MOC - 2013-03-02 15:54:53

Mieści się ona tuż przy głównej sali, na dolnym poziomie enklawy. Samo pomieszczenie nie jest szczególnie duże - ma ok 30 metrów kwadratowych. W centralnej części znajduje się spory emiter holograficzny, podłączony do sieci holonetowej. Potrafi on wyświetlać kilka osób na raz i to w czasie tzw. rozmów konferencyjnych.
Wokół emitera zaś znajduje się okrągły stół z wydzielonymi stanowiskami. Przy każdym z nich znajduje się wbudowany w blat komputer z ekranem dotykowym i kamerą holonetową dla bardziej kameralnych rozmów. Takich miejsc jest w sumie osiem, zaś pozostałe osoby mogą siedzieć na wygodnych kanapach stojących przy ścianie. Dzięki wielkiemu emiterowi mogą oni swobodnie wszystko obserwować.

MOC - 2013-03-02 16:05:31

Informacja o stanie Maca dosyć szybko dotarła do wszystkich Jedi przebywających na Coruscant. Kilku z nich odwiedziło go w szpitalu, by zobaczyć jak się ma i dodać mu nieco otuchy poprzez Moc. Wiele osób pozytywnie przyjęła inicjatywę mistrza Jamesa by zwołać naradę wszystkich Jedi, jednakże nie wszyscy mogli wziąć w niej udział. Mieli oni ważne misje, których nie mogli przerwać, by posłuchać rozmowy pomiędzy mistrzami.
Mimo wszystko kilka osób się zjawiło, głownie rycerze ze swoimi padawanami, jako że mieli oni najwięcej czasu a ich misje nie miały wielkiego priorytetu. Leri i Minie też tam byli.
Tuż przed spodziewaną rozmową z Radą do sali wpadł nieco spóźniony mistrz Havesh, jednak nie wyglądał on na jakoś specjalnie przejętego z tego powodu. Odpowiedział tylko kiwnięciem głowy na powitania a potem zajął jedno z miejsc przy stole. Chyba że w pobliżu będzie gdzieś James, wtedy do niego podejdzie by się przywitać.

James - 2013-03-02 16:12:42

James był tu jako jeden z  pierwszych. Zdarzenie miało miejsce wczoraj. Jamesowi wydawało się, ze to co najmniej kilka dni. Miał wrażenie, ze już nawet nie pamięta dokładnie jak to było. Może dlatego, ze jednak jego medytacja nie była najlepszej jakości. Mistrz mistrzem, ale jednak wieź z byłym uczniem nie urywa się z chwila otrzymania pasowania na rycerza. Mac będzie już „synem” na zawsze.
James dziś nie wytwarzał zbyt zachęcających fluidów w mocy a inni chyba to wyczuwali bo prócz powitania nie nagabywali o rozmowę. Z resztą globalna rozmowa zacznie się niebawem i wszyscy się dowiedzą.
James był barabelem. Gadem o twardej skórze na której rosły rogowe łuski. Ale i tak miał przysłowiowe wory pod oczami.
Stał pochylony nad głównym projektorem i podłączał do gniazd dyski z danymi, by na konferencję było już wszystko gotowe i nie trzeba było marnować czasu i energii na szukanie odpowiedniej kości. Kiedy wszedł Havesh, James przerwał i skinął mu.

MOC - 2013-03-02 16:31:31

Havesh również nie miał zbytnio ochoty do rozmowy, bo jego praca w SIS była bardzo absorbująca i nie mógł on zajmować się wszystkimi problemami na Coruscant. Współczuł Jamesowi, poklepał go po przyjacielsku po ramieniu, powiedział że mu przykro i że wywiad znajdzie tego duga. Ale nie obiecywał, że sam się tym zajmie. Nie mógł.
W końcu wybiła odpowiednia godzina, wszystkie rozmowy ucichły a połączenie z Tythonem zostało nawiązane. Po kilku chwilach pojawiły się sylwetki kilku członków Rady. Przede wszystkim na pierwszy plan wybijała się Wielka Mistrzyni Satele Shan. Ubrana w swój zwyczajowy skromny strój, uśmiechnęła się smutno do Jamesa.
Oprócz niej obecni byli mistrz Jaric Kaedan - nieco ponury Jedi, bedący weteranem wojny, o czym świadczyła cienka blizna pod jego prawym okiem. Kolejny był mistrz Syo Bakarn, niemal w całości łysy, nie licząc włosów z tyłu głowy, uwiązanych w koński ogon. Był on zdecydowanie życzliwszy i spokojniejszy niż Jaric. Grupę zamykał kel dorianin Gnost-Durral - kronikarz Zakonu, z reguły trzymający się nieco na uboczu.
- Witaj mistrzu Jamesie. Żałuję, że nie możemy odbyć rozmowy w przyjemniejszych okolicznościach. Przyjmij proszę nasze wyrazy współczucia
Zaczęła Satele a potem zerknęła na Havesha, który usłusznie jej się pokłonił, na co odpowiedziała tym samym.

James - 2013-03-02 16:41:55

Ktoś inny mógłby pomyśleć ze słowa Havesha to zapowiedź zemsty, ale dla Jamesa to była sprawiedliwość. Mac to jeden przypadek o którym wiedzieli. Ale lekarze którzy opiekowali się Maciem stwierdzili bez cienia wątpliwości – oprawca miał wprawę. Musiał ja na czymś/kimś zdobyć.
Konferencja zaczęła się. Z racji tego, ze nie pojawiło się kilka osób, James zawołał gestem tych z „publiczności” na bliższe krzesła. Wiedział, ze padawani się nie powpychają.
Połączenie zostało nawiązane trochę za wcześnie, zastało Jamesa z kablem w zębach, jak zrywał izolacje by później skręcić dwa przewody bo coś się zepsuło.
Nie zwrócił jednak uwagę na swoje zabawne położenie, skończył, wyprostował się i pokłonił cząstce Rady. I tak dużo, spodziewał się jednej osoby. I na pewno nie Wielkiej Mistrzyni. Moze po prostu miała czas,a  mozę (tego James nie chciałby usłyszeć) uważała ze sprawa jest bardzo poważna.
- Witam. Z całym szacunkiem, mistrzowie, ale nie przyjmuje wyrazów współczucia, bo Macowi nic nie bezie – uśmiechnął się. Smutno, choć się starał nie. Ów żarcik był silnym, pozytywnym akcentem, mocną sugestią „będzie dobrze”, ale wszyscy wiedzieli ze James jest realistą.
Tak sobie po prostu walczy.
- Może zacznę krótkim wstępem. Bardzo dziękuje za przybycie. Sprawa jest według mnie dość wysokiego priorytetu. Wczoraj koło godziny osiemnastej na dolnym mieście został napadnięty Mac Yozzuci, rycerz jedi. Sprawcą był dug. Mam już obraz z miejskiego monitoringu, zaprezentuje teraz całe zajście...

MOC - 2013-03-02 16:50:45

Członkowie Rady siedzieli na swoich miejscach, prócz Satele, która stała. Nie było to nic nadzwyczajnego, James jako członek Rady wiele razy brał w niej udział i o pewnych zwyczajach Wielkiej Mistrzyni wiedział. Między innymi lubiła się przechadzać, gdy rozmowa była mniej oficjalna.
- Pokładajmy zaufanie w Mocy.
Stwierdził pogodnie mistrz Syo, który jako uzdrowiciel często przejawiał najsilniejszego ducha spośród pozostałych mistrzów Jedi. Czego niestety nie można było powiedzieć o mistrzu Jaricu, który przez wielu uważany był za głowę konserwatywnych Jedi, którzy byli dosyć nieprzejednani w kwestiach wojny i Sithów. On też zabrał głos.
- Przejdźmy więc do rzeczy i zobaczmy z czym mamy do czynienia
Jego nieco zrzędliwy głos często wprawiał innych Jedi w zakłopotanie, bo nijak nie pasowało to do ogólnego wizerunku Rady. Ale miał on opinię osoby, która nigdy nie odmawia pomocy i nie lekceważy zagrożeń ze strony Sithów i Ciemnej strony.

James - 2013-03-02 17:20:24

James już zwyczaje członków rady poznał, cała reszta zgromadzonych pewnie zauważała teraz właśnie te niuanse. James odpalił nagranie. Zobaczą je wszyscy, i ci tutaj i ci na Tythonie.
- Jesli nie czujesz się na siłach możesz wyjść... – odwrócił się na chwile by zwrócić się do Mini. Ta nic nie odpowiedziała, zsunęła się z kanapy i opuściła salę.
Obraz w barwach mroku, dolne miasto nie należy do najjaśniejszych rejonów. Na początku zobaczyli tylko punkcik, później kariera automatycznie zrobiła przybliżenie (tak była programowana). Duga można było poznać po charakterystycznych ruchach. Uciekał. Nie panicznie, jednak wyraźnie się wycofywał. Za chwile w kadr weszła zielona smuga miecza i jego właściciel – Mac. Próbował zabiec drogę dugowi, więc kamera brała go tylko katem. Na chwile obaj się zatrzymali, Mac chyba coś mówił. W pewnym momencie odwrócił głowę na chwile (jednocześnie kiedy w dole ekranu zamajaczyła niewyraźnie trzecia postać) Wszystko trwało ułamki sekund. Trzecią postacią musiała być Mini. Mac ją odsyłał. Wtedy dug zaatakował, nagle pojawił się jego miecz – też zielony. Od dołu. Pierwsze, agresywne uderzenie rozbroiło Maca, jednak ten zdołał odzyskać swoją broń, unikając kolejnego ciosu. Wywiązała się krótka walka. Mac posługiwał się formą 1, i stosował ją dośc agresywnie, czego by się mało kto po chudym niepozornym rodianinie nie spodziewał. Dug raczej nie zaskakiwał, posługiwał się stylem pasującym do formy piątej. Jednak samych wymian ciosów było bardzo niewiele, dużo więcej skoków i ataków Mocą.
Mac odepchnął duga, położył go, ale zawahał się przed kolejnym (być może ostatecznym) ciosem. I wtedy został silnie odepchnięty mocą. Wypadł z kadru. Młody dug podniósł się i ruszył za nim. Wolno. Film zakończył się. Na koniec wykadrowano i wyretuszowano na tyle na ile to było możliwe postać sprawcy. Był to młody dug, być może nawet niepełnoletni, o ciemnej skórze, ale bardziej w odcieniach zieleni niż brązu, oczy być może niebieskie, lub nawet białe. Bardzo dużo licznej biżuterii na twarzy i kończynach.
- To tyle. Leri, możesz zawołać Mini – teraz zwrócił się do Leri by ta poszła po swoją „być może przyszłą uczennicę”.
- Warte zaznaczenia jest to,ze na dolnym mieście obecnie nia ma już prawie w ogóle działających kamer monitoringu. Dug chciał pokazać, ze został zaatakowany... Jednak już mu nie zależało by był dowód na to, co działo się dalej. To, co działo się dalej to już wiadomość tylko dla nas

MOC - 2013-03-02 18:01:07

Członkowie rady odebrali nagranie z kamery i zobaczyli je na własnych ekranach. Kto spoglądał na nich w tym momencie nie dostrzegł żadnego poruszenia na ich twarzach. Byli skupieni i zdystansowani do całej tej sprawy, zwłaszcza że nagranie to nie zawierało jakichś szczególnie drastycznych scen.
Gdy już wszystko się skończyło i nastała cisza to Leri bez słowa wstała i podeszłą do drzwi by zawołać Mini. A potem wspólnie wróciły na swoje miejsce, podczas gdy Rada chwilę milczała, porozumiewając się tylko spojrzeniami. Po chwili zaś przemówiła mistrzyni Shan.
- Mistrzu Havesh, czy SIS zidentyfikowało tego duga?
Wspomniany Jedi potarł w zamyśleniu brodę, spoglądając na swój ekran. Widział już wcześniej to nagranie, to jego specjaliści je wyretuszowali i poprawili.
- Niewiele, był kilkakrotnie notowany ale za drobnostki. Nic wielkiego. Nie podejrzewaliśmy że może być wyszkolony w drogach Mocy
Havesh był nieco rozdrażniony, bo jemu i wywiadowi Republiki umknął taki "drobny szczegół" a to postawiło na nogi wszystkich agentów na Coruscant. Taki policzek wymierzony w nich bolał bardzo.
- Postępowanie tego duga mnie zastanawia... tak jakby drwił z całego Zakonu i w ogóle nie przejmował się tym, że możemy zechcieć go pojmać.
Odezwał się mistrz Syo, nachylając się w swoim fotelu i opierając łokcie o swoje kolana. Wpatrywał się on bezpośrednio w Jamesa, podczas gdy mistrz Jaric rozsiadł się wygodnie, wręcz lekceważąco.
- Litera prawa jest w tym przypadku bardzo jasna. Jeżeli zachodzi podejrzenie by któraś z osób wrażliwych na Moc przeszła na Ciemną Stronę to Zakon Jedi ma prawo użyć wszelkich dostępnych środków, by pojmać i przesłuchać daną osobę. Ten dug prędzej czy później zostanie pojmany
W jego głosie przebrzmiewała ponura determinacja, bo w końcu był on nieprzejednanym wrogiem Sithów i uważał on - podobnie jak wielu innych Jedi biorących udział w wojnie - że jedynie ich całkowite zniszczenie doprowadzi do pokoju w Galaktyce.
- Mistrzu Kaedanie, ta sprawa może nie być taka prosta. To może być tylko jeden odszczepieniec lub zapowiedź czegoś znacznie gorszego. Powinniśmy postępować ostrożnie
Mistrzyni Shan starała się uspokoić jak zwykle "gorącego" w swych osądach mistrza Jedi.
- Satele, sprawa jest prosta. Sithowie lub ich pachołki przeniknęli na Coruscant, a do nas jako obrońców Republiki należy eliminacja tego typu zagrożeń. Tego duga należy pojmać i przyprowadzić przed oblicze Rady
Jaric odpowiadał bardzo spokojnie, ale był bardzo zdeterminowany. Satele zaś był zmartwiona, bo obawiała się kolejnej intrygi ze strony Sithów. A ostatnimi czasy mieli z nimi sporo do czynienia, Imperium jawnie ich prowokowało.
Tymczasem po raz pierwszy głos zabrał mistrz Durral.
- Myślę, że wszyscy się ze mną zgodzą, że należy jak najszybciej podjąć kroki mające na celu odnalezienie sprawcę tego zamieszania. W tym czasie zastanowimy się co dalej... mistrzu Jamesie, jesteś najlepiej zaznajomiony z sytuacją na Coruscant. Czy potrzebujesz dodatkowych Jedi do pomocy?
Kel dorowi był ciekaw, czy obecne środki wystarczą by dopaść tego duga.

James - 2013-03-02 18:16:52

James skinął głową
- Tak, tez tak to zinterpretowałem. Jako drwinę. Ale też komunikat, by zostawić go w spokoju. Śledziliśmy go bowiem już wcześniej. Bo tak jak zawsze, tak i teraz jeden problem to za mało. Okazało się, ze właśnie ten dug przychodzi pod placówkę edukacyjną do której uczęszcza Sisco. Pamiętacie na pewno, posiedzenie rady sprzed dwóch miesięcy. Wyraźnie zauważył Sisca. Mac prowadził sprawę, która została przyspieszona przez ten wypadek, tak i tak młodzieniec zostałby pojmany i jego sprawa rozpatrzona. Z tym ze obecnie priorytet sprawy wzrasta. Nie jest to bowiem tylko nieszkodliwy użytkownik Mocy,a  niebezpieczny gracz. Jednak – nie sith. Tu, na Coruscant niby ich nie ma, a nawet jeśli gdzieś jacyś są, to duma by im nie pozwoliła wziąć na szkolenie niehumanoida. Mrocznym jedi oczywiście też nie jest, wiedzielibyśmy. Wiec musi to być uczeń odszczepieńca lub zbuntowanego sitha. Może nawet zbuntowanego Jedi. I ma ambicje by przyjąć swojego ucznia. Po prostu mu się nie spodobało że mu przeszkadzamy. Zostawił nam klarowną wiadomość. My ją rozumiemy, ale on najwyraźniej nie rozumie toku myślenia jedi. Pewnie sądził, ze się przestraszymy
Barabel zaplótł ręce na piersi.
- Nie wydaje mi się by żywił nienawiść względem Zakonu. Po prosto weszliśmy mu w drogę. Mac wziął. Wyniki obdukcji, lub raczej sprawozdanie z... – o mało nie powiedział „z sekcji zwłok”, ale na szczęście opanował – z rozszerzonego sprawozdania medycznego wiecie wszyscy, do czego się posunął. Póki co – na razie nie podjąłem zadnej decyzji. Teraz nasz dug zniknie z szachownicy, nie bezie się pokazywał. Jestem tego pewien. Az do kolejnego wynurzenia. Wabikiem jest Sisco. Niewykluczone ze bezie próbował usunąć jego opiekunów.

MOC - 2013-03-02 18:36:30

- Satele?
Mruknął Jaric, spoglądając na milczącą do tej pory kobietę. W czasie wojny miała wiele do czynienia z Sithami a obecnie uchodziła za jedną z najlepiej zorientowanych osób w sprawie sytuacji w Imperium. Jednakże Wielka Mistrzyni nie odpowiedziała od razu, namyśliła się, przeanalizowała słowa Jamesa. Dopiero potem się odezwała, ale głos jak zwykle miała bardzo spokojny i opanowany.
- Nie możemy postrzegać Sithów wyłącznie jako poddanych Imperatora. Ich droga usiana jest zdradą, podstęp i podziały to ich sposób działania. I o ile można założyć, że większość Sithów służy Imperium, to jednak nie są to wszyscy. Nie możemy z cała pewnością stwierdzić, że mistrzem duga był Sith, nie możemy też tego wykluczać. Kwestia czystości rasowej nie jest jednoznacznym dowodem by poprzeć lub obalić tą tezę. Musimy założyć, że jest on niebezpieczny i nie możemy go lekceważyć. Należy go jak najszybciej odnaleźć i pojmać.
Satele nie próbowała wnikać w psychikę duga wnioskując tylko na podstawie dowodów medycznych i nagrania z kamery. Pokazał tylko że stanowi zagrożenie, zadrwił sobie z Zakonu. A do tego nie można dopuścić. Nie można dopuścić, by dalej krzywdził niewinnych.
- Nie ważne, czy nienawidzi Jedi czy tylko usuwa przeszkodę. Stanowi zagrożenie. Pytanie brzmi - poradzicie sobie czy mamy ściągnąć łowców z planet granicznych, by zajęli się tą sprawą?
Mistrz Jaric był jak zwykle zdecydowany. Pozostali członkowie Rady zbytnio się nie wypowiadali, bo sprawa była prosta. Odnaleźć cel, pojmać i zaprowadzić przed sąd w celu przesłuchania.
- Pozostaje jeszcze kwestia jak on tam trafił
Wtrącił cicho mistrz Syo, zerkając wymownie na na Mistrza Cieni, który do tej pory nie odzywał się niepytany.
- Posłałem wcześniej raport Radzie, zdajemy sobie sprawę z luk w systemach obronnych Coruscant i aktywnie działamy nad wyeliminowaniem zagrożeń. Ten dug mógłby nam "pomóc".

James - 2013-03-02 18:47:26

James był  psychologiem i robił już odruchowo takie analizy. Ale dzięki temu rozumiał swojego wroga. A to, ze ten jest niebezpieczny, to przekonał się niemal na własnej skórze, bo skóra ucznia tez mu bliska.
- Kwestie pomocy zostawiam do rozpatrzenia tym, którzy pomoc oferują. Wchodzenie z ciężkimi armatami na teren działań byłoby nierozważne, więc jak już, to kogoś dyskretnego. A jak nie, to będziemy dalej badać sytuacje. Najpierw musimy go znaleźć. A skąd się tu wziął? Prawdopodobnie się tu urodził.

MOC - 2013-03-02 18:58:59

Mistrz Jairc przekręcił oczami ze zniecierpliwienia. Zawsze uważał Jamesa za niezbyt skorego do podejmowania zdecydowanych i szybkich decyzji. Co w takich przypadkach było sporą wadą, przynajmniej w jego oczach. Ale mimo tych różnic poglądowych cenił jego świeże spojrzenie, mądrość i doświadczenie. Jednak w wielu sprawach się nie zgadzali. A teraz Jedi spojrzał na kel dora w oczekiwaniu na bardziej łagodna odpowiedź.
- Jamesie...to nie czas na pytanie "kto jest chętny do pomocy?". Sprawa jest nagląca i już teraz musimy postanowić, czy któryś z Jedi pozostałych na Coruscant podejmie się tego zadania. Jeśli nie to mistrz Havesh ściągnie jednego z... podległych mu Jedi i to jemu zleci to zadanie. Im szybciej uporamy się z tą sprawą tym lepiej
Słowo "Cień" zawisło pomiędzy członkami Rady, bo oficjalnie o nich się nie mówiło przy osobach niewtajemniczonych. Ale ich można było określić jako "ciężką artylerię" przy czym działali oni niezwykle dyskretnie i skutecznie.
- Mistrz Durral niestety ma rację. Musimy już teraz zdecydować, czy potrzebne są wam jakieś posiłki. Mistrzu Jamesie?
Rada oczekiwała teraz od niego jasnej decyzji - tak, potrzebujemy pomocy, nie damy sobie radę. W pierwszym przypadku sprawa spadała na głowę Havesha w drugim - Jamesa.

James - 2013-03-02 19:10:11

Zastanowił się chwilę. Tak, nie był tym, który pierwszy wyrywa się z propozycjami i rozwiązaniami. Jedni określają to jako niezbyt skory do podejmowania decyzji, inni, ze nie jest w  gorącej wodzie kąpany. Zdarzenie miało miejsce pól doby temu, nie wiedzieli nic, trudno było od razu Jamesowi wyskoczyć z odkrywczym „to tak trzeba zrobić”. Nowe fakty dosłownie spadają z nieba w każdej chwili.
W koncu jednak skinął głową.
- Tak, poproszę wsparcie – Havesha (jako cienia) zbyt wieloma obowiązkami mogłoby zaowocować nowymi kłopotami, bo jak kot ma za dużo roboty to myszy się mnożą.

MOC - 2013-03-02 19:38:30

Na razie Rada podejmowała prostą decyzję - kto ma zająć się śledztwem i zacząć szukać poszlak prowadzących do duga. Nie można było odwlekać decyzji w sprawie podejmowanie śledztwa, bo ślady z czasem się zacierają a im później by się za to zabrali tym trudniejsze byłoby później zadanie. Jedi powinni rozważnie podejmować decyzje, jednak czasem muszą błyskawicznie coś postanowić nie bacząc na drobne wątpliwości.
- Dobrze. Jak najszybciej skierujemy kogoś na Coruscant, odpowiednia osoba się zgłosi do ciebie mistrzu. Havesh, będziesz nadzorować tą sprawę?
Satele skierowała się bezpośrednio do mistrza Cieni, który nie był chętny do brania na siebie kolejnej odpowiedzialności. Ale nie odpowiedział od razu, bo musiał poważnie się zastanowić nad tym.
- Z całym szacunkiem mistrzyni Shan, ale musze odmówić. Mam zbyt wiele spraw na głowie. Udzielę wsparcia, jednak nadzór powinien przejąć ktoś inny.
Odpowiedział cicho, ale dzięki mikrofonom był dobrze słyszalny. Następnie zerknął wymownie na Jamesa.

James - 2013-03-02 19:44:01

James nie miał wyboru. Musiał się zgodzic. Bo jak się nie zgodzi, to będzie kolejna zwłoka. Skinał głową.
- Dobrze, będe to nadzorował. I tak mam Sisca pod opieką, a to kwestie powiązane

MOC - 2013-03-02 19:54:15

Owszem miał on wybór, to nie była nagląca decyzja, bo nim ściągną odpowiedniego Jedi to co najmniej dzień upłynie. Jednakże dobrze, że udało im się już to załatwić.
- Dobrze mistrzu Jamesie. Wybacz, że ta rozmowa jest taka krótka, jednak kolejne sprawy są bardzo naglące. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia twojemu byłemu uczniowi. Niech Moc będzie z Nim oraz z Wami wszystkimi
Pozostali członkowie Rady kiwnęli głowami na pożegnanie a potem połączenie przerwano. Rozmowy z Radą zazwyczaj tak wyglądały, omawiano daną sprawę a gdy podjęto jakieś decyzje, to po prostu kończono rozmowę. Mistrzowie byli bardzo zajęci.

James - 2013-03-02 20:04:47

James także ukłonił się i pozegnał w imieniu swoim i zgromadzonych Jedi z Coruscant, którzy wiele nie powiedzieli, za to wysłuchali i nie będzie trzeba już kazdemu z osobna opowiadać. Tak skonczyło się posiedzenie, kazdy udał się do swoich zajęć – starych zajęć i tych nowych tez

James - 2013-04-02 10:05:11

Dzień dzisiejszy był niezwykły, głównie dla Sisca, bo James robił to, co zwykle. Jednak w ramach resocjalizacji zabrał się za niego. Biedak był zmuszony wszędzie towarzyszyć mistrzowi. Przenocowali w enklawie, pobudka była bardzo wcześnie, medytacja, dżedajskie sprawy urzędowe – wiele rożnych twarzy a później – na uczelnie, na wykłady,z  których tez James Sisca nie zwolnił. Po 10 wrócili do enklawy, ale James nie udał się do własnego gabinetu a tu, do sali konferencyjnej, poniekąd dlatego by Siscowi (i Asyrowi, tak tak) było wygodniej. Asyra zaczął ciągać dużo później, dopiero po powrocie z wykładów. Ten był jednak trochę jeszcze za słaby. Do tej pory miał trzy spotkania z ludźmi różnie na Sisca reagującymi i za specjalnie młodego nie uspokajał, był wobec niego po prostu jak mistrz jedi – wymagający konkretnego zachowania. Choć i tak James miał wrażenie ze Sisco lepiej sobie radzi niż Asyr.
Terz było koło 15 i James siedział nad papierami dżedajsko-cywilnymi ale nie uczelnianymi. Miał do przestudiowania pewien problem, musiał pomyśleć jak go rozwiązać i jakich jedi tam wysłać.
Asyr siedział na krześle koło Sisca i machał nogami

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 10:10:03

Sisco stał koło machającego nogami Asyra. Po tym co na dziś mu James zafundował, ani mu było w głowie go zaczepiać. Dlaczego? Czy to tak wielki wpływ mistrza? Raczej był porostu zmęczony i wiedział, ze jak jest taka chwila w której nikt nic od niego nie chce, nie przychodzą nowe osoby, nie trzeba myśleć i się stresować (ale to nie był jakiś wyniszczający stres) to trzeba odpoczywać. Wiec teraz odpoczywał. Nawet zaczepiony przez machająca się Asyrowa nogę nie reagował inaczej niż jakimś przytłumionym dźwiękiem na znak protestu. Cały czas obserwował Jamesa. Już nie w napięciu, jakby cały czas miał być napięty to by pękł. Ale obserwował uważnie – kiedy ten wstanie, znowu zapowie ze gdzieś się przenoszą, znowu każde się słuchać i „zachowywać”. Teraz James był niebezpieczny...  Jednak Sisco zawsze by ł gotowy, nie ociągał się, choć nie pałał nadmiernym entuzjazmem

MOC - 2013-04-02 10:26:01

Jamesową pracę wkrótce zakłócił sygnał dochodzący z jego komunikatora, który informował o otrzymaniu wiadomości. Była ona bardzo krótka i niezbyt treściwa - "Dopadłem go - będę w Enklawie do 30 minut". Niby nic szczególnego, ale nadawcą tej wiadomości był Jedi, który został wysłany na poszukiwania duga, który w tak bestialski sposób zajął się Maciem, dawnym padawanem Jamesa. Teraz trzeba było tylko zaczekać na pojawienie się Łowcy, by móc usłyszeć o wszystkich szczegółach.

James - 2013-04-02 10:29:40

Kiedy komunikator się odezwał, James nie oderwał się nawet od lektury za to Asyr niemal podskoczył
- Mistrzu, wiadomość! – podwójny dzwonek, chciało by się rzec.
- Tak, Asyrze, wiem... – odłożywszy kartkę wziął komunikator, przeczytał krótką wiadomość i uśmiechnął się do siebie.
- Dobre wieści, chłopcy – spojrzał w ich kierunku. Zwłaszcza na Sisco. W sumie dobrze się składało, ze Sisco będzie przy zakończeniu sprawy duga, którego zaczął się już bać.
- Będziemy mieli gościa

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 10:42:13

Sisco nie zareagował tak gwałtownie jak Asyr. W sumie w ogóle, bez przerwy docierały do niego jakieś dźwięki których się nie spodziewał. Zachowywał spokój, teraz tylko na Asyra spojrzał jakby z politowaniem, ale nic nie powiedział. Za to westchnął sobie. Dopiero ostatnie słowa Jamesa wywołały w nim dziwną mieszankę emocji. Słychać było spod ściany wydawane przez niego parskanie. Co chwile ktoś tu przyłazi a James się cieszy, że będą mieli gościa. Dziwny ten James. Siscowi już się kręciło w głowie od tych gości. Na początku próbował z każdym nawiązać jakiś kontakt i to go męczyło strasznie. Teraz już dotarło, ze to goście na chwile, wchodzą i wychodzą, nie potrzebne było ustalanie z nimi relacji.

MOC - 2013-04-02 10:54:16

Cała trójka musiała jednak na tego gościa zaczekać pół godziny. Po upływie tego czasu Aleise poinformowała Jamesa, że rycerz Jedi Vigon Makabi przybył i że skierowała go bezpośrednio do sali konferencyjnej. Mieli więc jeszcze chwilkę na to by jakoś się przygotować.
Po jakieś minucie drzwi do pomieszczenia rozsunęły się z sykiem i do środka wszedł Jedi rasy skrilling. Ubrany był w szatę podróżniczą, która wykonana była z lepszych materiałów niż tradycyjny strój: wytrzymalszych, odporniejszych i zdecydowanie ciemniejszych. Szata Vigona była też lepiej dopasowana do jego sylwetki. Miejscami pokryta też była dziwnym pismem, nieznanym Siscowi ale James pewnie rozpozna stary alfabet z Tythona.
Makabi miał na narzucony na głowę kaptur, ale po wejściu do środka opuścił go, odsłaniając swoją szarą, łysą głowę, na szczycie której znajdował się tylko mały grzebień. Wciągnął on powietrze przez rurki umieszczone poprzecznie wzdłuż nosa.
Jamesowi się pokłonił, zgodnie z tradycją, na Sisca i Asyra tylko przelotne spojrzał.
- Witaj mistrzu, spodziewałem się rozmowy w cztery oczy.
Zerknął wymownie na pozostałą dwójkę. Głos miał mocny, basowy, nieco groźny, zdecydowanie pasujący do jego surowego wyglądu.

James - 2013-04-02 11:16:40

Wielkich przygotowań James nie czynił i nie planował. Rzekł tylko „swoim padawanom”, ze to w sprawie duga. Asyr nieco się rozdziawił, bo znowu musiał połączyć fakty w swoim osłabionym umyśle.
James skłonił się na powitanie i uschnąłem lekko, choć nie był to uśmiech wesoły, taki na osłodzenie tego o czym będą rozmawiać. - W cztery oczy, nie ma sprawy. Chłopcy, przejdźcie się chwile po enklawie – i wykonał gest ramieniem, a to był gest do Sisca, bo Asyr go nie zobaczy. Pierwsze rozstanie Sisco i Jamesa tego dnia. No, zobaczymy.
- Bardzo proszę – Vigonowi wskazał fotel, niezbyt wystawny, po prostu taki który tutaj był, ale nie po drugiej stronie biurka a przy stoliczku. Zam zza biurka wyszedł, by zająć miejsce naprzeciwko, tak by nie dzielił ich żaden blat. Odczekał jeszcze zanim chłopcy wyjdą, odezwał się dopiero jak ich nie było, słowami:
- Wiec jak sprawa wygląda?

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 11:25:12

Dla Sisco wejście tego osobnika zdało się interesujące bo takiego jeszcze nie widział. Nie ze nie widział przedstawiciela tej rasy, a takiego ubioru i pasa ze znakami. On już wiedział  ze to coś znaczy a był ciekawski. Więc nawet w Mocy widać było ze wzbudził zainteresowanie, ze Sisco go oglądał uważniej niż innych. I nawet kiedy James poprosił ich o wyjście odrobinę się ociągał, ostatecznie jednak popchnął pyskiem bothanina.
- Chodź, Asyr, idziemy – na początku na Asyra był anty, teraz najwyraźniej poczuwał się do opieki nad nim. No i wyprowadził swojego „brata” stąd. A co na korytarzu? Prawdopodobnie będzie szukał okna i tam się zatrzyma.

MOC - 2013-04-02 11:52:07

Na korytarzu okien niestety nie było, Enklawa znajdowała się w centralnej części budynku Senatu, wiec tutaj okien nie było. Zbyt wiele osób też nie: w recepcji pracowała mirialanka Aleise, zaś w sali treningowej ćwiczył jakiś mistrz ze swoim padawanem. W Archiwach zaś przesiadywał jeden rycerz, szukając jakichś informacji.

Vigon odczekał aż ta dwójka wyjdzie, po czym usiadł we wskazanym miejscu. Odchrząknął cicho i zaczął swoją opowieść.
- Mistrz zapewne wie, że zaraz po przylocie rozpocząłem poszukiwania wszelkich dostępnych informacji na temat tego duga. Odwiedziłem posterunki CSB, przejrzałem archiwa SISi skorzystałem z mniej legalnej sieci informatorów rozsianych po Coruscant. Kilka dni zajęło mi znalezienie jakiegoś konkretnego tropu.
Skrilling na chwilę przerwał. Siegnął do wewnętrznych kieszeni szaty, z których wyciągnął małą kostkę pamięci. w jego trzech masywnych paluchach wyglądała ona na śmiesznie małą, ale to była standardowe urządzenie. Kość wylądowała na biurku przez Jamesem.
- Skopiowałem wszystkie raporty i meldunki. W największym skrócie. Nie udało mi się ustalić jego prawdziwej tożsamości. ma pseudonim Cichy, bo praktycznie nigdy się nie odzywa. Handluje narkotykami, ale niektóre plotki mówią, że handluje też informacjami. Donosił najprawdopodobniej Sel Makor, kilkakrotnie widywano go w obecności ludzi Morrigan, ale zawsze dobrze się kryli. Więc to tylko plotki. Krótka charakterystyka jego profilu psychologicznego też znajduje się na nośniku. Nie znalazłem żadnych tropów wiodących do jego mistrz, bo takiego musiał mieć. Potrafi dobrze robić użytek z Mocy.
Informacji miał w gruncie rzeczy niewiele. nie wdawał się w szczegóły, bo to by zajęło im sporo czasu. Wszystko zamieści oczywiście w raporcie.
- Dwa dni temu jeden z informatorów nakierował mnie na świeży trop, od tego momentu tropiłem go bez ustanku, co musiało być dla niego wyczerpujące, bo dzisiaj popełnił błąd i udało mi się go osaczyć w jednej z ciemnych alejek na niższych poziomach. Walczył nieźle, był utalentowany, ale brakowało mu zarówno umiejętności i doświadczenia. Gdyby trafił do Zakonu z pewnością byłby z niego świetny szermierz.
Na chwilę przerwał, odchrząkając. Wyraźnie był zmęczony po tym całym pościgu, ale najpierw musiał o wszystkim poinformować Jamesa.
- Walka nie trwała długo, raniłem go mieczem a potem Mocą odepchnąłem go dosyć brutalnie. Wpadł do jednego z kanałów i próbował zwiać, ale wkrótce go znalazłem. Chciałem go pojmać, ale rana okazała się głębsza niż przypuszczałem. Zmarł. Jego ciało zabrałem ze sobą, ale decyzja co z nim zrobić nie należy do mnie
Zerknął wymownie na Jamesa i zaczekał na pytania.

James - 2013-04-02 12:02:49

James siedział, słuchał, nie odzywał się. Sztuczne oczy nigdy nie zdradzały się z emocjami. Teraz tez nie. Ale wyraz twarzy, napięcie mięśni pod łuskami, splecione palce i ruch końcówki ogona zawiniętego wokół fotela już tak. Podążał emocjami w miarę postępu opowieści, a kiedy ta dobiegła do końca, rozwarł szerzej oczy. Zakończona sprawa? Napastnik został zlikwidowany. Mimo iż poniósł śmierć – to wspaniale. Jednak jakoś tak dziwnie James się nie ucieszył, jakby mu czegoś brakowało, jakby to wszystko działo się za krótko.
- Chciałbym teraz tyle powiedzieć, a nie znajduje słów -pochylił się do przodu i zatarł ręce.
- W każdym razie bardzo ci dziękuje, przyjacielu. Wykonałeś kawał dobrej roboty dla zakonu i całej republiki. To był niebezpieczny osobnik -od razu jednak James przypomniał sobie swoją wizytę u Morrigan. Jedi, który został przez nią ugoszczony i wypuszczony. Nie wiedział, co wypada teraz myśleć. Ale na pewno nie żałować.
- Gdzie znajduje się ciało?

MOC - 2013-04-02 12:11:12

Dla Vigona nie trwało to jakoś zaskakująco krótko. Był Cieniem Jedi, zajmował się tropieniem i eliminacją zagrożeń ze strony Sithów i Ciemnej Strony. I jak wspomniał wcześniej, Cichy miał talent, ale brakowało mu przeszkolenia i doświadczenia. Poza tyn nieustannie go tropił a każdy w stresowej sytuacji prędzej czy później popełnia błąd.
- Rozumiem. Przedstawiłem tylko skróconą wersję, wszystko zapiszę w moim raporcie, ale najpierw muszę się przespać i pomedytować
Skrilling podejrzewał co też mógł teraz czuć James. On sam by się ucieszył na wieść o tym, że zagrożenie ze strony osobnika, który zmasakrował jego byłego ucznia, jest już zażegnane. Nie było to reakcja godna Jedi, ale pasująca do zwykłych ludzkich reakcji. Sprawiedliwości stało się zadość.
- To moja praca, ale dziękuję za uznanie. Ciało znajduje się w moim speederze. Co mam z nim zrobić mistrzu?
Zbyt długo tam nie mogło leżeć, trzeba było je albo odwieźć do kostnicy albo skremować.

James - 2013-04-02 12:16:33

James wstał, opierając dłońmi o uda.
- Bardzo proszę, byś jeszcze przed odpoczynkiem zawiózł je na uniwersytecki wydział medycyny sądowej. Zaraz wystawie odpowiedni dokument by nie robili problemów
Owszem, od jedi nie mogli nie wziąć, ale by było kręcenie nosami, dzwonienie, czekanie, a Vigon przecież jest zmęczony. James pochylił się nad biurkiem, cos napisał, podpisał się i wrócił by podać kartkę rycerzowi

MOC - 2013-04-02 12:24:16

- Oczywiście mistrzu
Zgodził się bez problemów z uprzejmości jak i obowiązku. James był jego bezpośrednim przełożonym, nie mógł odmówić. Ale Vigon nie należał do grupy tych, którzy ignorują prośby kogokolwiek. Poczekał na wypisanie przepustki, po czym przyjął ją bez słowa i schował do kieszeni.
- Jeśli to wszystko mistrzu to zająłbym się już tą sprawą. Pełen raport postaram się dostarczyć możliwie jak najszybciej
Skrilling wstał i ponownie pokłonił się Jamesowi. Jeśli James nie będzie miał już więcej pytań to pożegna się i wyjdzie jak najszybciej, by zawieźć ciało na uniwersytet. A potem wróci do Enklawy by się przespać.

James - 2013-04-02 12:41:49

- To wszystko, jeszcze raz bardzo dziękuje. Niech Moc będzie z tobą – pożegnał się, co było już wyraźnym sygnałem ze rycerz jest wolny i może iść.  Jeszcze godzinka wysiłku i będzie miał nareszcie święty spokój, a świadomość że teraz dzięki niemu naprawdę wiele osób oddycha spokojniej, na pewno pozwoli mu lepiej wypocząć

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 12:52:08

Podczas kiedy James rozmawiał o tych zdarzeniach, Sisco – całkiem świadomy tego o czym była mowa i dlaczego kazano mu wyjść, przemierzał beztrosko korytarze i szukał okna którego nie było,a le o tym akurat nie wiedział (choć się domyślał). Nie znalazł jednak i korytarz zaprowadził go do głównej sali.
Od czasu do czasu czekał na Asyra, tak jak teraz – w wejściu, patrząc w głąb sali, a kiedy Asyr go dogonił, to znowu sobie ruszył, cicho pomrukując, jakby informował: uwaga, zbliżam się” i tak przez cała sale, przez otwarta przestrzeń, spokojnie, nóżka za nóżką, nie oglądając się na mijane istoty,z  resztą nie było ich wiele o tej porze. Przy sztucznym kwiatku się zatrzymał, „obwąchał go”, znowu zaczekał na Asyra, i idąc dalej dotarł w  końcu do recepcji gdzie niemal natychmiast, pochyliwszy głowę, po ugięciu nóg zaczął ”obgryzać” taki parapecik, nie wiedział lub zapomniał jak to się nazywa

MOC - 2013-04-02 13:02:44

Kwiaty nie były sztuczne a prawdziwe, więc ładnie pachniały i ogólnie ładnie się komponowały z resztą wystroju. Zaś w recepcji chwilowo nikogo nie było, z przodu znajdowała się tylko tabliczka "Zaraz Wracam". Sisco mógł wiec chwilkę poharcować, nim zjawi się pracująca tutaj mirialanka.
Główny blat był pusty, nic tam nie stało prócz wspomnianej wcześniej tabliczki. Poniżej znajdował się drugi blat, wewnętrzny, przeznaczony dla recepcjonistki. Ten już był zawalony papierami, cyfronotesami, różnymi notatkami i sprzętami biurowymi. To była prywatna przestrzeń Aleise, która już wróciła do głównej sali.
- Mógłbyś przestać dobierać się do recepcji?
Zapytała podniesionym głosem, zjawiając się tuż za Sisciem. Wiedziała kim on jest, widziała zdjęcia, widziała jak przyszedł tutaj z mistrzem Jamesem no i podpytywała wcześniej Leri.

James - 2013-04-02 13:08:07

Asyr musiał go gonić. Sisco robił bardzo duże kroki, nie mówiąc juz o tym, ze się nie męczył tak jak Asyr. Teraz padawan mógł jedynie słuchać jego dźwięków i podążać za nim, na nic innego nie starczało mu energii. Nie potykał się już, całkiem nieźle posługiwał się laską. Kiedy Sisco się zatrzymał i czymś się zajął, Asyr dogonił go, oparł o niego i chwile podyszał (akurat ustawiony był z  drugiej jego strony więc Aleise nie zobaczy go od razu.
- Co ty tam chroboczesz?  -zapytał, nie widząc jak Sisco gryzie, z reszta nawet nie za bardzo sobie wyobrażał jak to może wyglądać. Kiedy jednak usłyszał głos z drugiej strony (zza Sisca), nastawił uszu

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 13:24:15

Asyrowi nie odpowiedział bo w tamtej chwili był zajęty chrobotaniem, ale bardzo przyjaźnie do niego zaświergotał, jakby gratulował ze mu się w końcu udało doń doczłapać. Podgryzanie wyglądało jakby robił to wielki pasikonik – z boków obłego pyska, kształtem przypominającego nawet pasikonika, małe łapki z jednym pazurkiem „nabierały” materiał blatu (oczywiście ślizgając się po nim), jakby miały przytrzymywać, a podgryzały szczeki zewnętrzne, czyli to co służyło do „połykania” pokarmów i gryzienia ludzi. Blat nie był przyjazny Siscowej anatomii, nie mógł tego ugryźć więc tylko skrobał i „chrobotał”. Dobrze ze Aleise mu przeszkodziła, bo mógłby zdrapać lakier i by było brzydko.
Sisco usłyszał głos za sobą i znieruchomiał (cały czas podczas czynności) i wydał się taki zasłuchany. Ktoś zwraca mu uwagę ale nie widział tego kogoś (bo stała za nim). Dobre kilkanaście sekund taki nieruchomy stał, jakby się wahał – gryźć dalej czy się obejrzeć za siebie, zobaczyć kto to. Ostatecznie obejrzał się – był to ruch 90 stopni w stronę przeciwną do Asyra, by go nie uderzyć. Tyle wystarczyło by zobaczył co się za nim dzieje.

MOC - 2013-04-02 13:33:07

Po odwróceniu się Sisco dostrzegł drobną kobietę o zielonkawej skórze i krótkich czarnych włosach, ułożonych w modną fryzurę. Na twarzy miała malutkie, czarne tatuaże, ale nie było ich zbyt wiele. Osoba znająca chociaż trochę kulturę mirialan domyśli się, że stojąca przed nim osoba jest młoda i jeszcze niedoświadczona.
Aleise miała na sobie prosty strój asystentki z małym symbolem Zakonu na prawej piersi. Taka informacja o tym, dla kogo pracowała.
- Wiesz o tym, że nie można tak podgryzać rzeczy nie należących do ciebie? Jeśli coś zniszczysz to twoi rodzice będą mieli problemy
W jej głosie brzmiała lekka reprymenda. Wiedziała ona, że zwraca się do dziecka, więc nieco surowa musiała być, by Siscowi nie przyszło do głowy by podgryzać jakieś mniej wytrzymałe rzeczy w Enklawie. Lub co gorsza w Senacie. Strażnicy nie byliby zbyt wyrozumiali a wysokość mandatu mogłaby przyprawić rodziców Sisca o ból głowy.

James - 2013-04-02 13:44:47

Asyr tymczasem strzygł uszami. Sisco się poruszył, więc spod reki uciekło to o co się opierał (działo). Padawan trochę się zachwiał, jednak był już na tyle silny by to opanować. Słuchał dalej i uśmiechnął się do siebie, wyobrażając sobie całą sytuacje, choć nadal bez tego elementu gryzącego Sisca – to było za trudne
- Co on znowu żuje? – odezwał się w końcu na tyle głośno, by Aleise go usłyszała. Po spojrzeniu w te stronę okaże się ze Sisco ma „za dużo nóg”

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 14:03:32

Sisco widział ze ona jest młoda i tylko tyle. Widział tez te tatuaże, ale dla niego to była ozdoba bez znaczenia. Na Coruscant mało kto nosił coś, co coś znaczy, najczęściej nosił coś, bo modne i dorabiał to tego swoją ideologię, lub nawet to nie.
Teraz jednak już widać było efekty dzisiejszego szkolenia Jamesa, bo Sisco bardzo szybko skupił się na pani recepcjonistce, która go strofowała. Trudno było poznać po nim, ale chyba sam fakt ze obca osoba podchodzi ot tak i go upomina więcej znaczył dla niego niz to ze rodzice będą musieli pokryć koszty, bo z tymi rodzicami to u Sisców w domu największy był problem, rozpieścili go i on uważa że mu się należy. Tutaj jednak, mając w pamięci Jamesowy autorytet, grzecznie odpuścił, zamruczał ze skrucha, taki układny był, łepek pochylił. Tylko te szczękoczułki mu się poruszyły i zajęły swoje miejsce.

MOC - 2013-04-02 14:27:05

Zmierzyła go groźnym wzrokiem, ale w sumie tylko tyle mogła. Bo w przypadku zniszczeń musiała to zgłosić Jamesowi i to on musiałby podjąć jakieś kroki. Ale o tym pewnie Sisco nie wiedział.
- Uznam to za przeprosiny
Odrzekła w końcu nieco mniej surowym tonem a potem rozejrzała się w poszukiwaniu Asyra, którego znała i lubiła. Musiała nieco się przesunąć by dostrzec coś więcej niż jego nogi.
- Cześć, to twój nowy kolega? Chyba zgłodniał, bo próbował zjeść moją recepcję
Powitała obecnego padawana Jamesa i podeszła bliżej niego by porozmawiać, zapytać o zdrowie, zaproponować coś do picia i oczywiście ciastka. Częstowała nimi wszystkich a najczęściej Leri, która zasmakowała w nich.

James - 2013-04-02 14:34:04

Teraz, jak już Aleise odkryła Asyra, ten tez chciał wyjść do niej, wprawdzie mu brak kontaktu wzrokowego nie przeszkadzał, to jednak wiedział, ze to niegrzecznie tak rozmawiać „przez Sisca”. Do jednego ucha mu mówić, żeby drugim wylatywało. Spotkali się gdzieś na wysokości działa po stronie Asyra, bo on wolniej się przesuwał. Był w lepszej formie niż wcześniej, już bardziej porośnięty futrem, trochę wiecej ciała. Ciemne okulary miał nałożone na opaskę zasłaniająca oczy. Miał tez białą typową dla niewidomych laskę, teraz pod pachą. Uśmiechał się, zęby tez lepiej wyglądały.
- To jest Sisco... a właśnie, masz racje, przecież on może być głodny! – chciał chyba wykonać jakiś gest, machnął ręką ale nie obliczył ze Sisco jest tak blisko i wyrżnął nadgarstkiem o metal. Syknął zaraz.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 14:44:37

Sisco czuł się bezkarnie bo nie ponosił za nic odpowiedzialności. W innych przypadkach wychowawczym było kiedy dzieci same własnoręcznie naprawiały szkody. Sisco nie mógł tego zaznać z przyczyn technicznych,a  rodzice pokrywali szkody bez większego marudzenia.
Ale to nie znaczyło ze nie da się Sisca zmienić. Przy Jamesie już chodził jak zegarek, ani myślał niczego podgryzać, a  przecież James ani nie krzyczał ani nie karał. Na mirialanke patrzył z  dystansem, jakby nie wiedział jeszcze jak ma ją sklasyfikować. Uderzenie Asyra nie zostało obfukane, chyba już Asyrowe zachowanie zrozumiał. Zapunktował tez odkryciem ze Sisco może być głodny, bo Aleise to chyba żartowała

MOC - 2013-04-02 14:55:48

- Domyśliłam się. Cześć Sisco, jestem Aleise, dużo o tobie słyszałam
Przywitała się z wielkim cyborgiem. A co do jedzenia to rzeczywiście żartowała, bo nie wiedziała jak długo już obaj byli na nogach i że mogli nie jeść śniadania. Zerknęła więc na bothanina, ale przypomniała sobie że gra spojrzeń - którą często stosowała z Leri - w jego przypadku nie zadziała.
- Mam tylko parę ciasteczek schowanych w biurku. Obiad zazwyczaj jem w pobliskiej knajpce
Ciastkami mogła się podzielić. W sumie okrążyła szybko Sisca i weszła za blat recepcji. Nie musiała szukać pudełka, było ono tam gdzie zawsze lezało. Szybko też znalazło się na blacie, zachęcająco otwarte.
- Częstuj się. Siscowi też możesz dać, jeśli lubi ciasteczka. I moze je jeść oczywiście

James - 2013-04-02 15:03:01

Niestety w przypadku Asyra gra spojrzeń nie zadziała, ale odpowiednie manipulowanie głosem już tak. I szczerze mówiąc Asyr jadł śniadanie,w  jego przypadku nie jedzenie śniadania byłoby dużym błędem, ale znowu był głodny i to bardzo dobry znak, bo jak ma apetyt to wraca do zdrowia. Juz migreny były mniejsze i lepiej szło z medytacją. Z całym ogarnianiem świata tez. Nadal jednak byt dużym wyzwaniem był jego mistrz, który ciągle za wiele wymagał, według Asyra.
- Jeśli masz mało to nie musisz się z nami dzielić, my zaraz pójdziemy a  ty zostaniesz tutaj do wieczora – Asyr przycisnął uszy do skroni, najwyraźniej czując się głupio tym ze obżera biedaczkę, która tu pracuje,a  Asyr tylko łazi, obija się i dupę wszystkim zawraca.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 15:22:51

- Cześć Aleise, ja też o tobie słyszałem – powiedział, bo wydało mu się takie miłe, często używany zwrot względem niego, względem Jamesa i rodziców tez. I Asyra. Więc to mu się kojarzyło z takim miłym czymś na początek znajomości. To i tak powiedział. Głos miał pasujący do wrażenia jakie robił, jadnak jak wiele razy się już okazało, Sisco był młody i jego zachowanie kontrastowało z wyglądem. I jasnym stawało się dlaczego tak często czyścili mu pamięć – żeby się nie rozwijał i nie zachowywał jak teraz – jak dziecko. Choć teraz akurat, wyjąwszy epizod ogryzania blatu – zachowywał się bardzo dobrze. Na ciastka patrzył w taki sposób że widac było że je chce, ale Asyr zaczął mieć wątpliwości natury moralnej, więc Sisco fuknął na niego. Bo on nie miał wątpliwości, on chciał ciastko. Tez miał apetyt, od kiedy zamieszkał z Adlaksami, przytył 200 gram a to bardzo dużo dla niego – dla niego w sensie biologicznym, a nie cybernetycznej całości.

MOC - 2013-04-02 15:33:07

Uśmiechnęła się przejmie do Asyra. Miło było, że przedkładał jej potrzeby ponad jej, ale nie musiał się o to martwić.
- Bierz, parę ciastek odłożyłam dla Leri, a ja potem w domu upiekę kolejną porcję. Częstuj się
Przysunęła pudełeczko bliżej niego po czym siadła w swoim fotelu i zaczęła się nieco bujać, patrząc to na bothanina to na olbrzymiego cyborga stojącego obok niego. Sisco chyba zgłodniał, bo jego ruchy zdradzały chęć dobrania się do zawartości pudełeczka. Ale karmienie go pozostawiała już Asyrowi. Sama troszkę się bała i nie miała ochoty na bliższe spotkanie ze szczękami Sisca. Czy też co on tam miał.
- Czekacie na mistrza Jamesa?
Zapytała w końcu, bo była bardzo ciekawa tego co tu robią. To, że Asyr przebywał w Enklawie bylo całkiem naturalne. Ale Sisco? Jego tutaj nie widywała.

James - 2013-04-02 15:41:55

Dla Asyra to karmienie też było trochę kłopotliwe bo on w ogóle nie widział szczek Sisca (czy co on tam miał, podążając za tokiem recepcjonistki) czy po prostu jego aparatu gębowego, choć już go karmił. I tym razem zrobił tak samo, wziął jedno ciastko i podniósł mniej więcej na wysokość swojej głowy, w lekkim oddaleniu by nie dostać w łeb działkiem czy inną częścią.
- tak, mistrz ma spotkanie, jak skończy to albo nas wezwie, albo złapie – po nakarmieniu Sisca poklepał go po tej górnej, przyjemnej w dotyku części. Uszy skierowane miał do przodu, słuchem lokalizował Aleise, ale dźwięki wydawane przez Sisca trochę mu przeszkadzały

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 15:52:59

Widać było, ze Sisco lubi jeść. Nie rzucił się jednak od razu, odczekał aż był pewien i po prostu wział ciastko. Zblizył łeb odpowiednio, ruchomymi „łapkami” sobie przytrzymał dłoń Asyra a płytki w zagłębieniu rozsunęły się i ciastko zostało w  całości zabrane. Delikatnie to robił, zupełne przeciwieństwo gryzienia blatu przed chwilą. I jeszcze bardzo ładnie ćwierkał przy tym, jeszcze bardziej Asyrowi przeszkadzając. Ale przecież to Siscowa natura tak poćwierkać do duszków latających w powietrzu.

MOC - 2013-04-02 16:09:47

Bujała się chwilę, obserwując cały ten proces karmienia. Do jej uszu dobiegł miły odgłos ćwierkania i ze zdziwieniem stwierdziła, że to Sisco wydawał te dźwięki. Były bardzo miłe dla ucha i dźwięczne.
- A tak, z tym rycerzem Jedi. To pewnie trochę potrwa
Aleise nie wiedziała czego dotyczy ich rozmowa, nie wnikała, nie była ciekawa. No dobra, była ciekawa, ale miała na tyle rozsądku by nie dopytywać się i nie szpiegować. Lubiła swoją pracę i chciała tutaj jak najdłużej pracować. A takie szpiegostwo było bardzo niemile widziane.
- Zajmiecie się sobą? Ja muszę zająć się swoimi sprawami.
Wskazała na znajdujący się przed nią komputer oraz papiery, ale po raz kolejny sobie przypomniała, że Asyr nie widzi. W takim razie pokazała to Siscowi.

James - 2013-04-02 16:16:15

- Jasne, nie przeszkadzaj sobie – odparł na to Asyr który rzeczywiście, zademonstrowania papierów nie widział, ale jeśli je podniosła to mógł usłyszeć. Zjadł jedno ciastko i kolejne podał Siscowi mówiąc:
- Masz, ostatnie. Zaraz sobie pójdziemy dalej zwiedzać główną sale – po nakarmieniu Sisca znowu go poklepał bo już się domyślał, ze jak zaczną „zajmować się sobą” to on będzie szukał sobie zajęcia, będzie głośno i może przeszkadzać.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 16:27:36

Wziął drugie ciastko, tym razem nawet chrupnęło, a po chwili, prócz słodkiego ćwierkania słychać było raz takie ciche „hic” i zaraz po tym „phrrrrrrrrh” i przechylenie łebka w stronę Asyra, a to akurat czułość taka była. Następnie zaintrygowany pokazaniem mu papierów przechylił się przez niedawno gryziony blat, pomrukując zaintrygowany – ciekawski był. Ale zobaczył ze te papiery to nudne takie, bez obrazków, to zostawił i wycofał się.

MOC - 2013-04-02 16:31:58

Papierzyska były strasznie nudne i nieciekawe. Wszystko było zapisane tą samą, małą czcionką, zero obrazków, zero kolorów czy wykresów. Na komputerze tak samo. Aleise uśmiechnęła się do Sisca, gdy ten tak zaglądał ale skoro szybko się znudził to wróciła do swoich nudnych zajęć. Musiała uporządkować wszystkie papiery, skatalogować co poniektóre raporty i część z nich przedłożyć Jamesowi.

James - 2013-04-02 16:36:40

- Miłej pracy- Szepnął jej tylko Asyr i tyle – nie chciał rozpraszać, mógł sobie tylko wyobrażać jaka to niewdzięczna robota. Choć potrzebna.
- Sisco, idziemy. Do kanapy- uczepił się uprzęży jedną ręką, bardzo podnosząc ją do góry, bo jednak mały był. Wiedział, że jego przewodnik nie zawiedzie. No dobra, nie wiedział, bo Sisco chodził własnymi drogami, ale jakoś zaczynał nabierać do niego zaufania. A teraz chciał usiąść sobie, odpocząć, i spróbować wejść w kontakt z Moca, by Sisca „widzieć”, co on tam majstruje, czy coś żuje czy inne szkody robi.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 16:52:12

Bardzo grzecznie odstąpił i poprowadził do kanapy niczym wzorowy pies przewodnik. Pod samą kanapę i tam się zatrzymał. Grzeczny jak aniołek. Bo wielkie rozczarowanie go spotkało przy recepcji  -ze nudne papiery.
- Asyr – mruknął, kiedy już widział ze padawan siedzi wygodnie. Pochylił łeb możliwe jak najniżej nad nim i szepnął, choć jako tako szeptać nie umiał.
- Ja bym chciał obrazki...

Asyr - 2013-04-02 17:14:34

Został doprowadzony i usiadł. Rekami zbadał przestrzeń wokół siebie. Teraz dopiero docenił wygodę tej kanapy, wcześniej taki zmarnowany nie potrafił, wszędzie mu było źle.
Poczuł jak Siscowy łepek nachyla się nad nim, Wyciągnął nawet rękę by sprawdzić, jak bardzo się pochyli.
- Obrazki? – zdziwił się tak samo szeptem,a  łyse jeszcze brwi ściągnęły się nad opaską (i okularami). Wcześniej, badając kanapę „zauważył” gazetę, zapewne miała ona tu umilić czas oczekującym na coś, lub ktoś ją zostawił. Sięgnął więc po nia by pokazać Siscowi.
- Nie wiem, czy są tu obrazki i czy ci się spodobają – po przejechaniu palcami po okładce stwierdził, ze musi to być kolorowe pisemko bo nie było grube a okładka śliska

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 17:24:12

- Są - - poinformował zadowolony. Asyr musiał rekę podnieść dość wysoko,a le nadal siedział, więc Sisco sporo się pochylił, pewnie mógłby jeszcze bardziej,a le to by było kosztem ostrości widzenia.
- Tu jest samochód na okładce

Asyr - 2013-04-02 17:25:53

- Wolałbyś niekompletnie ubraną dzierlatkę? – zapytał, wyszczerzając zęby, ale tez cicho to powiedział bo padawanowi nie wypada. Zaraz tez pomyślał, ze Sisco nie załapie. Pokazywał mu dalej obrazki, większość to samochody i raz była reklama jogurtu. Po kilku minutach przyszedł James i zabrał ich, a gazeta została

MOC - 2013-06-30 19:29:19

Mistrz Havesh, nazywany często Mistrzem Cieni przyprowadził T'kula do sali konferencyjnej. Można by uznać, że to zbyteczne środki ostrożności, ale akurat był pod ręką. No i chyba jak nikt nadawał się do eskortowania niebezpiecznych więźniów. Przynajmniej podejrzewanych o bycie niebezpiecznym.
- Przyprowadziłem go, ja się już wtrącać nie będę
Powiedział do Jamesa, który tam już czekał. Sam zaś zajął jedno z krzeseł pod ścianą i sobie czekał, nie miał zamiaru wtrącać się do niczego, to była sprawa Rady Jedi i T'kula. On tylko zabezpieczał wszystko.
Konferencja zaś rozpocznie się dopiero za kilka minut. W końcu trzeba było zgrać ze sobą kilka połączeń z różnych miejsc Galaktyki. Nie wszyscy członkowie Rady siedzieli na Tythonie.

T'kul - 2013-06-30 19:32:18

T’kul odłożył swoje bagaże przy drzwiach i usiadł jak na razie obok mistrza cieni. Cierpliwie czekał az wszystko zostanie przygotowane. Swoja droga można było już to wszystko przygotować wcześniej. No ale trudno się mowi.

James - 2013-06-30 19:58:19

Był James. W szacie Jedi, stojący przy konferencyjnym projektorze, który kalibrował. Kilka połączeń już czekało, kilka nadal próbował nawiązać. Czy można było to zrobić wcześniej? Zaczął wcześniej, ale na pewno lepiej by delikwent czekał na rade. z Haveshem już się widział, zastanawiał się czy utapau'anin jako ten wchodzący do sali przywita się, czy trwał będzie w swoim dziecinnym gniewie.
- Siadaj, T'kul. Rozpoczynam transmisję
I rozpoczął, po kolei włączał poszczególnych członków rady. Niektórzy dłuższy czas migali.
Fotel dla T'kula był przygotowany. Miał wbudowany projektor, by Rada go widziała.

MOC - 2013-06-30 20:13:39

To T'kul był wzywany przed oblicze Rady, nie odwrotnie. Mógł więc poczekać, z resztą cierpliwość jest jedną z cnót Jedi. Powinien już to wiedzieć. No i nieczęsto ma się okazję stawać przed obliczem Najwyższe Rady Jedi. Każdy Jedi co najwyżej raz w życiu przed nią stało. W końcu zajmowała się ona najważniejszymi sprawami - tymi bardziej codziennymi zajmowały się pomniejsze Rady.
Projektor powoli odżywał i zaczął wyświetlać sylwetki członków Rady z Wielką Mistrzynią na czele. Kolejno po niej pojawił się mistrz Jaric Kaedan, Syo Bakarn, Orgus Din, maleńki, podobny do skrzata mistrz Oteg oraz thisspiasiaśki mistrz Nikil Nobil. Rada nie była w komplecie, brakowało kilku osób, ale z nimi nie można było nawiązać połączenia. Taki już los.
- Witaj mistrzu Jamesie.
Przywitał się mistrz Bakarn jako pierwszy, pozostali zaś podążyli za jego przykładem. Ostatnia odezwała się Wielka Mistrzyni, która wyglądała na nieco nieobecną duchem.
- Wszyscy wiemy po co się tutaj zebraliśmy. Mistrz Treson przesłał nam swój raport odnośnie rycerza jedi T'kula. Czy jest on obecny?
Póki co pau'anin znajdował się poza zasięgiem kamer, więc Rada czekała na niego.

T'kul - 2013-06-30 20:25:24

- Tak, jestem obecny- powiedział glosno i dobitnie. Wstał i podszedł do przeznaczonego dla siebie miejsca. Pozdrowił milczącym skinieniem Jamesa. Usiadł. – Witam zebranych. Wszyscy wiemy po co się tu zebraliśmy więc pomińmy długie, nudne i niepotrzebne wstępy. Wy nie macie czasu i chęci na długie posiadówy. Mnie tez nie bardzo się chce tu długo siedzieć. Innymi słowy załatwmy to szybko dla obopólnej korzyści. Wszystkie dane dostaliście w raporcie. Sytuacja jest klarowna. Złożyłem oficjalna rezygnacje, oddałem miecz, szaty wyprane zostały w pokoju.  Książki może zabrać do biblioteki nawet droid. Nie brakuje ani jednej. Tak więc jakieś pytania przed wydaniem werdyktu?

James - 2013-06-30 20:27:59

Kiedy już pouruchamiał wszystkich mistrzów, wrócił na swoje miejsce, zajmując jedno w  kręgu. Program bardzo szybko porozmieszcza hologramy po okręgu w równych odstępach, zapełniając pustki tych którzy nie mogli byc obecni.
- Witam serdecznie wszystkich Was mistrzowie. Tak. T'kul jest – powiedział, zanim jeszcze odezwał się sam zainteresowany. James wiedział, ze będzie gadał więcej niż przyzwoitość wymaga, więc się nie dziwił specjalnie.

MOC - 2013-06-30 20:37:09

Członkowie Rady zerknęli na T'kula i wysłuchali jego słów, zaś pierwszy odezwał się mistrz Jaric, zwykle najsurowszy w swym osądzie. Dzisiaj jego wyraz twarzy wskazywał na to, że nie będzie milszy niż zwykle.
- A tak... T'kul, jak zwykle zupełnie pozbawiony pokory i wychodzący przed szereg. Rada sama zadecyduje, czy wysłucha relacji twojej i mistrza Jamesa, czy też od razu podejmie decyzję
Jego głos był surowy i ciął niczym miecz świetlny, zadając od razu bolesne rany. Pozostali wydawali się być z nim zgodni, nie licząc mistrza Bakarna, który jak zwykle łagodził dosyć surowe słowa przyjaciela.
- Każdy przypadek dobrowolnego odejścia z Zakonu musi być dokładnie naświetlony. Miecz świetlny to nie jedyna broń w ręku Jedi. Jest nią przede wszystkim Moc oraz wiedza, a tego nie można ot tak oddać. Musimy mieć pewność, że twoje odejście nie spowoduje zbyt wielu problemów i czy nie przejdziesz na Ciemną stronę Mocy.
Wyjaśnił Syo a pozostali aprobująco kiwnęli głowami.
- Może mistrz Treson doda coś od siebie, co? T'kul również mógłby uzasadnić powód swojego odejścia. 
Zagadnął Oteg, najmniejszy ze wszystkich, którego odstające uszy zadrgały nerwowo.

T'kul - 2013-06-30 20:43:50

Na przemowę surowego mistrza westchnął tylko ciężko i teatralnie przewrócił oczyma. Znał ich od dawna więc już nie działali na niego tak stymulująco jak kiedyś za młodych lat.
- Chciałem pominąć niepotrzebne ozdobniki, ale skoro się upieracie, niech wam będzie. Jako najbardziej zainteresowany będę mówił na końcu. – stwierdził tylko beznamiętnie. Ta posiadówa nudziła go już, choć dopiero się zaczęła. Jak zwykle będą sprzeczki co do procedur, zasad i takich tam. No ale formalności dla konserwatystów sa najważniejsze, są swięte.

James - 2013-06-30 20:57:06

Zatem przedstawieniem rysu psychologicznego i motywacji zainteresowanego, którego i tak już wszyscy znają, zajmie się James. Ale to go tez nie dziwiło,a  nawet uznał to za słuszne. Z jakich powodów – raczej oczywiste.
Wstał więc, bo przeważnie wstawał, tak się przyzwyczaił. Był wykładowcą, i choć w radzie tego nie wymagano - to kiedy zabierał głos na dłużnej- wstawał. Inni go lepiej widzieli.
- sporządziłem i przedstawiłem szereg raportów na temat T'kula. Każdy z was ma tez o nim własne zdanie, dla niego z  reszta rada Jedi to nie pierwszczyzna. Ale na szczęście nie obecny jej skład. Uważam T'kula przede wszystkim za osobowość bardzo niedojrzałą, chwiejną i niestabilna, do tego stopnia ze może zagrażać i sobie i innym. Jest emocjonalnie nie tylko niezrównoważony ale i w pewnym sensie – niesamodzielny. Kiepsko rokujący nawet przy terapii, której nie podejmiemy, bo to w sumie nie ma sensu, behawioralna, monotonna kotłowanina na zasadzie wzmocnień. Tak, wiem, jak bardzo lubicie moje opinie – usmiechnął się lekko. Spojrzał na T'kula. Pewnie przykro mu tego słuchać o sobie, może nawet zaraz się rzuci. Nie zdziwi to Jamesa. On musi przedstawić sprawę obiektywnie.
- Jeśli mam być szczery i powiedzieć co myślę na temat jego przyszłości. Nie jest to istota bez zalet, myślę ze przy odpowiedniej pomocy odnajdzie się w życiu i sama utrzyma. Niestety nie jestem skłonny podejmować ryzyko i pozwolić mu odejść w stanie takim, jakim jest. Dwustuletnie szkolenie w posługiwaniu się mocą w rękach osoby o tym typie osobowości to kuszenie katastrofy. Bo pójść może o to, ze ktoś powie do niego na ulicy 'dupku”. Powody i pobudki bardzo błahe. Nie każdy na ulicy wie, jak postępować z T'kulem by go nie zezłościć. A pobudliwy jest wysoko. Ma w sobie gniew, wprawdzie to uczucia bardzo prymitywne, ale odczuwałem je.

MOC - 2013-06-30 21:09:20

Brak pokory przedstawiany przez T'kula był dosyć widoczny, co nie wpływało pozytywnie na jego obraz. W dodatku przez te dwieście lat życia niczego się nie nauczył. Dla niego ostrożność i mądrość było niczym innym jak konserwatyzmem i głupimi zasadami. A Rada zawsze musiała poważnie zastanowić się nad danym problemem i jego ewentualnymi konsekwencjami. Nigdy nie podejmowano decyzji pod wpływem chwili czy impulsu.
Opinia Jamesa była mile widziana, nawet przez mistrza Kaedana, który z reguły nie zgadzał się z barabelem w wielu sprawach. Ale nigdy nie kwestionował jego mądrości czy wiedzy psychologicznej.
- Niestety, wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że mistrz James ma rację i stojacy dziś przed obliczem Rady T'kul kompletnie nie nadaje się do życia w społeczeństwie. Do tej pory ten Zakon chronił go, ale co będzie gdy zacznie kusić go Ciemna strona? Co będzie gdy zacznie wykorzystywać swe umiejętności dla własnych korzyści?
Zagrzmiał syczący głos mistrza Nobila, którego wężowe ciało poruszyło się niespokojnie. Z jego opinią zgadzał się mistrz Din.
- T'kulu, tobie potrzebny byłby intensywny kurs kontroli nad własnymi emocjami. W obecnym stanie stanowisz zagrożenie nie tylko dla siebie ale też i dla otoczenia
Słowa poszczególnych członków Rady były bardzo, ale to bardzo surowe i niepomyślne dla T'kula. Jednak on sam swoją psotawą niestety na to zasłużył. Od Jedi wymagało się wiele, m.in. dojrzałości i odpowiedzialnosci za swe czyny i słowa.

T'kul - 2013-06-30 21:37:53

Dobra, robaczki. James wydał opinię psychologa. Teraz ja was zabawię historią. Może niektórzy ją znają, może nie. - Obrócił głowę do Mistrza Jamesa. – Mistrzu czy będzie można prosić szklankę wody? – Zerknął na pozostałych z Rady. – Opowieść nie będzie krótka, nie łudźcie się na szybkie skoczenie tej konferencji.

Nie czekając na wspomniana wodę zaczął opowiadać Radzie cały swój życiorys. Od kiedy pamiętał, czyli od daaawna. Opowiedział wszystkie poszczególne etapy życia, wzloty i upadki. Wszystko, jak na spowiedzi, z detalami. O Utapu, o padawaństwie o byciu jedl, znów o Utapu. O wojnie w końcu widzianej jego oczyma. Mówił cicho, spokojnie. Opowiadał o swoich uczuciach i odczuciach. Przedstawiał to wszystko tak jak to odczuwał, widział. Chciałby każdy mógł się wczuć w jego rolę, Opowiedział o zdarzeniach najnowszych związanych z pobytem na Couruscant. Dopiero, gdy doszedł do wizji zaczął się jąkać. Obrazy ożywiły się w jego pamięci. Czerwone ostrze sterczące z jego piersi.. Z trudem, nie małym wysiłkiem przebrnął przez wizję. Mówił dalej. Opowiadał o tym jak znalazł sobie pracę i skromne mieszkanie. Wytłumaczył się ze wszystkich swoich pobudek, strachu przed spełnieniem wizji, stwierdzeniem, ze pasuje do zakonu jak pięść do nosa. Opowiadał dobre dwie godziny, choć mógłby śmiało poszerzyć opowieść o kolejne dwanaście.
- Mam w sobie gniew, przyznaję. Nie ukrywam się z tym. Jestem nieco nadpobudliwy, ale nie atakuje z tak błahych powodów jak nazwanie mnie dupkiem. Co najwyżej delikwent otrzymałby stosowna słowna wiązankę. Zauważcie, że jakoś nigdy nie zaatakowałem fizycznie nikogo. Co najwyżej była kłótnia słowna. Wiem, ze uderzając kogoś robię źle. Jestem tego świadom. Jak więc skoro tylko jestem pyskaty i niepokorny można stwierdzić, ze jestem wcielonym złem? Mam w sobie Moc, jednak nigdy nie kusiła mnie ciemna jej strona. Zbyt wiele mógłbym stracić gdybym się jej poddał. Cóż bym uzyskał? Potęgę? Władzę? Akceptację? A może raczej strach przed moja osobą? I co jeszcze? Wyrok śmierci. Z resztą dla mnie skoczyła się wiara w opatrzność Mocy. Przestałem wierzyć w ideały zakonu. Nie, nie oznacza to bynajmniej, ze chce zostać sithem. Ani mi to w głowie. Chce do cholery jasnej spokojnie dożyć sędziwych lat i być może na starość, jeśli los będzie łaskaw mieć dom z ogródkiem gdzie będą hasały moje wnuki. Nie chce natomiast cale życie nadstawiać ciągle karku w imieniu pryncypiów, w które przestałem wierzyć. Szanuje Zakon, na swój specyficzny sposób. Przetrwał w takim stanie wiele. Jednak więzienie kogoś wbrew jego woli jest niezgodnie z ideą zakonu, który jest obrońcą słabszych. Teraz występuje, jako brutalny oprawca. No i jeszcze jedna sprawa. Więzienie kogoś wbrew jego woli, gdy jest świadom tego, co robi, a ja jestem świadom, ze chcę dziś ten zakon opuścić jest łamaniem zasad Republiki. Prawa do wolności, o które ten zakon powinien walczyć.

James - 2013-06-30 21:45:16

- Mistrzu Dinie, gdyby taki kurs dawał jakąkolwiek nadzieje na poprawę, byłby zorganizowany.- tyle tylko powiedział jeszcze zanim T'kul zaczął opowieść. Niestety James nie poleciał po wodę dla niego bo członkowie rady raczej tego nie robią, sami tez z wodą nie przychodzą, ale jeśli T'kul będzie jej bardzo potrzebował, to automat był niedaleko.
Później, jak cała reszta Rady słuchał, i ani myślał dać do zrozumienia, ze to co T'kul mówi może być nudne, powtarzalne i skonstruowane tak by rada dostał to co chce usłyszeć. A może i powinien ziewnąć parę razy by pokazać T'kulowi jego własne zachowanie i brak szacunku dla czasu innych. Ale nie, James tak nie robi.
Kiedy T'kul skończył, James, siedząc wygodnie, rozłożył ręce na boki.
- Myślę, ze to było doskonałym uzupełnieniem wcześniej przeze mnie przedstawionej tezy. Pytania?

T'kul - 2013-06-30 21:52:43

- Owszem, mam jedno pytanie.- Wciął się zanim ktokolwiek zdążył się odezwać. - Zastanówcie się, każdy z Rady niech rozważy to w swoim sumieniu: jak wy byście się czuli, gdyby to wam odebrano wolność w imię tak zwanego „dobra ogólnego”, kiedy tyle niegodziwości jest dookoła a świat nie jest sprawiedliwy.

MOC - 2013-07-01 18:10:31

- Robaczki?
Zapytał surowym tonem mistrz Kaedan. Poczuł się głęboko urażony bezczelnością T'kula, podobnie myślało większość członków Najwyższej Rady Jedi. Byli oni najbardziej szanowanymi mistrzami w Zakonie, którzy latami intensywnych studiów i treningów zasłużyli sobie na tą pozycję i obecnie na swych barkach dźwigali los całej Galaktyki.
W czasie opowieści T'kula większość mistrzów uważnie słuchała jego słów, mimo że znali jego życiorys bardzo dokładnie. Zapoznali się w końcu z jego aktami przed rozpoczęciem tej narady.
Po ostatniej wypowiedzi Jamesa głos chciała zabrać Wielka Mistrzyni i pozostali od razu się na niej skupili, jednak w głos wszedł jej T'kul, co po raz kolejny wielu członków Rady odebrało jako jawną obrazę i brak szacunku.
W końcu Satele się odezwała.
- Każdy z członków tej Rady trafił do Zakonu w bardzo młodym wieku, niektórzy nawet jako niemowlęta. Każdy członek tej Rady jest na tyle dorosły i świadomy swego miejsca we wszechświecie, by rozumieć odpowiedzialność, jaka wiąże się z bycia wybrańcem Mocy. Jedi w porównaniu do ogromu Galaktyki jest niewielu, w dodatku musimy sobie radzić z zagrożeniem ze strony Sithów i Ciemnej Strony. Świat w którym przyszło nam żyć nie jest idealny, nie jest też czarno biały, tylko ma wiele odcieni szarości. Czy to ma oznaczać, że mamy porzucić swą misję, bo w wielu miejscach odstąpiono od wartości na których zbudowano Republikę? Nie. My Jedi jesteśmy latarnią nadziei i fundamentem trwania Republiki. Łatwo jest być strażnikiem pokoju w czasach dobrobytu. O wiele większym testem naszego hartu ducha jest stanie na swym stanowisku, gdy los rzuca nam kłody pod nogi. Jedi nie powinni uciekać przed ciemnością, tylko wychodzić jej na przeciw, z podniesionym czołem. Nie obawiać się trudów, bólu czy porażki. Jesteśmy przykładem dla innych, czy to w czasie spokoju czy wojennej zawieruchy. Nie porzucamy swych zasad tylko dlatego, że świat jest zły. Trwamy przy nich... i dlatego T'kulu jesteś złym Jedi. Mówisz, że przestałeś wierzyć w ideały Zakonu. Nie wierzysz wiec w wolność, równość, sprawiedliwość? Nie wierzysz w miłosierdzie i niesienie pomocy innym? Trzeba zadać sobie pytanie, czy ty kiedykolwiek w nie wierzyłeś? Ponadto nie okazałeś szacunku najwyższej Radzie, chociaż powinieneś. Może i jesteśmy młodsi od ciebie... może za wyjątkiem szanownego mistrza Otega
Satele na chwilę przerwała i skłoniła głowę przed zielonkawym skrzatem z rasy Yody.
- Mimo naszego krótkiego życia każdy z nas udowodnił swą wartość, każdy z nas brał udział w wojnie. Wszyscy pewnie wiecie, że gdy Sithowie zaatakowali Korriban, byłam na pokładzie stacji kosmicznej, w którą uderzył pierwszy impet ich uderzenia. Mój mistrz Kao Cen Darach poległ z rąk Sithów bym ja mogła uciec. Bym mogła kontynuować walkę. Moc jedna wie na ilu frontach wojennych walczyłam, z jak potężnymi przeciwnikami się mierzyłam... jak wielu porażek doznawałam, ilu żołnierzy zginęło pod moim dowództwem. Jednak nie poddałam się, bo jestem Jedi. I chociaż tylko z tego powodu należy mi się szacunek, jako zwykłej Jedi, nie mówiąc już o tym że jestem Wielką Mistrzynią tego Zakonu i przewodniczącą Najwyższej Rady Jedi. Okazując bra szacunku tej Radzie i jej wysiłkom w celu utrzymania pokoju w Galaktyce ranisz mnie dotkliwie, świadomie czy też nie. MAm nadzieję że robiłeś to świadomie... ponieważ ignorancji u tak wiekowej istoty po prostu nie zniosę. 
Wielka Mistrzyni zakończyła swoją przemowę. Ton jej głosu był surowy, co wiele osób mogło zaskoczyć, gdyż na co dzień była bardzo serdeczną i ciepłą osobą, skorą do pomocy. James też wiedział, że nie lubiła gdy inni skakali wokół niej z powodu piastowanej funkcji, oczekiwała jedynie zwykłego ludzkiego szacunku. Od T'kula go nie otrzymała, co ją zasmuciło.
Na chwilę zapadła cisza i poszczególnie członkowie Rady spoglądali po sobie, niemo porozumiewając się ze sobą. W końcu odezwał się mistrz Bakarn, który wyglądał na lekko zmęczonego tym spotkaniem.
- T'kulu... twa postawa jasno daje nam wszystkim do zrozumienia, że na prawdę nie rozumiesz po co zebrała się ta Rada. Domagasz się, byśmy dali ci spokój, jednak póki co nie dajesz nam żadnych podstaw, byśmy z czystym sumieniem mogli cię zwolnić z twych obowiązków. Mówisz, że nigdy nie kusiła cię Ciemna strona a tymczasem przyznajesz, że jesteś skory do gniewu... czy na prawdę jesteś aż tak oporny na nasze nauki? Widzę, że nie rozumiesz na prawdę podstawowych zasad, które leżą u fundamentów tego Zakonu. Szkoda, że zmarnowałeś tyle lat życia w Zakonie, którego na prawdę nigdy nie byłeś częścią. Mistrzu Kaedanie?
Syo zerknął na swojego przyjaciela a ten w zamyśleniu kiwnął głową.
- Chyba nikt z członków Rady nie ma wątpliwości, że nie ma już miejsca dla T'kula w Zakonie Jedi. Przyjmujemy twoją rezygnację... lecz nie ciesz się tak od razu. Twój miecz zostanie ci odebrany, ponadto otrzymujesz pełen zakaz posługiwania się Mocą. Z reszt ą używanie jej w wielu przypadkach jest nielegalne. Dodatkowo zostanie ustanowiony nad tobą nadzór, raz w tygodni kontrolować cię będzie jeden z rycerzy, wizyty nie będą zapowiadane. Jeżeli żadna z kontroli nie zgłosi niczego niepokojącego to po pewnym czasie wizyty staną się rzadsze. Jeśli jednak wizytujący cię Jedi uznają, że nadużywasz swych zdolności lub zaczniesz staczać się ku Ciemnej stroni to zostaniesz aresztowany. Jeżeli znikniesz bez jakichkolwiek zapowiedzi zostaniesz uznany za zbiega i zostanie wysłany za tobą list gończy. Rozumiemy się?
Jaric zwrócił się bezpośrednio do pau'anina. Nie była to aż taka surowa kara, bo każdy Jedi, który opuszczał Zakon otrzymywał mniej więcej podobny dozór, w zależności oczywiście od akt danej osoby.
- W przypadku łamania postanowień tej Rady zostaniesz nieodwołalnie odcięty od Mocy. Jest to najgorsza i najsurowsza kara, którą może wymierzyć  w Zakonie Jedi.

James - 2013-07-01 18:25:09

James zas był już tak „znieczulony” licznymi wpadkami T'kula, ze nawet na „robaczki” nie zareagował. Ale to on. Starał się aż za bardzo rozumieć.
- Za dużo trudnych słow, mistrzyni, za dużo, program nie przetworzy....  -syknął cichuteńko, właściwie tylko poruszył ustami, bo już mu było szkoda Satele i jej zawodu, jakiego zaraz dozna.
Dalej tylko słuchał, choć uważał,z e Rada zbyt łagodnie postępuje, jednak to decyzja rady,a  ową decyzję zawsze można zaostrzyć.

T'kul - 2013-07-01 18:42:06

- Miałbym prośbe do Rady, o ile moge. chodzi o mojego droida Bzyka. Byliśmy razem o wielu lat. czy istniałby cien szansy bym... Mógł go zatrzymac przy sobie/ Oczywiscie po wykasowaniu z pamieci pewnych danych, które Zakon uzna za takie, które ie moga wyjsc na zewnatrz.

MOC - 2013-07-01 18:46:49

- Dobrze, droid zostanie poddany szczegółowej analizie, następnie usunięte zostaną wszystkie dane związane z Zakonem
Odezwał się mistrz Oteg a pozostali mu przytaknęli.
- Spotkanie uważam za zamknięte. Odejdź T'kulu... i miejmy nadzieję nigdy się już nie spotkać.
Odezwała się mistrzyni Satele. To nie była groźba, raczej takie subtelne życzenie powodzenia.
- Niech Moc bdzie z Wami
Pożegnała się z resztą a pozostali uczynili ponownie i po chwili projektory zgasły.

James - 2013-07-01 18:49:36

Zgasły. James został jeszcze w pozycji siedzącej, jakby się zamyślił. By w  końcu z westchnieniem wstać. Ale nie do T'kula się zwrócił,a  do mistrza cieni.
- Havesh, zajmij się droidem
Jak on to zrobi to będzie wiadomo ze dobrze zrobione.
Na T'kula popatrzył. Rozłożył rece lekko.
- I to już

T'kul - 2013-07-01 19:04:50

- A no już. Spodziewałem się, ze będzie to dłużej trwało. Ale mniejsza z tym. – Wstał z miejsca i podszedł do drzwi. Spojrzał na Jamesa i lekko uśmiechnął się. – Mam nadzieje, ze nie żywisz urazy za to wszystko. Nie czułem się tu dobrze. Nie pasowałem tu. I ty dobrze o tym wiesz. – Stwierdził bez emocji. – Nie uważam tych lat za całkiem stracone. Poznałem wiele wartościowych istot, w tym ciebie, choć nigdy ci tego należycie nie okazałem. Za to... Przepraszam.
To rzekł wszy schylił się po swoje bagaże. Plecak założył na plecy a torbę wziął w rękę. Wyglądał jak turysta, jak cywil. Był nim już. Westchnął jakoś tak ciężko. Zaczęcie nowego życia od zera nie było łatwe. Wiele za im, ale jeszcze więcej przed im. Teraz wizja już mu nie groziła a to napawało optymizmem.
- Trzymaj się James. Niech Moc zawsze będzie z Toba, przyjacielu.
Po tych słowach wyszedł z Sali konferencyjnej.

MOC - 2013-07-01 19:07:32

Havesh siedział w kacie przez cały czas trwania narady i niczym się nie zdradzał. Słyszał każde słowo i nie zgadzał się z wyrokiem, on by go już od razu skazał na odcięcie od Mocy. Ale on myślał pragmatycznie, taki już urok życia szpiega.
- Dobrze
Mruknął w odpowiedzi po czym wstał i wyszedł z sali by przygotować droida na czyszczenie pamieci. Po całej procedurze zostanie on zwrócony T'kulowi.

James - 2013-07-01 19:12:36

James jedynie westchnął płytko.
- Powodzenia – to powiedział.
Resztę zachował dla siebie.

MOC - 2013-09-01 10:36:10

Nadszedł czas cotygodniowego spotkania Najwyższej Rady Jedi. Odbywało się ono zawsze w pełnym składzie, w przeciwieństwie do codziennych spotkań, w których uczestniczyli tylko ci mistrzowie, którzy mieli czas lub wykazywali zainteresowanie danym problemem. Jednak te cotygodniowe sesje były znacznie ważniejsze, gdyż omawiano na nich problemy najwyższej wagi, obecność była więc obowiązkowa. Jedynie udział w misji najwyższej rangi mógł być brany pod uwagę jako usprawiedliwienie nieobecności.
W trakcie posiedzenia omawiano bowiem sprawy o wadze galaktycznej. Przede wszystkim dotyczyły one stosunków między Republiką a Imperium Sithów. Pomimo podpisanego traktatu pokojowego często dochodziło pomiędzy nimi do nadgranicznych spięć i Rada musiała dbać o utrzymanie tego kruchego pokoju, powstrzymując niektórych generałów armii, którzy najwyraźniej byli w gorącej wodzie kąpani. Jednocześnie Rada też musiała zastanawiać się nad zdobyciem przewagi nad Sithami, bo nikt z nich nie wątpił w wybuch kolejnej wojny. Kolejnymi ważnymi sprawami były te dotyczące Zakonu i samych Sithów.
Sesje tradycyjnie się przedłużały, bo bardzo często każdy członek Rady miał coś do powiedzenia w danej sprawie, a wysłuchać należało wszystkich opinii. I tak obecna sesja trwała aż cztery godziny, po których nadeszła chwila na wolne wnioski. Każdy mistrz mógł przedłożyć pozostałym jakichś swój problem, by go w miarę szybko rozwiązać.

James - 2013-09-01 10:44:01

James już wiedział ze sesje się przedłużają, ale nie było to dla niego kłopotliwe, po prostu dodawał sobie trochę zapasu, dlatego jeśli oficjalnie spotkanie trwało godzinę, to James 'swoim ludziom” oznajmiał ze będzie za dwie, przez co nigdy nie było widać że czas go nagli. No, może zanim się tego nauczył to widać było.
Z największą radością powitał rozmowy o sithach i raporty przekazywane za pośrednictwem mistrzów od jedi którzy mieli cos do powiedzenia. Temat jak zawsze trudny, ale inny, więc James słuchał i odpoczywał jednocześnie. Ale widać było po nim, ze po jego stronie galaktyki coś się irytującego działo, bo momentami miał minę jakby ktoś wylał mu niechcący szklankę jego ulubionej kawy z ośmioma łyżeczkami cukru...

MOC - 2013-09-01 10:52:40

No i tak przez kolejne pół godziny omawiano kilka problemy poszczególnych mistrzów. Szybko się okazało, że większość z nich znajduje się poza Tythonem, zajmując się jakimiś sprawami dyplomatycznymi lub jakimiś śledztwami. Poszczególne problemy mimo że z pozoru wydawały się łatwe to w istocie były dosyć skomplikowane. Ale wkrótce udało im się z nimi uporać wspólnymi siłami. Wielka Mistrzyni Shan wstała już ze swojego miejsca, pytając czy ktoś jeszcze ma jakąś sprawę. Miała zamiar zakończyć już to posiedzenie, by każdy mógł wracać do swoich codziennych obowiązków.

James - 2013-09-01 11:02:04

No i tu niestety miał James im to uniemożliwić. Wstał więc, by wszyscy zwrócili na niego uwagę. Nie byłą to jednak ta dumna uduchowiona postawa mistrza jedi,a  raczej gest by zwrócić uwagę, bo James nie wyglądał jakby miał powiedzieć coś, co inni będą wręcz spijali z jego ust.
- Drodzy mistrzowie, chciałbym jeszcze chwilę prosić was o uwagę, sprawa dotyczy osoby już wam dobrze znanej, tematu często goszczącego, który mieliśmy nadzieje już zażegnać, ale obawiam się ze prawdziwe kłopoty mogą się dopiero zacząć. Chodzi o T'kula. Pozwolę sobie pokrótce nakreślić sytuację... – i tu opowiedział schematycznie co wiedział, podkreślając jego nieporadność i to, ze zapłacił z zakonnych pieniędzy jego dług w wysokości 24 tysięcy kredytów. Opowiedział, ze teraz rzeczony osobnik leży w szpitalu, bo upadł i ma amnezję, oraz wspomniał o jego wcześniejszych incydentach, powołując się na notatki Havesha i na koniec niechęć pau'anina do zakonu poparł dowodem wymownego w wyrazie tatuażu na jego pośladkach...
- W związku z powyższym Wysoka Rado składam wniosek o kolejne rozważenie wykonania procesu odcięcia od Mocy. Mistrz Havesh przesłał mi szczegółową, bardzo wyczerpującą argumentację. Ja z reszta mogę przedstawić od siebie z pamięci jak stoję bez przygotowania podobny dokument.

MOC - 2013-09-01 11:15:41

Oczywiscie wszyscy zwrócili na niego uwagę w sposób uprzejmy, w końcu to było posiedzenie Najwyższej Rady, nikt nie okazywał zniecierpliwienia czy znudzenia. Jednak gdy padło imię T'kul to mistrz Jaric wygłosił opinię z którą zgadzali się chyba wszyscy mistrzowie.
- No nie... znowu on.
I sięgnął dłonią ku twarzy w charakterystycznym geście "facepalm". Ale wszyscy skupili się i wsłuchali w słowa Jamesa, który pokrótce streścił im całą sytuację. Kilku mistrzów z zażenowaniem pokręciło głowami nie mogąc uwierzyć, że ktoś taki w ogóle należał do Zakonu.
- To chyba nie będzie konieczne. Użeramy się z tą osobą od wielu lat, nawet jego odejście z Zakonu nie pozwoliło nam o nim zapomnieć. Myślę że propozycja mistrza Jamesa warta jest rozważenia. Odcięcie od Mocy to najlepsze wyjście
Wyjątkowo Jric Kaedan zgadzał się z Trasonem. Jednakże mistrzyni Shan i mistrz Bakarn nie byli co do tego przekonani.
- Odcięcie od Mocy to jest najwyższy wymiar kary stosowany przez Zakon a T'kul póki co nie robił niczego takiego, co by usprawiedliwiało takie postępowanie.
- Z całym szacunkiem Satele...ten pau'anin kompletnie nie rozumie idei Mocy. Wypierał się jej a mimo to z niej korzysta. Stanowi zagrożenie dla wszystkich. Nie potrafi nawet w spokoju żyć na niższych poziomach. Chociaż raz zadziałajmy prewencyjnie

Upierał się Jaric i tak rozgorzała dyskusja o tym, jak podejść do sprawy. Czekać na uzasadnienie wyroku czy może w końcu zadziałać z wyprzedzeniem.

James - 2013-09-01 11:24:39

Z tym prostym zdaniem mistrza Jarica zgodzić się mogła nie tylko cała rada ale i cały zakon...
Niestety wyrzucić T'kula to za mało. Prawdopodobnie zakopać to za mało... Ale tego już James nie powiedział. Nie wypadało mistrzowi. To jedyny powód. Widać było po tym spokojnym, zrównoważonym i podchodzącym indywidualnie oraz psychologicznie do każdego przypadku, ze ma już po dziurki w  nosie tego przypadku, więc żadnych psychologicznych gadek nie będzie, bo to nie ma sensu, z reszta kogo to już na tym etapie obchodzi. Nawet Jamesa już nie.
- W tym przypadku to nie wymiar kary a środek zapobiegawczy, okrutny owszem, ale okrutny tylko dla jednej osoby, a w przypadku kiedy tego nie zrobimy, kare zapłacimy my, społeczeństwo i okoliczni niewinni. Nie stać nas tez na płacenie haraczy mafii za T'kula. – zamilkł wymownie, i chyba każdy tu sobie dopowie, ze „można by go tez poddać eutanazji poprzez nie płacenie jego długów.”
James zaplótł ręce.
- Będę się upierał. Będę radykalny. Imperium sithów wisi nam nad głową. Wojna to kwestia czasu, dobrze o tym wiemy, rozmawiamy o tym co tydzień. Chyba wystarczy nam prawdziwych problemów, a jeśli tego nie zrobimy, to mamy po prostu abonament na kłopoty

MOC - 2013-09-01 11:33:12

Argumenty były, jednak dyskusja trwała w najlepsze, bo część mistrzów uważała że takie postępowanie jest sprzeczne z zasadami wyznawanymi przez Zakon. Pozostali zaś (w tym James i Jaric) twierdzili, że to najlepsze możliwe wyjście, dla dobra T'kula i pozostałych osób. Paradoksalnie ten problem nie był zbyt ważny (w porównaniu do poprzednich tematów) ale wywołał najbardziej ożywioną dyskusję. I tu nawet nie chodziło już o T'kula tylko o sam fakt czy działać prewencyjnie czy zaufać Mocy i poczekać.
Rada się podzieliła i trudno było osiągnąć konsensus. W zasadzie decydujący głos miała mistrzyni Satele, ona jednak wyłączyła się z dyskusji i siedziała zamyślona. W końcu spojrzała poważnie na Jamesa a pozostali widząc to ucichli.
- Jesteś pewien, że to najlepsze wyjście Jamesie?

James - 2013-09-01 11:38:34

Sam temat ważny nie był, bop co z tego, ze T'kul gdzieś wywala ścianę futryn, czy coś się dzieje złego w wielkiej sprawie galaktyki... ale ziarno do ziarnka, a T'kul sukcesywnie co jakiś czas powracał z  nowymi pomysłami. To była po prostu istota wybitnie niedostosowana do niczego, niebezpieczna przez swoją niefrasobliwość.
- To jest wyjście najlogiczniejsze. Nie mamy czasu, możliwości i środków,a  on będzie żył jeszcze co najmniej 500 lat...
Barabel splótł ze sobą palce.
- Jeden z  moich asystentów, który z reszta przeprowadzał diagnozę – Sisco konkretnie – wpadł na pomysł warty rozważenia odnośnie jego dalszej egzystencji ale tylko w przypadku wykonania procesu...

MOC - 2013-09-01 11:44:45

Satele ponownie zamilkła, rozważając w myślach cały ten problem oraz słowa Jamesa. Niechętnie jednak przyznawała mu rację. Nie mogli sobie pozwolić na to, by co chwilę tracić czas i uwagę na problem T'kula. Ostateczne rozwiązanie niestety było ich najlepszą opcją. W końcu Wielka Mistrzyni westchnęła.
- Zgadzam się na odcięcie T'kula od Mocy. Pomoże ci mistrz Khar... miał on z resztą i tak przylecieć na Coruscant.
Satele rzadko decydowała w jakieś sprawie wbrew ogólnej opinii Rady, z reguły czekała aż wszyscy mistrzowie osiągną konsensus. Jednakże obecnie chciała to już mieć za sobą.
- Zajmiesz się wszystkim. I proszę, nie wracajmy już do tej sprawy
Mistrzowie opowiadający się przeciw temu rozwiązaniu nie byli zbyt zadowoleni, ale siedzieli cicho. Wielka Mistrzyni podjęła decyzję i raczej nic tego nie zmieni. Trzeba zaufać Mocy.

James - 2013-09-01 11:51:24

- W chwili obecnej sam o niczym innym nie marzę... – westchnął James. Miał naiwną nadzieje, ze po tym jak T'kul opuści zakon po prostu zwyczajnie słuch o nim zaginie, ze będzie jak już się zdarzało przy odejściach: założy rodzinę, będzie miał pracę, mieszkanie. Tu wszystko sprowadzało się do zwracania na siebie uwagi. 200 lat życia nie wystarczyło by nie wyrosnąć z pieluch.
Khar – podniósł głowę wyżej, reagując na to imię. Mistrz Khar to tez niezły aparat. Najlepiej go trzymać z dala od T'kula, żeby ten się nie zapłakał bo „przemoc psychiczna”.
James skłonił się Wiekiej Mistrzyni.
- Będę oczekiwał mistrza Khara – ale dobrze, James nigdy jeszcze nie wykonywał takiego „zabiegu”, z Kharem będzie gwarancja ze zrobią to dobrze.

MOC - 2013-09-01 11:56:53

- Poinformuję o wszystkim mistrza Khara
Mistrzyni Satele w końcu ponownie wstała chcąc zakończyć tą naradę by każdy mistrz mógł wrócić do swoich obowiązków. Przyjrzała się po kolei twarzom wszystkich zebranych oczekując na jakieś ewentualne sprawy, ale wszyscy milczeli. W końcu spojrzała na Jamesa, ale to już chyba było wszystko.
- Zamykam dzisiejsze obrady Rady. Niech Moc będzie z wami.
Pożegnała się a potem poszczególne hologramy znikały, jej zaś zniknął na samym końcu. James pozostał sam, ale miał swoją zgodę na podjęcie bardziej radykalnych działań.

James - 2013-09-01 12:05:28

Jego palec powoli powędrował do wyłącznika. Rozłączył się jako ostatni i pozostał przed emiterem, dając sobie chwile samotności na rozważenie unoszących się jeszcze koło niego myśli.
Był już doświadczonym jedi, nie dotyczyły go romantyczne wątpliwości o „szczęście jednostki”. Teraz był bardziej jedi niż psychologiem. Moze robił błąd, ale dla wszystkich  poza T'kulem to było najlepsze wyjście.
Cieszył się, ze przybędzie akurat Khar. Miał wstrętny charakter, ale nie będzie mu trzeba przekładać słuszności podjętych działań.
Podniósł głowę i uśmiechnął się. To się skończy, będzie spokój – pomyślał. I wyszedł do swoich spraw. Pierwsza rzeczą jaką zrobił było wysłanie wiadomości do Havesha z informacją, ze mają zgodę. Kolejna wiadomość wysłał do Sisca informując by przygotował się do rozmowy na temat przyszłości T'kula. 15to letni (wg ostatnich badań) Sisco był wystarczająco dorosły by „zaopiekować się” 200to letnim niedostosowanym byłym jedi...
Bo James na pewno nie będzie do niego latał. Jedi są od czegoś innego.

James - 2013-12-29 15:23:42

Zbliżał się czas holokonferencji z Radą Jedi. Jamesa jeszcze nie było więc projektory i dokumentacje przyniósł Asyr, a James pojawił się dosłownie w ostatniej chwili, zajął swoje miejsce. O ustalonej godzinie projektor sam się włączył i teraz James nie siedział już sam. Zajmował jednoz  dwunastu miejsc w migotliwieniebieskim hologramowym kole innych członków Rady.
- witajcie przyjaciele – przywitał się. Rada jeszcze nic nie wiedziała, sitha przywieźli wczoraj a konferencja miała być nazajutrz, James nie zwoływał posiedzenia rady na kilkanaście godzin przed... przed posiedzeniem rady.

MOC - 2013-12-29 15:32:48

Takie nagłe zwołanie narady Najwyższej Rady Jedi w pełnym składzie było trochę trudnym zadaniem, ponieważ większość mistrzów przebywała na różnych planetach Republiki i tylko kilku z nich bywało na Tythonie. Dlatego też tak późno odbywało się to posiedzenie. Ustalenie jednej godziny pasującej wszystkim było trochę trudne. Ale ostatecznie się udało i po kolei pojawiały się holograficzne wizerunki członków rady, z Satele Shan na czele. Wszystkich zelektryzowała wieść o tym, że jeden z Sithów dobrowolnie oddał się w ich ręce. Było to coś niespotykanego i każdy mistrz już zdążył coś sobie o tym pomyśleć. Jedni ufali w tą przemianę, inni spoglądali na nią podejrzliwie, wietrząc pułapkę.
- Witaj mistrzu Jamesie. Skoro wszyscy są obecni to możemy zaczynać. Jamesie?
Satele spojrzała wymownie na barabela. Jako że on miał bezpośrednią styczność z ich więźniem to do niego należało omówienie całej sprawy.

James - 2013-12-29 15:51:55

James wcale się sceptykom z rady nie dziwił. Oni mieli tego sitha pod ręką, widzieli go na własne oczy,a  i oni mieli bardzo dużo obiekcji. To co dopiero ktoś kto nie widział, i wiedział tylko tyle co mu w notatce na jeden akapit dostarczono.
Barabel wstał do przemowy. Wstawał jak miał do przedstawienia temat, przy dyskusjach zawsze siedział.
Miał taki akademicki nawyk.
- Otóż Najwyższa Rado, w sprawie najświeższej. Dane uzyskaliśmy skromne, ale mistrzowi Haveshowi udało się potwierdzić, ze darth Maes był członkiem zakonu sith. Niebawem na pewno dowiemy się więcej o szczegółach jego przeszłości. Póki co najważniejszymi i najbardziej kontrowersyjnymi faktami jest to, że rzekomo opuścił zakon po tym jak jego uczeń nie wykonał prób. Nie zdołał go zabić. Z obserwacji, wywiadów i zainscenizowanych eksperymentów wszystko składa się w jedna całość. T'wilek Braian, wiek nieznany, planeta macierzysta nieznana,  ale badania genetyczne niebawem będą zrobione i tego się dowiemy. Typowy ciemniak*, O mocy wie niewiele, wyszkolony do walki, posiada dwa miecze, co ciekawe – nie są one czerwone a fioletowe. Osobowość prawidłowa, przejawiająca wyraźne oznaki indoktrynacji przez szkolenie, objawiające się przerysowaniem formy, deklaracje, klękanie, forma poddańcza. Jest opanowany, nie wiem jak jest u niego z eskalacją gniewu, nie sprawdzałem. Moja opinia: osobnik rokuje bardzo dobrze do resocjalizacji i możliwości samodzielnego życia. Oczywiście na dzień dzisiejszy, planuje go jeszcze obserwować jakiś czas.

[*ciemniak – nie chodzi tu bynajmniej o obrażanie Braiana. Słówko to w miejscowej dżedajskiej gwarze oznacza standardowego „dartha” - członka zakonu sith, „narzędzie” stworzone w konkretnym celu, pszczoła robotnica nie przeznaczona do awansu na lorda, sith zwykły, statystyczny, niewiele znaczący i wiedzący.]

MOC - 2013-12-29 16:26:04

Członkowie Rady zamienili się w słuch. James miał najwięcej do czynienia z ich więźniem i jego słowo miało póki co największe znaczenie. Jednak to, że nie mieli zbyt wielu informacji o poprzednim życiu ich więźnia nieco ich niepokoił. Niestety nie mogli podjąć jakieś ważnej decyzji bez znajomości jego przeszłości.
Po skończonej wypowiedzi zapadła cisza, bo każdy zastanawiał się nad słowami Jamesa. W końcu odezwał się mistrz Jaric, znany ze swojej anty-sithowskiej postawy.
- Wszystko ładnie i pięknie, lecz jaką mamy pewność, że nie jest to jakaś sztuczka Mrocznej Rady? Podrzucić nam pod drzwi "nawróconego" Sitha, by ten nas zwiódł i zaczął szpiegować? Na przestrzeni wieków mieliśmy podobne przypadki. Uważam, że powinniśmy być ostrożni w tym przypadku.
Opinia Kaedana wyrażała chyba postawę ogółu mistrzów zgromadzonych na tej radzie. Nikt nie chciał niepotrzebnie ryzykować, to fakt. Jednak co dalej?
- Dobrze, będziemy ostrożni. Jednak co dalej? Mistrz James wspominał o tym, że ten biedak pragnie odkupienia.
Wtrącił się mistrz Giffis Fane. Bo poza ogólnym postanowieniem ostrożności to nic konstruktywnego nie przychodziło mu do głowy.
- [i]- Oczywiście powinniśmy mu to umożliwić. Przedstawić mu nasze nauki, pokazać inne spojrzenie na świat. Resocjalizacja to nasza powinność.
Kel dorianin Tol Braga od zawsze przejawiał się pewnym idealizmem i nawet mimo lat wojny wierzył w pokojowe rozwiązywanie konfliktów. Zaś Sith szukający odkupienia był tak jakby potwierdzeniem jego teorii o tym, że każdy, nawet największy zbrodniarz może się nawrócić.
- Dobrze więc, załóżmy że się faktycznie nawrócił. I co dalej? Wypuścimy go do społeczeństwa? Zapomnimy o tych wszystkich okropieństwach których dokonał jako sith?
Podjął temat Jaric trafiając w zasadzie w samo sedno problemu. Pragnienie odkupienia nie było złe, jednak jak należy potraktować przeszłość więźnia? Zapomnieć o niej? Osądzić go za to co zrobił? I wtedy co? Skreślić jego postanowienie poprawy i zamknąć go w więzieniu?

James - 2013-12-29 16:42:23

- jako sith okropieństw dokonał i już ich się nie cofnie. Jeśli odnajdziemy jakieś dowody podczas badania jego przeszłości – republikańska prokuratura będzie mogła postawić mu zarzuty i pociągnąć do odpowiedzialności. Niewiele teraz możemy zrobić z tym, co on już uczynił kiedyś. – po przedstawieniu sprawy James usiadł. Teraz już brał udział w  dyskusji na siedząco.
- Braian, takie obecnie nosi imię, wyraził też chęć dołączenia do zakonu. Ale co o tym Najwyższa Rada łącznie ze mną myśli, to się domyślamy.
czyli – w 99% niemożliwe.

MOC - 2013-12-29 16:58:22

- To nie jest niemożliwe
Wtrącił się mistrz Braga odnośnie ostatniego zdania. Do Zakonu miał prawo wstąpić każdy służący Jasnej Stronie użytkownik Mocy. Oczywiście od Rady zależała ostateczna decyzja, ale to nie było niemożliwe. W ciągu długiej historii Jedi zdażało isę, że na łono Zakonu wracali ci, którzy wcześniej ulegli podszeptom ciemności. Co prawda nigdy to nie był pełnoprawny sith... ale kto powiedział, że tak się nie może stać?
- Nie dajmy się ponosić fantazji mistrzu Braga. Ścieżka jedi jest bardzo trudna... a ten... Braian musiałby przejść szkolenie jedi jak już
Mruknął mistrz Din, który był raczej sceptycznie nastawiony do tego pomysłu. Podobnie jak większa część Rady. Sith w Zakonie... to by było bardzo dziwne. I wydawało się nie do pomyślenia.
- Przyznaję, że to bardzo nietypowa prośba. Nie skreślam od razu tego Braiana, jednak wstrzymałabym się z takimi daleko idącymi wnioskami. Przede wszystkim oczekujemy na raport mistrza Havesha. Pod drugie, jestem ciekawa jak przebiegną działania resocjalizacyjne.
Odezwała się Wielka Mistrzyni, która do tej pory milczała.
- Jamesie, masz naszą zgodę na prowadzenie terapii. Możesz zastosować środki jakie uznasz za stosowne, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Pamiętajmy o tym, że to sith, którego prawdziwe motywy mogą być dla nas ukryte. O jego dalszym losie będziemy jednak musieli zdecydować gdy będziemy mieli pełniejszy obraz sytuacji. No i trzeba będzie osobiście go przesłuchać.

James - 2013-12-29 17:03:43

- Oczywiście, Wielka Mistrzyni. Opracujemy z mistrzem Haveshem optymalny plan działania – skinął głową. Nie traktował tej sprawy zbyt osobiście. Lecz rzecz jasna – będą go resocjalizować. Mimo wszystko – James był pewien ze pójdzie łatwiej niż z  T'kulem, który nie był sithem, a jedi i wszyscy pamiętali te ekscesy.

MOC - 2013-12-29 17:07:21

- Doskonale. Informujcie mnie na bieżąco.
Odpowiedziała jeszcze Satele a pozostali kiwnęli głowami. Też chcieli wiedzieć jak postępuje resocjalizacja tego Sitha. No i byli bardzo ciekawi efektów śledztwa Havesha, ale na to trzeba pewnie poczekać. Mistrz Cieni lubił zdawać pełen raport od razu a nie rzucać ochłapy informacji co chwile.
- Czy to wszystko?
Zerknęłą po reszcie a ci kiwnęli głowami że tak. Nikt nie miał żadnych spraw do omówienia.

James - 2013-12-29 17:10:57

- Jeszcze jedno takie małe pytanie, w sumie całkiem nieistotne i nie do tematu. Czy kojarzycie taką piosenkę, chodziła kiedyś po świątyni... „i dopiero gdy zawoła moc, to pożegnam wszystkie te rzeczy i w noc pójdę boso, pójdę boso...” – zanucił cichutko, tak jak to zapamiętał u mistrza swojego mistrza.
- Mistrz Surkinn na tej swojej bałałajce to grał... – mistrz Surkinn był wiekowym jedi który przypłacił życiem obronę świątyni, zresztą jak wielu innych,a le tu chodziło i ta melodię.

MOC - 2013-12-29 17:15:30

I gdy już mieli się rozłączać to James zadał swoje pytanie i wszyscy na chwilę się zawahali. Każdy spojrzał po reszcie aż w końcu odezwał się mistrz Gnost Dural, obecny archiwista Zakonu Jedi.
- Tak, znamy tą melodię i ten tekst. Chyba każdy z nas go kiedyś w życiu słyszał.
Padła ostrożna odpowiedź a pozostali kiwnęli głową. Nie była to żadna oficjalna pieśń zakonna, tylko element wewnętrznego folkloru. Trudno więc, by ktoś tego nie słyszał.

James - 2013-12-29 17:19:04

James uśmiechnął się, choć ta ostrożna reakcja trochę go zdziwiła. Czyżby podejrzewali ze James ich czymś „zaatakuje” przy tym temacie?
- Zaproponowałem Siscowi Hasupidonie nagranie tej piosenki w profesjonalnej formie i prezentowanie publicznie. Uważam ze to piękny wierszyk z dobrym przesłaniem. Sisco prosił mnie bym uzyskał pozwolenie od zakonu, czyli od rady, jako właściciela praw autorskich.

MOC - 2013-12-29 17:22:33

I zapadła cisza po raz kolejny. James wyskoczył z dziwnym pytaniem i każdy był zaskoczony, że po tak ważnej rozmowie przyjdzieim rozmawiać o piosence.
- W jakim celu ma to być przedstawione?
Zapytał w końcu mistrz Dural a pozostali zachowywali ciszę.

James - 2013-12-29 17:29:55

Ta nagła poważna cisza przy temacie piosenki wydała mu się zabawna.
- W celu oswojenia wizerunku zakonu w społeczeństwie. Mało kto wie, ze jedi prócz medytacji i misji maja tez swoje życie zupełnie prywatne, i potrafią mówić o życiu takimi piosenkami. – uśmiechnął się beztrosko. Oczywiście jesli Rada zechce zrobić z tego problem to zrobi, miał jednak nadzieje, ze nie. Bo on naprawdę uwielbiał ta starą pioseneczkę.

MOC - 2013-12-29 17:35:35

- Zastanowię się
Padła w końcu odpowiedź głównego Archiwisty, który niejako tymi sprawami się zajmował. Musiał spokojnie sobie przemyśleć, czy to aby wypada, by tą piosenkę, w którą włożyło serce wiele pokoleń Jedi teraz ujawnić światu i generalnie skomercjalizować. No i czy ocieplenie wizerunku Jedi miało aż tak wielkie znaczenie? Mistrz Dural pomyśli o tym pewnie w wolnej chwili.
Tymczasem Satele nieco się uśmiechnęła.
- Pozostawmy na razie tą piosenkę tam, gdzie jej miejsce
Odpowiedziała a potem... zanuciła melodie. Co prawda nie do końca pamiętała jak ona szła, no i znała troszkę inną wersję. A atmosfera trochę się rozluźniła.
- Wybaczcie, ale mam kilka ważnych spraw do omówienia. Niech Moc będzie z wami.
Pożegnała się i rozłączyła. A po niej uczynili podobnie pozostali mistrzowie. Ostatni zrobił to mistrz Dural, który przez dłuższą chwilę przyglądał się Jamesowi a potem i on zniknął.

James - 2013-12-29 17:40:28

Dziwnym to było trochę dla Jamesa, ale jako psycholog rozumiał proces przez który powstało to rozumowanie. Ale i tak wiedział ze sam dla siebie dostanie profesjonalną wersję tej piosenki i najwyżej sam będzie jej słuchał.
- Oczywiście. Niech Moc będzie z wami – na koniec uśmiechnął się do mistrza Durala, i sam siebie „wyłączył” przyciskiem na projektorze.
Zebrał swoje manatki i opuścił sale.

www.cserwery.pun.pl www.heroes-lore.pun.pl www.forumcrazy.pun.pl www.everquest.pun.pl www.managerzuzlowy2010.pun.pl