielu rzeczy, tak myśle.
Mówił zagadkowo, wiec na pewno miało to związek z  Mocą. Musiało mieć, inaczej Jena nie miałby tak grobowej miny.
-…kiedy tylko pan tu wszedł, panie Ak’Domi, już wiedziałem, już się stało dla mnie absolutnie jasne. Kiedy tu przyszedłem, nie wiedziałem jeszcze, chciałem powiedzieć cos o nim, ale to, co teraz wiem jest ważniejsze. Bo pan jest w niebezpieczeństwie. Tak to jest kiedy sprawa dotyczy szaleńca. Oni się z niczym nie licza, wiem, co mówię, widziałem przez ostatnie kilka lat więcej szaleńców niż wcześniej moja rodzina w kilku pokoleniach. Na tą listę włączam tez Morrigan.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-12 21:41:30

- Mogę pana zapewnić, że mogę znacznie więcej niż normalny prokurator. I mam wiele znajomości
Nie było to kłamstwo ani zagrywka taktyczna. To była szczera odpowiedź. Przez całą swoją karierę Ak'Domi narobił sobie wrogów, to prawda, ale zyskał też przyjaciół w wielu miejscach. Miał kontakty, dojścia... a jako prokurator generalny miał też pozycję i prestiż. Mógł taką ochronę zapewnić ważnemu świadkowi.
- Ale racja, tutaj wszystko sprowadza się do zaufania. Ja muszę zaufać panu, że nie wprowadza nas pan w błąd
Odbił piłeczkę. Ty ufasz mi ale ja ufam też Tobie i twoim słowom. Wiec wspólna zgoda...
- Domyślam się, że ja i moja rodzina jesteśmy w niebezpieczeństwie. To łączy się z pewną sprawą, którą prowadziłem wiele lat temu... i również nieobcy mi są szaleńcy. I Morrigan
Ostatnie słowo wymówił z lekką nutką goryczy w głosie, bo przez nią omal nie zniszczył sobie kariery. Chciał kiedyś się wykazać i ustrzelić grubego ptaszka a ona wtedy jeszcze nie była samozwańczą królową Coruscant. Ale i tak miałą lepszych prawników i tylko ugoda uratowała mu karierę. OD tej pory jej niecierpiał... a co do Motyla to wiedział, ze ma do czynienia z psychopatą. Czy się bał?  Jak cholera, ale główne o swoją rodzinę. I ten gość przed nim nic nowego mu nie powiedział.

MOC - 2014-05-12 21:55:44

Wyraźnie to zdanie do gada przemówiło, bo zabrzmiało trochę po „selmakrorowemu”. Mam znajomości, mogę dużo, jestem ustawiony. Bo jakby powiedział „prawo co gwarantuje”, to już nie takie bezpieczne. Prawu nie zależy. Człowiekowi [opcjonalnie, wiadomo ze chodzi o ogól społeczeństwa rozumnego] już tak.
- Dobrze… – kiedy istota wzięła wdech, nagle zrobiła się sporo grubsza. Oddychała bardzo rzadko. Miała duże przerwy miedzy kolejnymi wdechami. Jak to gad. Mavhonic tez tak miał, ale nosił ubranie, to też nie rzucało się w oczy.
- Tak mi się wydaje. Ale z dużym prawdopodobieństwem. Jest pan punktem przełomu. To zdarzenie miało miejsce ćwierć wieku temu, to widzę. – rzekł Rok z niezmącona powaga, bez oporów patrząc w oczy.
- to był dzień narodzin Motyla. Coś poszło nie tak, nie tak jak powinno, pęknięcie poszło nie w ta stronę. Nie wie pan… punkt przełomu, to coś jak uderzenie w szybę. Widzę, jak powinna pęknąć. Ale pana pękła trochę inaczej. Nie uratował pan Motyla. Linia jego narodzin i pańska biegły ze sobą ale rozeszły się, jego linia jest anormalna. Podejrzewam, ze dlatego jest na pana wściekły. Wiecie już ze jest sithem. Tak naprawdę życie sitha to jedna wielka męka… – pokręcił głową, jakby mu było przykro, choć nie było, słychać to było w  głosie wyraźnie.
-… bo ich szkolenie to jedno wielkie łamanie natury. A nikt nie chce być połamany, zapewniam. – wyciągnął jakby demonstracyjnie cały czas drżącą koniczynę. Po cygaro, ale się zreflektował.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-13 21:08:33

Jenssar też w ciemię nie był bity, wiedział jak myślą przestępcy. Zapewnij ich, ze prawo stoi po ich stronie to po prostu wyśmieją. Całe życie przeciwko prawu i instytucji z nim związanych. Nie wierzą po prostu w system. Ale za to zapewnienie o kontaktach i wpływach to co innego - bo delikatnie sugeruje, że dana osoba potrafi coś po cichu załatwić, na czarno, nie do końca zgodnie z prawem...
Prokurator siedział spokojnie przed swoim świadkiem. Obserwował go uważnie, wychwytywał jakieś charakterystyczny szczegóły mimiczne, czy gestykulacje i to wszystko zapisywał sobie w cyfronotesie. Robił taką małą bazę danych... Nigdy nie wiadomo kiedy się spotka przedstawiciela takiej rasy. A wtedy lepiej mieć już jakiś materiał porównawczy.
- Przepraszam... czym jestem?
O sprawach jedii wiedział niewiele, o punktach przełomu w ogóle nie słyszał, więc ta rewelacja nie robiła na nim większego wrażenia. Co prawda mógł się tylko domyślać znaczenia tego sformułowania, ale to były bardzo, ale to bardzo ubogie domysły.
- Anormalna linia... coś poszło nie tak... dzień narodzin... zaraz... zaraz... nie sugeruje mi pan chyba, że ten motyl to te zaginione dziecko z tego śledztwa?
Oczy Jenssariego rozszerzyły się a strach nagle go zmroził. I nagle to wszystko zaczynało nabierać sensu. To dlatego Motyl uczepił się tej konkretnej sprawy. To była kwestia osobista.

MOC - 2014-05-13 21:23:48

- Tak.  -odpowiedziała jaszczurka – jest to bardzo prawdopodobne. Wszystko by się zgadzało.
Zamilkł na chwilę, co było normalne przy takiej rozmowie. Mimika i gestykulacja w tej chwili u tego gada były bardzo oszczędne. Ogólnie wyglądał na istotę zrezygnowana, ale bojąca się o życie. Chciał żyć.
- Pochodzę z dalekiego pasma asteroid na rubieżach. Zostałem zabrany do szkolenia sekty jasnowidzów o nazwie Fatruun. Posiadam pewien dar. Widzę punkty przełomu. Są to załamania rzeczywistości, punkty zwrotne, niezwykłe okazje, małe ułamki w czasoprzestrzeni wpływ na które może zmieniać bieg wydarzeń. Jakbyśmy poznali się wtedy, gdybym to zobaczył kiedy się działo, nasz dzień dzisiejszy wyglądałby inaczej. Ale tak nie było.  -Rok rozłożył wszystkie cztery cienkie raczki na boki.
- Na Coruscant trafiłem z zamówienia, Sel Makor chciało kogoś takiego jak ja. Zamówienie wykonał mistrz Motyla, zabrak imieniem Sur. Wiem, ze Motyl zabił go, bo zależało mu bardzo na zaimponowaniu Morrigan. Bardzo ją podziwia, chce się jej za wszelką cenę podlizać. Nie jestem pewien, ale to może być drugi powód. Z resztą cała jego działalność jest teatrem. No a ja... chyba zdaje sobie pan sprawę, ze Sel Makor tak po prostu się nie opuszcza.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-13 21:38:21

- Na Moc...
Jęknął i oparł się ciężko o blat stołu. Nie robił już notatek, tylko oparł głowę o swoje dłonie i tak na chwilę pogrążył się w zadumie. To by się nie wydarzyło, gdyby wtedy miał więcej doświadczenia, więcej siły, więcej determinacji, więcej... nie! Zganił się w myślach. Nie może się obwiniać o śmierć tych ludzi. To wina tego "Motyla". On nie mógł i nie potrafił pogodzić się z przeszłością. Dlatego zabijał...
- Dla mnie to brzmi jak magia. Cholera...
Mruknął i jakoś doprowadził się do porządku. Uporządkował rozbiegane we wszystkie strony myśli, jakoś wziął się do kupy.
- No dobra... twierdzisz, ze ten Motyl chce się wkupić w łaski Morrigan... co jest nie głupie. Ustawiłby się tutaj i nikt by go nie ruszył. Z tym, że jej nie ma... gdzieś przepadła. Oficjalnie jest na jakichś wizytacjach, ale od tygodni nikt jej nie widział. Więc co? Dalej realizuje to swoje chore CV, przy okazji bawiąc się ze mną w kotka i myszkę, bo obwinia mnie o wszystko co go spotkało?

MOC - 2014-05-13 21:49:07

- To bardzo długi proces. Jego podziw zaczął się już dawno. Musiał to sobie zaplanować. To, co robi, jest głośne, piszą o tym wszystkie gazety, Morrigan, gdziekolwiek jest – wie o tym. Poza tym proszę nie zapominać ze to szaleniec. Media go idealizują, ale to tylko biedny, cierpiący, zagubiony, pogrążony w ciemnej stronie frajer. On myśli inaczej. Wiem na pewno, ze Morrigan mu imponuje, jest jego ikoną. Wszystko, co jest dobre w jego życiu kojarzy z  nią. Wszystko co złe – z panem. Jego sukcesy maja jej twarz, jego porażki i upokorzenia – pańską. Ale to tylko moje wnioski, moje obserwacje, żadne fakty. Mogłem się mylić w interpretacji punktów przełomu, nie jestem mistrzem, ale nie wydaje mi się, to było wyraźne. Mogę wam tez powiedzieć, gdzie jest Motyl i jak go złapać. Ale...
Tu zawiesił głos. Wiadomo, o co mu chodziło. Już to raz powiedział. Przedstawił sprawę jasno. I było to logiczne. Mieli tu w tej izolatce istotę bardzo cenna. I właściwie – skazaną na śmierć. Był zdrajcą.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-13 22:04:25

Tą część zeznań już lepiej rozumiał i mógł to poddać jakieś tam analizie. Psychologiem co prawda nie był, ale to co usłyszał wydawało się wielce prawdopodobne. To Jenssari zawalił tamtą sprawę i nie uratował dziecka. Gdyby uratował, to wszystko potoczyłoby się pewnie inaczej. Dlatego był łatwą osobą do obwiniania o wszelkie porażki. Nie mógł się bronić, nie mógł wyjaśnić. Był odległym wrogiem nr 1. Zaś podziwianie Morrigan... to mógł też zrozumieć. Poniekąd. W końcu kilka lat temu prawie nikt o niej nie słyszał, była płotką, która pojawiła się znikąd. A teraz? Rządzi Coruscant i wieloma innymi planetami, jest liczącą się osobą w swoim środowisku. Nikt nie wiedział, jak to zrobiła, chociaż krążą plotki, że jest wrażliwa na Moc. Więc jako obiekt dążeń Motyla pasuje jak ulał.
- Nie jestem ekspertem w sprawach Mocy. W ogóle się na tym nie znam... będę musiał zaciągnąć języka, popytać. Chcę wiedzieć, na czym stoję.
Stwierdził poważnie Jenssari. Będzie musiał złożyć wizytę Zakonowi... a to wiązało się z bólem głowy. Jak on nie lubił spraw angażujących Jedi!
A potem sugestia pomocy w ujęciu Motyla. Durosowi aż oczy zalśniły, ale po chwili nieco przygasły. No tak, wszystko ma swoją cenę... no i nie wiadomo, czy to nie pułapka. Trzeba będzie zachować ostrożność.
- Domyślam się jaka to cena. Podane przez pana informacje są dla nas bardzo cenne. A to oznacza przy okazji, że jest pan cennym świadkiem, którego ochrona będzie trudna do zrealizowania. Ale nie niemożliwa...

MOC - 2014-05-13 22:15:57

- Bardzo mnie to cieszy. - odparł Rok. W głosie nie było słychać wprawdzie wielkiej radości, ale zawsze jakaś szansa. Gdyby ktoś z nim porozmawiał dłużej szybko dowiedziałby się, ze jaszczur chętnie poszedłby do wiezienia, gdyby był pewien ze tam nie sięgną go macki Sel Makor. Ale nie był, ba – w więzieniu byłby równie narażony jak na ulicy górnego miasta. Bo kto siedzi w wiezieniu?
- Będę z wami współpracował. – wyłupiaste oczy zwęziły się w szparki między powiekami. Gest bardzo niestandardowy, widać tylko tej rasy.
Rok określił się jako wychowanek sekty kształcącej jasnowidzów, do tego miał jakiś dżedajski talent. Na pewno umiał z  tego korzystać. W końcu do tego wykorzystywało go Sel Makor.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-14 18:55:47

Rozumowanie to było poniekąd słuszne - w normalnym więzieniu nie mógłby on czuć się bezpiecznie. Przekupieni strażnicy, więźniowie którzy kiedyś pracowali, lub nadal pracują dla Sel Makor... ręce Morrigan sięgały daleko i niewielu potrafiło się przed nią ukryć.
- Niezmiernie mnie to cieszy.
Odpowiedział spokojnie duros, siląc się na lekki uśmiech. Wyłączył on po chwili swój dyktafon, cyfronotes zaś schował do torby.
- Mimo, że mam jeszcze wiele pytań to zmuszony jestem na ten moment przerwać przesłuchanie. Pan komendant Mavhonic musi zorganizować panu doraźną ochronę, ja zaś uruchomię swoje kontakty by wepchnąć pana do programu ochrony świadków.
No i musiał też skontaktować się z Zakonem, by przysłali tutaj jakiegoś jedi w celu weryfikacji części zeznań. No i niech zbadają, czy to nie jest jakaś wyrafinowana pułapka tego Motyla. Jenssari wolał zachować pełną ostrożność w przypadku osób mocowładnych.

MOC - 2014-05-14 19:13:14

- Dziękuję panie Ak'Domi. – odpowiedział spokojnie jaszczur, i już się zdawał układać na pryczy, jakby się zmęczył tą rozmowa, kiedy nagle drgnął, i znów się podniósł, wskazując na Jenathazę.
- Niech pan uważa. Jeden z pana ludzi jest niegodny zaufania... Nie potrafię powiedzieć, kto. Ale pan ich zna najlepiej.
Dopiero teraz jego drobne ciało opadło na posłanie.
Jena skrzywił się, skinął głowa, ale widac było ze twarz mu stężała.
Po chwili obaj z Jenassarim wyszli na korytarz a strażnicy zamknęli celę.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-14 19:27:33

- Jeszcze nie ma za co, to ja dziękuję
Wstał ze swojego krzesełka i spakował się do teczki. Gdy zaś aresztant odezwał się do Jeny to tylko zerknął w jego stronę, by wybadać reakcję. Ale teraz nic nie pytał, potem dokładnie sobie wszystko omówią i wspólnie zdecydują, co dalej.
- Do widzenia
Pożegnał się grzecznie, a potem wyszedł na korytarz. Odetchnął z ulgą gdy tylko drzwi się za nim zamknęły. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak wyczerpujace to było spotkanie .Te rewelacje... były strasznie niepokojące. Jenssari nie wiedział co o tym myśleć. Musiał usiąść, odetchnąć, zastanowić się, zaplanować coś. Teraz za dużo emocji.

Jenathaza - 2014-05-14 19:33:34

Jena tez nic nie mówił, bez słowa poprowadził na góre, przez korytarz, do swojego gabinetu, do którego weszli i nareszcie zostali sami. Jena nawet zamknął gabinet na zamek, oparł się o drzwi i chwilę wpatrywał się w nie. Jenssari mógł usiąść, stać, co chciał, ale pewnie tez musiał swoje odmilczeć. Mahvonic samym wydechem i odwrócił się do durosa.  Zdjął marynarkę. Gorąco mu było.
- trzeba zawiadomić SIS.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-14 19:57:05

Naturalnie podążył bez słowa za potężnym Mavhoniciem. Sam w porównaniu do niego był chucherkiem, wiec nie wychylał się zbytnio i tylko w milczeniu szedł i szedł. Ale pozę zachował godną, iście prokuratorską. Dopiero po przekroczeniu drzwi gabinetu komendanta nieco się przygarbił i siadł ciężko w fotelu. Miał ochotę napić się czegoś porządnego. Nie rozcieńczonego drinka tylko jakiś mocny alkohol, od razu uderzający do głowy.
- Taa pewnie, jakieś problemy to od razu do wywiadu
Mruknął z ociąganiem duros. Wiedział, że to igranie z ogniem i że ta cała sprawa pewnie go przerasta ale... chciał to doprowadzić do końca. Przez niego to wszystko się działo i to byłą jego odpowiedzialność.
- Ale Zakon trzeba bezwzględnie zawiadomić, niech przyślą jakiegoś swojego śledczego do pomocy.
To było pewne rozwiązanie. Jedi zajmie się sithem a przy tym zachowają kontrolę nad śledztwem.

Jenathaza - 2014-05-14 20:04:46

Tu niestety obaj musieli zadowolić się herbatą, bo i obaj byli w  pracy. Jena stał jeszcze chwile, zamyślony, zanim poszedł odpalić czajnik.
Czekał na zagotowanie wody, oparty dłońmi o blat. Spojrzał na Jenssariego. Dla niego nie było wątpliwości i żadnego „ale”. Do SIS i koniec. Żeby mu potem zarzucili że za późno zawiadomił.
Ale do Jedi tez, definitywnie, kto im sprawdzi prawdomówność tej jaszczurki?
- Mam nadzieje, ze on nie miał racji. – mruknął i zabrał się do zalewania herbaty.
Ak'Domi mógł się domyśleć, o co mu chodziło. Miał nadzieje ze Rok mylił się odnośnie „niegodnego zaufania policjanta”.
- Trzeba będzie jeszcze raz przesłuchać te pielęgniarki sprzed 25 lat...
To dziecko to Motyl. Jak?

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-14 20:16:21

Jenssari nie był za bardzo przekonany co do pomysłu z SIS. To był wywiad i kontrwywiad - zajmowali się tylko problemami związanymi z szeroko pojętym bezpieczeństwem państwowym. A tutaj mieli sprawę kryminalną. Co prawda związaną z sithami, ale od tego są Jedi - by zajmowali się problemami związanymi z Mocą. Więc pewnie SIS odeśle ich z kwitkiem... ale spróbować można. Ale to Jena będzie musiał próbować, bo duros ręki nie kiwnie.
- Taa... z jednej strony tez mam taką nadzieję. Z drugiej... może w końcu pozwoli to nam na ujęcie tego skurwiela
I znowu przekleństwo. Drugie już dzisiaj, co oznaczało że Ak'Domi jest strasznie wzburzony. I nie myślał on niestety o problemie Mavhonica związanym z lojalnością jego ludzi. Nie, on wracał myślami do przeszłości i do sprawy rodziny Motyla.
- Wątpię by nam powiedziały coś nowego, ale próbować zawsze można. Przejrzę jeszcze stare nagrania zeznań, poszukam nieścisłości... no i kto zawiadamia Zakon?
Zerknął na Jenę. Zasadniczo to jego wiezień a prokurator ograniczyłby swoje kontakty z jedi do niezbędnego minimum, co by go ucieszyło.

Jenathaza - 2014-05-14 20:23:09

A czy to nie było zagrożenie bezpieczeństwa państwowego? Sith, Sel Makor, przestępczość zorganizowana. Wszystko z  mocą w tle.  Mieli sznase przesłuchać po swojemu tą jaszczurkę i próbować wnikać w struktury. Ale – jak tam sobie zechcą.
Usiadł ciężko za swoim biurkiem.
- Ja zawiadomię... – westchnął. W sumie do Jedi nic nie miał. Tylko ten cały mistycyzm mu przeszkadzał.
- Pij herbatę. Na razie tylko to mamy. Ale mnie łeb dymi... – podsunął durosowi parujący kubek,a  sam oparł czoło na dłoni.
- Na pewno jesteśmy dużo bliżej, jeśli on nie wie, że ten gość jest u nas, to mamy szanse raz na zawsze zakończyć te sprawę.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-14 20:41:11

- Świetnie
Odparł z niemałą ulgą. Jenssari nie lubił Jedi właśnie przez te brednie o Mocy, przeznaczeniu, walce dobra ze złem... no rzygać się chce. Zawsze we wszystkim widza Moc lub Ciemną stronę.
- Na herbatę ochoty nie mam, ale dzięki
Wziął sobie swój kubek jeśli taki był dla niego przygotowany. Ale nie pił od razu, nie lubił pić gorących napojów tylko takie ciepłe pijał. Bardzo ciepłe. Ale nie wrzątek.
- Taak... tylko trzeba ostrożnie wszystko zaplanować. Najlepiej nie wtajemniczać w szczegóły zbyt wielu osób. Wąskie grono i tyle, reszta dowie się na miejscu już przed samą akcją.

Jenathaza - 2014-05-14 20:55:24

Jeszcze zależało na jakich jedi się trafiało, Jena jakoś zawsze gładko przez to przechodził, ale możliwe tez ze jego wygląd trochę oddziaływał na jedi i mniej się przy nim dżedaili. No i był policjantem. Jenssari był prokuratorewm więc jedi w rozmowach z nim czuli się w  obowiązku te wszystkie „ważne” rzeczy powiedzieć bo myśleli ze mu to potrzebne do czegoś.
- No... tym bardziej ze być może mam kapusia na posterunku... jasna dupa. – ciekawe kto... już w wyobraźni przed oczami kartotekę każdego.
Chwile trwało milczenie. Nagle Mavhonic podniósł na Ak'Domiego wzrok i uśmiechnął się. Gorzko, ale uśmiechnął, wyciągając rękę.
- dycha...

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-14 21:09:41

Może... a może po prostu Jenssari jako umysł ścisły i logiczny nie przyswajał mistycznej Mocy i reagował po prostu alergicznie na to wszystko, dlatego nie przepadał za jedi i Zakonem. Po prostu to wszystko wywoływało u niego ból głowy.
- Który może pogrążyć jednego z większych psychopatów w tym dziesięcioleciu
Nie ma co mówić "w historii" bo Coruscant ma tyle lat, że gorszych znalazłoby się z pewnością wielu. W setkach może nawet. Ale nie zmienia to faktu, że Motyl psychopatą był groźnym i tego świadka należy chronić tak długo jak tylko się da. Przed nim i przed Sel Makor.
- Ehh... masz
O dyszce w ogóle zapomniał, ale fakt faktem, założył się o to, że w tą sprawę na pewno nie jest zaangażowany sith. I przegrał.
Z ciężki sercem wyciągnął tą legendarną dyszkę i oddał ją Mavhonicowi.

Jenathaza - 2014-05-14 21:15:38

To na pewno tez, Jena miał większa tolerancję na „zjawiska paranormalne” w tym jedi i ich naukę oraz sposób bycia. No i nadal miał dość młode potomstwo oraz wnuki które oglądało bajki,a w  bajkach oczywiście jedi grają pierwsze skrzypce. Głupi przykład, ale – trochę uodparnia.
- Nie mówiłem o tym całym Roku,a  o tym, co on powiedział. Powiedział, ze być może mam wśród swoich ludzi jakiegoś.. zdrajcę? Osobę niegodną zaufania. Może nie powinienem się tym przejmować, ale gość nie wyglądał na nawiedzonego. A Sel Makor by go do ozdoby nie trzymało.
Dychę odebrał z uśmiechem. Była już trochę wytarta od ciągłego wyjmowania i chowania w taki sam sposób. Pewnie ich odciski były już na stałe na niej.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-14 21:29:35

- Warto przyjrzeć się swoim ludziom, kto wie kogo podkupił Sel Makor. Oni mają wtyki wszędzie, pewnie nawet w prokuraturze znajdą się tacy, co donoszą. Taka jet natura tego świata. Więc uważaj
Poradził mu poważnym głosem. Z tym to nie było żartów, jeśli mafia zorientuje się że mają ich człowieka, który w dodatku był chyba dosyć cennym dla nich nabytkiem to może się zrobić nieciekawie. Lepiej więc zachować jak największe środki ostrożności.
A dychę to oddawał z ciężkim sercem. W tym przypadku bardzo chciał mieć rację, więc bolało to podwójnie...
Durosianin zerknął na swój zegarek i zmarszczył czoło.
- Cholera, muszę wracać do biura. Poradzisz sobie z tym całym bałagganem? Ja spróbuję coś ruszyć w sprawie programu ochrony świadków

Jenathaza - 2014-05-14 21:33:59

Jena musi znaleźć to najsłabsze ogniowo zanim to poinformuje kogo nie trzeba, kto zgłosił się na CSB. Rok jak wcześniej Braian. Sam przyszedł, ale zgłosił się do innego punktu, gdzie natychmiast zażądał przeniesienia i ochrony. Być może był jakoś tam częściowo szkolony w używaniu mocy, bo bardzo łatwo dopiął swego. Ale był tez zbyt słaby by uciekać na własną rękę.
- Tak, załatw jak najszybciej, nie chce by się niepotrzebnie roznosiło tutaj, kogo mam.

Jenssari Ak'Domi - 2014-05-14 21:45:51

- Postaram się. Dam znać gdy czegoś konkretnego się dowiem
Odpowiedział Jenssari. Dopił swoją herbatę a potem odstawił kubek na miejsce. Nie podziałało to zbyt kojąco na jego nerwy a czekał go jeszcze cały dzień w pracy. Szlag by to trafił.
- Poinformuj mnie jak coś załatwisz. Wolę być na bieżąco
Wstał ze swojego miejsca i nieco poprawił fotel by nie wyglądał jakby siedział w nim wiercący się wookie pełen pcheł. Wyciągnął potem rękę na pożegnanie.
- Życzenie miłego dnia chyba troszkę nie na miejscu, ale oby był lepszy niż poranek. Do zobaczenia
Pożegnał się a potem wyszedł. Drogę do wyjścia znał całkiem dobrze, nie trzeba go było odprowadzać.

Jenathaza - 2014-05-14 21:49:50

- Przynajmniej nie możesz osiwieć – rzucił jena zupełnie jakby czytal w  myślach. Czytania w myślach, przyszłości i punktach przełomu mogło być już na dziś dla Jenssariego za dużo, ale to miał być żart. Bo w  sumie – co oni poradzą, jest jak jest.
Jena poegna si a potem wrcil ya biurko, siedział kilka chwil,a  potem kazał sobie przniesc akta policjantów z nim pracujaczch.

www.terrorsquad.pun.pl www.heroes-lore.pun.pl www.managerzuzlowy2010.pun.pl www.everquest.pun.pl www.forumcrazy.pun.pl