Sisco Hasupidona - 2013-03-03 10:33:18

Monada na granicy światów. Komfort życia w niej nie różni sie od mieszkań na średnich poziomach. Ważne jest jednak umiejscowienie. Niemal górne poziomy. O szczebel wyżej. to coś znaczy, tu hydraulik zawsze dojedzie na czas. No i z zewnątrz nie jest szarobura. wygląda jakby zrobiona z granitu. Kazdy segment (10 pięter) ma swoja pokaźną platformę spacerowa, gdzie jest kilka drzewek (sztucznych, żywe raczej by nie wytrzymały, za to niektórzy sadzą żywe kwiaty), ławek, plac zabaw i toaleta dla psów (bo tutaj nie panuje moda na osrane chodniki, w przeciwieństwie do dolnego miasta gdzie jest to powszechne). Rozbudowany system kładek i wind ułatwia mieszkańcom komunikacje.

Sisco Hasupidona - 2013-03-03 10:48:26

Poziom 3, klatka numer 5, piętro 6, mieszkanie 779A. Tam zamieszkał Sisco.
Oczywiście wcześniej też tam ktoś mieszkał, i teraz stanowią rodzinę.
Mieszkanie należy do małżeństwa Ruth i Starma Aldaksów. Oboje ludzie, koło czterdziestki, bezdzietni od początku. Poznali się w szpitalu. Ona była wówczas stażystką na oddziale cybernetyki, gdzie do teraz pracuje jako ordynator. On był pacjentem. Wielokrotnym, przyszedł bowiem na świat z licznymi wadami wrodzonymi, które cybernetycy usiłowali naprawić przynajmniej w stopniu umożliwiającym większy komfort życia. Obecnie Starm używa zewnętrznego egzoszkieletu, który okrywa szczelnie (nawet z twarzą) jego wątłe, rachityczne ciało. W pancerzu tym mierzy dwa metry, jest bardzo szeroki, powolny i wygląda jak droid.
Nic dziwnego, ze małżeństwo to zdecydowało się na przygarniecie tak niecodziennie wyglądającego „dziecka” jakim jest Sisco.

Mieszkanie jeszcze przed jego przybyciem dostosowane było do istoty dużej i dość pokracznej (Starm nie osiągnął i pewnie nigdy nie osiągnie takiej płynności ruchów jaką miał chociażby Sisco. Jego ciało jest za słabe). Przejścia między pomieszczeniami są duże i zawsze otwarte. Meble przymocowane do ścian. Nie stoi na wierzchu nic co można łatwo zniszczyć.
Do mieszkania wchodzi się od razu do kuchni. Stół też jest duży, solidny, masywny. Naczyń jest niewiele. Korzysta z nich tylko Ruth, a i ona zazwyczaj jada na mieście, bo pozostałą część jej rodziny nie je normalnych obiadów. Jednak przygotowuje im posiłki, takie jakich potrzebują. Z kuchni przechodzi się do korytarzyka przechodzącego dalej w  salon. Zanim przejdzie się do salonu, w bok (na prawo) odchodzą trzy przejścia, w tym jedno zamykane, ale również wielkie – to łazienka wielkości jakichś 12 metrów kwadratowych, także specjalnie dostosowana. Dwa kolejne to pokoje, na początku każde z małżonków miało swój, ale teraz zgodzili siew  jednym, by Siscowi oddac drugi. A co w nim jest to ten kto Sisca zna, łatwo się domyśli.
Dla Sisca rzecz w tym mieszkaniu jeszcze jedna jest ważna, więc wspomnimy. W mieszkaniu nie ma prawdziwego okna, niestety. Sa dwa holograficzne, jedno duze w salonie i w kuchni mniejsze, ale Sisco przez nie nie wygląda bo wie, ze to oszustwo. Jest wypuszczany na korytarz (poza mieszkanie) bo tam jest na końcu okienko i on sobie czasem z niego korzysta

James - 2013-03-03 11:04:26

Stary zielony SAPAW zaparkował tuż pod znakiem „tylko dla mieszkańców”,a z uchylających się drzwi wyjrzał zaraz łeb kierowcy z uśmiechem mówiącym „nic mi nie zrobisz, w gości przyleciałem!”. Następnie wysiadł, wziął reklamówkę i zamknął pojazd. Był to może w tych kręgach nie znany barabel. Sam w sobie zwracający uwagę, bo barabel, ubrany elegancko, z włosami zaczesanymi, zamyka swój stary samochód. I nie przeklina przy tym...
No ale przyznać trzeba że rodzina która odwiedzał tez nie była „normalna”, jeśli w ogóle można nam w tych czasach używać tego słowa.
Mac w szpitalu był już dwie doby. James właśnie od niego wracał. Jego wizyta nie była podyktowana tylko tęsknotą za Sisciem (ta wizyta, nie tamta),a także tym, by ostrzec jego opiekunów. Chodziło w końcu o niego. O Sisca.
Kilka chwil zajęło mu przejście kładki na tym poziomie, mijając emerytów na ławeczkach, dzieci na zjeżdżalni i psa który nielegalnie stawiał klocka koło kosza na śmieci, zamiast w psiej toalecie (a pani oglądała niebo).
Juz chciał zwrócić uwagę, ale pomyślał sobie: no jeszcze tego brakowało by się jedi psim sraniem zajmowali. I poszedł dalej, nie spełniwszy cywilnego obowiązku. Wszedł do klatki numer 5, wjechał na szóste piętro, tam przespacerował się korytarzykiem az pod odpowiednie drzwi i zadzwonił.
Było koło 20. Sisco pewnie jeszcze nie będzie, ale tak James planował, najpierw porozmawiać z rodzicami. Poza tym głupio mu było umawiać się na 21. To przecież już późno.

Sisco Hasupidona - 2013-03-03 11:26:10

Na dźwięk dzwonka coś się za drzwiami zakotłowało głośno. Mógł to być Sisco, jednak nie on ukazał się kiedy drzwi się rozsunęły. Z reszta on nie umiał sam ich otwierać.
Jak już wyżej wspomniano wszystko było duze, nie wspomniano tylko o Ruth więc można było odnieść wrażenie ze jest ona zagubiona, malutka, niepozorna w tym wielkim świecie.
Aż do tego momentu.
Istota która otworzyła była od Jamesa wyższa co najmniej o 10 centymetrów. Do twego jej budowa (choć niewątpliwie kobieca) zdradzała, ze lubi ona siłownię, bo była po prostu dobrze zbudowana. Włosy miała farbowane na biało, ścięte „na jeżyka”. Ubrana w dres, co jeszcze bardziej upodabniało ja do osiedlowego łobuza. Ale to była pani Aldaks.
- Oh, mistrz James,a  już myślałam ze to Sisco. Zapraszam – głos tez nie należał do klasycznej mamusi, był to raczej głos niezależnej bizneswoman. Chociaż ona nia nie była. Była „lekarzem”. W cudzysłowie, bo wielu nie uwana cybernetyków za lekarzy, bardziej za mechaników. Ona się z tego śmiała.
Zaprosiła barabela do środka.

James - 2013-03-03 13:56:20

Pewnie by się zdziwił, gdyby jej nie znał. Ale znał, i to nie od chwili adopcji Sisca, a wcześniej. Na jej oddziale miał wszczepiane oczu, była więc jedną z pierwszych osób jakie ujrzał po zabiegu i zawsze już widok tej olbrzymki będzie dla niego miły. Uśmiechnął się więc dobrodusznie, jak to on zwykł robić,co już było jego wizytówką.
- Sisco też dzwoni do drzwi? – zaproszony wszedł i rozejrzał się za mężem Ruth, by też go powitać.
- Jak się żyje? Sisco nie sprawia kłopotów?

Sisco Hasupidona - 2013-03-03 15:36:47

Tak, tez pamiętała, choć na początku, dowiedziawszy się, ze to jedi, miała duzy dystans. Nie była, jak to sama określała ludzi popierających zakon „świetojebliwa”. Nie opowiadała się otwarcie przeciw jedi, ale nie była ich wielką fanką. Gadanie o mocy zawsze bardzo ją mierzwiło i irytowało. To chyba ze względu na jej męża (jak mawiali psychologowie), odczuwała niesprawiedliwość Mocy wobec tego, ze niektórzy (jedi) dostają od losu aż za dużo a inni (jej mąż) już na starcie mniej niż ustawowa norma, i to dużo mniej. Trudno nie nienawidzić w tym przypadku „tych lepszych”. Ale James zawsze miał właściwości łagodzące. Jakos łagodził – ale tylko siebie i swoje najbliższe otoczenie. Dał jej parę książek – zmyślnie dobranych, i nie kąsała go. Bardzo szanowała jako psychologa.
A teraz jeszcze bardziej za swojego „synka”.
Adlaksowie mieli za sobą dwie nieudane adopcje. Niestety w obu przypadkach dzieciaki bały się Starma. Do tego były płaczliwe i nieporadne – były w końcu dziećmi. To niebywale irytowało Ruth. Widać nie dane jej było być normalną matka normalnego dziecka. Dzieci ją wkurzały, ale jednocześnie miały wiele cech, które kochała: ufność, wyobraźnie, prostoduszność, nieskrępowanie i to, ze można je bezkarnie kochać.
Niestety po dwóch adopcjach odmówiono im dalszej współpracy, co raczej nie dziwi.
I wtedy z nieba spadł James. Zaryzykował.
Sisco to nie była najłatwiejsza miłość, ale spełniał wymogi: nie bał się ojca i nie wył byle czego.
- Nie, nie, dzwonka nie umie, ale ma różne pomysły. Żadnych kłopotów, jest przekochany. Kawy? – zaproponowała, zaprowadziwszy Jamesa do swojej wielkiej kuchni.
- Starm, chodź, mistrz James przyszedł! – krzyknęła w kierunku reszty mieszkania.
- Co mistrza sprowadza do nas? – zapytała, nie podejrzewała bowiem by była to wizyta towarzyska. Z mistrzem jedi się umówić na herbatę to jak trafić szóstkę w totka.

James - 2013-03-03 15:44:21

James robił wszystko, by uniknąć tego co podsumowano w ostatnim zdaniu wypowiedzi powyżej, toteż nikomu nigdy nie powiedział wprost „nie mam czasu”. Z resztą nie byłby godny swojego własnego imienia gdyby nie miał choć paru minut od osoby, która potrzebuje jego uwagi. Owszem, doba była za krótka, trochę, jednak nie dlatego ze ktoś chciał coś od Jamesa. James zawsze miał czas. Tylko doba za krótka...
jednak wiele osób bez owijania sugerowało ze nie ma czasu, stąd tak powszechne to stwierdzenie.
James wszedł do środka. Dziwnie się czuł w tym domu, ale szybko musiał dziwność ową pokonać.
Nie czekając na zaproszenie zasiadł przy stole. Po tym stole to pewnie Sisco łazi  - pomyślał, przyglądając się masywowi konstrukcji. Aż się chciało zagwizdać.
Taki mały się tu czuł...
- Dobrze, ze jeszcze go nie ma, bo chciałbym was uczulić na jedną sprawę która miała miejsce. Może Sisco coś mówił, może nie... Ale zaczekam na Starma – tu zasada jak na konferencji – po co dwa razy opowiadać jak można raz.
- Tak, poproszę. Mocną – pomyślał,ze skoro doba za krótka to kawa mocna go wspomoże.

Sisco Hasupidona - 2013-03-03 16:01:24

Na pewno nie chciała Jamesowi zrobić przykrości, ale generalizowała – bo tak. Bo często słyszała „nie mam czasu” od różnych osób.
- Mam nadzieje ze jeśli Sisco się na coś poskarży, to mistrz nam w tajemnicy zdradzi, byśmy wiedzieli co poprawić... – starali się bardzo, czytali książki, słuchali rad – głównie tego drugiego, ucznia. Maca, tez pozytywny chłopak, i nie dżedaił się.
Ruth przygotowywała kawę. Tymczasem przyszedł Starm...
Starm był istota, a przynajmniej wyglądał na taka, której obecność Sisco na ulicy jest na rękę. Z tego względu ze spojrzenia beda się skupiać na kimś innym.
Fizycznie wyglądał jak droid starego typu. Bardzo starego, humanoidalny, o płytowym pancerzu stanowiącym całe ciało. Także głowę, na której środku znajdował się jeden owalny duzy fotoreceptor i po bokach dwa mniejsze. Do tyłu odchodziły dwie płytki, zapewne związane z narządem słuchu. Całość miała kolor brązowy. Były ręce i nogi, ale człowieka to nie przypominało. Ruchy miał powolne, toporne, jakby poruszał się z  trudem.
- Mistrzu Jamesie, miło cie widzieć – przywitał się. Głos brzmiał podobnie do głosu Sisco. Był ekspresyjny, choć nieorganiczny.
Twór pokracznie zajął miejsce przy stole.
Przy nim ogromny Sisco ruszał się jak baletnica.
- Przyszła kontrola? – kontynuował. Zazwyczaj był niedostępny i zamknięty w sobie, ale jak już kogoś poznał (np. Jamesa) to robił się dużo bardziej towarzyski i rozmowny – Poważna, patrzę. Sam mistrz. Zawsze ten młody przychodził – Miał na myśli Maca. Mac tez był fajny, ale Starm miał do niego dystans. Mac był za młody i za przystojny.
Tymczasem przyszyła do Jamesa kawa w kubku coś około pól litra...

James - 2013-03-03 16:23:31

Rozumiał tę sytuację. Ona była w gruncie rzeczy prosta do zrozumienia, trudna do rozwiązania, bo wchodziła głęboko w pytania egzystencjalne, an które nie ma odpowiedzi, zwłaszcza dla osoby wykształconej. „Bóg tak chciał” to nie na Coruscant. Nawet Moc tak chciała tu nie zda egzaminu.
By wierzyć trzeba było być w pewnym sensie prostym, i James był. Każdy jedi był.
- Dobry wieczór, panie Starmie. Jak zdrowie? – zapytał, przywitał się, podał rękę jeśli tamten miał takie życzenie, po czym lekko skonsternował się po otrzymaniu kawy, ale leciutko, szybciutko przeszło. - Nie do końca kontrola. Przestroga – nie zabrzmiał złowieszczo, ale pewnie już jego gospodarze zrobili się czujny.
Chwile po[patrzył na Starma. Nigdy nie widział go bez tego pancerza, jednak to co widział tłumaczyło wiele jego zachowań. Przede wszystkim odpowiedź na to, czemu ta rodzina tak szybko zaakceptowała tak nietypowego cyborga jak Sisco. Bo on był podobny. Mogli się nawzajem wspierać. Nikt tak Sisca życia nie nauczy jak Starm.
- Mac, ten „młody”, który do was przychodził. Został zaatakowany przez wyznawcę Ciemnej strony Mocy, jak podejrzewam. Być może Sitha. Wcześniej ten osobnik kręcił się koło szkoły Sisca i rozmawiał z  nim telepatycznie. Czy Sisco wam coś mówił? Czy opowiadał, ze ma kolegę?

Sisco Hasupidona - 2013-03-03 16:48:23

Sisco był dla nich ostatnią deską ratunku. Raz, ze więcej dzieci ośrodek adopcyjny by im nie dał. Dwa – on był w stanie u nich się przyjąć, zaakceptować inność.
Był też niesamowitym działaniem terapeutycznym dla Starma. Uwielbiał z nim wychodzić. Był powolny, więc Sisco miał dużo swobody, zanim Starm pokonał jakiś dystans, to on zwiedził już wszystkie dziury. Był ogromny, był groźny, majestatyczny, a przy tym bardzo ruchliwy, bardzo ekspresyjny, odpowiadający na zainteresowanie. Przy Siscu nikt nawet nie pomyślał, by zaczepiać Starma. Oczywiście uwagi były, ale Sisco zaraz na nie odpowiadał, jedno warkniecie i zazwyczaj już wszystko pasowało. Samoocena Sisca windowała pod samo niebo, a jego opiekun (który stawał się w tej sytuacji jego podopiecznym) czuł się bezpiecznie. I Starm i Ruth wiedzieli, ze tak być nie powinno. Ale tak było. Na szczęście Sisco się słuchał. I to – co właśnie dziwne – chętniej słuchał Starma. Z Ruth nie miał takiej więzi, choć ona o niego zabiegała. I to jej próbował się czasem młody postawić czy coś wymusić. Ale ona poczuła się Matką – wszystko mu wybaczała.
James by pewnie załamał ręce na tę rodzinę. Mac przyłaził. Trochę go tam oszukiwali. Ale byli szczęśliwi.
Teraz jednak rzeczywiście oboje się zaniepokoili. Po Ruth było widać, w  końcu miała twarz. Po Starmie – jeszcze mniej niż po Siscu. Pozostawała tylko Moc by wyczuć jego emocje.
- On ma jednego najlepszego kolegę z grupy, nazywa się Saszan, nie wiem, jakiej jest rasy, Sisco mówił, to jakaś bardzo nietypowa rasa. Saszan wygląda jak olbrzymi długonogi pająk. Nie mógł chodzić do normalnej szkoły bo uczniowie zwyczajnie próbowali go zabić... Sisco go bardzo lubi. Ale żeby jakiś inny... żeby rozmawiał telepatycznie... – Ruth usiadła obok męża za stołem i oparła czoło o dłoń.
– czy on coś mówił...
- szczerze mówiąc, Mistrzu, to on sam z siebie wiele nie mówi, jak go się nie zmusza. On tylko tak ćwierka – dodał Starm, mozolnie rozkładając niezgrabne ręce na boki w geście bezradności.
- Bawi się beczkami i ćwierka. Ustawia beczki osobno a inne zabawki osobno i tak jakby izolował je...

James - 2013-03-03 17:26:32

Słuchał, przytakując ruchem głowy. Miałby teraz kilka sugestii pobocznych ale nie mógł sobie teraz pozwolić na utratę głównego wątku i rozkojarzenia się na temat wychowania i stymulowania Sisca w określony sposób. No i dobrze ze o tych spacerach z „ojcem” nie wiedział, bo by na to już zareagować musiał. Starm też był trudnym przypadkiem...
Jednak to, jak bawi się beczkami miało duze znaczenie i słuchał uważnie, patrząc przez stół na małżonków i wcale nie widząc ich inności.
Na koniec skinął głową, podsumowując o[pis zabawy Sisca.
- To ważne. Dziękuje. Jak Sisco wróci, sam spróbuję coś z niego wyciągnąć. A teraz ostrzegę państwa. Pójdę też do szkoły, porozmawiam z nimi tak by Siscowi nie zaszkodzić, jednak muszą państwo przede wszystkim mieć na niego baczniej uwagę. Proszę, to jest ten jego przyjaciel... – wyciągnął z teczki zdjęcie. Młody dug, duża ilość kolczyków na twarzy. Zdjęcie niewyraźne, z kamery monitoringu.
[i]- Jakby się pojawił, proszę natychmiast zawiadomić Enklawę Jedi. Maja państwo namiar. Od razu przedstawiać sprawę, oni wszyscy wiedzą.

Sisco Hasupidona - 2013-03-03 19:10:06

- Tak, oczywiście, powiadomimy niezwłocznie jakby co, jednak mam nadzieje, ze nie będzie ku temu powodu... – dalsza cześć wypowiedzi, jeśli miała nastąpić, przerwało głośne skrobanie w drzwi (wcześniej autorka zapomniała, ale James stojąc przed drzwiami wejściowymi mógł zauważyć ze są one poskrobane i trochę powyginane na dole).
- Sisco wrócił.  Chwileczkę, wpuszczę go  - Ruth przeprosiła na chwile Jamesa i podeszła do drzwi, które otworzyła kodem. Rozsunęły się. Na początku nic nie było widać. Czarny, ciemny korytarz, i czarny dropid. Ale wlał się do środka, wkroczył dostojnie, od razu czepiając się Ruth łbem jakby się gumą przykleił, witał się, mruczał. Nie był gwałtowny, cieszył się w ramach zdrowego rozsądku. Nic nie mówił, ani cześć, ani nic, tylko po swojemu – na różne tony.
Za chwilę odkleił się i ruszył przed siebie w głąb kuchni. Wtedy tez chyba Jamesa zauważył, bo zwolnił, pomruki zdradzały zaskoczenie. James dawno nie widział Sisca, ale nadal był to dwunożny czołg z działami po obu stronach obłego łba bez oczu o złowieszczym wyglądzie. Pomrukiwania nie przerwał nawet na chwile, jedynie jego wydźwięk się zmienił.
Po chwili wahania Sisco ruszył, by dobić do stołu i pochylić łeb tak by ów znalazł się na przestrzeni pomiędzy Jamesem a Starmem, jakby nie wiedział którego witać pierwszego. Więc niech oni go powitają. Starm sięgnął opancerzoną ręką i poskrobał z metalicznym zgrzytem „synka” z boku po siatce.
- No, przywitaj się z mistrzem
No i wtedy masa Siscowa zwróciła się ku Jamesowi indywidualnie.

James - 2013-03-03 20:06:19

Odwrócił się, siedząc na krześle, z pięścią zaciśnięta na uchu kubka i patrzył, jak Się Sisco wyłania. Jak się wita. Widział jego spokój. Jeszcze nie był pewien, jak to interpretować, ale nie wyczuwał strachu czy nieprzyjemnych emocji. Patrzył z uśmiechem na ruchy olbrzyma, w miejscu innym niż do tego przywykł. Wstał w końcu, kiedy dano mu do zrozumienia, ze teraz Sisco jest jego.
- Siscuś. Co ty, nie pamiętasz mnie? Maleństwo? – bo i rzeczywiście, dość długo się nie widzieli. James podniósł ręce do góry tak, by objąć łeb Sisca, ale ostrożny w tym pozostał, w razie jaki ów jednak postanowił, ze nie chce być dotykany. Dał mu wolną rękę w tym powitaniu. Cały czas jednak się uśmiechał i przemawiał głosem pełnym ekspresji.
- No i jak ci tutaj? Dobrze? Sisco?

Sisco Hasupidona - 2013-03-04 12:14:07

Żeby Sisco nie chciał być dotykany to się chyba jeszcze nie zdarzyło w sprzyjającym środowisku. Wyglądał trochę jak dąsające się dziecię: ty wujek to dawno nie byleś, obraziłem się. Ale chwilę to trwało, bo zaraz udzielił mu się entuzjazm starego dżedaja, energia w głosie i rozłożone ramiona w które Sisco szybko łbem zaparkował, głośno i energicznie pomrukując, jednocześnie naparł nań ciałem, zmuszając Jamesa do cofnięcia się, przez co mógł poprawić swoja pozycje na jego klacie. Jedna ze szczękoczułek nie była przygnieciona do ciała więc zaczęła skubać guzik koszuli.
Nie odpowiedział głosem (tak jak Starm powiedział – Sisco za wiele nie mówił, wolał ćwierkać po swojemu), ale widać było ze się cieszy

James - 2013-03-05 12:53:04

Objął go ramionami, to znaczy łeb jego, tą węższą część i czochrać zaczął przedramionami i dłońmi, jednocześnie przytulać twarz do gładkiego metalu
- Oj Siscuś Siscuś jak ja ciebie dawno nie widziałem, dawno, dawno, dawno... – odpowiedział pełnym uczucia głosem i podwyższonym tonie, takim właśnie radosnym i trochę żartobliwym, jak energiczny kochający dzieci ojciec. I dość mocno opukiwał metal, by Sisco wyraźnie odbierał te pieszczoty.
- Tak, u guzik urwij mi na koniec tego powitania jako pamiątkę wspaniałości dzisiejszego dnia – ale odsunął się by jednak guzik ratować. Moze nie był ostatnia oferma, ale przyszywanie guzików nie wychodziło mu najlepiej. Wolał tego nie robić.
Ale nic mu nie stało na przeszkodzie by wsuwając dłonie Siscowi „pod brodę” i ustawić łeb tak by „patrzyli sobie w oczy”
- Sisco. Pójdziemy do twojego pokoju pobawić się, co? A mamusia z tatusiem niech nie odchodzą za daleko bo może się okazać ze będę tak dyskretnie miał pytania – i mrugnął do nich jednym okiem, oczywiście „w konspiracji”

Sisco Hasupidona - 2013-03-05 14:20:54

Sisco nagle znieruchomiał, jak buka z tej strasznej bajki dla dzieci (której Sisco tez się bał). Taki nieruchomy twór. Zasłuchany, pomrukując cicho by pomóc sobie w obróbce danych. Cały czas pod palcami Jamesa. Analizując w ciszy własnych myśli, zastanawiając się -  co to za podstęp tym razem. Tak, wiedział, ze jest oszukiwany, ze te zabawy i rozmowy Jamesa mają inny cel. Ale nie wiedział jaki, wszystko zawsze kończyło się bez krzywdy dla niego, czasem nawet rozumiał, ale pojąc nie mógł. Pozostawał mu niedosyt.
Wy myślicie że jak jestem mały to można mnie w bambuko robić – pomyślał.
Zostawił guzik i pozwolił sobą manipulować, teraz fizycznie, choc i psychicznie zaraz będzie miało miejsce. Warknął, jakby ostrzegał, ale nie było w tym  agresji. Chwile stał, po czym odsunął się i poczłapał do swojego pokoju, stawiając duże, pewne kroku, z odpowiednim wymachem górnej części. Miał tu miejsce, czuł się tu swobodnie, ruszał się z pełnym majestatem i bogatym akompaniamentem „ćwierkania”.
Za dużo do powiedzenia nie miał. Ale jego stan psychiczny był bardzo dobry. Jakby miał nie być dobry, kiedy Sisco robił tylko to, co chciał?
Jego pokój nie był powalająco duży, ale wystarczająco, by Sisco się swobodnie ruszał. Nie było mebli, jedynie jego zabawki i obrazki na ścianach przedstawiające kolorowych bohaterów z bajek oraz jedno zdjęcie rodzinne: Sisco i oboje Aldaksowie.
Oczywiście dwie beczki leżały w innej części pokoju, niż reszta zabawek.

James - 2013-03-05 14:40:26

To miał na mysli James kiedy myślał o czymś prawidłowym i dziwnym zarazem. Sisco właśnie tak się zachowywał. Nie bezie jednak go teraz korygował, teraz przede wszystkim jego zadanie, niespójniej małe pouczanko dla rodziców,a  sam Sisco? To się zobaczy, czy go na tej 'zabawie” aby północ nie zastanie. Wszedł do pokoju za Sisciem, rozejrzał się. No tutaj za dużo powiedzieć nie mógł, ale innego pokoju dla Sisca nie było sensu urządzać.
Podszedł do lokatora by oprzeć dłoń na dziale i poklepać. W milczeniu. Moze nie do końca w milczeniu. Tez zaczął mruczeć, tak melodyjnie, jakby śpiewał, na jednej głosce „m”. Tak w melodię własnych myśli. Czyli jedna wielka niewiadoma. Drapał metal, mruczał sobie. Później przestał, chodził, oglądał obrazki. Ręce opierał na pasku, snuł się i cały czas „śpiewał”, a to jakaś pospolita melodia czasem się zaplątała, czasem jakaś myśl czy opinia wymruczała się była.

Sisco Hasupidona - 2013-03-05 16:32:34

Starał się najwyraźniej nie nawiązywać z Jamesem kontaktu bezpośredniego, ale cały czas bardzo był na niego zorientowany, a kiedy James zaczął mruczeć, to już w ogóle. Oczywiście Sisco tez mruczał – nieustannie. Jakby go wołano, jak ten pastuszek z bajki (swoją droga – Sisco nie wiedział kto to pastuszek) grał na fujarce i wszystkie zwierzaki za nim szły, tak Sisco zaraz za Jamesem krok w krok z łebkiem do dołu. I kręcił się za nim. Nie było w tym intencjonalności a po prostu towarzyszenie. Bycie razem, w związku mentalnym, takie małe stadko. I był Sisco bardzo zadowolony, nie wiedzieć czemu, bo nie myślał teraz w ogóle.

James - 2013-03-05 17:25:15

Usmiechnął się do siebie, stojac tyłem, więc Sisco nie widział. No,. Mam cie, łazisz za mną – pomyślał, mrucząc sobie, może nawet mu na mruczenie przeszło. Jeszcze chwile pochodził, po czym udał się do kącika gdzie stały beczki. Usiadł sobie na podłodze. Nie było mu najwygodniej, nie był wprawdzie w garniturze, ale dżinsy piły go trochę paskiem. James trochę brzucha miał. Jakby nie było żył bardzo po miejsku, na pełnych obrotach, pracując umysłowo. A dużo pracy umysłowej i brak czasu na rozładowanie napięcia, takie typowe „zajęcie się sobą” owocuje stresem. Nadwaga to choroba cywilizacyjna, nie tylko za dużo kalorii a za mało ruchu, ale przede wszystkim – stres.
James uprawiał sport tylko wtedy, gdy „przy okazji” spotkania z kimś kto ciś od niego chciał, dało się tego kogoś zaprosić na siłownie/do parku na pobieganie, lub do sali treningowej enklawy.
Niestety – bardzo rzadko. I efekty były, więc James popuścił dwie dziurki i sięgnął po beczki, które wziął pod pachy i „przytulił”, tak by Sisco to widział, a potem przestawił przed siebie i zaczął się nimi „bawić” - poruszać i coś mruczeć.

Sisco Hasupidona - 2013-03-05 20:54:10

Kierował się za Jamesem, przekrzywiając odpowiednio głowę, by widzieć co ten robi, kiedy już siedział. Musiał zatrzymać się w odpowiedniej odległości by zapewnic sobie wygodę obserwacji. Było to jakieś półtora metra, więc jak się James mocno wychyli to go dotknie. A na razie Sisco obserwował. Stał, cicho, patrzył bokiem, czyli bocznymi oczkami. Kilka chwil. Z trzy minuty tak tylko stał, patrzył... i nagle, gwałtownie i niespodziewanie szarpnął się do przody, robiąc jeden, bardzo dynamiczny krok, stawiając nogę tuż przy biodrze Jamesa. Parsknął jak koń. Ciężar cielska został przeważony na tę nogę bliżej jedi. Druga zas zawisła bardzo blisko owego. Niebezpiecznie blisko. No zdepcze! Tak to wyglądało. Ale jeśli James to wytrzymał, nie uciekł i nie pchnął Sisca moca (a znamy Jamesa, wiemy ze tego nie zrobi) to zorientuje się, ze Sisco miał w  tym ruchu swój zamiar. Może nie do końca jeszcze wprawnie, ale bardzo świadomie przednim i bocznym palcem usiłował objąć beczkę i zabrał Jamesowi

James - 2013-03-05 21:30:56

James nie zrobi...
James nie miał gruczołów potowych wie się nawet nie spocił, ale mało się nie zesrał, gdyby nie szkolenie jedi, to mogłoby być źle w jego ustroju. Oczy otwarły się szeroko a szczęki zacisnęły, kiedy tak Sisco się rzucił. Instynkt zadziałał, James  poczuł się jak ofiara, zaraz zostanie zjedzony, serce przyspieszyło.
Nagle zdał sobie sprawę, ze Sisco owszem, miły, kochany, ale James to mu tak... nie ufa do końca. To jest jednak jeszcze nieoswojone, dzikie stworzenie, nie można przewidywać co zrobi z tak duża dokładnością, z jaka założył, ze można.
Po prostu nie spodziewał się, ze tak zaatakuje. Jednak przedstawienie musi trwać.
James przełknął ślinę, czując opukiwanie z boku wielkiej droidziej stopy, na której położył dłoń, celem odepchnięcia.
- No czemu mi zabierasz, jesteś niemiły, ja się tym bawię! – teraz już był gotów do ucieczki w razie czego. Ale w razie czego to ostateczność.

Sisco Hasupidona - 2013-03-05 21:59:29

Nie za specjalnie teraz kontrolował swoje zachowanie, szedł na żywioł, był u siebie, tu nie krzyknie nikt za nim „droid”. Kiedy zrobi nieodpowiedni ruch. Ale przecież znał Jamesa i kochał go na swój naiwny sposób, jak i wszystkich nielicznych swoich „bliskich”. Teraz znowu dziwne rzeczy działy się w jego świecie i emocjonował się.
Nie dał za wygraną, nie pozwolił się odepchnąć i zabierał – aż zabierze. A wtedy przejdzie na drugą stronę i zacznie zabierać druga beczkę.
- Ale one nie chcą tego. Nimi się nie należy bawić, bo one tego nie potrzebują – w końcu się odezwał. I to z jakim zaangażowaniem! Z wielką potrzebą wyjaśnienia tej poważnej, zawiłej sprawy.

James - 2013-03-06 10:36:27

No nareszcie! Brawo maleńki – pomyślał sobie James. Nie dośc ze Sisco odzyskał mowę, to jeszcze powiedział od razu coś, co było duża podpowiedzią. Choć znowu mu się Mac przypomniał. Ale nie powie Siscowi. Jego rodzice zdecydują, czy ma wiedzieć o Macu, czy nie.
W innym przypadku pewnie broniłby beczki bardziej, ale biuorąc pod uwagę dysproporcje siły fizycznej, to oddał Siscowi obie, ale ani go nie poklepał, ani się nie odsunął.
- Ale dlaczego? Czy one na to nie zasługują? Przecież czują się samotne, nie można ich tak izolować, to dla nich złe... – mówił z troską. Wiedział doskonale ze Sisco widzi ten problem. Gdyby go nie widział, nie pokazywałby swiatu przez zabawę, ze go  ma.

Sisco Hasupidona - 2013-03-06 19:29:51

Pozabierał beczki, zagarniając je pod siebie niezgrabnie, ale bardzo gwałtownie, wręcz agresywnie. Pochylał łeb i parskał, szybko, nerwowo. Beczki znalazły się za nim, ale nie postawił nogi, nadal cos tam nią robił, grzebał po dywanie w okolicy Jamesa – ale go nie dotykał.
Jednak nagle, niespodziewanie uspokoił się. Postawił nogę, podniósł łeb, działa opadły. Zamilkł. I stał tak, cichutko. Myślał. Czas mijał... minuta, półtorej.
W końcu jest, pierwsze mrukniecie. Ciche, jakby pytające.
Sisco cofnął się, trafił noga na beczkę, wyczuł ją, więc przekroczył nad nią, delikatnie, spokojnie, i już za chwile był przed beczkami. Pochylił olbrzymi łeb. Na czerni siatki odbiło się światło lampy oświetlającej pokój.
Patrzył na beczki. Pisnął cichutko.
– Ale ja nie wiem, dlaczego... Ja lubię beczki.

James - 2013-03-06 19:48:52

Czekał, zachowując spokój, w czym szkolenie jedi pomagało. Nie ma co oszukiwać siebie i innych, szkolenie jedi bardzo jego „szkolenie psychologa” uzupełniało. Z tych dwóch dziedzin powstał James. James, który uśmiechnął się ciepło kiedy przemówił Sisco.
- Wiesz. Tylko nie potrafisz powiedzieć. To nic takiego. Ale wiesz, co ci powiem? Ja też lubię beczki. Chciałbym, by inni tez je lubili, ale myślę, ze jeśli będziemy je izolować, to inni ich nie poznają... – wskazał ręką na zabawki w kącie.
- To co, zapoznamy ich? Ja tu będę siedział i pilnował, by nikt nikogo nie skrzywdził...

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 07:05:45

Sisco rzucał na niego cień. Nie był to silny cień, jak i silną nie była lampa która go tworzyła. Patrzył bocznymi oczami, przekrzywiając łeb, w niejakim napięciu oczekiwania – co będzie dalej. Dla niego teraz ważyły się losy świata.
Nie musiał spoglądać na zabawki, widział je druga boczną parą oczu. Chwila wahania, i ruszył się. Zakołysał na boki, i przeczłapał pokój, co dało odległość trzech jego kroków, których nie skracał by bardziej się dostosować do ludzkiego tępa. Popatrzył na zabawki teraz z bliska, zastanowił się, po czym – tak jak wówczas, tak i teraz, noga – zgarnął je, łapiąc” kilka sztuk. Posłał je za siebie, zawrócił i dalej „prowadził” kopniakami, inaczej nie mógł wszak. Ale nie było w tym agresji. To było przynoszenie zabawek, po prostu. Nie można interpretować wszystkich jego zachowań dosłownie, bo to nie było kopanie „z definicji”.

James - 2013-03-07 20:32:33

To James wiedział i ni słowem nie napomknie. Sisco był bardzo delikatny i nadzwyczaj współpracujący. Kiedy już miał w zasięgu zabawkę, to ją złapał, wziął pod pachę, później drugą, kolejne też. I usadzał je, by Sisco widział, ze siedzą grzecznie, nie maja zamiaru tu robić zamieszania.
- Zobacz, dyscyplina jest- poruszył ostatnią maskotką. To chyba bantha była, bo taka włochata. Poprawił ja, bo trochę mdlejąco wyglądała.
- zapraszaj beczki. Będzie wielkie spotkanie integracyjne. A ty Sisco wiesz, co to spotkanie integracyjne? – teraz przyszedł czas, kiedy to James przekrzywił głowę, ale dla odmiany on musiał patrzeć w górę a i tak „oczek” nie widział. Za to Sisco oczka Jamesa jak na dłoni.

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 20:45:30

Dobrze ze James nie powiedział na głos tej dygresji z oczkami na dłoni, bo by był problem na następny tydzień – jak to można mieć oczko na dłoni. Pewnie by sprawdzał po ludziach. Nie można robić Siscowi wody z mózgu, bo tam i tak już dość luźno jest. Dziwne ze się jeszcze trzyma. Ale się trzymało i chętne było do zabawy połączonej z podstępnym edukowaniem. Aaale! Sisco wie, co to jest spotkanie integracyjne.
- Ja wiem. To jest takie... żeee... – łeb przechylił, coś przeciągle zgrzytnęło mu w kolanie, bowiem wykonywał teraz ruch który rzadko był wykonywany – odwracanie się podczas kiedy jedna noga w ogóle nie zmienia położenia. Beczek szukał, oczywiście z jego polem widzenia nic się na długo nie ukryje.
Patrzył więc na beczkę, na drugą beczkę, na Jamesa, na drzwi... i pak patrzył i myślał: co to ul licha jest to spotkanie integracyjne. Bo jak do mnie mówia o tym, to wiem. Ale jak ja muszę powiedzieć, to nie wiem...
- ….że spotykają się. Dwie grupy. O odmiennych poglądach. I muszą porozmawiać.... – nagle ruchem gwałtownym, acz nadzwyczaj płynnym wrócił główną parą oczu na Jamesa.
- Prawda to? – i jak gdyby nigdy nic, jakby nigdy to pytanie nie padło, zawrócił, by przygnać pierwsza beczkę. Mniejsza, ta od Mavhonicka.

James - 2013-03-07 20:58:26

Pokazał James zęby dość niewizytowe. Nie były wprawdzie żółte i zapruchniałe, ale szpiczaste zęby gada raczej nie wyglądają ładnie w uśmiechu, dlatego tez James zazwyczaj uśmiechał się „dobrodusznie” bez pokazywania zębów, lub pokazywał je troszeczkę. Teraz mu się całe pokazały, no ale tyle już wałkował Siscowi o tolerancji i akceptowaniu inności, ze może mu nie wypomni...
- Jak są dwie grupy o odmiennych poglądach i chcą porozmawiać to bardziej debata. Integracja to wtyedy jest jak są dwie grupy i chcą stworzyć jedną grupę. W tej grupie nie ma prawa tworzyć się podgrupa, grupa, zasłuży – zabawek, w której są zabawki, wszyscy są zabawkami, a nie ci są miskami, ci lalkami,a  ci beczkami. Nie – wszyscy są zabawkami. I to jest integracja. – przygarnął podana przez Sisca beczkę i bez poświęcania jej większej niż innym zabawkom uwagi, dołączył ją do grupy, ale postawił niez  brzegu,a  między miśki.
- Rozumiesz?

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 21:11:56

Nie czekał, po dostarczeniu jednej beczki, szybko dostarczył drugą, trochę za silnie, i beczka tocząc się obiła się Jamesowi o bok. Ale było to zbyt wolno, by go zabolało. Za to nie musiał się wychylać!
Sisco tego co James mówił wysłuchał w milczeniu, zaś na zapytanie, czy zrozumiał, najpierw odpowiedział pomrukiem, który mógłby znaczyć przytakniecie, gdyby nie to, ze zaraz głosem dodał.
- Niiiie, nie rozumiem -  mogło to oznaczać zarówno to, ze ma jakieś wątpliwości w kwestii, lub po prostu podoba mu się temat i chce posłuchać o nim jeszcze. W ogóle wyglądał jak typowy obraz Sisca kiedy coś chce, ale tym razem nie parówkę. Choć by nie pogardził.
Sisco chce sobie podyskutować. Juz go James trochę rozkręcił. A na zęby jego nie zwrócił uwagi. Wiele istot miało spiczaste i jakoś nie było z  tym problemów. No, chyba ze były, bo to nie Sisca problem zatem skąd mógł wiedzieć.
On teraz patrzył jak z dwóch grup – miśków i beczek tworzy się jedna gruipa – zabawek.
- tak się republika stworzyła?

James - 2013-03-07 21:37:17

- Nie, Siscuś, Republika to inna rzecz. Republika to wspólny interes wielu różnych nacji. Grup. Durosjanie wcale nie są Korrelianami, Duro to jeden niezależny świat, a  Korrelia drugi – tu pokazywał rękami w przestrzeni  - przestrzeń Duro i przestrzeń Korrelii. Zabawki miały teraz inna symbolikę, nie chciał Siscowi mieszać.
- Mają wspólny interes, są sojusznikami, w imię Republiki są zobowiązani do współpracy. Ale to suwerenne światy. Czyli niezależne. No a  tutaj... – znikły przestrzenie planet a ręce Jamesa padły na zabawki.
- Tutaj dążymy do tego, by cała ta grupa się ujednoliciła. Tutaj mamy tylko kilkanaście zabawek, czyli grupę niewielką, akurat do integracji. Republika to biliardy istnień. Az tutaj mamy.... królika takiego – wziął pluszaka za kark i podniósł sobie do twarzy, jakby patrzyć mieli sobie w oczy
- Gizke, beczkę, banthe, takie... nie wiem, krokodyl? I chodzi o to, Siscuś, żeby oni pojęli, oni wszyscy, ze to, czym są na zewnątrz, tu na przykład królik, to jest tylko powłoka, bo tak naprawdę oni wszyscy są tu po to, by się Sisco nimi bawił i to jest ich wspólna cecha... to ich łączy, spala, scala... jak jedi. Ja jestem jedi, Leri jest jedi, Mac jest jedi, Mini jest jedi... każdy jest jedi,a  zobacz jacy są inni. Fizycznie można powiedzieć że ani jednej rzeczy nie ma wspólnej. Bo tu nie o fizyczność chodzi,a  o to co ich scala. – zamilkł i odczekał, patrząc na Sisco, jakiejś reakcji oczekiwał. Nie wątpił w jego bystrość, ale po tych licznych kasowaniach pamięci biedactwo ma prawo do swojego indywidualnego tępa.

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 21:47:29

Słuchał. Stał, słuchał. Grzecznie, skupiony był, ale bez presji – rozluźniony, starający się nie tyle sobie przyswajać, a  podążać obok toku myślenia Jamesa i po prostu „rozkminiać”. I znowu zaszedł w nim pewien dysonans, nazywany wcześniej nie tylko przez Sisca używanym terminem „rozumiem, ale pojąć nie mogę”. I nie dlatego, ze móżdżek miał już trochę galaretowaty. Dlatego, ze już miał jako takie doświadczenie życiowe.
- Ale tak się nie da – oznajmił nagle, może nawet z pewnym buntem przeciw samemu sobie, bo chciałby się zgodzić z tym idealistycznym wywodem Jamesa, ale – nie zgadza się, bo nie chce się oszukiwać

James - 2013-03-07 22:01:44

James zmrużył oczy, kiedy Sisco powiedział to, co powiedział. Chwile tak siedział, z zabawką w rękach, myślał, by wreszcie odłożywszy miska wstać, i podejść do Sisco. A kiedy podszedł, to delikatnie ujął jego „pyszczek” w dłonie, najpierw trochę palcami pomasował, ot, by dodać bodźców dla niego w odczuciu miłych, by coś miłego było, a potem odezwał się, ale mówił cicho, głosem bardzo ekspresyjnym, dajac wyraźne przesłanie: słuchaj mnie uważnie teraz, bo to ważne.
- Sisco... przypomnij sobie pewne dawne, dawne wydarzenie sprzed dziesięciu minut, kiedy to James wszedł do pokoju, a Sisco powiedział, ze beczki to niczego nie potrzebują, one są same ze sobą i tak ma być bo tak jego świat wyglądał. I powiedz mi, Sisco – kto tu się tak bardzo stara na przekór sobie, żeby się nie dało, co?
Tutaj jednak bardzo szybko go pogłaskał, by osłodzić gorycz tego, co powiedział, bo nie miał wątpliwości, ze bardzo szybko zostaną jego słowa odniesione do rzeczywistości.
- Spokojnie – tak działa nasz rozum. Twój, mój, twoich rodziców, pani zza ściany, pana w kiosku, są pewne schematy, zaprzeczania, to normalne, nie oznacza to, ze ktoś jest gorszy. Ale ważne, byśmy zaczęli zdawać sobie sprawę, co my tak naprawdę robimy. Jak bardzo potrafimy sami sobie zaszkodzić. Człowiek który pali papierosy wie, ze to trucizna,a  nadal je pali. Nie denerwuj się teraz, Sisco, i posłuchaj mnie uważnie.... – tu James przyłożył bok twarzy do łba Sisco i szepnął cichutko.
- Da się. Słyszysz, Sisco? Da się!

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 22:11:04

Bardzo sobie to do serca Sisco wziął, choć znowu nie ogarniał na początku. Ale James robił mu przerwy, przy tym cały czas go trzymał, i – choć takie trzymanie to żadna dla niego przeszkoda – to był „zatrzymany” i nie mógł iśc szaleć i wyładowywać swoją frustrację, ze nie godzi się ze światem jego myślenie. Ze dziwnie, inaczej, może trochę nielogicznie. Ale po pierwszym pisku okazało się, ze tak. Tak Sisco powiedział, jak wszedł. Beczki nikogo nie potrzebują. To James przyszedł i chciał się z nimi pobawić,a  Sisco rzucił się by bronić ich odizolowania,a  za chwile narzekać, ze świat nie chce przyjmować inności.
Ale mu się głupio zrobiło.
I wtedy przyszło pocieszenie. Gdyby potrafił rozpłakać się ze wzruszenia, pewnie by to zrobił. Ale nie znał jeszcze tego uczucia, choć już zaczynał odczuwać. Więc się przytulił mocno do Jamesa tym wielkim metalowym cielskiem, wydając jednocześnie dźwięki przypisane radości, jak i smutkowi.

James - 2013-03-07 22:27:07

Objął go na tyle, na ile był w stanie. Na pewno musiał się przytrzymać by nie zostać przewróconym na zintegrowane zabawki.
- Dobrze, Sisco, dobrze, rozumiesz, ja wiem, tak śpiewasz że doskonale rozumiem, co czujesz. Ale to nie koniec, chcę jeszcze o jednej rzeczy z tobą porozmawiać  - sięgnął ręką wyżej by gdzieś tam go posmyrać, podrapać – po czubku głowy. Zauważył, ze kurzu nie ma. Rodzice dbają!
Znowu pomyślał o Macu. Ile to czasu nie myślałem o Macu – pomyślał;. Chyba już z 15 minut...
Nie mam prawa mieć wyrzutów sumienia z tego powodu – pomyślał – jestem Jedi. Mac nie należy do mnie, a do Mocy.
- Ktoś mi powiedział, ze jest osoba, która próbuje utwierdzić cie w przekonaniu, ze świat cię nie potrzebuje. Tylko on. Próbuje zrobić z tobą to, co ty robisz z beczkami. Rozmawiacie jak one – tak ze nikt nie słyszy. Wiesz już, ze to nie jest dobra droga. Dlaczego ta osoba nie chce się dołączyć do twojej grupy? Zaprzyjaźnić się ze wszystkimi?

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 22:39:31

Rodzice dbali! Nawet podsłuchiwali trochę, ale nie byli tak cierpliwi jak James, by po tak długim wstępie jeszcze dążyć do celu. Po 2-3 minutach skapitulowali bo co, będą patrzeć jak się stary dżedaj bawi zabawkami? Każdy ma intymne prawo do swojego zboczenia...
Ale Sisco ich i tak nie zauważył, teraz zaś był bardzo na Jamesie skupiony. I przypomniał sobie szybko ta osobę. Nie wiedział o Macu, zachował więc spokój wobec tego pytania. Ale zastanowił się. Nie szukając podstępu – zastanowił się nad swoim „przyjacielem”.
- Ale on nie może. Nie może się ujawnić. Bo on... to znaczy on mówi, że inni go nienawidzą, to znaczy tacy jak moi rodzice, nauczycielki... a jedi najbardziej. Dlatego chce się ze mną zaprzyjaźnić, bo wie, ze mnie też nienawidzą, za to, ze jestem inny – po zmiękczeniu przez Jamesa i przygotowaniu, mówienie o tym wcale nie było trudne, choć na początku – niewykonalne.
- On... chciałby być... hmm... ze mną bardziej zaprzyjaźniony – James zapewne zauważy, ze Sisco nie nowi o tym przyjacielu z wielkim entuzjazmem. Z przejęciem owszem. Ale i z dystansem, z nieufnością.

James - 2013-03-07 22:46:43

Słuchał teraz, gładząc, drapiac, robiąc wszystko to, co mogłoby Siscowi pomóc w zwierzeniach. Przytakiwał ruchem głowy, pokazujac ze słucha i rozumie wszystko.
I tez notował to, co było dla niego ważne,a  co pewnie samemu Siscowi umknęło.
- Chciałby być z tobą lepiej zaprzyjaźniony... jednak mam wrażenie, ze trochę się go boisz. Czy on próbował wywierać jakaś presję na ciebie? Czy zmuszał cię do czegoś, lub nakłaniał

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 22:53:22

Głaskanie go uspokajało i w pewnym sensie nawet pomagało w myśleniu. Przypominał sobie nieistotne wyrwane z kontekstu wypowiedzi, próbował z tego coś wywnioskować.
- ja nie wiem... nigdy mnie nie skrzywdził, ale czułem się dziwnie. To tak trochę, jakby on wiedział, co ja myślę. Ja pomyślałem coś, i on za chwile zaczynał o tym mówić. Ale on tak mówił... w taki sposób że... ja nie wiem, że mu trzeba było przyznać racje. Tak... na przykład jak jest trawa zielona, to on tak powie, że trawa nie jest niebieska i ja musiałem to potwierdzić, ale wiedziałem,ze to nie cała prawda, bo trawa jest zielona. Rozumiesz? – teraz on wymagał potwierdzenia tego, ze James rozumie. Choć on cały czas kiwał głową.

James - 2013-03-07 22:57:27

- Rozumiem – przytaknął i pogłaskał Sisca. Rozumiał doskonale. Na razie wszystko było aż za  bardzo klasyczne.
- A powiedz mi, Sisco, jakie tematy go najbardziej interesowały. O czym rozmawialiście? O co cie pytał? – zapytał spokojnie, ciepłym głosem, cały czas jeżdżąc ręką po czującym metalu.

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 23:05:37

- On mi mówił, ze jestem wyjątkowy... – teraz mocny głos Sisco wyraźnie osłabł. Jakby się tłumaczył. Ta osoba, ona tak po prostu, od razu widziała w nim wyjątkowość...
- ja mu nic nie mówiłem! – zareagował żywo, bardzo asekuracyjnie i nerwowo – az się cofnął, tracąc kontakt fizyczny. I choć nie było widać jego oczu, patrzył na Jamesa jakby z przestrachem.
- Nic mu nie poddziadziałem, ani słowa, on mówił, cały czas tylko on, ja nic nie powiedziałem! – cofnął się, az ściana ho zatrzymała. Nie przyjął postawy bojowej, za to zdecydowanie pasywną

James - 2013-03-07 23:14:05

James aż się wzdrygnął na tę reakcję. Był tak samo – żywą istotą. Reagował, jego ciało odpowiadało na szybkie reakcje – umysłu, i innych umysłów. Innych istot. Otwarł usta w niewypowiedzianych słowach. I nic nie powiedział, bo głos mu zamarł i myśli na chwile też. Podniósł ręce w geście uspokajania. Pokomplikowało się. Trzeba odzyskać pacjenta.
- Spokojnie. Nic mu nie powiedziałeś, wierzę ci. Jesteś dobry, mądry, kochany, nigdy nie kłamiesz, a ja ci ufam. Nie denerwuj się, nie ma czego. Jego tu nie ma, jesteśmy tylko ty i ja. I rodzice w sąsiednim pokoju. No chodź, opowiesz mi więcej. Podejdź – rozłożył ręce, zapraszając do podejścia. Znowu go obejmie, przytuli, jak przyjdzie. I znowu będzie bezpiecznie.
- Nie bój się, nie ma go. A ja nikomu nie powiem

Sisco Hasupidona - 2013-03-07 23:20:38

– może... – pomknął cicho głos spod ściany. Ulotny, mimo siły i mocy elektronicznego wokodera. Sisco nie drgnął. Stał pod ściana, patrząc na Jamesa i ani myślał podejść.
- Może jednak powiedz komuś. Ja mu nic nie mówiłem. Przysięgam, nic, ani słowa, nic tak jak on. Ale miałem wrażenie, wtedy kiedy było mi dziwnie, ze on wie, co ja myślę... – to chciał przekazać. I tego się bał. Bo o wielu rzeczach myślał...
– I teraz, jakbym zrobił coś nie tak... tak mi się wydaje, ze jakbym zrobił coś nie tak, to zechciałby mnie ukarać. Bo on już... nie wiem, jak to powiedział. Beczki...  - przypomniał, bo tylko to przychodziło mu do głowy, by oddać charakter związku. Beczki, dwie, razem. Nikogo naokoło. Tylko dwie beczki. Oni.
- On tu może przyjść. Wie, gdzie mieszkam. Bo myślałem o tym...

James - 2013-03-10 13:19:05

Rozłożył rece szerzej.
- No chodź szybciutko do mnie – niby cały czas łagodnie, ale już z pewna stanowczością, ale nie by zmusić Sisco do posłuszeństwa, raczej by pokazać, ze jest wystarczająco silny by go obronić. By kontrolować tą sytuację.
Beczki. Tak, musiał przyznać, ze nawet on do końca nie wiedział, że aż tak wiele te beczki mówią. Tym bardziej trzeba je z zabawkami integrować, bo to silny symbol. Praca domowa dla rodziców. Dla Jamesa – kolejna bolączka. Choć nie – to bolączka, ale cały czas ta sama, ciągnąca się od chwili gdy Mac pierwszy raz wyczuł zaburzenie mocy w  szkole.

Sisco Hasupidona - 2013-03-11 15:37:13

Chwile się wahał. Ale tylko chwile, zaraz bowiem wróciła jego typowa ufność. Opuscił łeb i podszedł, by wykorzystując swoją opływowością wpasować się Jamesowi w ramiona. I szybko poczuć ulge. Co może zrobić taki jeden dziwny dug, wobec mistrza jedi? Przecież james też jest jego przyjacielem. poczuł się wspaniale, miło. Mruczał głośno, radośnie. Nie chciał wypuścić Jamesa. Bawili się jeszcze jakiś czas. Bo Sisco nie rozumiał, jak wiele obowiązków spoczywa na barkach mistrza jedi.

James - 2013-03-11 15:43:04

James mu tego nie powie. Ze nie ma czasu, bawił się, a ze cały czas terapeutycznie, to i miał nadzieje, ze Siscowi na dobre wyjdzie. Poźniej go nawet spac „położył”, to znaczy – spać go postawił w kącie i kocem nakrył. I dopilnował by ten zasnął. A potem do rodziców się udał – nawet jeśli oznaczało to wyciągniecie ich z łozka. I porozmawiał dopiero teraz. O Siscu – w jakim jest stanie, jakie rodzice robią błędy, ale okazało się, ze niewielkie. I w końcu o sprawie. O niebezpieczeństwie. Na kogo maja uważać i kim ten ktoś być może jest. Co zrobił Macowi. I jeszcze wiele, wiele innych rzeczy. Później okazało się, ze jest już bardzo późno więc – rodzice Sisca zaproponowali, by przenocował. A James? Zgodził się. przekimał się wygodnie i bezstresowo na kanapie. Rano w rodzinnej atmosferze, ku radości Sisca zjadł z  rodziną śniadanie.
Ostatnim wspólnym akcentem było odprowadzenie go przez Sisca i Starma do samochodu. I się rozstali. James od razu udał się do maca, gdzie zmienił mu się diametralnie humor. A co było potem – to już inna historia.

Lilka - 2013-03-31 14:21:12

Tereny wokół monad z reguły były bardzo gęsto zagospodarowane. Różnego rodzaju sklepy, fast foody, jakieś tańsze restauracje, kantyny. Generalnie miejsca tętniące życiem. A za tymi wszystkimi budynkami znajdowały się małe wysypiska śmieci i różne składowiska wszelkiego szmalcu. Porządkowane raz na jakiś czas stanowiły doskonałe tereny łowieckie dla przeróżnych żebraków i handlarzy złomem. Wiedziała o tym doskonale Lilka, która zaopatrzyła się w prosty wózek, stary detektor sprzętów elektronicznych i parę narzędzi, gdyby trzeba było kopać. Zaczaiła się przy jednym z zsypów i zabrała się do pracy. Szybko wokół niej urosła kupa bezużytecznego szmelcu, a na czatach stał "niezawodny" Gderek, który oczywiście się ulotnił szybko, jeżdżąc w kółko i hałasując, nawołując do jakieś kolejnej pseudo rewolucji. A gdy obrywał czymś to wracał.
Dziewczynie zaś szczęście nie dopisywało, bo jeszcze nic wartościowego nie znalazła, a w śmieciach wręcz tonęła co zapowiadało kolejną wizytę u siostry tylko po to by się umyć. Miała po prostu pecha.

Sisco Hasupidona - 2013-03-31 14:28:20

Tymczasem jakieś kilkanascie metrów dalej rozsunęły się drzwi jednej z klatek i wyszły dwa droidy. Jeden był duży i przysadzisty, humanoidalny. Drugi... drugi był ogromny, składający się właściwie tylko z nóg które były wystarczająco silne by dźwigać ciężkie dźwigi remontowe, i z  kadłuba – kokpitu, czy co to mogło być. Były tez działa po bomach. Droidy wyszły z  klatki. Ale tu nikogo to nie dziwiło, wszyscy się przyzwyczaili – a przynajmniej większość.
Mniejszy droid po chwili wrócił, zostawiając większego samego na zewnątrz. Ten zaś nadzwyczaj sprężystym krokiem ruszył sobie na „spacerek”, lub bardzo dziwny patrol, latał bowiem od ławeczki do ławeczki, od kosza do kosza. Ale jego tylko te mniejsze kosze interesowały. Dalszym przystankiem była próba rozebrania chodnika, a dalej już spokojnie dreptał energicznie, w charakterystycznym półbiegu tak jak powadził go ów chodnik. Zbliżał się do szczeliny miedzy sklepikiem mięsnym (ten kto go zna domyśli się dlaczego lubi to miejsce) a między budką z jedzeniem mandaloriańskim (ale chyba tylko z nazwy)

Lilka - 2013-03-31 14:37:07

Hałas patrolującego droida wywabił Lilkę z jej zsypu na śmieci. Ubrudzona była strasznie, we włosach miała nawet jakieś odpadki, ale szybko się ich pozbywała i ogarniała się przy pomocy chusteczki higienicznej. No i była bardzo ciekawa co tak hałasuje... w zasadzie tutaj panował mieczny hałas, jakieś turbiny działały, para co chwilę skądś buchała, to jakieś pojazdy latały. Ale z tego wszystkiego wyłapała jakiś inny dźwięk, który ja zaintrygował. No i w sumie z tym zsypem skończyła i musiała trochę po sobie posprzątać, bo inaczej dozorcy ustawią tutaj droidy w celach ochrony (nie każdy przepada za "łowcami okazji"). Ale to mogło poczekać. Lilka tymczasem ruszyła na zwiady, czyli po prostu poszła pospacerować, bo szpieg z niej był raczej marny.
I gdy tak spacerowała to w jednej z alejek dostrzegła "TO". Wielkiego, wręcz ogromnego droida. Z działami. Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Każda normalna istota dałaby po prostu drapaka. Ale ona do normalnych nie należała. Dla niej "to" było jak prezent... no o ile nie zginie po podejściu do niego. Chciała się przyjrzeć, bo przedtem czegoś takiego nie widziała. A była strasznie ciekawska, więc ignorując instynkt samozachowawczy - który swoja drogą krzyczał "uciekaj głupia babo!" - podpełzła bliżej by się przyjrzeć temu droidowi.

Sisco Hasupidona - 2013-03-31 14:46:42

Może nie było to górne miasto, ale tereny przechodnie, a  to nadal „coś trochę lepszego” i tutaj Lilka rzucała się w oczy z powodu swojej, no... niedomycia swojego, gdyby przychodziła tu regularnie, to by tu nie przychodziła. Po prostu – niebezpiecznie dla ludzi z  dolnych poziomów (bez granatnika i złych zamiarów).
W każdym razie ona była tu bardziej nie na miejscu niż ten ogromny droid, który miał pełne prawo tu być. Był nie standardowy, więc możliwe ze bogaci mieszkańcy tego poziomu monady (a nie mieszkali tu biedni ludzie, to było chociażby po śmieciach widać) złożyli się na takiego strażnika.
Robot był piękny, czysty, wypolerowany, majestatyczny, bez żadnych śladów uszkodzeń, poruszał się równo, z gracja, serwomotory szumiały jednostajnie, bez stęków, zgrzytów, wszystko działa doskonale. Był pokryty czarnym lakierem bez zadrapań. Nie widać było jego oczu, możliwe, ze ich nie miał, wiele modeli stróżujących działało na termowizje czy inne nowinki. Ten mógł być zaprogramowany na broń, czy coś innego co wykrywał. Chyba tak, bo na nieuzbrojoną Lilkę nie zareagował żadną agresją. Zwolnił za to, kiedy ją ujrzał. Widać było tez zmianę rytmu kroków, czyli zauważył ją i najwyraźniej był gotowy by wejść w interakcje. W końcu taki droid osiedlowy musi to robić, skoro służy mieszkańcom.

Lilka - 2013-03-31 14:56:14

Lilka nie wyglądała zbyt elegancko. Stare, połatane spodnie, do tego brudna koszulka, stara kurtka, na głowie gogle. Jej ognisto rude włosy sterczały we wszystkie strony, były w dodatku brudne, tu i tam plątały się jakieś odpadki, na twarzy zaś miała jakieś czarne ślady po czymś. Ogólnie wyglądała jak wyrzutek którym była. Za to jej oczy wręcz świeciły z radości, gdy widziała Sisca. Chociaż widziała w nim tylko nieznany jej okaz droida i zaryzykowała nawet przepędzenie jej stąd byleby tylko mu się bliżej przyjrzeć. Miała lekkiego bzika na punkcie robotyki i generalnie inżynierii. Gdy mogła to zdobywała jakieś holomagazyny, w jej "mieszkanku" wisiały stare plakaty wielkich maszyn przemysłowych a jej marzeniem było zdobycie droida technicznego z prawdziwego zdarzenia. Gderka oczywiście lubiła i to bardzo, ale do pracy nadawał się jak tusken na żeglarza. Elektronikę kochał - dosłownie. Naoglądał się jakiś dziwnych programów i chciał wchodzić w interakcje ze wszystkim co wydawało jakieś dźwięki i nie spieprzało.
Zafascynowana Lilka za późno się zorientowała, że droid ją zauważył. No i miała problem... co teraz? Zwiewać, narażając się na to że ją zastrzeli w plecy, czy stać i udawać głupią. Póki co więc stała i udawała głupią, patrząc na całą sylwetkę droida, wchłaniając ten obraz niczym wygłodzone dziecko.

Sisco Hasupidona - 2013-03-31 15:08:06

I ten nieciekawy, choć to niedobre słowo – niewizytowy strój właśnie był ciekawy, dlatego tez Sisco tak chętnie na nią patrzył – uniesiony dość wysoko, zastygły w półkroku tak jak zatrzymał się, zarazem nagle, jak i przewidywanie,a  więc z jedną noga odstawiony, patrzący na Lilkę prosto główną para fotoreceptorów. Mimo iż to była informacja poza jej zasięgiem (to iloma i jakimi oczkami on patrzy) to i tak widać było ze patrzy w jakiś sposób, choć nie widać było oczu.
Nie zareagował żadną automatyczną informacją ze „źle wyglądasz więc spadaj bo tu obowiązuje pewien wzór ubioru”. To go nie obeszło, więc musiał to być to strażnik na grubsze zagrożenia.
Teraz jednak tak samo stał jak głupi jak i ona. Na początku były to może trzy metry dystansu (z Siscowego punktu widzenia bardzo logiczne było tego wytłumaczenie – chciał ją dobrze widzieć), aż w końcu ruszył się. Ale ruszył się naprawdę niebanalnie jak na taki kloc. Lekkie przechylenie się w lewo, i krok z prawej nóżki, tej bardziej odstawionej. Najpierw środkowy palec, później dwa następne zetknęły się z chodnikiem, i cała stopa. Znowu przechylenie, tym razem w lewo, i prawa nóżka. Tak wysoko podnosił jakby się skradał – wręcz z przerysowaniem, jak w  kreskówkach. I znowu delikatnie na ziemie. To wystarczyło, by znalazł się w zasięgu rak. Kiedy pochylał łeb, słychać było czysty dźwięk nowych serwomotorów dobrej klasy. Chwila konsternacji i nagle Lilke w twarz uderzyła fala gorącego „wydechu”. Był wystarczająco silny, by rozwiać włosy i wydmuchać ewentualne paprochy z nich. Potem znowu chwila bezruchu i dźwięk jakby coś malutkiego w środku stukało, jakaś zapadka. Trzy, cztery, pięć razy... i kolejny wydech, już słabszy, porównywalny z ludzkim westchnieniem, a wraz z tym dźwięk, już nie techniczny, a jakby komunikacyjny, przypominający dźwięk kogoś kogo rwie na wymioty, i w tejże chwili olbrzymi droid cofnął się podnosząc łeb, jakby mówił z takim wymownym acz niewypowiedzianym „ale ty pachniesz bejbe...”

Lilka - 2013-03-31 15:18:32

Wbrew zdrowemu rozsądkowi nie cofnęła się, gdy ta wielka maszyna podeszła do niej. Patrzyła tylko zafascynowana jak się porusza, jak stawia kroki, jak rozkładany jest balans całego korpusu. Oczami wyobraźni rozbierała biednego Sisca wzrokiem. Pozbywała się pancerza, patrzyła na jego wnętrze, na pracujące serwomotory. Nawet podmuch gorącego powietrza jej nie przeraził. Intuicja jej mówiła, że jej nie skrzywdzi. Czemu? Bo z takimi działami mógłby ją wyparować z tych trzech metrów i nie musiałby podchodzić.
- Jesteś taki piękny...
Wyrwało jej się a w myślach już wyobrażała sobie ten potężny generator energii znajdujący się najpewniej w centralnej części - w "głowie". O tak... fotoreceptory też szukała wzrokiem. Zaś gdy się cofnął to zmarszczyła brwi...
- Receptory zapachowe? Ciekawe...
Mruknęła do siebie a potem tak dla testu uniosła rękę i się powąchała. Wdychała smród przez sekundę a potem się skrzywiła.
- Faktycznie powinnam się wykąpać. Cuchnę gorzej od cthona... ekhm... przepraszam eee... droidzie? Czy naruszę jakieś twoje protokoły obronne jeśli ci się tobie lepiej przyjrzę? Dawno nie widziałam tak pięknej i majestatycznej maszyny, po prostu jesteś cudowny
Piała z zachwytu i to autentycznego.

Sisco Hasupidona - 2013-03-31 15:27:24

Nie można było zobaczyć fotoreceptorów w tej chwili, oświetlenie nie sprzyjało, poza tym należało ustawić się pod odpowiednim kontem. Ale zachowywał się tak płynnie, ze musiał je mieć. Tak jak i sensory zapachowe. Droid myślał cały czas, nieświadom, co w swoim umyśle robi z nim Lilka. Jednak, jak już dawno temu się nauczył, wiedział, ze czasem dobrze jest udawać droida. Ostatnio tak nie robił. Ba – uczony był by mocno zaznaczał to kim jest i wymagał odpowiedniego traktowania. Teraz jednak wydało mu się, ze ta dziewczyna bardziej ucieszyła się ze spotkania droida niż ucieszyłaby się ze spotkania cyborga, więc póki co postanowił nie wyprowadzać jej z błędu. Mimo że tak nieładnie pachniała. Dobrze, ze uciekł, inaczej zaczął by kaszleć,a  przecież droidy nie kaszlą. Musiał jednak coś jej odpowiedzieć. Myślał chwile, po czym się odezwał -No dobrze – głos miał nie do końca droidzi, no ale jak wiadomo obecnie produkowano bardzo dobrej jakości wokodery tworzące bardzo czysty głos. A ten pasował jak ulał do wyglądu – mocny, basowy, ale jakiś taki dziwnie tonowany, jakby zbyt ekspresyjnie
-Ale od tyłu – dodał zaraz

Lilka - 2013-03-31 15:39:01

Fotoreceptorów nie widziała, ale wnioskowała że musi mieć jakieś ze sposobu w jaki trzymał centralną część swojego korpus. Jego kąt nachylenia zdradzał, że narządy optyczne muszą się znajdować gdzieś w górnej części powłoki. Gdyby polegał tylko na jakichś skanerach to by w ogóle nie regulował "głowy" przy podchodzeniu. Przynajmniej tak rozumowała Lilka.
Głos, który wydał z siebie droid - w jej mniemaniu - nawet do niego pasował i nie doszukiwała się w nim jakiegoś drugiego dna. W końcu wszystko idzie odpowiednio zaprogramować. Nawet śladową ilość ekspresji, dzisiejsza technologia w końcu była bardzo rozwinięta.
- Ok
Odpowiedziała ochoczo, chociaż trochę ją zdziwiło to, żeby od tyłu mu się przyglądała. No ale jego sprawa. Szybko okrążyła droida i zaczęła mu się przyglądać. I to dokładnie. Pochyliła się i przyglądała się budowie nóg, ich połączeniu z centralnym korpusem. Podziwiała budowę dział, złożoność konstrukcyjną korpusu i innym elementom. Znała się trochę na tym. Nie była inżynierem cybernetyki, trochę czytała, sama się dokształcała, ale daleko jej było do wykwalifikowanej kadry z jakieś fabryki droidów. Ale ciekawa była.

Sisco Hasupidona - 2013-03-31 15:57:01

Na pewno, w końcu ten droid nie wyglądał na taniego. Jak się okazało nie był też tępym agresorem. Dobrze sobie go ci mieszkańcy monady dobrali. Nawet do detali podwórza przed klatkami pasował, bo były tam czarne lśniące aplikacje.
Droid był wykonany solidnie. Na pewno był nowy, lub chociaż mało używany, zadbany. Ewentualne małe uszkodzenia były, jakieś zadrapania pokryte lakierem czy inne, ale minimalne. Nogi przystosowane do wydajnego ruchu z bardzo dużym obciążeniem (prawdopodobnie droida można było jeszcze obciążyć). Miały po trzy palce i jeden długi z tyłu. Kolana zginane ku tyłowi,z  każdego z nich wystawał długi na prawie metr wysięgnik złożony z czterech litych szyn ze stopu innego niż durastal, albo durastal plus coś jeszcze. Mocowanie do korpusu ukryte było w gumowej osłonie, jednak mozna było domyślić się ze dostęp do stawu jest z  przodu, bo tam była śruba (śruba jednak zabezpieczona, nie można było jej ot tak odkręcić bez uzyskania dostępu z systemu. Cześć biodrowa łączyła się z  głównym korpusem podobną gumową osłonką, a co pod nią – nie wiadomo, nie można było jej odchylić bo była przytwierdzona.
Droid miał dobrze zrobiony aparat ruchu, mógł wykonywać bardzo wiele ruchów nogami – jakby miał pokonywać sam duże odległości w  terenie i być optymalnie zwrotnym do masy. Choć wyglądał topornie, był bardzo sprytną maszyną. Działa były takie jak on – wielkie, ciężkie i z rozmachem. Miały kilka wylotów każde – zapewne kilka rodzajów broni. Odchodziły od nich grube przewody i niknęły w głębi korpusu – działa zabierały widać bardzo dużo energii.
Z tyłu także był pancerz, w którym zatopiono kilkanaście kratek wentylacyjnych. Jednak nic szczególnie ciekawego nie było. Z przodu tak, ale do przodu nie dał sobie droid podejść. Ale Lilka była wystarczająco blisko by teraz rozróżnić strukturę pancerza od struktury górnej części łba który był pokryty siatka. Pod nią musiały być fotoreceptory

Lilka - 2013-03-31 16:08:31

Lilka była bardzo ciekawska. Nie stała wiec tylko w miejscu... no może na początku grzecznie sobie stała i patrzyła, ale paląca ciekawość w końcu zwyciężyła. I podeszła, patrzyła z różnych stron, pod różnymi kątami, w końcu zdobyła się na ostrożne dotykanie, ale jeśli napotka jakiś sprzeciw to przestanie. W końcu nie była aż tak głupia by denerwować droida, który mógłby ją rozdeptać w mgnieniu oka.
Cały czas też do siebie mówiła... myślała na głos, starała sobie wytłumaczyć to co widzi, jakoś to połączyć w logiczna całość. I tak przez kilka minut aż w końcu zaspokoiła swoją ciekawość i wróciła w zasięg fotoreceptorów droida. Ewidentnie było widać, że jest wniebowzięta.
- Fantastyczny projekt... na prawdę nigdy takiego nie widziałam. Kto cię wyprodukował? Pewnie nie dasz sobie zajrzeć w bebechy... szkoda... w holonecie planów też pewnie nie będzie...
Trochę ją to zmartwiło, ale tylko trochę. Bo dalej mogła obserwować tą piękną maszynę. Tak bardzo chciałaby ją zabrać do siebie. Niestety to było niemożliwe.

Sisco Hasupidona - 2013-03-31 16:17:49

Nie było sprzeciwów póki nie zadawała mu jakichś wyjątkowych przykrości. Na przykład – czego zapomniano dodać wcześniej. W okolicy dział, z tyłu miał klapki – nie były zabezpieczone, można było je podnieść. Jesli je podnosiła, wtedy protestował. A szkoda, bo pod nimi na pewno było coś ciekawego.
Zapewne Lilka nie była świadoma, ale poza zasięgiem fotoreceptorów była tylko w  momencie znajdowania się bezpośrednio za nim. Było to najbezpieczniejsze miejsce – centralnie za droidem, nie mógł wtedy ani strzelić, alni celnie kopnąć. No i nie widział. Drugim bezpiecznym miejscem były boki – tuż za działami,a le tu mógł skrzywdzić zwykłym ruchem łba.
Sisco widział, ze Lilka się cieszy. I chyba jego tez to cieszyło. Nieznacznie przechylił łeb w bok, tak ze jednoc ziało było wyżej niż drugie. Zwykle droidy tak nie robią, no ale to nie był zwykły droid.
Zapytany o producenta podał taka sama nazwę jak wcześniej dla jedi – jakieś egzotyczne słowo w owadzim języku, i już wszystko było jasne, bo insektoidy budują takie właśnie nietypowe cuda.
- Nie, w bebechy nie, i tak mi ciągle pobierają krew – droid zebrał się w sobie (czyniąc się optycznie mniejszym) i cofnął. Jednak jego małe lęki przebiły się przez tą niedoskonałą grę i Sisco znowu wyszedł z  ta krwią. Kiedy o tym mówił, uwydatniły się dwa „pazurki” po obu stronach otworu z przodu, pod siatką.

Lilka - 2013-03-31 16:24:52

Nazwy firmy nie zrozumiała ani nie zapamiętała, co ją wprawiło w zakłopotanie, co było od razu widać. Zmarszczyła czoło, ściągnęła brwi i ogólnie wyglądała na nieco zakłopotaną. No ale nie poprosi go o to by jej to zapisał. Więc musiała darować sobie firmę.
- Zaraz, zaraz... jaką krew?
Doczepiła się do ostatniej wypowiedzi Sisca i ze zdwojoną czujnością mu się przyglądała. I przysłuchiwała. Bo to jej nie pasowało. Miała przed sobą droida a ten tu z krwią wyskakuje. To było dezorientujące. Zaraz jej myśli pognały w szaleńczym biegu by rozwikłać tą zagadkę, ale jedyna odpowiedź jaka jej do głowy przychodziła była taka - cyborg. Ale strasznie nietypowy, więc zarzuciła to. W końcu to głupota.

Sisco Hasupidona - 2013-03-31 16:33:34

Sisco tez strasznie się speszył swoim głupim potknięciem, zdając sobie sprawę, ze „traci rolę”. Na szczęście poza lekkim drgnięciem nie pokazał po sobie nic.
- Moja pani jest lekarzem-cybernetykiem, weszło mi w krew. W olej... – puścił idealnie zdawkowym tonem i nagle zamilkł, lekko unosząc masyw łba, jakby mówił: czekaj, co ja pierdole? Doszedł najwyraźniej do wniosku, ze źle, bo wydał z siebie coś w rodzaju niskiego warknięcia.
- Przepraszam, to był wirus. Juz mi lepiej

Lilka - 2013-04-01 11:13:12

Wytłumaczenie wydawało się proste i logiczne, więc można było w nie łatwo uwierzyć. I Lilka też uwierzyła, bo w końcu niektóre droidy mają różne dziwactwa, jak choćby jej Gderek. Był strasznie pokręcony (wina obwodów) i czasem gadał bez sensu. Ale coś jej mówiło, że to nie była wina wirusa. Jednakże ignorowała ten uparty głosik w jej głowie.
- Mhm. A właściwie jakim jesteś modelem, co? Ochroniarski? Bo na transportowy nie wyglądasz, chociaż gabarytowo by pasowało... droidy ochroniarze z reguły są mniejsze.
Dopytywała się z czystej ciekawości, bo takich wielkich konstrukcji się nie spotykało. Nie licząc pól bitew. Tam by jego postura idealnie by pasowała.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 12:59:51

Ten droid na pewno nie był robiony w warsztacie, gdzie „z winy obwodów” mogło powstać jakieś dziwactwo. Nie wyglądał też na starego, więc trudno było zwalać na „zasiedziałą osobowość”, to trochę wprowadzało w błąd. Jednak wyprodukowała go firma o dziwnej nieznanej nazwie, może oni po prostu tak robili – dlatego byli mało znani.
- Ja jestem droidem gladiatorem, wiesz, rankory i inne zwierzątka – odpowiedział. W sumie nie wymyślił tego, to był jeden z prześwitów pamięci szczerzej z Cestusa. Nie pamiętał, by kiedykolwiek był używany jako gladiator. Coś takiego jednak słyszał i mu się zgadzało.
- Ale tutaj nie ma rankorów, tutaj jestem... – nagle przerwał, poderwał się, choć jednocześnie ugiął nogi, więc wyglądało to tak: do góry i momentalnie bardzo do dołu, pisk mieszany z irytacją i susa w przód, niemal popychając Lilkę – mogła odczuć jego pęd. I skoczył za węgieł budynku z mandalorisnskim żarciem, wpychając się miedzy ścianę a kontener na śmieci, az go odsuwając.
Nie była to postawa godna droida stróżującego. Zaraz tam zaczął warczeć, okręcił się. Tymczasem z drugiej strony z kierunku klatki oboje usłyszeli krzyczane silnym głosem:
- SIIIISCOOOOOO!
Sisco był bardzo spostrzegawczy, zauważył zagrożenie zanim zaczęło mu zagrażać i schował się.

Lilka - 2013-04-01 13:16:43

Odpowiedź Sisca nie pasowała jej do tego co widziała. Może był zaprojektowany jako droid gladiator ale na pewno nim nie był. Nie teraz. Nawet nie musiała oglądać takich rozgrywek w holonecie, wystarczała prosta obserwacja. Stojący przed nią droid był zadbany, w bardzo dobrym stanie, nie miał wgnieceń, widocznych uszkodzeń lub śladów napraw, lakier nowy. W dodatku nikt o zdrowym zmyśle nie wypuściłby takiej "bestii" istniejącej tylko dla zabijania na ulicę. I to z różnych powodów. Jak choćby obawa przed sabotażem. Gladiatorzy przynosili w końcu spory zysk swoim właścicielom. Nie, to nie pasowało Lilce...
Założyła ręce na piersiach, przygryzła wargę i czekała na dalszą część. Nie doczekała się, bo nagle droid spanikował, co ją trochę przestraszyło. Cofnęła się i odruchowo zaczęła szukać kryjówki. Ale co ją jeszcze bardziej zdziwiło to to, że to droid szukał schronienia.
- Co do cholery?
Warknęła opryskliwie i spojrzała na swój obiekt. I wtedy usłyszała wrzask - "SIIIISCOOOOOO!". Szybko wyciągnęła wniosek, że owy Sisco to właśnie ten droid. Tylko dlaczego się chowa?
Coś jej tu nie pasowało. Ale siedziała cicho póki co.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 13:25:37

Sisco się schował. Słaba to była kryjówka, ale z perspektywy właściciela głosu na pewno nie było go widać. Nie wyglądał na wystraszonego – po ruchach można było za to prosto wyczytać irytacje. Ta osoba która woła na pewno coś chce od niego, a on nie chce tego wykonać.
Kiedy po raz kolejny usłyszeli „SIIIISCOOOO”, wtedy czarny olbrzym przechylił łeb niemal prostopadle do podłoża po którym chodziki i aktywowawszy „palce” w okolicy zagłębienia pod siatka, „uchwycił nimi” krawędź kontenera,a  dwie płytki wewnątrz otworu naparły na krawędź, co wyglądało jakby droid gryzł kawałek śmietnika. Widać był wkurzony i tak robił. Zaraz przestał, zaczał fukać, szurać nogą. Wołali go a on nie chciał iść.
Jeśli Lilka spojrzałaby w kierunku źródła głosu, ujrzałaby istotę, która także można było opisac jako droid – i tez niemały. Humanoidalny, masywny, przysadzisty, ale bez widocznej broni. O wiele bardziej „bez sensu” niż Sisco, który był bardzo mobilny i teraz jak się irytował, to było widać. Zdawało się ze zaraz ten kontener przewróci.

Lilka - 2013-04-01 13:34:48

Obserwowała z ciekawością ten cały spektakl i ani myślała by pomagać. Przysunęła sobie za to jakieś pudło, poprawiła je, sprawdziła jego wytrzymałość, po czym usiadła, założyła nogę na nogę i czekała. To był bardzo ciekawy spektakl. Wielki droid "gladiator" bawi się kontenerem i chowa się przed mniejszym i zdecydowanie bardziej typowym robocikiem, który go woła. Nic tylko wziąć kamerę i nagrywać to.
Lilka była bardzo ciekawa co z tego wyniknie i kim tak na prawdę okaże się jej rozmówca. Bo typowym droidem na pewno nie był... zachowywał się zbyt dziwacznie i nielogicznie.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 13:38:37

Trwało to jeszcze z minute, podczas której Sisco nadal zachowywał się dziwnie, nielogicznie i bardzo gwałtownie, choć dość cicho, jakby to, ze musi się schować i być cicho strasznie go denerwowało. I dopiero zachowanie Lilki sprawiło, ze się skupił i wrócił na ziemie. No i mu myślenie wróciło. Zastygł w bezruchu, wpatrzony w  dziewczynę. I w końcu się odezwał
- Pozwolę ci się obejrzeć dokładnie z przodu i z dotykaniem jak pójdziesz do niego i powiesz, że jestem na północnej platformie...

Lilka - 2013-04-01 13:44:40

Nie musiała się długo zastanawiać. Właściwie to decyzję podjęła od razu, bo była bardzo kusząca. Oczywiście wolałaby mu zajrzeć w bebechy, ale tego by nie przehandlował za tak błahą sprawę.
Wstała więc od razu i bez słowa pomaszerowała w stronę tego wołającego droida. Nie podeszła jednak od razu do niego, tylko udawała że szuka jakichś śmieci. Przeglądała stojące kubły i pakunki. A gdy już była blisko to zwróciła się bezpośrednio do wołającego.
- I co się tak drzesz ty kupo zardzewiałych obwodów? W wokabulator z rurki chcesz? Żadnego dzieciaka tutaj nie widziałam, prócz tych żebrzących więc spadaj
Odezwała się bardzo opryskliwie i agresywnie, chcąc przepędzić droida.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 13:53:41

W miarę zbliżania się droid był lepiej widoczny. Miał coś koło dwóch metrów wysokości, może trochę mniej. Obudowany był płytkami tworzącymi jednolity pancerz, bez widocznych zewnętrznie obwodów jakie miały większość droidów i chociażby Sisco. Ten był cały „zamknięty”. I o ile w przypadku Sisca bardzo szybko można było odgadnąć zastosowanie, tak tu... Tu można było pomyśleć jedynie, ze to się do niczego nie nadaje, bo nawet nie umiało płynnie chodzić. Maszyna była strasznie powolna, toporna. Głowę miała mało ruchliwą. Jeden okrągły fotoreceptor osadzony centralnie i  po jednym koło tego. Z czoła ku tyłowi odchodziły dwie płytki o niewiadomym przeznaczeniu.
Droid nie odszedł daleko od klatki, to Lilka musiała „przybłąkać” się bliżej od kosza do kosza.
W końcu doszło do konfrontacji i dziewczyna się odezwała a droid... droid stanął jak wryty. Ale za chwile zareagował, zaciskając pieści, co najwyraźniej było złością?
- co? Wynoś mi się stad brudasko, bo wzywam CSB! – warknął wściekle i to nie jak droid – jak ktoś, kto tu bez wątpienia ma do powiedzenia więcej niż ona
Tymczasem Sisco jakoś niespecjalnie był chętny by ratować honor swojego „ojca”. Obserwował w napięciu. Po prostu nie chciał wracać do domu, to dlatego. Po chwili zainteresował się kolorową mozaika wnętrza kontenera. Śmieci były dość świeże więc nie śmierdziały i Sisco nie odchodził. Przerył kontener pyskiem by zmienić sobie „krajobraz”

Lilka - 2013-04-01 14:01:34

Groźba przyniosła skutek odwrotny do zamierzonego, bo brudaska wybuchnęła głośnym, szyderczym śmiechem w "twarz" droida.
- A wzywaj sobie ile chcesz, nim tutaj przylecą to mnie dawno nie będzie a kosztami obciążą twojego zafajdanego pana. Spieprzaj stąd nim zacznę się zastanawiać nad rozebraniem cię na części. Gdzieś tu nawet mam palnik... chcesz spróbować?
Uśmiechnęła się w nieco obłąkany sposób i zaraz zaczęła udawać że go szuka. Co prawda miała palnik, ale został przy jej wózku dobrze schowany. I właściwie o nim całkiem zapomniała co nie było zbyt mądre, bo jeśli ktoś jej go zwędzi to będzie musiała kupić aż dwie nowe rzeczy.
- Żadnego dzieciaka tutaj nie ma, spieprzaj wiec i nie wkurzaj ludzi próbujących zarobić na chleb, jasne kupo złomu? Czy może mam przejść do ciężkich argumentów i użyć gazrurki?
Nie powiadomiła tego droida, że poszukiwany przez niego Sisco jest na północnej platformie, bo zaraz pojawiłyby się pytania skąd wie, że szuka droida a nie dzieciaka itp. Za dużo tłumaczenia, lepiej go przegonić.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 14:13:31

Bez wątpienia droid był wściekły, no ale za wiele zrobić nie mógł, jak każdy w sytuacji takiej, jak on teraz. Nawet nie miał jak jej zagrozić, bo co? Sądem? Jak ona pewnie nawet dokumentów nie ma.
Droid nie odpowiedział. Wyraźnie go zatkało, nie wiedział, co ma zrobić no... no nie wiedział.
- Jeszcze tego pożałujesz! – burknął. Z bezsilności tak mu się  powiedziało. Mimo, ze był dość mocarny z wyglądu, to prawdopodobnie dałby się ta gazrurką wypunktować, nie zdołałby tak szybko reagować, by się obronić.
   Tymczasem Sisco bawił się w śmiechach, coś tam znalazł, chyba nawet puszkę (beczkę!) ale połamana była. W pewnym momencie podniesione głosy zwróciły  jego uwagę. Począł więc z większym zaangażowaniem nasłuchiwać i obserwować. Bardzo czujnie.
   Bezradny droid chyba coś mamrotał pod nosem, ze sprawdzi kamery, znajdą ją i tak dalej, choć sam wiedział, ze gówno zrobią. Zaczął się oddalać. Nie wygra, tylko się zdenerwuje. Już go nosiło.
Tymczasem za kontenerem Sisco stwierdził, ze Lilka nie dotrzymała warunków umowy, i zamiast uzyskać obopólny efekt w postaci pozbycia się „zagrożenia” w sposób nikomu nie szkodzący, tak tylko zraniła osobę Siscowi bliską. Młody wiedział już, ze czasem można troszeczkę okazać się nielojalnym (jak on chcąc pozbyć się Starma), ale nie za dużo. Wylazł więc ze swojego ukrycia i ruszył ku nim, teraz już nie lekkim truchtem, a wyraźnie „bojowym” sumacyjnym chodem.

Lilka - 2013-04-01 14:29:56

Założyła ręce na piersi i znowu się zaśmiała.
- Chętnie to zobaczę
Nie bała się tych gróźb bo wiedziała, że to tylko puste słowa. Bo co zrobi, CSB wezwie? Zniknie nim tutaj przylecą i nawet jeśli na monitoringu zarejestrowano jej twarz to i tak umorzą śledztwo z powodu niskiej szkodliwości społecznej. Poza tym oficjalnie była bezdomna, dowodu osobistego w sumie też nie miała. Nie do namierzenia. Mógł wezwać ochronę, bo pewnie w monadzie byli, ale też by zwiała nim by tutaj dotarli. A sam jak widać było był zbyt słaby psychicznie czy fizycznie.
Więc gdy zaczął odchodzić to jeszcze chciała go trochę po przedrzeźniać. Pomachała mu więc na pożegnanie i zawołała za nim.
- Miło się gawędziło!
A potem usłyszała ruch za sobą. Domyśliła się że owy Sisco chciał się wyrwać z kryjówki, więc wróciła szybko na miejsce, ale spotkali się tak gdzieś w połowie drogi. Zauważyła tą zmianę chodu, ale nie dostrzegła żadnej zmiany przy działach, więc jeszcze strzelać nie będzie. Lilka też nie rozumiała reakcji droida.
- Pozbyłam się go. W trochę inny sposób, ale równie skuteczny
Nie czuła żadnej skruchy. Dla niej to był droid jakiegoś bogatego snoba, który opływa w luksusy - był więc z zasady jej wrogiem. Bo opycha się żarciem a ona musi grzebać w śmietnikach.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 14:39:33

Sisco zatrzymał się bardzo gwałtownie przy niej, z lekkim nawet zarzuceniem, jakby za szybko względem swojej prędkości, jednak zatrzymał się z warknięciem – zdecydowanie nie zadowolonym. Działa nie drgnęły. Na pewno ich nie użyje. Olbrzymia maszyna stała chwile i wtem, bez zamachu, bez ostrzeżenia przypakował w nią łbem, nie tak by rozflaczyć o ziemie, nie, ale żeby się przewróciła i by ją bolało.
Jakikolwiek był tego efekt – trochę to owocowało dźwiękowo, i tamten „droid' to usłyszał.
- Sisco! – warknął gniewnie, chcąc go przywołać. Sisco jednak nie zareagował jak posłuszny robocik. Nic dziwnego, trudno jest trzymać w ryzach coś takiego gdy ma się raczej dość niewielką siłę przebicia i jest się takim – no jak było widać.
Sisco pochylił łeb w stronę dziewczyny
- Spiepszyłaś! Teraz przez ciebie muszę isc do domu... – fuknął na koniec tego zdania
- SISCO!  -znowu rozległ się głos,w  którym było słychać irytacje, bezsilność. Tak naprawdę „opiekun” był zdany na łaskę wychowanka. Przyjdzie albo i nie.  Jednak Sisco najwyraźniej okazał się opiekuńczy. Odwrócił się i w końcu podszedł. Pochylił łeb – dał się pogłaskać. Ba – to on zdecydował ze teraz będzie pogłaskany a tamten nie chciał się chyba bardziej ośmieszać.
Oj, James rwałby włosy z  głowy jakby to widział...
Odległość między nimi nie była jakoś specjalnie wielka, więc zapewne Lilka usłyszy, jak Sisco mówi do tego drugiego:
- To wszystko przez ciebie, nie zdążę wyjść a ty już mnie wołasz, nie można się nawet spokojnie pobawić! – czyli wszystkich wina tylko nie Sisca.

Lilka - 2013-04-01 14:47:42

Powinna się przestraszyć, powinna zejść z drogi. Ale nie zrobiła tego. Zamiast tego tylko prychnęła gniewnie, mając nadzieję że jej nie zadepcze po tej odpowiedzi.
- Chciałeś się go pozbyć, to się go pozbyłam ty kupo obwodów. Gdybyś tam siedział troszkę dłużej to by sobie poszedł. Ale nie, ty musiałeś zaraz wyskoczyć z kryjówki. Więc jeśli ktoś tu spieprzył to TY!
Uniosła się gniewem, więc pewnie ten drugi droid wszystko usłyszy. Ale miała w nosie to, że w ten sposób tego Sisca mogła bardziej pogrążyć. Dopiero gdy mu wygarnęła to odsunęła się z drogi w obawie o swoje życie i zdrowie. Bo jednak był budzącą respekt maszyną. Tylko jego "osobowość" już takiego respektu nie budziła. Był podobny do jednego takiego mięśniaka z Dolnych Poziomów. Budził grozę wyglądem, ale nie skrzywdziłby nawet muchy.
Lilka nie została i nie obserwowała tego powitania. Miała to w nosie. Domyśliła się, że z oglądania nici... a nawet jeśli chciałby się Sisco wywiązać z umowy to pod okiem tego drugiego, sztywnego droida na pewno by tego nie zrobiła.
- Banda siedzących na kasie snobów...

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 14:53:43

Dwa droidy kręciły się koło siebie, na początku było je słychać, później już nie, bo rozmawiały cicho. Ostatecznie mniejszy poszedł. Jeśli Sisco nie zechce pójść, to co mu zrobi? Musiał się na pewno marnie czuć, o ile takie droidy się czują. Ostatecznie – został sam Sisco, patrzący w jego kierunku. Wymówił posłuszeństwo i na początku najwyraźniej był jeszcze trochę „spłoszony” tym swoim czynem, po chwili jednak – zaczął się ruszać, najpierw koło siebie, jakby czegoś szukał,a  później już – znowu w kierunku Lilki. To jednak był dość ciekawy obiekt a to co miało miejsce to już się zdarzyło. I tak będą 'ciche dni” i tak. Trochę mało strategicznie to rozwiązał, ale był jeszcze młody. Teraz znowu zatrzymał się w pewnej odległości od dziewczyny, teraz jednak trudno było rozszyfrować jego zamiary. Tak czy owak – działa pozostawały nieaktywne

Lilka - 2013-04-01 15:01:29

Lilka tymczasem nie oglądając się za siebie wróciła do swojego wózka, który oddalony był od wejścia o kilkadziesiąt metrów. Nie była więc świadoma, że Sisco został by się jej przyglądać. Dziewczyna klnęła coś tam pod nosem i zaczęła zbierać swoje rzeczy by przenieść się do kolejnego zsypu. Przydałaby jej się jakaś cenna zdobycz by zarobić na nowe lepsze narzędzia, bo jeść i spać miała gdzie.
I gdy tak zabierała się do poszukiwań to katem oka zauważyła, że ten droid został i że jej się przygląda. Ale już nie podeszła do niego. A niech sobie tam stoi i się gapi jak niektórzy ludzie muszą zarabiać na życie. Bo jego to już łatwo nie przegoni. A nawet nie miała odwagi by tego próbować. Działa jednak działały bardzo zniechęcająco.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 15:05:23

Chwilę stał, w kompletnej ciszy i bezruchu, najwyraźniej spodziewał się, ze podejdzie. Ale nie podeszła. Długo się nie wahał. Podszedł, ruszył normalnie, później w miarę zmniejszania odległości zwalniał, skradał się, coraz wolniej, wolniej, jakby to on się jej bał i nagle jak nie trzaśnie kopytem w bok we wręcz baletowym kopie. I prosto w wózek! Siła była wystarczająca by go wysłać kilkanaście metrów dalej, no i oczywiście wszystko rozsypać.

Lilka - 2013-04-01 15:14:16

Przewróciła oczami tylko gdy zauważyła to "skradanie się". W myślach stwierdziła, że SI kierująca tym droidem jest chyba wyjątkowo durna, skoro uznała, że nikt jej nie zauważy.
Lilka tymczasem przysunęła wózek do zsypu i tam go zostawiła, bo sama weszła do wielkiego kontenera by tam pomyszkować. Była więc daleko od wózka, gdy ten nagle został kopnięty przez droida. Wózek poleciał te kilka metrów i trzasnął o ziemie z głuchym hukiem, rozwalając się całkiem. Silniczki repulsorowe, które były tam zamontowane rozpadły się na kawałki a cała konstrukcja w ogóle nie nadawała się obecnie do użytku. W środku na szczęście były tylko drobne śmieci na złom, nic wartościowego. Ale to i tak rozwścieczyło Lilkę i zapomniała nawet o tym, że ma do czynienia z kilkutonowym droidem z działami.
- Ty pierdolona kupo złomu! Co ty najlepszego narobiłeś, spięcia do cholery dostałeś! To mój wózek, cały tydzień go naprawiałam! I jak ja teraz wrócę z tym wszystkim do domu, co?! Taksówkę zamówię?! Może i ty żreć nie musisz, ale ja jakoś na jedzenie zarobić muszę. A tak właśnie zarabiam! Wypierdalaj mi stąd, nie chcę cię tu widzieć, jasne! WON!
Gdyby Sisco był zwykłym nastolatkiem to by zarobił w zęby. A gdyby był mniejszym i nieuzbrojonym droidem to by dostał w z gazrurki. A tak mogła tylko wrzeszczeć i przeklinać w bezsilnej złości.
Dziewczyna wyszła z kontenera i gniewnym krokiem ruszyła do swojego zrujnowanego wózka. Klnąc przy tym cały czas.
- Co za złom. Ja bym mu tak pamięć wyczyściła ze chodziłby jak w zegarku... spięcia dostał... no nie no... wózek zrujnowany. Nawet go nie wyklepię... i znowu będę wszystko na plecach targać. Niech ich wszystkich szlag trafi... i gdzie ten pieprzony droid. GDEREK! GDEREK! Rusz te swoje zardzewiałe kółko i wracaj natychmiast!

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 15:20:27

I teraz nagle był bardzo przykładny droid patrolowy – stał sobie tam, gdzie szkodę uczynił i ze spokojem obserwował, absolutnie nie reagując na jej złości. Ale bez wątpienia był zadowolony z  siebie bo zemścił się w swojej wizji idealnie, choć nie za siebie a za swojego opiekuna, którego i tak nie wsłuchał. Ale – jego myśli chodziły różnymi torami. Stał tak i był z siebie zadowolony przez jakiś czas a później – znowu się ruszył i znowu w kierunku Lilki, krokiem całkiem swobodnym jakby podchodził po coś swojego.
- I tak to wszystko przez ciebie – rzucił po drodze. Teraz już w miarę zbliżania się wcale nie zwalniał.
- A te śmieci są nasze. Z naszych mieszkań, więc ty sama won,a  nie się w naszych śmieciach grzebiesz

Lilka - 2013-04-01 15:28:34

Lilka w końcu dotarła do swojego wózka. No i załamała ręce, bo był całkiem zniszczony. Nic już z jego nie da się zrobić, silniczki całkiem się popsuły i były nie do naprawienia. A cała reszta i tak tylko już na złomowisko się nadawała. Po chwili zaś usłyszała jak sprawca się zbliżał. Odwróciła się więc do niego, napędzana gniewem, więc instynkt samozachowawczy jej się wyłączył. Ale jeśli będzie zbyt blisko to zwieje. Aż tak to nie chciała ryzykować.
- Przeze mnie? Chyba masz wirusa w tym czymś co ma być procesorem.
Warknęła na droida napastliwie.
- To nażryj się tymi śmieciami! Wam nie są potrzebne do niczego, a dzięki nim ja mam co do garnka włożyć ty bezużyteczna kupo złomu! Wkurwiają mnie tacy ludzie jak twoi panowie, a ty ich świetnie naśladujesz. "Nasze śmieci więc wynocha mi stąd, zdychajcie z głodu tam na dolnych poziomach, więcej miejsca będzie dla nas". Może mam teraz sobie skoczyć z mostu i się zabić, bo ci zatruwam powietrze, co?
Niestety mogła się tylko na niego wydzierać, bo nie miała jak się zemścić. Przynajmniej na razie. Tymczasem do nich zbliżała się mała kupa złomu poskładana z przeróżnych części - czyli Gderek. Puszczał sobie jakąś tam popularną muzyczkę a sam wydawał z siebie odgłosy typu "umc umc umc". W końcu swoim jednym fotoreceptorem dostrzegł Sisca. Wrzasnął i zwiał.
- Gderek! Chodź tutaj mówię!

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 15:36:05

- Nie mówiłbym tak, ale ty jesteś strasznie głupia i tempa, wszystko popsułaś, więc nie miej pretensji – droid najwyraźniej się nakręcił na dyskusje i miał jakaś tam swoją wizje tego wszystkiego, no i na pewno nie wszystko rozumiał.
Nadal szedł. Bedzie musiała uciekać, jeśli nie, Sisco pochyli łeb i będzie szedł pchając ją i próbując ugryźć.
- To wszystko twoja wina jest. Jak zechce to sam cie zepchnę z mostu – kimkolwiek był Gderek – a Sisco owszem, trochę się zastanowił – to się wcale jej nie słuchał. Tak jak Sisco Starma. I... zatrzymał się nagle, jakby właśnie to sprawiło, ze znowu zaczął przerabiać te myśl. Stał. Tylko nogę dostawił. Lekkie skierowanie łba w bok pozwoliło mu objąć wzrokiem wejście na klatkę. I chyba nawet zobaczył postać w oknie na pietrze, ale tylko kawałek.
- Będę miał przesrane przez ciebie w domu. Zasłużyłaś na to co ci zrobiłem.  - wymruczał, nadal trwając we wcześniej opisanej pozycji.

Lilka - 2013-04-01 15:44:06

- Ja popsułam? To ty byłeś na tyle durny że wylazłeś z kryjówki, do mnie pretensji nie miej. Tamten droid sobie już odchodził i by się do ciebie nie zbliżył. A czemu? Bo nie chciał ze mną mieć do czynienia! Ale to najwyraźniej za dużo do przeanalizowania jak na twój wyjątkowo tępy procesor. Postura mordercy a mózg dwu latka. Skądś to znam
Odcięła się złośliwie a potem się odsunęła z drogi, bo nie chciała zostać przygnieciona lub zadeptana. Była wściekła a jej gniew jeszcze się zwiększył po tym, jak nazwał ją głupią i tępą. Tego już było za wiele. Planowała się zemścić. Co prawda miała ochotę go uszkodzić, zezłomować, ale  nie miała takich możliwości. Pozostawała jej tylko jedna możliwość - wandalizm. Czasem tak załatwiała sprawy z jakimiś wyjątkowo upierdliwymi snobami. Często wybijała szyby, malowała sprayem po ścianach, rozwalała śmietniki, do klatek schodowych podrzucała śmierdzące rzeczy. Nic na prawdę groźnego, ale na pewno wkurzającego. Jedną taką puszkę farby miał właśnie Gderek ukrytą w małym schowku.
- Ooo droidek będzie miał w domu przesrane. Jakież to krzywdzące... A ja przez następne kilka dni będę chodzić po złomowiskach szukając nowego wózka, bo mój zrujnowałeś tępy blaszaku!
Lilka starała się zachować odpowiednią odległość od Sisca, jednocześnie starając przybliżyć się do kontenerów. Bo tam za nią raczej nie wskoczy, więc miała gdzie się ukryć.
Zaś Gderek póki co pozostawał poza ich zasięgiem.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 15:50:12

- To ty jesteś głupia, tempa i masz mózg dwulatka, mówiłem ci wyraźnie byś powiedziała ze Sisco jest na platformie północnej. Ale to dla ciebie za trudne. No to naprawienie wózka będzie łatwiejsze. A ja nie jestem droidem i on też nie, ale co ty tam możesz wiedzieć, w końcu jesteś głupia – dalsze udawanie w tej sytuacji już go nie bawiło. Bo już się nie bawił, a wyraźnie się wrednił na nią. Młody jeszcze był, do pewnych błędów miał prawo, choć James i spółka strasznie go uczyli, ażeby nie. Ale on nie umiał jeszcze niektórych rzeczy przeskoczyć.
Na razie łaził za nią, próbował ugryźć, ale odległość się zwiększała. Dał się wodzić, nie czując podstępu.

Lilka - 2013-04-01 15:57:30

- No tak... miałam podejść ot tak sobie i powiedzieć "Przepraszam Sisco jest na platformie północnej". I ten droid bez pytania od razu by tam poszedł. Jaaaaasne i w ogóle nie byłoby to dziwne, że taka brudaska jak ja wie kim jest Sisco i gdzie się pałęta! Pozbyłam się go, inaczej niż mówiłeś, ale się go pozbyłam. Więc mnie tutaj o głupotę nie oskarżaj, bo sam wylazłeś z kryjówki!
Cóż, jej tępy rozmówca uparcie pomijał jeden ale bardzo ważny element. On sam się zdradził, sam podszedł. Więc to była jego wina, ona nie kazała mu wychodzić. Pozbyła się natręta ale na swój sposób. Zrobiła tak a nie inaczej bo dobrze znała stosunek tych wszystkich snobów i droidów lokajów do osób jej pokroju. Brudasy, śmierdziele, żebrzące zwierzęta... takich jak ona się nie słucha, nawet na nich się nie patrzy bo to uwłacza ich godności. Pozbyła się więc droida na swój sposób.
- Oh no tak, bo masz wypisane na korpusie nie jestem droidem. On też. Dla twojej informacji, wyglądasz jak droid. DROID! ROBOT! RZECZ! A nie mam rentgena zamiast wzroku by prześwietlać wszystkie droidy bo może okazać się ze to cyborg który nie wygląda jak cyborg! Bo tkanki żywej na wierzchu nie masz!
Darła się co raz bardziej wkurzona na niego. I zdecydowanie zostawi tutaj swoje pamiątki dla nich i już tu się nie pojawi. No chyba, żeby coś zdewastować na złość im.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 16:04:30

- Tak, poszedłby, bo już się trzy razy nabrał! – fuknął Sisco, w pewnym momencie bardziej wyciągając głowę, jakby miał się zaraz przewrócić, ale nic się nie stało, to był taki „gest”.
Nadal za nią podążał, choć odrobinę zostając z tyłu. Czasem jednym krokiem nadrabiał, ale coraz rzadziej. Nudził się już tym.
- No to powiedziałem ci chyba, nie?- Zatrzymał siew  końcu. O co chodziło – sam nie wiedział. Znowu spojrzał w okno nad wejściem do klatki. Dobrze wiedział, ze teraz Starm za nic w republice nie wylezie, bo będzie się bał kolejnej kompromitacji. Bo Sisco nie przyjdzie, lub chociaż – istniało ryzyko ze nie przyjdzie.  Chwilowo odizolował się od zdarzeń i znowu przybrał postawę droida patrolowego. Możliwe ze coś zauważył, a widział naprawdę wiele.

Lilka - 2013-04-01 16:10:04

- O proszę, to musi być straszliwie naiwny i głupi albo ty go za takiego masz
Odwarknęła. Miała już dość tej rozmowy, bo to do niczego nie prowadziło. Nie była wstanie przegadać tego durnia, przylać też mu nie przyleje. A jej słowa  odbijają się od niego jak groch od ściany. To nie miało sensu.
- Jaaaasne, bo powiesz "Nie jestem droidem" to zaraz ci wierzą wszyscy. Przypomnę ci pustaku, udawałeś droida. Ah pieprzyć to
Machnęła ręką podirytowana i zaczęła ostrożnie odchodzić. Bała się, że mu zaraz coś odbije i ruszy za nią w pogoń, bo dochodziła do wniosku, że on nie jest do końca normalny. Droid czy cyborg, jedna cholera. Ważne, że nie był normalny. A z szaleńcami lepiej nie dyskutować. Ale i tak się na nim zemści.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 16:13:40

Niestety, dzieci są organizmami bardzo odpornymi na przekonywanie, głównie dlatego ze nie słuchały co się do nich mówi tylko wiedziały swoje. I Sisco tak właśnie działał, choć Lilka nie mogła mieć o tym pojęcia. Ale prawdopodobnie nawet jakby się dowiedziała (a chodząc tu można się szybko dowiedzieć bo Sisco był tu znany) to by nie uwierzyła, czyli by się zachowała jak Sisco teraz. Mów do słupa a słup jak dupa. Ale przynajmniej zamknął się na chwile. Stał i nasłuchiwał, i to nie Lilki. Cos tam go zainteresowało. Może Gderek?
W każdym razie póki co  -spokój.

Lilka - 2013-04-01 16:19:42

Gderek kręcił się za zsypami i kontenerami bojąc się wyjechać na otwartą przestrzeń. Na nim Sisco robił piorunujące wrażenie, a że w dodatku był tchórzem to już w ogóle nie było szans na jakąkolwiek pomoc z jego strony. A Lilka oddalała się od droida co raz szybciej, korzystając z okazji, że ten się zawiesił.
W tych okolicach rzadko bywała, bo miała po prostu za daleko. Ale skoro w pobliżu nic nie umiała znaleźć, to zaryzykowała i wyprawiła się dalej. Nie opłaciło jej się to. I pewnie by się tutaj już nie pojawiała, bo po prostu nie miała żadnych łupów. Szkoda czasu. Ale po tym jak jej Sisco zdewastował jej wózek to postanowiła sobie, że raz na jakiś czas tutaj wpadnie. Nie po łupy ale po to by zdewastować mury i uprzykrzyć życie tutejszym mieszkańcom. Z zemsty. Lilka nie da sobie w kaszę dmuchać.
I tak, w myślach planując swoją zemstę oddalała się od Sisca co raz szybciej i dalej.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 16:22:12

W pierwszym odruchu wyrwał do przodu, by gonić, ale nie zrobił dwóch kroków w pełni, bo się zatrzymał i chyba stwierdził, ze olewa sprawę, bo wykręcił i począł wracać w kierunku głównej przestrzeni platformy. Spasował najwyraźniej.

Lilka - 2013-04-01 16:32:43

Lilka zwiała jeszcze szybciej, ale gdy tylko dopadła do kontenerów to schowała się za nim. Ale jeszcze nie opuszczała terenu przy monadzie, przyczaiła się wśród śmieci i cierpliwie czekała aż Sisco odejdzie. Mimo wszystko był zbyt groźny by zacząć tutaj demolkę gdy akurat był w pobliżu.

James - 2013-04-01 16:45:52

Bardzo możliwe ze zachowanie Sisca w tej chwili, ów bezruch i wypatrywanie było związane właśnie z jego osobą. W końcu miał te swoje szczątkowe zdolności. A osobą owa był mistrz jedi. Podążał właśnie od strony enklawy ku prywatnemu mieszkaniu więc strój taki był czymś oczywistym. I tak w domu się rozbierze, jednak James nie miał w zwyczaju marnować czasu na oglądanie Holo w  domu. Do tej pory załatwił już dwie sprawy i teraz miał zamiar zaczepić „Sisców” wieć tu się znalazł.
Od razu rzuciły mu siew  oczy porozwalane jakieś rzeczy, złom, śmieci, sam nie wiedział, no i Sisco. Jego zatrzymał się gdzieś w okolicy ukrywającej się śmietnikowej niewiasty. Nie musiał się specjalnie skupiać, by wyczuć gniew między nią a Sisciem, jednak udał, ze nie ma pojęcia o niczym. Jednak zastanowiło go to.
Podniósł wzrok i ujrzał przed sobą imponująca sylwetkę „młodzieńca”
- No co, młody – krzyknął do niego – ładnie mi ucznia potraktowałeś...

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 16:51:05

Lilka gdzieś mu umknęła i jej teraz nie widział. Musiałby przejrzeć materiały archiwalne by „przypomnieć sobie” co widział a na co nie zwrócił uwagi. Jednak to teraz nie było ważne, na początku nic nie było, a potem pojawił się James.
Sisco mruknął cichutko i nadal stał, jakby nie był pewny. Dopiero kiedy usłyszał głos, to grzecznie ruszył w kierunku Jedi, i człapał tak aż doczłapał. Okazało się, ze ma na sobie trochę resztek, jakby wsadził pysk do kontenera ze śmieciami. Miał tez dość niespokojną aurę, James szybko wyczuje ze chodziło o Starma. Zależność między nim a Sisciem była charakterystyczna od początku,a  Sisco czuł się w pewien sposób zobowiązany bronić opiekuna. Tylko ze robił to w swój Siscowy niedoskonały sposób.
Teraz stojąc przed jedi pomrukiwał don przyjaźnie.
- Ciągle tylko ja. Ja nie traktowałem, to on zaczął

Lilka - 2013-04-01 16:56:16

Gdy Lilka dostrzegła kogoś ubranego w szaty Jedi to warknęła tylko w bezsilnej złości. No tak, znalazł się dżedajec, który za pupilka akurat ma tego szajbniętego droida/nie droida. To teraz będzie miała przechlapane. Bo oczywistym było to, ze cała wina na nią spadnie, pupilek będzie w ogóle niewinny, bo jakże to tak. Najlepiej dla niej by było gdyby się stąd zabrała i poszła myszkować gdzieś indziej. Do Jedi nie miała za grosz zaufania. A czemu? Prosta sprawa, bo ich nie obchodził los takich ludzi jak ona, żyli w górnych poziomach, w luksusie, mieli wszystko co chcieli.
Dziewczyna wzrokiem poszukała czającego się gdzieś Gderka, ale nigdzie go nie znalazła. No cóż, będzie musiała bez niego zwiać. Ale nie wątpiła w to, że się znajdzie.

James - 2013-04-01 17:02:36

James doskonale zdawał sobie sprawę z emocji za śmietnikiem. I pomyślał że to bardzo dobrze. Echa zdarzenia unosiły się w tym miejscu widoczne w Mocy jak zapach, jak bardzo wyblakłe nakładające się na siebie kolory. Poczuł się nagle jak na zajęciach z młodzikami.
- O tak, co złego to nie my – odparł, jednak nie pogłaskał Sisca, nie teraz, nie w tym temacie, by nie pokazać, ze ja ciebie tutaj ganie a jednocześnie cie głaszcze, czyli pogadam i echa to mieć nie będzie.
Zamiast tego podniósł rękę i palcem pogroził tak prosto mu między główne oczka.
- Ty się niedobry robisz, wiesz? Powiedz mi lepiej co tutaj zmajstrowałeś.
James mówił to łagodnie, wręcz z uśmiechem, jednak jego postawa sprawiała wrażenie,ze Sisco mógłby się na nim z cała swoją wagą uwiesić i nic by to nie dało. Karzący palec poruszał się tak, ze zatrzymywał się ułamek milimetra od pancerza. Nie dotknął ani razu.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 17:10:20

W pierwszym odruchu szybko przyjął postawę uległą, ugiął nogi, zaczął mruczeć i się przymilać, wierząc, ze znowu wszystko ujdzie mu płazem, w końcu on jest „jeszcze mały”ale... coś tu się James zepsuł. Nie działa, jak powinien. Sisco wydał warkomruk i podniósł się, jakby chciał zmusić jedi do cofnięcia. Parsknął mu w twarz, aż włosy zafalowały. Jednak cały czas poza dystansem dotyku. Znowu zaczął się irytować. Płytki w paszczy rozchyliły się, jeden z  metalowych szczękoczułków wysunął się, zaczepił palec, i wtedy całość Sisca posunęła o 20cm do przodu, kierując rozwarte płytki na palce, by go ugryźć.

Lilka - 2013-04-01 17:15:57

Już się zbierała do wyjścia, ale jeszcze zerknęła w kierunku droida i Jedi i tak pozostała, bo to jej się wydawało ciekawe. Taka konfrontacja mogła być zabawna, bo ten dżedajec strofował Sisca a ten po nieudanej próbie przymilania się teraz próbował siłowo wymusić coś na tym... barabelu? Tak, to chyba był barabel. I nawet Lilce wydawał się jakiś taki znajomy, ale nie wiedziała skąd. Póki co czekała mając nadzieję na jakąś ciekawszą kłótnię czy coś.

James - 2013-04-01 17:20:41

Był to barabel, chociaż tak z daleka mógł wydawać się jakaś krzyżówką, czy inną rasa, bo w szatach jedi mniej przypominał barabela. A w garniturze już w ogóle nie. Ale w tej konfrontacji zareagował jak barabel – siłowo. Jak Sisco go próbował capnąć, to James sprytnie wymanewrował, w końcu dłoń jest sprytniejsza od takich szczek i pac Sisca po nocie aż plaśniecie poszło. Miało go zaboleć.
- No! – Głos nie był podniesiony a stanowczy. James uniósł ramiona, nachylając się w kierunku Sisca, groźnie zaciskając wargi w wąską linię. Wydał z siebie, z gołębi coś jak burknięcie czy burczenie brzucha. Głównym jednak środkiem przekazu pozostała poza ciała – pewna i napierająca, pochylona ku napastnikowi.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 17:29:40

Pacnięty Sisco zareagował dziwnie, jakby jednocześnie do przodu i do tyłu. Niby warknął i uciekając łbem próbował ponowić atak, ale już dźwięki i jego opadająca postawa mówiły, ze jednak nie, ze jednak on walczył nie będzie,a  pod naciskiem siała, choć wcale nawet dotknięty nie został, cofnął się o krok i ustawił bokiem. Nie mógł znaleźć miejsca, zaczął dreptać w miejscu, spuszczać głowę i w końcu cicho poćwierkiwać. Jeszcze ze dwa warknięcia się wdarły jakby chciał jeszcze zademonstrować ostatki swojego ducha walki, jednak było to już całkiem niegroźne.
Niepoprawne myśli i wzburzone emocje wyciszyły się, zostały zastąpione skupieniem, jakby chęcią wykonywania kolejnych poleceń Jedi, ale nie bezpośrednio. Sisco chciał się bawić. Jak wcześniej tak i teraz. Ale o ile wcześniej chciał gryźć, bić, ganiać, tak obecnie w skupieniu czekał na to co nastąpi. Chyba już nawet nie pamiętał ze Lilka tu jest

Lilka - 2013-04-01 17:32:04

//Puszczam kolejkę, Lilka póki co obserwuje sytuację//

James - 2013-04-01 17:38:59

James nikogo nie gryzie, więc i jego nikt gryzł nie bezie. Kiedy Sisco ustąpił, James tez się rozluźnił, pokazując tym samym ze on nie ma zamiaru się teraz nad nim pastwić,a  jedynie przekazać to, czego oczekuje. Odczekał chwile i ruszył po prostu w kierunku Sisca, lub raczej na niego, wyprostowano, jednak nadal bardziej „służbowo” niż neutralnie chociażby, utrzymując wzrok na powierzchni ciała Sisca, ale nie na nim samym. Patrzył bez komunikacji.
- To jest taka jego komunikacja niewerbalna, nie do końca jeszcze wiem, sam się dopiero uczę – powiedział, i powiedział to na głos. Nie do Sisca. Do niego mówił w inny sposób. Powiedział to do istoty za kontenerem. Był pewien, ze Sisco próbował z nią „rozmawiać” w ten sposób, az tu się schowała.
- Domyślam się, ze pochodzi z planety gdzie bardzo niesie się dźwięk, dlatego te sposoby komunikowana są tak specyficzne

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 17:46:35

Kiedy James ruszył, ruszył Sisco natychmiast i tyle ile tamten się przysuwał, to on się oddalał, bokiem,z  łbem wysoko, czyli nie czuł się zagrożony. Przytrzymał się tylko gdy James się odezwał. Wtedy to Sisco warknął cicho i rozejrzał, jakby szukał Lilki. Dobrze wiedział, do kogo mówi jedi. Nie przeszkadzało mu wprawdzie ze mówi przy nim o nim,a le ze ona tu jest, to sprawiło pewien niepokój, ruszył więc szybciej, poruszając się jednocześnie ruchem oddalającym od mistrza, jak i do przodu (pozostając cały czas bokiem do Jamesa)

Lilka - 2013-04-01 17:50:47

Domyśliła się od razu, że te słowa są skierowane do niej. No bo w końcu to Jedi, nie musiał jej widzieć by wiedzieć, że tu jest. Przeklęta Moc, i weź tu się człowieku schowaj...
- Nie mam problemów komunikacyjnych. Mój problem jest taki, że ta blaszana kupa złomu rozwaliła mój wózek! Jego żałosne szczątki leżą porozrzucane tu i tam, bardzo ładnie je widać.
Odpowiedziała dosyć głośno i gniewnie, bo do Sisca wciąż chowała urazę i prędko to się nie zmieni. Co prawda nie uważała się za osobę całkowicie niewinną, ale jej czyn był nieporównywalnie bardziej błahy w stosunku do czynu Sisca. Więc ona była tu poszkodowana i cieszyło ją bardzo to, że w domu będzie miał przechlapane. I bardzo chętne by mu jeszcze dołożyła. Albo przyłożyła.

James - 2013-04-01 17:58:37

- Tu raczej chodzi o niego, nie o ciebie – tu James odpowiedział trochę ciszej ale wystarczająco głośno, by istota go słyszała. Gdy Sisco próbował się wyłamać z kierunku wyznaczanego przez jedi, ten wyciągnął rękę w stronę ta w którą Sisco chciał odchodzić „do przodu”, jednocześnie samemu kierując się lekko w bok, by „zakończyć mu drogę.
- zaraz do tego dojdziemy. A ty stóóóój.... – i na amen zagrodził Siscowi drogę. Dojść miał zamiar do tematu wózka. Już dowiedział się, co przeskrobał Sisco, ale to był tylko efekt całego skrobania.
-Stój i powiedz czemu wózek jest zepsuty? – nie mógł zapytać wprost „czemu zepsułeś wózek” bop wiedział, ze znowu będzie bunt, gryzienie i „to jej wina” i zapętlanie się w agresje. Istota bez możliwości ucieczki walczy, to oczywiste

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 18:07:55

Dal się zatrzymać bez problemu, choć na głos Lilki zaczęło się znowu warczenie, prychanie i inne takie, ale już bez szarpania się, tupania i gwałtowności. Pilnował się Jamesa i nadal pozostawał czujny na jego polecenia. Po tych wszystkich nieporozumieniach potrzebował takiej płynności i prostoty.
Zwlekał z  odpowiedzią, nie był chętny do kontynuowania tego tematu, coś go to „bolało”, jednak po chwili bezruchu, spokoju, zastanawiania się, wobec mediatora który był tu blisko (i choć może się wydawać ze to Sisco był przesłuchiwany, to Sisco właśnie czuł tu się brany pod opiekę i kierowany tak by było dobrze). Bo on przecież nie chce dobrze, tak teraz jak i wcześniej.
- Chciałem się z nią pobawić ale Starm przyszedł, bałem się ze mnie zabierze więc poprosiłem ją żeby powiedziała mu ze jestem na północnej platformie,a  ona zamiast normalnie powiedzieć to go obraziła. I wkurzyłem się, najpierw chciałem ją walnąć ale zwiała, to jej ten wózek kopnąłem i nie żałuje, dobrze jej tak jak nie wie co się do niej mówi!

Lilka - 2013-04-01 18:19:22

Siedziała dalej za swoim kontenerem ale słuchała wszystkiego uważnie. Po wyjaśnieniu, które złożył Sisco musiała wtrącić swoje trzy kredyty nie pytana. Nigdy nie czekała aż ją zapytają o zdanie, bo w sumie rzadko do tego dochodziło.
- Ja go tylko spławiłam! W typowy sposób, nikt nie bierze na poważnie gadek takich brudasów jak ja! Skad miałam wiedzieć, że to ktoś ważny! Ta kupa złomu zamiast mi to wyjaśnić to mi wózek rozwalił! I z czego ja żyć będę, co?!
W jej głosie przebrzmiewała wyraźna uraza i dalej gniew. Gdyby wiedziała, że ten droid to ktoś ważny i bliski to by się inaczej zachowała. A tak pierwsze wrażenie ją zmyliło i zachowała się tak a nie inaczej. Jedi nie była, nie wiedziała co się kryje za daną blachą. W 99% były to tylko droidzie obwody... a tu miała pecha i dwa razy pod rząd trafił jej się ten 1% ogółu.
- Gdyby nie miał takich pokaźnych gabarytów to sama bym się nim zajęła.
Mruknęła już bardziej do siebie. O tak, gdyby był protokolantem to by go zlała rurką po korpusie aż by mu głowa odpadła.

James - 2013-04-01 18:28:00

James jak wysłuchał i jednego i drugiego to aż musiał usta zaślubić ręką by się nie uśmiechnąć. Pomyślał, ze powinni się w jednej piaskownicy bawić bo myślą tak samo.
- No tak, rozumiem. Pozwólcie, ze się odrobinę podżedaję. Galaktyką rządzi jedno całkiem logiczne i proste prawo, akcja-reakcja. Sisco zniszczył wózek. Dlaczego? Poczuł się urażony, bo tajemnicza istota zza kontenera obraziła jego opiekuna. Dlaczego – bo nie wiedziała. Nie wiedziała, bo Sisco nie był z nią szczery. Nie był szczery i chciał być cwany. Bo tak w ogóle on jest z nami od kilku miesięcy, jest bardzo młody i wiele jeszcze nie wie, ale zauważmy, ze mimo dość pokaźnego gabarytu tak na dobrą sprawę nie skrzywdził nikogo. Jest bardzo proste wyjście z tej sytuacji. Banalnie proste i naprawiające wszystko. Tajemnicza istota zza kontenera powinna przeprosić Storma. Zas opiekunowie Sisca powinni odkupić jej wózek. Czyż nie?
Zakończył spodziewając się z jednej strony uniesienia honorem „a ja się nie poniżę droida przepraszać” a  z drugiej „ja jej ten nowy wózek też rozwalę”

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 18:53:59

Pewnie tak, ale dopiero po tym jak Sisco usłyszy że „ja nie będę przepraszać droida”, bo tak to nie miał specjalnie niszczycielskich zamiarów, chciał się pobawić.
Teraz był znowu w pewnego rodzaju niepokoju. Postanowił przełamać barierę Jamesa i podejść po wsparcie żeby w razie konfrontacji mieć Jamesa po swojej stronie. Dopiero teraz zaczął żałować że go ugryzł. Ale to, żeby zaczął zawałować zniszczenia wózka wymagało właśnie skruchy i Lilki. Sisco podszedł łagodnie, cicho mrucząc, ale był bardzo czujny na to, co powie głos zza smietnika

Lilka - 2013-04-01 18:59:21

Lilka miała swoją dumę. Nie była łasa na pieniądze, nie zrobi wszystkiego by je zdobyć. Ale na szczęście w ramach tej dumy nie było było pozycji - "nie przepraszanie". Zwłaszcza teraz, gdy okazało się, że ten droid to nie do końca droid. Dziewczyna była pyskata tylko wobec kogoś, kto był do niej wrogo nastawiony, a ten droid... znaczy się Storm nie był, więc trochę głupio się z tym czuła.
- Dobra, dla ścisłości... ten Storm to kto to jest? I Sisco... bo najpierw udawał droida, potem coś mieszał i mieszał i sama nie wiem.
Wolała wiedzieć na czym konkretnie stoi. Bo teraz miała mętlik w głowie, sporo domysłów na podstawie strzępków informacji. A skoro istniała szansa, że się czegoś dowie to lepiej było z tego skorzystać.
- I przeproszę go...
W jej głosie nie było większego entuzjazmu ale przynajmniej już gniew zniknął.

James - 2013-04-01 19:11:51

-Starm – poprawił. Być może ktoś wcześniej powiedział Storm ale to wina galaktycznej korekty. James zaplótł ręce za plecami gdy się Sisco zaczął do niego lepić, a w jakim celu to wiadomo. Ale na razie nagrody nie dostanie. Zamiast tego James odwrócił się don plecami i przeszedł kilka metrów.
- Sisco miesza, bo to jest mieszadło, do tego rozpieszczone i chce być cwany, z nim lepiej w układy nie wchodzić. On ma siedem, osiem lat  -wyjaśnił teraz już spoglądając w kierunku tajemniczej istoty – rozwojowo, więc domyślasz się jak on myśli.  Starm i Ruth to jego rodzina zastępcza. Więc niestety, za to co zepsuje koszty ponosi. A ja dopilnuje by Sisco poniósł jakieś konsekwencje tych poniesionych kosztów bo jest rozpuszczony jak rattatkatańska grzywka
Kiedy juz James sobie odszedł, zatrzymał się i swoim ciałem pokazał postawę zupełnie neutralną. Opuszczone ramiona, wzrok przed siebie, ale bardziej ku dołowi.
- Bardzo mnie cieszy twoja deklaracja tajemnicza istoto zza kontenera. Cieszę się ze spotkałem tak rozsądną istotę. Mam też nadzieje, ze dając Siscowi dobry przykład, wzmocnimy w nim dobre cechy

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 19:26:25

Nie był szczególnie szczęśliwy z powodu opinii Jamesa, ze jest rozpieszczony i rozpuszczony. On teraz trochę inaczej widział świat, ale w obecności Jamesa chętnie godził się na tę trudniejszą wersję. Niestety kiedy tylko mistrz znikał, po kilku dniach Sisco znowu zasiadał na tronie w domu i zaprowadził swój porządek. Teraz zaś podreptał za mistrzem iw  odpowiednim momencie – właśnie tym momencie rozluźnienia obszedł do przodu by nawiązać kontakt, może się wreszcie uda, tyle starania.
Nie był zadowolony ze James zdradził jego wiek, bo to oznaczało ze kolejna osoba będzie go traktować jak gówniarza.
- ja już mam dobre cechy – mruknął cicho, jakby poczuł się urażony ze on niedobry bo zaczął i ze miesza – Przynajmniej się staram i ciągle są jakieś fuki do mnie. A sam już nie fukam od dawna

Lilka - 2013-04-01 19:37:50

- Zauważyłam...
Zgodziła się z barabelem co do tego, że Sisco miesza i próbuje być cwany. Nie wychodziło mu to a na takiej postawie można się też porządnie przejechać i oberwać po tyłku.
- I trochę dyscypliny by mu się przydało, bo gabarytowo jest wielki i budzi tym respekt. I to wykorzystuje
Dorzuciła jeszcze swoje doświadczenie, ale już mniej złośliwie. W końcu też tajemnicza istota wyszła zza kontenera. A ona na pewno nie budziła respektu. Młoda dziewczyna, na oko 19 lat, zaniedbana, brudna, w starych, zniszczonych ubraniach. Ale swoim wyglądem się nie przejmowała, a jej postawa też nie zdradzała, że jest szarą, uległą myszką.
Wyglądała po prostu jak typowa mieszkanka nizin Coruscant.
- Osiem lat, co? Strach pomyśleć co będzie gdy nastolatkiem będzie...

James - 2013-04-01 19:48:40

No teraz już się Sisco doczekał uwagi, pogłaskania, poklepania, pochwały za to ze się grzecznie zachował.
- tak, Sisco, masz dobre cechy i starasz się, widzimy to, ale strasznie ulegasz swoim słabościom... – podrapał go po siatce, podnosząc rękę jak najwyżej, by podrapać te wyższe jego partie. Pomyślał sobie przez chwile ze jednak powinien Sisco przejść te podstawowe szkolenie jedi pod okiem mistrza który go po prostu przećwiczy i ustawi. Albo udział w „surowych rodzicach”.
- tak, ale więcej nie powiem przy nim bo to cwaniak i za chwile zrobi z tego pożytek... – James spojrzał na wychodzącą Lilkę. Przebywał głównie w górnym mieście, więc jej wygląd był lekkim zaskoczeniem. Jednak nie szokiem, Duzo zrozumiał z tej historii która się tu rozegrała. Uśmiechnął się do niej lekko i trzymając Sisco za uprząż nakierował na nią łbem.
- jak będzie nastolatkiem będzie też już dużo mądrzejszy i bardziej doświadczony – pchnął lekko Sisca w stronę dziewczyny
- No idź podaj łapkę na zgodę

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 19:52:04

No nareszcie się doczekał jamesowej „akceptacji” po tulu wydeptanych dróżkach. A i zaraz się grzeczny zrobił bo była nagroda za słuchanie Jamesa, choć nie tak w słowach, ale dobrze Sisco wiedział o co chodzi. Nawet lepiej niż jak się mu tłumaczy. I słuchał. Głupio mu było ze on taki niewychowany. Obiecał kanclerzowi ze bezie grzeczny, i w ogóle. Rodzice go wzięli choć nie musieli a on nie słucha. Miły i grzeczny był owszem, ale nie słuchał.
Zachęcony przez jedi powoli ruszył w stronę Lilki. Jego ruch przypominał ten jak wtedy gdy podchodził jak się jeszcze nie znali, pierwszy raz.

Lilka - 2013-04-01 20:00:16

- Optymista
Mruknęła i założyła ręce na piersi i patrzyła na nich z nieco przymrużonymi oczami. Taka dumna postawa i w ogóle. Ale była już bardziej spokojna i gniew w niej zelżał. Ale nie miała zbytniej ochoty na bratanie się, bo jednak o ten wózek dalej była zła.
- Dobra, miejmy to już za sobą, dobrze?
Nie była jakoś szczególnie zniecierpliwiona, ale ta sytuacja ją już trochę męczyła. Najpierw jakieś dziwne gierki z Sisciem, potem ta cała afera i kłótnia, teraz na dodatek mistrz Jedi, którego skądś znała. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień.

James - 2013-04-01 20:06:28

- Spokojnie, młoda damo. Ja jestem optymistą, bo wiem, jak rodzą się niektóre cechy. Nie bądź teraz oschła, daj mu się przeprosić – wskazał ręką podchodzącego Sisco. Podejrzewał,z e ten zaraz zrezygnuje, bo poczuje niechęć. I to będzie zrozumiałe, James nie będzie go zmuszał.
- Wydaje mi się, ze Starm nadal jest zdenerwowany zajściem bardziej niż my wszyscy. Podejrzewam, ze dla ciebie to takie nic, bo chcesz jedynie dopiąć swego, ale ja jestem jedi i nie mogę się zgodzić na takie uproszczenie. Spotkamy się jutro tutaj, razem pójdziemy do mieszkania i dogadacie się. A dziś zaraz zabiorę Sisca do domu – szkoda ze nie ma ze mną Asyra – pomyślał, i kolejna lekcja do wysłuchania.

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 20:19:41

Rzeczywiście zauważył ze coś jest nie tak, ale on chciał się zbratać, on powiedział ze ona jest głupia, zniszczył jej wózek a zaczęło się w ogóle od tego ze ją chciał wykorzystać do załatwienia sobie dłuższego pobytu na podwórku. A przecież chciał się z nią pobawić. Ona go oglądała, interesowała się nim. Ale chyba tylko droida. Teraz jak już oficjalnie nim nie to. Sisco czuł się naprawdę osamotniony w tej chwili, ale nie dał po sobie poznać. Nawet nie pisnął, nie odezwał się ani słowem. Podszedł blisko, podniósł nogę i tak trzymając w górze czekał. To był gest do podania łapki. Bardzo dosłownie, bo on inaczej nie mógł.

Lilka - 2013-04-01 21:20:19

- Jestem spokojna ale nie jestem Jedi, nie panuję dobrze nad emocjami. Jak się wkurzam, to jestem wkurzona póki mi nie przejdzie. I jestem oschła bo mam zły dzień. Nie będę przepraszać za to, że jestem kim jestem
Odpowiedziała mu spokojnie, chociaż z nutką wyzwania. Była dzieckiem ulicy, więcej czasu spędzała poza domem niż w nim. Musiała umieć się bronić a pierwszą linią obrony były pyskówki. Więc już się uodporniła na takie gadki. Dla niej to faktycznie nic, nie przejmowała się gdy ją wyzywano od żebraczek, brudasek, śmierdzieli i gorzej. Ale rozumiała, że nie wszyscy byli tacy jak ona.
- Słuchaj dżedajec, nie znasz mnie więc mnie nie oceniaj. Nie pyskuję do nikogo jeśli nikt mnie nie prowokuje, żyję spokojnie i daję żyć innym nie ważne jakiej ktoś jest rasy. Dzisiaj chciałam pomóc, na swój sposób i popełniłam błąd, jest mi przykro i przeproszę. Jasne? Nie oceniaj mnie więc
Burknęła gniewnie i wycelowała oskarżycielsko palec w barabela.
- Dobra, to jutro tu przyjdę
Zgodziła się bez problemu a potem popatrzyła na Sisca. Chwilę się zastanowiła a potem klepnęła go po pancerzu.
- Niech będzie zgoda. Ale w niepamięć tego nie puszczę

James - 2013-04-01 21:26:45

- Nie oceniam – powiedział spokojnie James. Nie oceniał, ale diagnozował, bo to jego zboczenie. Teraz jednak tego nie dodał. I chyba nigdy by nie dodał. Zaplótł ręce na piersi i obserwował. Więcej nic już nie dodał. Ogólnie sprawa rozwiązała się dobrze, choć nie planował dziś rozwiązywać żadnych spraw, więc już wchodzenie w umoralnianie innych było zbędne. No, może poza umoralnianiem rodziców Sisca.
- Jutro koło trzynastej, lub jeśli chcesz załatwić to sama – o której sobie życzysz

Sisco Hasupidona - 2013-04-01 21:29:52

Klepnięty Sisco mruknął cicho co było informacją ze przyjęto, i ze jest okej. Nogę odstawił, już obyło się bez podawania łapki. I bez dodania „ja też” w kwestii nie zapominania. Ale to może sobie dodać w myślach i w sobie zachować. Odsunął się niezwłocznie, ale bez pospiechu i ociężałym krokiem powrócił do Jamesa. Nawet jeśli przyczyni się do opierdzielu, to to James jest.

Lilka - 2013-04-01 21:35:54

- Mhm
Mruknęła niezbyt przekonana, ale nie zamierzała kłócić się z Jedi. To nie miało najmniejszego sensu, poza tym nie widziała też w tym celu. Po co kłócić się o takie błahe sprawy?
- Dobrze, to o trzynastej będę. Jeśli nic mnie nie zatrzyma
Nie obiecywała bo nie miała pojęcia co się wydarzy następnego dnia. Mogło jej coś wypaść, mogła nie dotrzeć na czas. Chociaż się postara, bo mediacja Jedi byłaby pomocna.
- No to do zobaczenia
Pożegnała się i po prostu zaczęła się oddalać. Sprawa załatwiona, mogła wrócić do domu. Albo pójśc do siostry by się umyć. Bo cuchnęła śmietnikiem.

James - 2013-04-01 21:42:29

- Do zobaczenia jutro – odparł spokojnie jedi. Zadnego „niech Moc będzie z tobą”. On tu nie był by ją na moc nawracać i wkurzać jeszcze bardziej i usłyszeć „gdzie ta twoja moc”. Szczególnie teraz w czasach kryzysu moc ludzi denerwowała. Wieć James ludziom nerwów nie dokładał. Zgarnął za to do ciebie Sisca.
- Mam nadzieje ze dzisiejszy dzien dał ci porządna lekcję... – w sumie – pomyślał, co tam dawać lekcje Siscowi. Pod piecza Jamesa to on chodził jak zegareczek. To rodziców trzeba przeszkolić, przećwiczyć i tak dalej. Oj, zabawi się James w super nianie. Weźmie ze sobą Asyra. Albo podrzuci go Leri, niech go w miasto weźmie. Albo podrzuci go macowi do szpitala bo tam bidak dawno się nie dżedaił. Albo wszystko razem a  na koniec sam się nim zajmie.
- Dobrze, młody, idziesz do domu... – ruszył, by go odprowadzić i nagle zamarł.
- Albo nie, mam lepszy pomysł – i wyjął komunikator. To, co działo się dalej, poznamy w kolejnym odcinku

Throul - 2013-04-02 17:32:04

Poziom 3, klatka numer 5, piętro 6, mieszkanie 779A. Tam zamieszkał Sisco. Ale wiedzie że Sisco to jego znajomy a holo netu Throul nie mógł. Ot po porostu znał jego rodziców. Przygotowany jak na wojnę z nieodłącznymi bliźniakami u boku droidem i czterema torbami z prezentami stanął przed domofonem.
-Kurwa mać znowu nie mam ręki. Hej może by tak któryś mi pomógł co?
Ochroniarze jakoś nie kwapili się z pomocą. Byli obrażeni za brak premii. Trhoul poburczał gniewnie i nachyliwszy się nosem nacisnął odpowiedni przycisk. dzwonka przypisany do mieszkania do którego się chciał udać.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 17:35:19

I jak na nieszczęscie nie odebrali od razu, widać gdzieś łazili, czymś byli zajęci. I w końcu, kiedy już Thorulowi ręce cierpły, odezwał się głos Ruth z tym zwykłym, zasadniczym „słucham?”

Throul - 2013-04-02 17:42:29

"No tak, Ruth zasadnicza jak zwykle, nic się w tej materii nie zmieniło" przemknęło mu przez myśl. Odchrząknąwszy przybrał ponurą minę i takowyż głos.
- Dobry Ja po denatkę niejaką Panią Ruth.
Jak się bawić to się bawić. Wejście bez figla nie było by tym zwykłym wejściem jakie robił tu od lat. Ostatnio podał się za pana z elektrowni. Ruth nie była z tego zadowolona ale wybaczyła mu. Czy i teraz wybaczy?
- Mam tu wieńce i znicze dla rodziny zgodnie z zamówieniem 253196A

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 17:50:30

Odpowiedziało milczenie, jakiś stukot w słuchawce. Myśli – to było oczywiste.
-Ale ja żyję – odpowiedziała takim głosem jak to ona kiedy jest wkręcana. Moze i poważna pani doktor cybernetyk, ale nabierała się na takie rzeczy, zwłaszcza ze Thorul umiał manipulować głosem.
Tym razem jednak w słuchawce jeszcze coś innego było słychać, jakby zwierzęce pomrukiwanie i za chwile głos poza słuchawką „Idź do siebie”.
- To pomyłka

Throul - 2013-04-02 17:58:19

W końcu nie wytrzymał i poarskął śmiechem. Swoim śmiechem swoim głosem. Znowu nabrał Ruth. Kolejny punkt dla niego.
- Otwórz Ruth to ja T.
Przez domofon wolał nie wymawiać swego imienia. Cholera wie czy jakiś zamachowiec-samobójca nie podsłuchuje. Na co arażać panią doktor i jej rodzinę. Z resztą ona wiedziała co oznacza skrót T.
- Przyniosłem małe co nie co. Nie nie tym razem to nie dmuchana lala i wibrator.
Znów zachichotał. Zmieszanie jakie malowało się na twarzy Ruth gdy otrzymała w prezencie wibrator było nie do zapomnienia. Ech te drobne przyjemności z płatania figli.
- Ręce mi już scierpły a tych dwóch drani strzeliło focha. Nie chcą mi pomóc. Wszystko muszę robić sam.
Jak zwykle gdy wspominał o obrażonych ochroniarzach w jego głosie był wyrzut. Czasem to działało i w końcu po jakimś czasie łamali się i wszystko wracało do normy.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 18:05:16

Znowu chwila ciszy, trzeszczenie domofonu i w końcu głos
- No wiesz co – nie zaśmiała się, choć pewnie zaraz będzie się śmiać. Teraz nastąpi kilka chwil kiedy będzie urażona. Zaraz tez usłyszeli tam na dole brzęczenie i drzwi im się otworzyły
- No to było jeszcze dłużnej głupoty wymyślać, właź i nie wnerwiaj mnie – w końcu już w głosie zabrzmiało rozbawienie, bo ona już wiedziała, ze Thorul to jajcarz i że nie daruje, musi ją rozśmieszyć. Gorzej było z  jej mężem, ale odpowiednie podejście i też działało. Tylko ze teraz mieli w domku mała tajemnice, o której muzyk nie wiedział.

Throul - 2013-04-02 18:22:12

Ochroniarze nadal urażeni nie otworzyli mu drzwi. Pomógł droid. Weszli do środka i pojechali windą na odpowiednie piętro. Tuz przed drzwiami Throul zasapany jak siedem nieszczęść czuł że bez papierocha nie zrobi ani kroku więcej. I gdy myślał że już zaraz padnie Pierwszy zlitował się i nacisnął dzwonek a drugi wetknął Throulowi szluga w usta i odpalił. Mały przeżył kolejny szok. Taka nagła zmiana nastroju?Albo im się spodobał dowcip zrobiony Ruth albo liczą że jednak w końcu będzie premia. Tak czy inaczej Mały chciwie zaciągnął się papierosem i niczym mityczny smok wypuścił dym nosem. Skinieniem głowy podziękował za przysługę. Teraz trzeba było poczekać aż drzwi się otworzą a on w końcu pozbędzie się tego całego bagażu. A miał tam rzeczy tak cudne że proszę siadać. Dla Ruth kiecka z najdroższych materiałów a do tego torebka i buty za które można by śmiało kupić śmigacz. Dla jej męża Stos części do naprawy chip[y i takie tam rożne takie oraz kilkanaście modeli statków.. Do tego masę pyszności do jedzenia. Niestety jako iż nie wiedzioał nic o owej niespodziance jaką mieli w domu dla owej niespodzianki nie przygotował zupełnie nic.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 18:34:29

I trzeba przypomnieć jeszcze że przyszedł zupełnie niezapowiedzianie kiedy Adlaksowie nie mieli w domu nic czym można było godnie gościa uraczyć. Owszem, Ruth zaraz po wpuszczeniu ich na klatkę zamówiła pizze, bo jednak coś trzeba. No teisty jak się ma takiego znajomego jak Thorul to trzeba się godzić ze od czasu do czasu jest się zaskoczonym.
Szybko w łazience pani domu przebrała się z dresów w coś wytworniejszego. Starm oczywiście marudził w salonie, bo mu zawsze wszystko nie w czas. On nie musiał się ubierać. Wcześniej dopilnował, by drzwi jednego z pokoików zostały zamknięte...
Po chwili przez Thorulem i jego bandą rozsunęły się drzwi do jasnego mieszkania pani doktor.
- No, obładowany, czerwony, potargany i z papierosem w gębie – podsumowała widok małego – a naprawdę był mały względem niej, nie była to drobna kobietka. Miała spokojnie ponad 180cm wzrostu a jej budowa ciała zdradzała zamiłowanie do siłowni. Ale przecież na Coruscant zyły rozne istoty, zarówno bardzo wysokie jak i bardzo niskie.

Throul - 2013-04-02 18:45:58

Mały zadarł głowę i spojrzał na panią domu wzrokiem zupełnie wypranym z szacunku. Po chwili jednak uśmiechnął się a papieros mało nie wyleciał mu z ust.
- Czyli jak zwykle
Zgodził się z nią w niemal całej rozciągłości bo tym razem nie był zalany jak poprzednio. Oj wtedy prosto z baletów w gości pojechał. Trzeba go było wynosić z mieszkania. Wstyd i hańba ale co zrobić?
- Pomożesz mi olbrzymie czy będziemy się na siebie tak patrzeć, co?
Nieco uszczypliwie zapytał Ruth. Liczył na szybką pomoc. Pierwszy i Drugi jak zwykle czujnie przepatrywali przedpole w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia. Ci jak zwykle czujni zwarci i gotowi. Niemal jak cyborgi.
-  Mam tu to i owo dla Pani i Pana Domu.
Stwierdził z trudem unosząc siaty. Co jak co ale siłownia nie była jego ukochanym miejscem choć zdarzało mu się ćwiczyć. Jednak po ym mikrusie mało co było widać.
- A właśnie. Gdzie jest Starm? Znowu zrzędzi że goście przyszli nie w porę?
Trafnie zgadywał czy jakoś szpiegował tę rodzinkę? O to było pytanie.
- Dla tego zrzędy też coś mam. Mam tylko nadzieję że To się nie rozleciało podczas transportu.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 18:57:35

Oj dobrze że Pierwszy i Drugi nie zobaczyli... ale sza. Odnośnie tego co nie zobaczyli, to Ruth miała ochotę zwrócić uwagę Thorulowi by wywalił tego peta bo...
Ale nie. Nie chciała się zdradzić od razu. Z reszta powitanie z Thorulem jest emocjonujące już samo z  siebie, najlepiej rozłożyć szok w czasie.
Ruth pochyliła się, nie zwracając nawet uwagi na to, ze w tej pozycji daje sobie zajrzeć w dekolt gustownej ale skromnej sukienki. Zabrała torby i wniosła do środka.
- Wchodźcie, wchodźcie. Thorul, jesteś taki miły, nie trzeba było... Zapraszam do salonu.
No i szczerze mówiąc Traxowie to byli ich jedyni bliżsi znajomi przy których Adlaksowie pozwalali sobie na nieco więcej niż to w ramach etykiety Republikanskiej.
– Jeszcze nie nadszedł taki dzień żeby Starmowi wszystko pasowało...
Po wejściu do salony pojawił się i Starm – gość który czy jest zły, czy wesoły, czy to święto czy stan wojenny – zawsze wygląda tak samo. Bliżej mu było do droida niż człowieka, nie było widać jego twarzy ani żadnego innego skrawka ciała. Nie widać było czy się teraz uśmiecha, czy krzywi z niesmakiem. Jednak Thorul odwiedzał Ruth już od tak długiego czasu, ze jej mąż musiał go zaakceptować z tym całym jego wariactwem. I musiał tez zostać zaakceptowany, inaczej Ruth by tu gości nie podejmowała.
- Siadaj na dupie, ze wszystkim zdążysz. Siadajcie, chłopcy – zapraszała i Małego, i bliźniaków, ba, nawet droida.

Throul - 2013-04-02 19:15:55

Przechodząc przez kuchnię zostawił na stole wszystko co do kuchni należało czyli cztery siaty. A smakołyków tam było tyle że objadły by się cztery czterodzietne rodziny. No i wszystko było naj. Same frykasy. Z dwoma siatami wlazł do salonu jak zwykle zostawiając za sobą chmury dymu. Kopcił jak lokomotywa. Zanim usiadł jedną z siat wręczył Ruth a drugą Sternowi. W końcu z gołą ręką się w gości nie przychodzi. Oprócz tego co yło wcześniej było wymienione na dnie każdej z siat były kredyty. I to nie małe sumy. Throul miał gest. Z resztą tyle forsy co on przepijał i wydawał na balangi zapewne mocno zapełniło by budżet Republiki. Po wręczeniu podarków rozsiadł się w fotelu.
- Gdy taki dzień nadejdzie będzie zapewne ostatnim dniem Republiki
Roześmiał się. I rozejrzał. No tak. Zapomniał jakiegoś spodeczka na popielniczkę. Szczęściem w pobliżu był droid. Otworzyła się klapka a Throul odgasił peta. Bliźniacy Już chyba zauważyli że coś jest nie tak i jedne drzwi są niemal zabarykadowane. Albo Adlaksowie mają jakąś wstydliwą tajemnicę albo coś kombinują. Co jakiś czas Pierwszy i Drugi zerkali w stronę tych zabarykadowanych drzwi. Byli cholernie podejrzliwi ale przy świadkach nie zamierzali zdradzać się ze swoimi obserwacjami. Poczekają aż wyjdą i wtedy zwrócą uwagę Małemu na ten dziwny fakt. Droid robiący za podręczny barek popielniczkę przypominacz budzik itd trzymał się w pobliżu Throula. A ten jak zwykle rozparty w fotelu juz szukał kolejnego papierocha.. Dopiero po chwili skontentował gdzie jest i zaprzestał poszukiwań.
- Co tam u was moi drodzy? Zaczął nieobowiązującą rozmowę.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 19:31:22

Adlaksowie mieli zas honor więc jeśli chciało im się dać pieniążki to trzeba było je chować, np. w czekoladzie, ale to Thorul już wiedział. Zas kiedy wchodził z  siatkami, by wręczyć jedną Starmowi który czekał w salonie (Ruth zas łaziła już coś stawiając na stole) rozległo się takie głośne, ale bezwonne PRRRRRYYYYYK. Pierdniecie wydobyło się spod nogi Thorula. Jeśli spojrzy w dól zobaczy, ze nadepnął na wielką, gumową zabawkę, jakby dla psa, czy coś takiego...
- Kopnij to pod stół – poradził Starm odbierając siatkę. Wymienił spokojnie uścisk dłoni. Choć był wzrostu swojej żony a nawet większy i ważył pewnie coś koło 300 kilogramów, jego uścisk wcale nie był mocny. Wręcz symboliczny. Nie był istota silną. Jego wątłe ciało nie dało rady wykorzystywać pełnych możliwości ciała z którego korzystał.
Starm zwalił się na drugi fotel. Musiały to być naprawdę solidne meble, bo fotel nawet nie sieknął. Zanim odpowiedział, nastała chwila kompletnej ciszy w domu. Były to może dwie sekundy, gdy Thorul gasił peta, Starm już siedział, a w kuchni Ruth na chwile zamyśliła się, co ma jeszcze przynieść.
Wtedy Pierwszy i Drugi mogli usłyszeć zza tych zamkniętych drzwi takie charakterystyczne „rrrrrrrrrrrh...”
Pan domu zatarł ręce, kierując na ich „małego” gościa centralnie usytuowany fotorceptor.
- U nas? Oj, nie powiem ze nic nowego. Nasze życie troche się zmieniło, ale o tym to Ruth powie, jak skończy... czego ona tam łazi jak nemoidianin po mięsnym...
-Po to by goscie mieli co jeść!
– fuknęła wchodząc do salonu z  taca na której były zarówno te słodycze od Thorula, bo ładnie jest nimi poczęstować gości, jak i ciasto własnego wypieku które jeszcze nie zeszło, i inne domowe przekąski na słodko. Zaraz pewnie przyniesie coś jeszcze.
Kiedy tak fuknęła wchodząc, mijając te zamknięte drzwi, cos za drzwiami tez fukneło, tak głośno ze Pierwszy i Drugi usłyszą to mimo gwaru w salonie

Throul - 2013-04-02 19:55:37

Podniósł zabawkę dwoma palcami i przyjrzał się jej krytycznie.
- Sprawiliście sobie psa?
Spytał zerkając to na trzymaną zabawkę to na Sterna. Gdy Bliźniacy usłyszeli owo mruczenie zaniepokoili się. Ich dłonie w jednakowym szybkim ruchu sięgnęły pod marynarki po broń. Throul O dziwo nie zwrócił uwagi na ich poczynania.wciąż zainteresowany zabawką. Dopiero bzyknięcie droida przywróciło go do realnego świata.
- Spokojnie chłopcy to tylko piesek. Pewnie jakieś duże bydlę zważywszy na zabawkę.
Bliźniacy nieco uspokoili się jednak nie spuszczali wzroku z tych drzwi.
Throul też zaniepokoił się nieco. Takie zachowanie bliźniaków z pewnością było spowodowane nie tylko tym co usłyszeli ale i jakimiś przeczuciami. Złymi przeczuciami. A oni wyczuwali niebezpieczeństwo na kilometr. Jednak starał się zbagatelizować sprawę.
- No zwierzę w domu to raczej niewielka zmiana. Albo czyżby Ruth była...?
Nie dokończył, ale wiadomym było co miał na myśli. Choć to raczej było awykonalne zważywszy, że gospodarz był cyborgiem. No ale przy takiej technologii. Różne rzeczy były możliwe. Nawet ciąża z cyborgiem. Na pytanie gospodarza nie zdążył odpowiedzieć w zwykły dla siebie bezczelny sposób, bo oto pojawiła się Ruth. Ruth, która prychnęła na drzwi a coś zza tych drzwi prychnęło na tyle głośno by bliźniacy sięgnęli po broń i wycelowali nią w drzwi. Zrobiło się nieprzyjemnie.
-Chłopcy, co wyście oczadzieli?
Spytał wstając z fotela.
- to nie żadne zwierzę szefie. Zwierzę nie fuka tak głośno i nie mruczy w tak dziwny sposób.
Drugi, bezszelestnie jak duch podkradł dię pod drzwi a Pierwszy z bronią gotową do strzału ubezpieczał go. Wyglądało to jak akcja komandosów.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 20:05:51

Siedzacy wygodnie w salonie Thorul nie za bardzo mógł widzieć co się dzieje w korytarzyku z racji rozkładu mieszkania. No ale jak wstał to wiadomo.
Starm czaił się z odpowiedzią, ale nie potwierdził, ze mają psa. Pies zresztą by szczekał, nie oszukujmy się, ze zwykły mieszkaniec Coruscant może mieć mądrego psa który nie ujada. O ile takie w ogóle istnieją. Ten nie szczekał, więc to nie pies, to co innego.
Ruth odstawiła tace i odkaszlnęła, by zwrócić na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych.
- No tak... wszystkie przypuszczenia są i prawdziwe i błędne zarazem. Mamy dziecko. Chłopcy, odłóżcie ta broń bo on się wystraszy i może zrobić wam krzywdę. To nie jest zwykłe dziecko... – to jeszcze nic nie musiało znaczyć, jak wiadomo na Coruscant żyją różne pojeby, mogą mieć w tym pokoju rankora i uważać go za synka, u bezdzietnych małżeństw to się zdarza.

Throul - 2013-04-02 20:20:03

Nastąpiła chwila konsternacji i lepkiego, ciężkiego milczenia. Throul jako pierwszy metodą małych kroczków starał się dociec prawdy, a raczej wyłudzić ją od swoich znajomych.
- Skoro to dziecko, to czemu ma takie duże zabawki i czemu barykadujecie drzwi jakby to był rankor?
Pytanie trafne i oczywiste. Bliźniacy nie opuścili broni. Drugi w milczeniu skinął bratu głową. Ten odkiwnął.
- I czemu sądzicie, ze moi chłopcy sobie nie poradzą? Oni takich jak my wciągają nosem a wypluwają dupą...Rankor do dla nich betka.
Drugi przycisnął przycisk otwierania drzwi a Pierwszy złożył się do strzału. Drugi zaś poszedł za przykładem brata. Obie lusy śmiercionośnych broni były tera wycelowane w mające się otworzyć drzwi i to co było za nimi.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 20:29:46

Ruth i Starm spojrzeli po sobie kiedy padło to pytanie. Pytanie banalne i logiczne, ale jak na nie odpowiedzieć. Znowu nastała cisza i to „mhrrrrrrrrrrrhrr” było słyszalne. Ale to był subtelny pomruk, nie ryk wookiego.
- Uspokójcie się! – krzyknęła naglę Ruih, kiedy ujrzała co robią bliźniacy. Ale było już za późno. Drzwi się otworzyły i ukazała się za nim olbrzymia sylwetka monstrualnego bojowego droida, który wyglądał jakby miał być wykorzystywany do masowej eksterminacji setek istnień ludzkich. Miał trzy metry wysokości, na pewno coś koło dwóch ton wagi, był maszyną przysadzista, ciężka, typowo użytkową, niehumanoidalna, składająca się właściwie tylko z nóg, dział i łba jak kadłub myśliwca. Jednolicie czarny lakier utrzymany był w idealnym stanie. W działach lufy patrzyły w oczy braciom. Droid chwile stał nieruchomo, po czym warknął i... cofnął się. Chyba się wystraszył, tak jak Ruth ostrzegała. Jednak nie zaatakował, po prostu się cofnął. W końcu to dziecko (to też zostało powiedziane)

Throul - 2013-04-02 20:40:59

Bracia jak na komendę podnieśli broń. Skoro droid się cofnął nie było sensu weń celować. Jednak pukawek nie odłożyli. Throulowi szczena opadła chyba na samą ziemię. Tak, to był szok. Mieć synka mającego 3 m wzrostu i 3 tony wagi. W ciszy jaka zapadła, bo w końcu nikt się nie odzywał i zapewne byłoby słychać pierdnięcie muchy w kiblu u sąsiada Throul wydukał w końcu
- O kurwa.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 20:50:02

- Wiedziałem, ze to powiesz – odpowiedział na to tubalny głos Starma, który nawet nie podniósł się z  fotela (to jednak dla niego było trudne). Ruth zaś wśród trwającej ciszy wymanewrowała poszczególne osoby i weszła do pokoju potwora. Ten wydał z siebie mrukniecie na jej widok. Podeszła, pogłaskała go. Ani śladu żadnej agresji. Kobieta objęła ramionami droidzi „pysk”.
- Ma smutną historię. Chcieliśmy ci opowiedzieć ją w mniej stresującej scenerii i bez niego. Ale nie dane nam było was przygotować - juz nie wspominając o tym, jak bardzo denerwowało sie to stworzenie.

Throul - 2013-04-02 21:00:54

Throul nawet nie zaszczycił Sterna spojrzeniem. Wciąż w szoku patrzył w potwora. Ruth jednak wymanewrowała wszystkich i weszła do pokoju swojego synka. Gdy go pogłaskała i przytuliła bliźniacy jednocześnie skinęli głowami i zabezpieczywszy schowali broń. Uspokoili się. Wszystko się bowiem wydało i nie było sensu interweniować.
- Kobieto! ty chciałaś bym zszedł na zawał?!
W głosie Małego było niedowierzanie i słuszna skąd inąt pretensja.
- Robiłem ci różne figle, ale tym... Pobiłaś mnie na głowę. Gratuluję.
Ciężko opadł na fotel. i zaczął szukać fajek. Gdy znalazł odpalił i zaciągnął się zapomniawszy zupełnie gdzie i w jakim towarzystwie się znajduje. Musiał jakoś odreagować stres.
- Skoro wszystko się wydało to może powiesz  jak wasz "synek" ma na imię? Dobrze by było móc zwracać się do niego po imieniu. I... O cholera! nie mam dla niego żadnego prezentu. A tak na marginesie co To lubi? Bo nie wiem co mu zafundować?

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 21:10:00

- To twoi ochroniarze chcieli byś zszedł na zawał, ja chciałam was uprzedzić spokojnie, przy kawie, byście wiedzieli na co macie się przygotować! – odparła. Wcale się Thorulowi nie dziwiła z tym zawałem. Gdyby to był ktoś mniej odporny, to mogłoby naprawdę się zawałem skończyć. Na szczęście Sisco zachował się spokojnie, co było zrządzeniem mocy, bo równie dobrze mógł zachować się gwałtownie i próbować się bronić.
- Licz się ze słowami – warknęła kobieta słysząc określenie „to”,a  zdenerwowanie było tak silne, ze całkiem zignorowała wcześniejsze zapytania.
Jedynie Starm z całego towarzystwa zdawał się zachowywać zimną krew. Jak siedział na swoim fotelu tak siedział. Kiedy Mały doń dołączył, to się do niego zwrócił
- Lubi parówki. Ale nie należy mu ich dawać – chciał po prostu podjąć rozmowę, ratować jakaś tę wizytę. Zostawić Sisca w pokoju, bo pewnie nie będzie miał ochoty wychodzić.
- I ma na imię Sisco, jesteśmy dla niego rodziną zastępcza. Przywieźli go uchodźcy. Przemycili, podobno uratowali mu tym życie – mówił na tyle cicho, by do pokoju Sisca to nie dochodziło
- Ogólnie gruba sprawa. SIS się tym zajmuje. I jedi.

Throul - 2013-04-02 21:22:58

- Wybacz Po prostu nie mogę otrząsnąć się z zaskoczenia. Nie byłem gotów poznać coś tak.... dużego. Wy dla mnie jesteście duzi ale Sisco. to dla mnie olbrzym.
Po raz pierwszy zwrócił się określając synka jego imieniem.
-Dziękuję Starm. A spytam przez przekorę. CZemu nie można mu ich dawać? Działają na niego w jakiś nie pożądany sposób? Wybacz, jeśli pytanie jest niedyskretne. Nie znam się więc chciałbym poszerzyć nieco swą wiedzę co cyborgach.
Gdy usłyszał SIS i Jedi nie zadawał cisnących mu się na usta pytań dotyczących historii Sisca. Wstał i z papierosem w gebie wolno podszedł do cyborga.
- Wybacz, jeśli moi chłopcy cię wystraszyli. Oni nie chcieli zrobić ci krzywdy. Po prostu bronią mnie.
I nagle przyszło pewne olśnienie. Przecież zjawił się tutaj nie tylko na kawusię i ciasteczka. chciał zasięgnąć pewnej rady tak u Sterma jak i u Ruth.
- Ruth Mam pewne pytanie... Nie dotyczy ono waszego syna tylko osoby mi zupełnie nie znanej, a właściwie poznanej w holo necie. Dellikwent wszedł na czat i zaczął bluzgać a gdy wszyscy na niego wsiedli rozpłakał się. Czy to oznaka jakiegoś problemu emocjonalnego? ytam ciebie jako fachowca od medycyny, choć raczej specjalizujesz się w cybernetyce, ale może będziesz wiedzieć?

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 21:36:34

Ruth znowu warknęła na „coś” i na tyle głośno ze usłyszeli ja z tamtego pokoju. Aldaksowie nie mogli mieć dziecka. Z winy Starma, nie dla tego, ze był cyborgiem, bo to jeszcze da się obejść jeśli ciało jest zdrowe, ale jego ciało było zbyt słabe, a nasienie które można było od niego pobrać do niczego się nie nadawało. Zaś sama Ruth, co widać było na pierwszy rzut oka po jej nie do końca kobiecej sylwetce, miała kłopoty hormonalne. Czyli – gówno, dzieci nie będzie. Próbowali z adopcją (o czym kiedyś Ruth wspominała ale Thorul wtedy chyba zjarany był, ona zresztą tez bo na trzeźwo by nie mówiła takich rzeczy) ze mieli za sobą trzy nieudane próby adopcji.
- Tak, mnie tez na początku przeraziła jego wielkość. Ale wierz mi, to tylko pierwszy szok, on nie jest niebezpieczny. – rozłożył ręce na boki.
- Parówki są niezdrowe, mają mnóstwo chemii i nikła wartość odżywczą, a on trafił do nas bardzo wyniszczony. Nadal jest w trakcie rekonwalescencji. Tam w środku ma żywe ciało. Mięśnie, głowę, układ pokarmowy...
Starm zachowywał spokój i próbował tłumaczyć, ale Thorul nie mógł usiedzieć w miejscu i ciągle łaził.
- Zgaś tego peta – znowu fuknęła Ruth, kiedy Mały nagle pojawił się znowu w pokoiku. To był pokój dziecka. Leżały to zabawki. Obrazki na ścianach. Pod ścianą olbrzymia maszyna, nieruchoma, głaskana przez kobietę która teraz z kolei broniła 'swojego dziecka”. 
Dziecko owo nie dało po sobie poznać że chyba wie o co chodzi z  tą postacią z holo netu. Nie za specjalnie był teraz chętny do konwersacji. Nie odzywał się, chyba udawał ze go tu nie ma...
- Nie wiem, nie jestem psychologiem, pewnie jakiś gówniarz, zapytam mistrza jedi jak przyjdzie

Throul - 2013-04-02 21:46:48

-Przepraszam za coś i za peta. Bzyk, gdzie ty się znowu...
Nie dokończył droid podjechał i zabzyczał przyjaźnie do Sisca jak i do reszty. Throul odgasił peta.
- Widzisz Ruth gówniarz, nie gówniarz, ale pogadałem z nim na priv. Wyczułem, że chłopak ma kłopoty. Cholera sam miałem kłopoty więc chcę mu pomóc. Ale muszę go znaleźć. Może Starm mi pomoże znaleźć tego Orbitę Dupy czy jakoś tak. On lepiej się zna na tych holo netowych sztuczkach. To nie moja bajka
Roześmiał się. Gdyby naprawdę chciał wystarczyło by mu zatrudnić legion hakerów a Orbita Dupy byłby znaleziony w dwie minuty.
- Jak spytasz Mistrza Jedi będę zobowiązany. Ten koleś nie daje mi spokoju. Wciąż o nim myślę i widzę podczas szkolnych lat.

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 21:53:05

Tutaj już Sisco trochę drgnął. Bo kto to orbita Dupy to on wiedział. Ale nie chciał się zdradzać. Wstydził się. Nagle dało się słyszeć takie „hik” - to było czkniecie. Czasem tak robił. Miał w końcu w środku całkiem żywe stworzonko.
Kobieta znowu pomasowała pancerz cyborga
- orbita Dupy? Co za idiotyczny nick. Ale myślę, ze się znajdzie, może po prostu poczatuj na niego na tym czasie. Chodź, wracajmy do salonu. Sisca tu zostawimy bo on się zestresował i lepiej będzie dla niego jak damy mu ochłonać
Osaczanie przyniesie odwrotny skutek – Sisco wprawdzie był sympatycznym i otwartym stworzeniem no ale teraz był wystraszony i 'schował sie”. Najlepiej będzie odejść i zaczekać az ciekawość weźmie górę.

Throul - 2013-04-02 22:02:44

- Masz rację. Lepiej go nie stresować. Już chyba wszyscy mieliśmy na dziś dosyć stresu. On na pewno też. Trzym się mały.
Mrugnął do Sisca uśmiechnął się i wyszedł z jego pokoju do korytarzyka. Odetchnął głęboko.Poczekał czy Ruth nie idzie z nim, czy zostaje jeszcze uspokajać syna. Gdtby Throul wiedział, że właśnie przed chwilą stanął oko w oko z Orbitą Dupy Nie uwierzył by chyba jaka ta Galaktyka i Holonet jest mały.Jednak po chwili zdecydował się ie czekać na Ruth. Poszedł do salonu gdzie bliżniacy jak zwykle z resztą dyskutowali o czymś półszeptem bezczelnie i po chamsku ignorując gospodarza.
- Wybacz Starm. Nie mogłem oprzeć się pokusie...Z resztą znasz mnie. Ale mam do ciebie pewną sprawę. Ty znasz się ieco na sztuczkach holonetu? Mam pewnego gościa, którego chcę namierzyć... Jednak nie wiem jak się do tego zabrać. Poznałem go na holo czacie. Może ty mi coś poradzisz?

Sisco Hasupidona - 2013-04-02 22:08:33

Ruth jeszcze raz pogłaskała Sisca i tez wyszła, dobrze wiedziała ze stanie z nim mu nie pomaga, a wręcz przeciwnie. On musi się sam ruszyć.
Częstujcie się – zaprosiła. I nagle rozległ się dźwięk domofonu.
- To pewnie pizza – rzekła i znowu wyszła. Starm zaś jak to Starm. Jak siedział tak siedział. Kierował swoja pozbawioną twarzy głowę na Thorula
- Nie ma sprawy, zostaw mi tylko komputer z którego odbyłeś tę rozmowę

Throul - 2013-04-03 13:12:40

-Ok. chłopcy, któryś wziął kompa z śmigacza? Heh, po waszych minach widzę że nia
Bzyk jak zwykle uratował sytuację. Otworzyła się klapka i podajnik podał komputer. Throul przyjął go z podziękowaniem i wręczył Sarmow
- Tylko nie zaglądaj do folderu z pornolami
Zażartował sobie
- Bo to mogło by zwichrować twoją psychikę.
Dopiero po chwili zrozumiał słwoa gospodyni.
-Ruth nie trzeba było niczego zamawiać, ech daj ja zapłacę. Powinienem pomyśleć i przynieść pizze.

Sisco Hasupidona - 2013-04-03 13:22:21

- Siadaj na dupie i mnie więcej nie denerwuj – odpowiedziała Ruth, wchodząc z piętrzącymi się pudełkami. Niech lepiej Thorul nie naciska, bo jednak takie wszystkiego fundowanie wprawia gospodarzy w duże zakłopotanie i wywołuje pewien niesmak towarzyski. Nie dość ze gość do ciebie przychodzi, przynosi prezenty, przynosi kasę to jeszcze chce płacić za własny poczęstunek? Owszem, Traxowie mieli kasę, ale i Adlaksowie biedy nie cierpieli.
Ruth postawiła na stole pudełka, podczas kiedy Starm otwierał komputerek. On nie mógł jeść pizzy (i w ogóle niczego w postaci stałej), więc akurat zajmie się i będzie mu łatwiej znieść „odizolowanie” od społeczności jedzącej.
- A co, ta pornografia jest autorska ze mam jej nie oglądać? – bo cóż by szkodziło Thorulowi by Starm zobaczył stosunek pana X z panią Z. Oczywiście rozumiał,ze to żart, ale sam tez chciał zażartować.
Tymczasem zza węgła zaczynajacego wyjście korytarza pojawiło się coś czarnego. Taki subtelnie wyglądający kawałek „łebka” z działem podciągniętym pod siebie, by było jak najmniej widział. Sisca wyciągała powoli ciekawość i nie strach o tym, co się dzieje z komputerem, a raczej zapach pizzy

Throul - 2013-04-03 13:36:23

Znowu wkurwił  Ruth. Standardowa procedura. Gdy na stole pojawiła się pizza throul tylko jęknął.
- Ruth zmuszasz mnie bym zrobił coś, czego wcale zrobić nie chcę...
Sięgnął po jedno pudełko i otworzył je. Jęknął ponownie czując zapach pizzy.
- Teraz moją dietę trafi szlag. Możesz być z siebie dumna.
Powiedział z wyrzutem zw głosie i wziąwszy do ręki kawałek piccy niemal natychmiast chciwie go pożarł. Chwilę trwało mim przełknął co miał w ustach i odpowiedział gospodarzowi.
- Nie, nie jest autorska. Belcia i ja ostatnio nie... A co wam będę ściemniał. Ostatnio nie układa się między nami. I to raczej nie wygląda na kolejny mały kryzys. Kiedy ja pracuję ona ma wolne kiedy ja mam wolne ona zajmuje sisię pracą. Prawie się nie widujemy. Pozatym mam wrażenie że ona mnie unika, jest na mnie za coś zła, ale nie wiem za co? Ostatnio nic nie nawywijałem...

Sisco Hasupidona - 2013-04-03 13:47:00

- Jestem z  siebie dumna – odpowiedziała kobieta
- Ty i dieta, co jeszcze, aquapark na Tatooine?
-To by było niezłe
– wtrącił się Starm. Wielkolud skulony nad malutkim laptopem był dość zabawnym widokiem.
- Mogło by być dochodowe.
-  Huttowie by nie dali ci żyć
– Ruth usiadła przy stole zaraz obok gościa i sięgnęła po karton dla siebie. Ona była tak duża i miała tyle mięśni, ze na pewno nie jadła jak dziewczynka z ambicjami na modelkę.
- Wiesz, po urodzeniu dziecka hormony wariują,a  to one generują w dużym stopniu zachowania kobiety. Myślę, ze to minie, ale nie zaszkodzi jak spróbujesz dostosować swój grafik do jej trybu – głos Ruth wyraźnie chciał pocieszyć Małego, podczas kiedy Starm już rozpoczął przeglądanie historii tajemniczej rozmowy.
- A ja nie rozumiem po co ci ta Orbita Dupy? Mało to rozkapryszonych gówniarzy w sieci?
Tymczasem zza węgła wyłoniło się więcej czarnej materii. Juz połowa łba, widać było działo, widać było nogę. Olbrzymi był naprawdę, wręcz ociekający pałerem, wyglądał jakby okiełznał w sobie  kompletną demolkę wszystkiego. Robił wrażenie. Ale tez sprawiał wrażenie – trochę zagubionego. Trwała w nim walka speszenie z ciekawością i chyba ciekawość wygrywała.

Throul - 2013-04-03 14:02:35

- Ruth Jak możesz być tak okrutna?
Zrobił urażoną minę zbitego psa. To zawsze działało a kobiety. A przynajmniej prawie zawsze na Belineę.
- Doktor sigsmur mi nakazał dietę. Z resztą po tym ostatnim pobycie w szpitalu... Ech szkoda gadać. Powinienem odżywiać się wyłącznie czystym powietrzem. Te konowały uważają, ze diata jest dobra na wszystko a sami żrą pizze i kopcą jak fabryczne kominy.
- Starn  aquapark na Tatooine to dość ciekawy pomysł. A huttami bym się nie przejmował dostawali by swoją dolę i dali by nam spokój.
Spojrzał na Ruth, która przyjąwszy pozę i ton wszewiedzącej mentorki oświecającej maluczkich i nierozgarniętych zaczęła wykład na temat hormonów, i kobiet.
- A myślisz że nie próbowałem? Ani kwiaty ani podarki, ani ciepłe słowa. Nic nie pomaga. Kwiaty wylądowały za oknem a podarki w śmietniku. Nie wiem co mam kurwa robić? Czuję, że chyba dojdzie do rozwodu.
Stwierdził z rezygnacją.
- Tak, zaproponuję jej rozwód. zobaczymy jak zareaguje.
Spojrzał na Starma.
- Ja jak zapewne wiesz z prasy, wywiadów itd wychowywałem się w sierocińcu. I byłem taki sam jak ten Orbita Dupy. Po prostu czuję, że trzeba chłopakowi pomóc. To tak jakby ktoś wtedy wyciągnął do mnie pomocną dłoń. Pomagając jemu pomagam i sobie. Tylko że wtedy, gdy byłem w potrzebie nikt mi nie pomógł. Byłem sam i nie miałem się komu zwierzyć..

Sisco Hasupidona - 2013-04-03 14:16:18

- Musisz jeszcze poczekać az przejdą jej te hormony. Jak chcesz, to w  lodówce mam sałatkę jarzynową- zaoponowała, choć i tak podejrzewała ze Thorul na to nie pójdzie, bo jak wszędzie pizza to on ma jakieś warzywa jeść?
- Albo to co Sisco dostaje
Starm podniósł głowę w tej samej chwili kiedy Thorul na niego spojrzał.
- Ja bym jej nie wnerwiał na twoim miejscu – poradził skromnie. Chociaż wiedział, ze Traxowa to nie to samo co jego Ruth, która to co chwile powtarza „nie wnerwiaj mnie” i wystarczy jej nie wnerwiać. Tamta to wulkan! No ale – chciało się mieć ładną żonę z najwyższej półki, to się ma.
- jak byleś mały to nie było jeszcze holonetu – wtrąciła Ruth jakby chciała zaznaczyć jak dawno temu to było. I nagle całkiem zmieniła ton.
- Ooooj, kto tu idzie.... -zauważyła głosem matczynym, czyli takim świergotliwym, każdy zna głos matczyny. A co się działo? Sisco, wielki bojowy droid, bo tak wyglądał, powoli poruszając monstrualnymi nogami w kompletnej ciszy zbliżał się do stołu

Throul - 2013-04-03 14:38:18

-Poczekać?
Zdziwił się pochłaniając kolejny kawałek pizzy. Co, jak co, ale zjeść to ol lubił. Tyle że po nim tego widać nie było.
- Taki stan trwa już od miesiąca. Nie, dziękuję za warzywa. dość mam ich w domu. Nie zostałem stworzony wegetarianinem. ani cyborgiem. Wybacz Starm
dodał po chwili uświadamiając sobie, że gospodarz jest cyborgiem.
- Łatwo ci powiedzieć ie wnerwiać. Ona o wszystko ma pretensje. Szklanka na stole? Awantura. Nie opuszczona deska w kiblu? Awantura. Skarpetka nie w szafce?  Awantura. Moje życie to koszmar. Mam tylko nadzieję, że Ruth się nie myli i Belci przejdzie to z czasem. Jeśli ie...
Nie dokończył. Znane były jego wyskoki, libacje, balangi i to, że jak się schlał ruchał wszystkie, które nie uciekły przed nim na drzewo.
- Jak byłem mały to dopiero powstała Republika.
Przesadzał i to zdrowo,  Słysząc pytanie Ruth "kto tu idzie?" obejrzał się. Oto pojawił się nie kto inny jak Sisco. Throul poczuł się niezbyt komfortowo przytłoczony rozmiarem i wagą droida bojowego. Już przy Ruth czuł się nieswojo ale teraz, mając takie wielkie coś przed sobą... Jednak szybko odzyskał rezon.
- Cześć młody. Jak leci?
Spytał w jego mniemaniu młodzieżowym slangiem.

Sisco Hasupidona - 2013-04-03 14:50:47

Nie tylko gospodarz. Ale i synek gospodarza. Ale o specyfikacji to się pewnie jeszcze Thorul dowie. W każdym razie nie było tajemnicą ze Starm nie mógł jeść jak normalni ludzie.
- Miesiąc to dopiero preludium. Dasz rade – pocieszył znowu Starm, popatrzył na Sisco, i wrócił do pracy. Wiedział,ze u nich to tak „trochę inaczej” wyglądają relacje małżensko-partnerskie i trochę inne spojrzenie na wierność mieli, ale to artyści. Starm nie oceniał.
Tymczasem „matka” wykwitała ze może się „dzieckiem” pochwalić. A te  było ostrożne względem gości. Kiedy tylko wszedł od razu widać było ze patrzy na bliźniaków. Raz ze go 'zaatakowali” to się trochę bał, dwa ze to było ciekawe zjawisko – dwa takie same chłopy. Zatrzymał się blisko Ruth i począł pomrukiwać, zaś zagadniecie Thorula sprawiło, ze zwrócił się ku niemu wielki obły droidzi łeb bez oczu.
- Dobrze... – odparł ciężki, basowy, mocny głos, bardzo pasujący do całości wyglądu maszyny
- Spokojnie, Sisco. To nasz przyjaciel. Wujek Thorul. Fajny? Co? – kobieta objęła „młodego” ramieniem
- Strasznie mały, ale może być – stwierdził po wstępnych oględzinach

Throul - 2013-04-03 15:00:32

Głos zaiste pasował do całości Sisca. Blźniacy zaś już teraz zrelaksowani nie atakowali niczego.i nikogo. Po zagadnięciu przez Throula jako pierwszy odezwał dię Drugi
-Przepra
A dokończył jego brat Pierwszy mówiący tym samym głosem. Byli jak klony. Nie odróżnisz jednego od drugiego.
- szamy.
Throul słysząc przeprosiny bliźniaków był zaskoczony. No, skąd oni mają taki respekt i ogładę towarzyską?
- Te, te, młody nie pozwalaj sobie...
Throul przyblał nieco ostrzejszy głos, jednak po chwili puścił do Sisco oczko tak by nikt nie widział.

Sisco Hasupidona - 2013-04-03 15:05:01

Sisco tylko mruknął, a później zganiony przez „Małego”, cofnął się i wsunął łeb za Ruth, czyniąc tym samym gest jakby obejmował ją między działem a łbem. Trochę jednak jeszcze był speszony i wolał wycofać się z kontaktu. Ruth wzruszyła ramionami.
- Chyba jeszcze czuje nasze napięcie. Zaraz się rozrusza, na pewno

Throul - 2013-04-03 16:24:58

- Sisco nie bój się. Oni nie zrobią ci krzywdy. Oni tylko mnie bronili. Nie wiedzieli, że to ty. Myśleli że to coś groźniejszego.
Zamilknął, nie naciskał. Czuł, że nie należy. Sisco i tak był przestraszony, zaskoczony i speszony. Jeśli to co mówiła Ruth było prawdą to wolał nie naciskać na chłopaka. Zwrócił się więc do Starma.
- Jak tam poszukiwania?

Sisco Hasupidona - 2013-04-03 16:31:56

- Wszystko w porządku, trwa ustalanie adresu IP. Rozmowa miała miejsce dość dawno, dlatego trochę to potrwa – odparł nieprzejęty niczym Starm.
Sisco tymczasem zaczął wydawać odgłosy – całkiem miłe i ciekawe.
- Siscuś, ty się nie wstydź, no co ty... – Ruth znowu zaczęła do niego zagadywać.
- Nigdy tak się nie zachowuje, zazwyczaj jest otwarty. No, Sisco...
Sisco chyba chciał dostać kawałek pizzy. Z boku widać było jak Ruth urwała mu kawałek i podała do „pyszczka”. Jak to zostało zabrane – z boku nie było widać, ale weszło i przepadło. Najwyraźniej Sisco mimo nietypowej budowy był bardziej zaawansowany i lepiej przystosowany do życia niż Starm.

Throul - 2013-04-03 16:43:39

- Nie miałem jak wcześniej do was wpaść. Trwają nagrania, a pozatym organizuję kolejną rasę koncertową. Iście urwanie głowy. Belcia chyba dlatego jest taka za, ze wziąłem sobie za dużo obowiązków na głowę. No ale wiecie jak to jest. Gdy chcesz by coś było zrobione dobrze, zrób to sam.
Dźwięki wydawane prze Sisco sprawiły, że Throul przelotnie spojrzał na niego. Trwało to tylko chwilę. Nie chciał go peszyć spojrzeniem. Już sama jego tu obecność była dla Sisca dość dużym stresem, że o akcji bliźniaków nie wspominając. Komandosi, psia krew. Nie widział więc jak Młody pochłania kawałek pizzy. Nie wiedział, że poszukiwana przez niego osoba znajduje się tu, bw tym pokoju i jest nią nie kto inny jak właśnie owy bojowy droid o groźnym wyglądzie.

Sisco Hasupidona - 2013-04-03 16:48:00

- O, to ciekawe, poszukiwany przez nas IP pochodziz  naszej monady – zauważył Starm ożywiajac głos, na co Sisco zareagował podniesieniem się i jakby pytającym mruknięciem,a  później wycofaniem się poza zasieg Ruth. Stanął na środku salonu tak ze wszyscy dobrze go widzieli. Patrzył na Starma i robił ”phrrrrrrrh”.
- Thorul, może go pogłaszcz? – zachęciła kobieta serdecznie, jakby Sisco nie był (fizycznie) maszyną bajową,a  jakimś kotkiem

Throul - 2013-04-03 17:01:29

- Yyyy To IP pochodzi z tąd? Jak to możliwe? Ktoś się podszył czy jak?
Zaskoczenie było adekwatne do zdziwienia.I wtedy Ruth zaproponowała, by Throul pogłaskał Sisca. SISCO! TO MÓGŁ BYĆ ON! Żeby jednak rozwiać wątpliwości Detektyw Throul musiał zadać świadkom pytania.
- Hmmm. koro IP pochodzi z tąd a ani ty ani tym bardziej Ruth nie wygłupilibyście się w ten sposób... Czy zatem...
Wstał i podszedł do Sisca. Pogłaskać go za bardzo nie mógł. Nie ten wzrost. Za to mógł go połaskotać po nodze. Co z resztą uczynił.
- Czy Sisco ma dostęp do holo netu?
I padło to najważniejsze pytanie. Pytanie warte każdych pieniędzy. Czy ktoś zgarnie pulę?

Sisco Hasupidona - 2013-04-03 18:36:05

- W tej monadzie jest dwa tysiące mieszkań, myślę że to zbieg okoliczności- odparł niewzruszenie Starm, kontynuując swoje grzebanie. Przez myśl mu nie przeszło,m ze to może być ktoś z jego rodziny. Przerwał jednak na chwile i popatrzył na Sisca.
- No ma... – stwierdził, ale – jemu jako „ojcu” nie chciało się wierzyć ze jego dziecko było by zdolne takie głupoty pisać. Jednak nie patrzył terapeutycznie na ten tekst.
Sisco najwyraźniej poczuł się postawiony pod ściana.
- To ja jestem Orbita Dupy – przyznał się, chyba uznał ze w ten sposób zaoszczędzi sobie wstydu

Throul - 2013-04-03 20:24:53

W ciszy jaka zapewne zapadła po przyznaniu się Sisca do bycia poszukiwaną przez Throula osobą można było usłyszeć szczęk po raz drugi dzisiaj padającej Throulowej szczęki. Przy monadzie mającej  jak twierdził Starm dwa tysiące mieszkań synek jego dobrych znajomych, ba przyjaciół okazał się tajemniczym rozmówcą  holonetu.
- T... Ty... Ty jesteś....
Dukał z trudem. Dzisiejszy dzień przynosił dla Małego same niespodzianki. I to takie kilku tonowe.
- Ty jesteś Orbita Dupy?
Wysapał w końcu?
- Jeśli tak jest to jaki nick miała osoba z którą rozmawiałeś na priv i kim ta osoba była?
Mały wiedział, że jeśli Sisco odpowie, a Starm potwierdzi to będzie miał stu procentową pewność. Teraz mógł być to tylko wybryk by zwrócić na siebie powszechną uwagę.
- Starm potwierdzisz lub zaprzeczysz w razie czego. Masz dowody rzeczowe w rękach.
Zaproponował

Sisco Hasupidona - 2013-04-04 11:12:53

Chciało się powiedzieć tylko jedno. Moc jest wielka. Albo nie, więcej: Moc jest wielka, ślepa, chora na głowę i na durnowate poczucie humoru.
- To był Born, był studentem pierwszego roku Akademii Muzycznej na kierunku muzyka klasyczna i miał 19 lat – Sisco wyrzucił z siebie można powiedzieć na wydechu, gdyby nie to, ze nie używał oddechu do mówienia. Cały czas utrzymując nakierowany na Thorula łeb, cofnął się i pól kroku. Nagle wszystko stało się jasne, a przede wszystkim kwestia giwery bo Sisco miał dwa bardzo piękne działa.
Nastała cisza. Ruth wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać.
Jeszcze kilka sekund.
- Tak, to odbiornik Sisca. Ale tamta rozmowa miała miejsce w innym miejscu. W Uniwersytecie. Wtedy jeszcze Sisco z nami nie mieszkał.
Sisco tylko pisnął cichutko, nagle przygiął nogi i... i tylko podłoga zatrzeszczała, kiedy nagle zdecydował ze nie chce tu być i zwiał do swojego pokoju

Throul - 2013-04-04 13:16:44

-Zgadza się co do joty
Potwierdził, choć to Starm miał potwierdzić. Wyjaśniła się kwestia giwery i dlaczego z takim smutkiem Sisco mówił o szkole. Był na uniwersytecie. Czyli wszystkie części układanki zaczęły do siebie pasować. Mały nie zdążył zareagować gdy Sisco zwiał do swojego pokoju.Throul znów przybrał pełen powagi grobowy głos.
- Moi drodzy, zmartwię was, albo przynajmniej ciebie Ruth, bo Starm zna treść tej rozmowy. Sisco nie czuje się dobrze na uniwersytecie. Jest bity prze jednego draba. Tym drabem zajmę się osobiście. Nie widzę powodu zdradzać wam w jaki sposób. Nie chcę was dodatkowo stresować. Musicie nauczyć Sisca jak się bronić. Bez tego będzie zawsze czyimś popychadłem.
Rady wójka Throula Tom chyba trzeci.  Zebrało się małemu na pouczanie jak wychowywać dzieci. Jak Ruth go nie zklnie będzie dobrze. Reakcja Starma była wręcz bajecznie łatwa do przewidzenia.

Sisco Hasupidona - 2013-04-04 13:38:42

Trwała cisza kiedy Thorul to mówił, Ruth robiła jakaś dziwną minę, jedno oko jej stało się większe od drugiego, i pewnie by się na dobre rozpłakała gdyby nie Starm sprostował myślenie Thorula
- Źle zrozumiałeś. On na uniwersytecie pomieszkiwał, zanim trafił do nas. Jedi znaleźli go na ulicy. Wyrobili mu papiery i wysłali do szkoły do której teraz chodzi, a tam dokuczał mu jeden dzieciak który wszystkim dokucza. To jest szkoła specjalna, trzeba się z tym liczyć, ale już jest dobrze, nie martwcie się. To rozmowa sprzed trzech miesięcy.
- A ty ciągle taki spokojny, Sisco musiał czuć się okropnie skoro pisał takie rzeczy obcym ludziom na czacie – Ruth fuknęła na maże i poszła za Sisciem.
Reakcja Starma?
- Oj przesadzacie

Throul - 2013-04-04 14:03:05

- Starm wiesz co, jak masz zamiar pierdolić takie głupoty to lepiej się wyłącz.
Reakcja Throula była bardziej nerwowa niż zazwyczaj w takich wypadkach. On kiedyś był taki jak Sisco i znał ten rodzaj problemów lepiej niż bagatelizujący całą sprawę Starm.
- Ten chłopak cierpiał. Czy twój procesor zna takie pojęcie jak cierpienie? Widocznie nie. Nic tylko bagatelizujesz wszystko co się dzieje a ten chłopak ma do kurwy uczucia! On nie ma się komu wyżalić  ze swoich kłopotów. Czy zadałeś sobie kiedyś trud by podnieść dupę i z nim poważnie porozmawiać? Jak ojciec z synem? Myślisz czemu wolał pogadać o swoich bolączkach z obcym z holonetu?
Zerwał się z fotela i nie mogąc już patrzeć na tę żałosną kreaturę jaką był gospodarz poszedł dołączyć do Ruth i Sisca. Nie wszedł jednak odrazu do jego pokoju. Stanął przy drzwiach i zadał sobie trud by zapukać i poczekać na zaproszenie chłopca.

Sisco Hasupidona - 2013-04-04 14:35:57

No a Starm nie znał. On miał nauczanie indywidualne, poza tym będąc istota jaką był, musiał się przyzwyczaić do przemocy względem niego, głównie psychicznej. Szykany wobec Starma nie ustały do dziś, dlatego akceptował tylko naprawdę wąską grupę bliższych przyjaciół.
- Ja nie mam procesora, kolego – tu już po głosie słychać było,ze po raz kolejny został ugodzony w  czuły punkt. No cóż – to się nigdy nie skończy, a  Thorul sam sobie przeżył, żałował małego Sisca bo zaczepiało go w szkole dziecko z problemami a sam zrobił to samo względem Starma który był tak samo winny jak Sisco – czyli wcale.
- Pewnie dlatego ze wtedy jeszcze z nami nie mieszkał, czy ty w ogóle słyszysz co ja do ciebie mówię? Wiesz co, weź ty lepiej to wszystko i jedź do domu – teraz już był zły. Wstał z fotela i wyszedł z salonu. Gdzie pójdzie, nieważne. W kiblu się zamknie. Bo on tez miał uczucia, ranione przez całe jego życie, właśnie w taki sposób jak robił to teraz Thorul.
Tymczasem w pokoju Ruth po prostu Sisca głaskała. Widziała, jak przechodzi Starm, bo drzwi były  otwarte. Widziała tez jak Thorul się czai. I domyślała się co zaszło. Nie od dziś znała i męża, i Małego. I naprawdę nie chciała tracić kolejnego znajomego, jeszcze trochę i nie będzie do kogo buzi otworzyć.
- A ty byłeś kiedyś cyborgiem, Thorul? Domyślasz się chociaż, jak to jest? – szepnęła w jego kierunku, odwracając się.
- Dziecko o które poszło to Ollo. Chłopiec który ma autyzm. On wszystkich bije. Jest chory. To już dawno Siscowi wytłumaczyliśmy i już to rozumie

Throul - 2013-04-04 14:51:06

- Nie wiem.
Przyznał z pokorą. Wiedział, że źle zrobił mówiąc do Starma w taki sposób. Czuł się winny. Ale ten go tak zezłościł...
- Jednak przez to bicie nie boli ani odrobinę mniej. To też trzeba zrozumieć. Bicie biciem jest i nim pozostaje bez względu na to kim i w jakim stanie jest bijący. Bity cierpi.
Zamilkł na chwilę.
- Ruth mam prośbę. Zabierz Sisca z tej szkoły. Opłacę mu najlepszych nauczycieli. Nie, nic nie mów. Nie robię tego dla was, tylko dla niego. Dla Sisco. I... Przeproś w moim imieniu Starma.
Obrócił twarz by ani Ruth Ani tym bardziej Sisco nie widzieli smutku jaki się na niej teraz malował, choć jeśli Sisco ma w swoim programie programik do analizy głosu bezbłędnie by go rozszyfrował.
- Chłopcy idziemy.
Rzucił do bliźniaków a ci byli już gotowi Oboje przeszli przez korytarzyk i skinęli Ruth głowami na pożegnanie. Za nimi pojechał droid.
- Trzymaj się Ruth, narazie Sisco.
Throul odwrócił się i wyszedł z mieszkania. W drodze do śmigacza nie przestawało go dręczyć poczucie winy. Kąsało go niczym ugryzienie psa.

Sisco Hasupidona - 2013-04-04 15:01:57

Ruth nie przytakneła. Powiedziała tylko
- Zadzwoń wieczorem – teraz nie chciała mu tłumaczyć, przy Siscu i kiedy Starm znowu, no cóz, nie będzie nadużyciem napisać, ze cierpli. Jak już emocje opadną, to Ruth powie Małemu, wytłumaczy całą sprawę z Sisciem, ze szkołą, ze wszystkim. Wyjdzie sobie na podwórko, bezie sama. Tu to żadna rozmowa. A Thorul jest w gorącej wodzie kąpany, nie od dziś wiedziała. Starm też wiedział. Jak się już jest cyborgiem, to to ze dostaje się w twarz trzeba nauczyć się akceptować. Zahartować się.

Throul - 2013-04-04 15:08:14

- Spoko
Odpowiedział zanim wyszedł. Nie wiadomym jednak było czy rzeczywiście zadzwoni. W stanie w jakim teraz był ci, którzy go znali wiedzieli, że prędzej zajedzie do jakiegoś lokalu i urżnie się niemal w trupa przy okazji wyczyniając jakieś ekscesy. Oczywiście Belinea będzie jeszcze bardziej wściekła niż zwykle. A on znów będzie pił. Takie błędne koło.

Throul - 2013-04-18 18:06:52

Śmigacz Throula wylądował na parkingu przed jedną z monad. Throul wolno, ociągając się wysiadł i ruszył do budynku idąc jak na ścięcie. Wiedział, że robi dobrze, ale wciąż miał te cholerne wątpliwości, rozważał wiele wariantów w jakie może potoczyć się czekająca go rozmowa. Rozmowa niełatwa, Podszedł do domofonu i nacisnął przycisk. Odchrząknąwszy czekał z narastającym napięciem.

Sisco Hasupidona - 2013-04-18 18:10:02

Sporo trzeba było czekać. W końcu była wczesna pora. Nie taka, by kogoś obudzic, ale by przerwać wyjscie do pracy – już tak. W sumie w „normalnym” domu odebrałby droid, albo nikt by nie odebrał. Tu jednak w końcu kliknęło i domofon przemówił głosem Starma
- Słucham?

Throul - 2013-04-18 18:17:12

Throul chciał przełknąć ślinę, ale stwierdził, że usta nagle zrobiły mu się suche niczym piaski pustyni.
- Starm, to ja Throul…
Zaczął ciut nieśmiało mając nadzieję, że ten mu nie przerwie. Nie wygłupiał się, nie udawał nikogo kim nie był. Mówił jak najbardziej swoim głosem.
- Nie, nie przyszedłem do Ruth ani do Sisca. Przyszedłem do ciebie. Chciałem cię przeprosić. Przeprosić za moje głupie, szczeniackie zachowanie. Za zranienie twoich uczuć. Nie powinienem wtedy mówić tego, co powiedziałem. Żałuję tego. Nie, nie liczę na twoje wybaczenie (i chyba słusznie), nie zasłużyłem na nie. Wiem, że dorosły człowiek nie powinien zwracać się do innych w ten sposób jak wtedy ja do ciebie…

Sisco Hasupidona - 2013-04-18 18:22:04

Domofon milczał, co oznaczało, ze druga strona słuchała. Thorul z reszta miewał tak wylewne wyznania ze po prostu nie godziło się mu przerywać.
- No dobrze, przyjmuje przeprosiny – odpowiedział głos na wydechu, jakby wzdychał, a jednocześnie mówił.

Throul - 2013-04-18 18:27:48

Były muzyk czył, jak jakiś ważący tonę kamień spadł mu z serca z głośnym łoskotem. Starm przyjął przeprosiny, co było małym kroczkiem do normalizacji popsutych stosunków.
- Dziękuję ci Starm i… przepraszam za wyrwanie od zajęć lub obudzenie. Pozdrów rodzinę.
Niechcący strzelił kolejną gafę. Sisco był w szpitalu ale o tym Mały nie mógł wiedzieć. Izolował się ostatnio o Świata.

Sisco Hasupidona - 2013-04-18 18:37:39

Starm nie był nadwrazliwy. Był całkiem odporny na „małe gafy” strzelane niechcący. Jak ktoś go atakował prosto w twarz z grubych dział, jak wtedy Thorul, to owszem, reagował, ale jak nie chcący, to rozumiał. Thorul nie miał wcale obowiązku znać wydarzeń z życia Adlaksów dzień po dniu (chociaż Ruth była u niego w więzieniu jeszcze przed operacją Sisca).
- Dobrze, pozdrowię – odpowiedział jednak w swoim stylu. Pozdrowienia przekazać można różnie.

Throul - 2013-04-18 18:42:07

- Dzięki. Trzymaj się.
Pożegnał się i wrócił do śmigacza oddychając głęboko. Przeprosił Starma za ten atak, a ten przyjął przeprosiny. Jednak Mały nie popadał w samozachwyt. Był rad, ale jeszcze dużo było przed nim. Wsiadł do pojazdu i poleciał dalej.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 14:03:50

Sisco był w domu już od dwóch dni. Przez ten czas czuł się bardzo dobrze, więc dziś Starm wypuścił go na podwórko pod warunkiem,ze wróci jak tylko ów go zawoła. I Sisco obiecał być posłusznym. Zatem został wypuszczony. Jeszcze niedawno miał zdjęta powłokę i wszystko na wierzchu, teraz już zaplombowany, hermetyczny, bezpieczny – jedynie z wychodzącą z jego boku gumową rurką która odprowadzała nabiegająca ropę w miejscu operacji, jednak już coraz mniej ropy było i niebawem dren zostanie wyjęty.
Sisco nie czuł tej buteleczki z  rurką na boku. W niczym mu nie przeszkadzała, bawił się jak zawsze – w piaskownicy grzebał. Był ranek, nie było innych dzieci, wszystkie w przedszkolach. Ewentualnie tylko babcie z maluchami, ale tu już Sisca znano

Throul - 2013-04-26 14:16:49

Throul był w drodze do studia nagraniowego. Nie, nie nagrywał nowego kawałka, który prawie ułożył. Na prośbę kilku osób miał podkładać głos do pewnej animacji, być tam nawet główną postacią. Wybrano jego ze względu a jego zdolności wokalne, czuły muzycznie słuch i możliwość modulacji głosu. Przejeżdżał przed moadą, gdzie mieszkali Ruth Sisco i Starm. Ruth z pewnością była w pracy a Starm w fotelu. Ciekaw był co się dzieje z Sisciem. Ostatnio nie miał wieści od Orbity Dupy. Zwolnił więc i zdziwił się nieco widząc jak Sisco grzecznie bawi się w piaskownicy. Drenu z woreczkiem nie dostrzegł, jak nie dostrzegł kubła na śmieci. Dopiero brzęk stali przywołał go do rzeczywistości. Zatrzymał się i odetchnął głęboko. Brakowało tylko tego, by przejechał jakiegoś mohera. Prokurator by chyba wył z radości na wieść, ze będzie mógł wpakować go a kratki. Wycofał wóz ostrożnie i zaparkował. W głowie układał sobie scenariusz tej rozmowy, ale żadna z wersji nie była tą  idealną. Sisco na pewno wiedział o wszystkich Throulowych postępkach. Czy będzie w ogóle chciał z nim gadać? Miał się o tym przekonać. Otworzył drzwiczki i wysiadł z wozu. z pulpitu wziął fajki i zapalniczkę. Zamknął wszy drzwi włączył centralny zamek i alarm. Wolno ruszył ku piaskownicy i celowi postoju czyli 3 tonowej machinie z dzieckiem w środku.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 14:24:42

Dwu tonowej. Sisco ważył dokładnie 2085 kg. Jednak prawdopodobnie dla ważącego pewnie jakieś 50kg Thorula nie byłą to wielka różnica, jakby coś miało się stać.
Sisco go widział. Mało kto był świadom, ale pole widzenia Sisca to 270 stopni. Widział doskonale nie tylko to, co przed ni, ale i to co po bokach. Wcale nie musiał się rozglądać. By go zaskoczy, trzeba by było podchodzić prostopadle od tyłu. Ryzykując kopniecie.
Sisco grzebał – trochę wywalał poza piaskownicę, łeb przechylał, starał się bardzo, widać zależało mu jak na najgłębszym dołku (chyba jeszcze nie wiedział, ze tu się może dokopać co najwyżej do płyty na której piaskownice ustawiono. To na pewno zaboli, jak już się okaże).
Thorula widział. Widział naokoło różnych ludzi i pojazdy, ale nie reagował na każdy. Traktował to wszystko jak elementy infrastruktury aż do momentu kiedy nie był pewien, ze cos zaraz znajdzie się za blisko.
I tak było z  Thorulem. Pewna odległość oznaczała dla Sisca odległość reakcji, więc zaprzestał kopania i zamarł w bezruchu w tej przerwanej czynności – z noga podniesioną i łbem ku dołowi.

Throul - 2013-04-26 14:30:25

Throul podszedł, Sisco zamarł w pół ruchu. Z boku muiało to wyglądać zabawnie jak taka wielka maszyna zamarła na widok tak małego człowieczka.
- Cześć Sisco.
Przywitał go a dopieo po chwili spojrzał na piaskownicę i dołek jaki droid kopał. Coś mu mówiło, że Sisco kopnął by najchętniej jego.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 14:40:18

Trzymana w górze stopa o trzech palcach jak pufy pochylających się ku dołowy musiała sugestywnie wyglądać. Wisiało to ma kolanie i biodrze – te dwa stawy brały udział w utrzymywaniu nogi w tej pozycji. Tłoki i turbiny były poukrywane, ale po dźwiękach jakie wydawały łatwo było wnioskować, ze to naprawdę ogromna siła. Sama noga z  resztą ważyła pól tony,a  Sisco podnosił ją z gracją i bez wysiłku. I teraz stał na jednej nodze, tez bez wysiłku, i do tego poruszył łbem, kierując na Thorula główną parę ukrytych pod siatką oczu. Oczywiście oczu widać nie było. Gdyby przylazł Trax do szpitala to by zobaczył oczka. A tak nie.
Całość Sisca wyglądała imponująco i nie ma co kryć, napawała lękiem. Mimo to w pewnym sensie wyglądał jak dzieciak, który chce powiedzieć: nie zbliżaj się, to moja piaskownica!
Tylko ze zwykłym dzieckiem pewnie mało kto by się przejął (a przynajmniej do czasu kiesy nie zacznie wyć jak zwierze). A Sisco wiedział, jakie robi wrażenie.
Jednak – nie wyganiał Thorula. Długo milczał, zastanawiając się, co teraz. No i w końcu, po minucie mniej więcej się odezwał.
– cześć...

Throul - 2013-04-26 14:49:55

Przywitał się, więc były szans na jakieś małe porozumienie z tą durstalowa bestią. Tylko jak tu zagadać? Różnili się charakterami, wiekiem, działalnością. Throul podrapał się po potylicy.
- Sisco wybacz, ze ie odwiedziłem cię w szpitalu… Ja… Miałem….
Tłumaczył się, gęsto się tłumaczył a gdy się zorientował co robi zaklął.
- Co tam u ciebie? Widzę, że jeszcze nie do końca sprawny?
Wskazał na dren z woreczkiem po czym sięgnął do kieszeni po szluga i zapalniczkę. Po namyśle schował je  powrotem do kieszeni. Próbował ograniczyć palenie, ale gdy coś szło nie tak jego próby spalały na panewce. Przynajmniej ponowił odwyk alkoholowy. Nie pił od kilku dni. I nawet jakoś się trzymał. Tylko przytył nieco.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 15:10:08

Stoi. Na jednej nodze. Na palcach drugiej piach, zasypujący je do jednej trzeciej. Obok w piachy dól ze można by pufę wsadzić spokojnie i by luz miała.
A Sisco nadal stoi. I patrzy. I nic nie mówi. No, może jakieś tam cichutkie dźwięki wydawał, ale to takie siskowe trzeszczenie i mruczenie do siebie.
- Dobrze – tylko tyle odpowiedział. Czemu tylko tyle? James by wiedział, i chyba tylko James bo nawet Sisco nie. On sobie działał tak jak mu wygodnie.
Trochę się rozczarował, kiedy Trax schował fajki. Byłby powód by go ugryźć,a  tak nie ma powodu.

Throul - 2013-04-26 15:16:47

Throul nie wnikał czemu Sisco powiedział tak mało. Może mu cos w oprogramowaniu zmienili albo co? Nie znał się na medycynie, robotyce itd. Był muzykiem. Muzyka była tym co kochał, co robił, co czuł. Z resztą James wiedział o tym, że muzyką jest najlepiej do Throula trafić.
- Nie zbyt cieszysz się na mój widok…
Stwierdzenie, chyba zgodne z prawdą, albo przynajmniej z odczuciami Throula.
- Wolałbyś pewnie już nigdy mnie nie oglądać po tym co  zrobiłem?
Pytanie retoryczne, Throul nie oczekiwał odpowiedzi, bo przypuszczał, iż będzie ona twierdząca.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 15:23:24

Niewiele wiedział Thorul o Siscu i ogólnie o cyborgach. Sisco nie miał żadnego oprogramowania, tak jak i Storm. Miał swój mózg, którym sterował tym siałem. A może nawet jeszcze nie tak. Miał mózg, którym sterował swoim ciałem, wprawdzie bardzo okrojonym, ale zawsze, a te ciało, ruchy i drgania mięśni – sterowały ciałem droida. Mózg był też wspomagany komputerem, który sterował programami, zaś samym komputerem – mózg. Nie system. Sisco nie mógł mieć usterki, chyba, ze zachoruje psychicznie, przeżyje traumę i inne takie.
- Wiesz co... – odezwał się nagle, lekko unosząc łeb. Nogę postawił gdzieś obok wykopanego dołu
- Ty to strasznie głupi jesteś... – a najgorsze jest w tym to, ze dzieci są szczere...

Throul - 2013-04-26 15:31:14

Jak było wspomniane Throul nie znał się na tym. Jednak zaskoczeniem dla muzyka był fakt, ze robot po takiej masie i takim groźnym wyglądzie porusza się z taką gracją. Throul usłyszawszy stwierdzenie Sisca wciągnął głośno powietrze i już szykował się do ciętej riposty. Jednak oddanie ciosu nie nastąpiło. Szczerość dziecka była rozbrajająca i nie można się było na nie gniewać.
- Gorzej. Jestem kretynem do potęgi entej. Teraz to rozumiem. Głupio postąpiłem i przykro mi z tego powodu,. Wiesz?
Kolejne pytanie retoryczne. Hroul coraz bardziej przypominał krasomówcę. Jeszcze trochę i zajmie się działaniem rewolucyjnym przeciw Republice.
- Żal mi jest z powodu tego co zrobiłem. Żal i głupio. Jednak… Chciałbym, zebyś mnie ie skreślał. Możesz to dla mnie zrobić?

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 15:37:13

- Chyba moge – rzucił niedbale Sisco – Chociaz mnie sprzedałeś i ośmieszyłeś przed rodzicami...
Zabrał łeb do pozycji fabrycznej. Był teraz bokiem do Thorula. Nadal doskonale go widział, nawet kiedy pochylił łeb, by także widzieć dziurę która wygrzebał. I zaczął grzebać dalej.
- I choć krzywdzisz innych a potem zachowujesz się jakby to ciebie skrzywdzili... tak, to jest kretynizm. Fajne z ciebie emo, tylko za bardzo kolorowe.

Throul - 2013-04-26 15:46:38

A więc wciąż był zły za rozwikłanie zagadki Orbity Dupy. Throul mógł się tego spodziewać. Nie spodziewał się. Sądził, że chłopak nie ma o to żalu. Mylił się sromotnie. Gdy sisco wznowił kopanie dołka Throul poczuł się jakby go opluto i dano mu w pysk. Wolał by chyba takie rozwiązanie niż to ignorowanie jego osoby. Opuściwszy głowę przemówił cicho.
- Słuchaj ja nie wiedziałem, że to ty jesteś tym tajemniczym rozmówcą z holonetu. Ja chciałem odnaleźć tego chłopaka i pomóc mu w rozwiązaniu jego kłopotów. Jak na ironię to teraz mnie jest potrzebna pomoc.

Wzruszył ramionami.
- A więc nie przebaczysz mi. Trudno.
Obrócił się bokiem jakby chciał odejść. W duchu miał nadzieję, ze Sisco go powstrzyma. Wyciągnął z kieszeni papierosy i włożył jednego do ust. Nie zapalił. Zapalniczka przemykała pomiędzy palcami jego lewej dłoni i nic nie wskazywało, że zostanie użyta w właściwym sobie celu.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 15:51:25

Dalej kopał. Odgarniał piach na boki, później sięgał w głąb, pogłębiał, i znowu robił porządek na placu budowy. Bardzo delikatnie, z  wyważeniem, przemyślanie.
Bo to jest ważne dla niego!
- Ale z ciebie mazgaj – furknął za nim Sisco. No co, może miał go jeszcze przytulić? Który z nich jest tu dorosły?!

Throul - 2013-04-26 15:58:40

Teraz żałował, ze nie ma trochę materiału wybuchowego Posłał by w kosmos tę kupę złośliwego złomu. Już na końcu języka miał ripostę: Za to ty młody, głupi i naiwny, a do tego zacofany. Nie, nie chciał znów zadawać ran takich jak Starmowi. Starm był dorosły a to jest, kurwa mać dziecko. W końcu zapalniczka zatrzymała się i wraz z dłonią powędrowała ku górze. Błysnął ogien, pojawił się dym.
- Chyba mięknę na starość.
Odpowiedział po dłuższej chwili milczenia wpatrując się w jakiś punkt na niebie.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 16:04:50

Tak, ale Sisco z głupoty młodości i naiwności z wiekiem wyrośnie, a zacofany wcale nie był.
Chwile jeszcze grzebał, jednak – Sisco to jest Sisco. On ma swoje zasady, których i tak nie przestrzega więc – ma swoje zachcianki i humory. Zauważył, ze Thorul odchodzi. W sumie wcale mu nie zależało, no ale – przylazł, gadał, koncepcje dołka Siscowi zniszczył i w ogóle inne prądy umysłowe. Zdekoncentrował się młody i natchnienie uciekło. Człap – noga aktywna znalazła się poza piaskownicą. Przeniesienie ciężaru. Nogę pasywną podniósł i strzepnął do tyłu, charakterystycznie, by pozbyć się piasku. Bo porządek musi być. Obszedł piaskownice by skontrolować, czy się nie zmieniło i z niskim „ghrrrr” ruszył ociężale w stronę Thorulowych pleców.

Throul - 2013-04-26 16:13:08

Usłyszał owe groźne wrr, bo na wcześniejsze poczynania nie zwracał uwagi w zamyśleniu nad wszystkim co tu się działo. Obrócił się i nagle pac. Klapnął dupą na trawce a przed sobą miał szarżującą na niego machinę wojenną uzbrojoną w działa, którego kaliber z pewnością zmiótł by Throula z powierzchni planety. Widząc tę szarżującą  bestię pomyślał „ Koniec się zbliża, chwila bólu i….”. W ułamku sekundy zrozumiał o co Siscowi chodziło, gdy mówił, że Throul jest głupi, jest mazgaj, emo. Te myśli to w końcu były właśnie tymi głupimi myślami nie tego Throula co trzeba. Nie tego małego pyskatego skurwysyna, którego kochały miliony a jakiejś pierdolonej w dupę ciamajdy.
- Sisco co ty…?

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 16:22:45

To nie było groźne wrrr. To było mrukniecie, wprawdzie „gardłowe” ale nie oznaczające agresji,a  zmianę aktywności. Takie: uwaga, ruszam się. Przy tych rozmiarach ma to swoje praktyczne znaczenie. Sisco jednak nie myślał, ze tak robi, to się samo robiło.
I wcale nie szarżował – szedł. I nie od przodu a od tyłu. Kiedy Thorul usiadł, ów zatrzymał się na chwile – zmiana sytuacji. No i tylko jeden rok do celu. Więc stał i patrzył.

Throul - 2013-04-26 16:28:50

Kurdupel siedział na trawie a nad nim stał kolos. Kurdupel patrzył w górę a kolos stał nieporuszony. Z tego wrażenia papieros spadł Thtoulowi na spodnie. I było by wszystko pięknie ładnie, gdyby Mały nie poczuł pieczenia w okolicach męskości.
- Jebana jego w dupę pierdolona młotem pneumatycznym zajebana mać.
Zaklął zrywając się i strzepując papierosa ze spodni a potem śmiesznie podskakując, bo pażyło, pażyło tam gdzie nie trzeba.
- Czy ty cholero jedna musisz mnie tak straszyć? Chcesz żebym tu, kurwa na zawał zszedł?
Powrócił stary dobry pyskaty Throul, przynajmniej w tej chwili. Ale terapia szokowa, jaką niechcący zastosował doktor Sisco może przynieść pozytywne efekty

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 16:34:41

Dobrze ze podskakując jeszcze się łbem nie skasował o Sisca. Moc wiedziała, sprawiając, ze nie podszedł bliżej o tej jeden znaczący krok. Teraz jednak nadal niewzruszony patrzył na ten „taniec oparzonych jajec”. Niestety jeszcze za mały był by wiedzieć, jak ta część ciała jest wrażliwa. A szkoda, miałby ubaw.
- To by było niezłe – odpowiedziała nieruchoma czarna bryła durastali

Throul - 2013-04-26 16:41:06

.Taniec oparzonych jajec przyniósł ulgę. Przestało tak cholernie piec, ale Throul czuł, ze będzie maił problem z odlaniem się, nie mówiąc już o zadowoleniu Belci, która ostatnio była bardzo chętna łóżkowym igraszkom. Słysząc odpowiedź ujął się pod boki i z groźną miną spojrzał „w oczy” swojego rozmówcy.
-  Ty wredny, upierdliwy, wymoczkowaty popaprańcu powinienem cię kopąć!
Taak Stary pyskacz powrócił. Oby tylko ten stan nie uległ pogorszeniu. Mały schylił się po jakiegoś patyczka i zaczął nium bić Sisca, jednak robił to bardzo delikatnie. Nie chciał go uszkodzić a nie wiedział czy aby gdzieś nie ma receptoru bólu.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 16:45:43

Oczy Sisca trzeba było sobie wyobrazić, nie można było w nie spojrzeć bo je siatka zasłaniała. Za to Sisco mógł patrzeć w oczy Thorula bez przeszkód, wbrew pozorom siatka nie przeszkadzała, dawała efekt reklamy na szybie autobusu – kto w takim autobusie jechał wiedział, ze  wszystko widać doskonale.
Uszkodzenie Sisca patyczkiem? Nie, nie było opcji. Nawet łopatą – nie było opcji. Mógłby łopatą zbić buteleczkę na ropę, wtedy ów płyn wyciekał by i kapał, tylko tyle.
Musiało trochę minąć zanim dwutonowy gówniarz zorientował się w „używa się na nim przemocy” tym patykiem, chyba po lodach, bo skąd patyk na Coruscant, no i postanowił się bronić, więc naparł łbem na Thorula by go odepchnąć.

Throul - 2013-04-26 16:58:04

Sisco naparł łbem, a Throul spróboał umknąć pomiędzy jego nogami i udało by się gdyby za wcześnie się ie wyprostował. Sisco mógł usłyszeć uderzenie Throulowej głowy o swoje podwozie i głośne przeklinania muzyka

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 17:02:41

No to poczuł te uderzenie, i dało mu to do wiadomości ze się biedak nie wyrobił. Thorul był małego wzrostu ale jednak zbyt dużego mimo wszystko by się swobodnie pod Siscem wyprostować. A już na pewno nie we wszystkich miejscach. W każdym razie – Sisco to poczuł, odciążył nogę i „wykopał” Thorula do przodu. Nie uszkodzi go tym, do przodu i przy takiej odległości nie zdoła wygenerować odpowiedniej siły, może jedynie go wypchnąć/wyrzucić. Ale nie starał się wyrzucić, a wypchnąć po prostu z powrotem do przodu.

Throul - 2013-04-26 17:05:55

- O żesz kuuu…
Wyrwało się Throulowi, gdy dostał wypvchnięty jedna z tych potężnych Siscowych nóg. Wyleciał stamtąd jak z procy i ponownie tego pięknego poranka znalazł się na trawce. Leżał jak długi  udając nieprzytomnego.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 17:09:00

Kiedy Sisco podchodził, leżące ciało mogło czuć na skórze delikatne drganie podłoża przy każdym jego kroku. To jednak olbrzym był,a  teraz to aż z  takim impetem się poruszał, zadowolony najwyraźniej. Zawahał się tylko chwile, widząc, ze Thorul leży. Zaraz tez zezwłok thorulowy mógł poczuć,ze coś mu się wsuwa pod plecy. Znając budowę Sisca, to mogła być tylko jedna część ciała – palec.

Throul - 2013-04-26 17:12:49

Nie wytrzymał i zaczął się głośno śmiać, wesołym pełnym checi życia śmiechem, jakiego nie słyszał nikt od czasu tego gwałtu.
- Ratunku molestują mnie!
Zarechotał i usiadł.
- Dzięki Sisco. Za uświadomienie mi jakim kretynem byłem, jakiego błazna z siebie robiłem udając kogoś kim nie jestem, udając emo.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 17:16:08

No teraz to już warknął, ale bardzo krótko – nie podobało mu się ze się Thorul sam podniósł a nie ze on to zrobił. Jednak żadnej przemocy nie było. Postawił nogę gdzieś za muzykiem, łeb miał do dołu, patrzył. Lekki wiaterek systemu chłodzącego rozbijał się o thorulową, zarośnięta glacę.
Tak, nie ma to jak się czasem pobawić, każde dziecko tego potrzebuje.
- Wstawaj lepiej – A Sisco swoje. Bo on jeszcze nie skończył.

Throul - 2013-04-26 17:19:14

Przybrał  groźną minę i jeszcze groźniejszy głos, choć bardzo chrapliwy
- Jeszcze mnie nie pokonałeś mistrzu Jedi.
Zawołał wstając i sięgając po swój świetlny miecz czyli patyk

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 17:24:03

A kiedy wstał, to Sisco się ruszył,z  łbem pochylonym, bo Thorul był za mały by go „używać” w normalnej pozycji. I zbliżał się nie bacząc na „miecz”, chyba w jego wersji nie musiał żadnej broni unikać. Dążył do kolejnego kontaktu fizycznego. Nie był gwałtowny, cały czas zresztą działał lekko ociężale, to normalne jednak, bo tak był uczony w  kontaktach z delikatnymi ludźmi, których można połamać niechcący.
Z wybranymi jednostkami (np. jedi, ale prawdziwi) potrafił zaszaleć. Teraz jednak – w granicach rozsądku.
W granicach rozsądku i zaangażowania

Throul - 2013-04-26 17:36:51

I pewnie do kolejnego kontaktu by doszło, ale rozległ się upierdliwy, natarczywy dzwonek komunikatora. Throul sięgnął do kieszeni i rzucił okiem na wyświetlacz. Dzwoniła żona. Odebrał i uklęknął.
- Tak Lordzie Fiss?
Spytał pochylając głowę. Holoprojekcja Belinei spojrzała na niego jak a totalnego kretyna.
- Znowu chlałeś?!
Padło pytanie a właściwie oskarżenie.
- I gdzie ty się w ogóle szlajasz? Dzwonili do mnie ze studia, ze nie dotarłeś.
-Wybacz Belciu ale akurat przejeżdżałem przed monadą  naszych przyjaciół i zatrzymałem się by porozmawiać z Sisco. No i od słowa do słowa zaczęliśmy się bawić. Zdzwoń do studia powiedz im, że mi bryka nawaliła a ja się źle poczułem. Jutro nadgonimy z materiałem. Z resztą oni i tak mają czas na nagranie a srają się z tym, jakby to miało być na wczoraj, pojeby jedne.
Projekcja Belinei spojrzała na męża zdziwiona.
- Co się z tobą dzieje? Nie poznaję cię. Ty chyba naprawdę coś piłeś albo brałeś. Czekaj ta na mnie. Zaraz tam będę.
Podjęła błyskawiczną decyzję i nie czekając na odpowiedź Throula rozłączyła się. Mały westchnął głośno.
- Kobiety. Zawsze ich musi być na wierzchu.
Schował komunikator do kieszeni i spojrzał na Sisco spojrzeniem mówiącym: „Stary, jeśli masz trochę oleju w głowie to się nie żen”,

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 17:46:15

Sisco był już bardzo, bardzo blisko (nawet do rymu) więc kobieta z projekcji doskonale mogła widzieć ze za głową jej męża porusza się coś wielkiego. Ogromnego, jakby czarny rekin – bo tyle pokaże projekcja. Koło „paszczy” miało coś jakby szczękoczułki owada, które raz czy dwa poruszyły się podczas tej rozmowy, a za ostatnim razem kiedy doszło do poruszenia, złapały kosmyk włosów, który to kosmyk dostał się między płytki „paszczy”. Ale włosy nie smakowały, nie nadawały się do gryzienia, więc je Sisco zostawił.
Jesli zaś idzie o temat żeniaczki to na razie Sisco był w wieku, w którym dziewczynki traktuje się jak najgorszy trąd. Na pewno sam Thorul pamięta straszne kary z podstawówki – sadzanie w ławce z dziewczyną. Blee.
Sisco zaś taki słodki był, mizdrzył się, mizdrzył,ze niby go pogłaskać, zbliżył łeb i nagle bardzo sprytnie cap – za koszule. I trzyma!

Throul - 2013-04-26 17:58:12

Z pewnością widziała, ale wolała strofować niefrasobliwego męza. Czyżby Throul powoli stawał się pantoflarzem? Schwycony za włosy muzyk nie mówił nic. Spodziewał się, że jego kudły nie będą spakowały. I nie pomylił się. Włosy zostały wyplute. Throul pamiętał, ale jakoś zawsze miał tę skłonność do płci przeciwnej nawet jeśli przed kolegami w podstawówce udawał, ze jest inaczej. Więc te kary właściwie nie były karami. Sisco mizdrzył się, mizdrzył a głupi Throul dał się nabrać bo gdy chciał go pogłaskać nagle cap, został złapany za koszulę. Mało tego Sisco nie puszczał jak buldog, który dostał szczękościsku. Zamiast się oburzyć, bo w końcu koszula była z tych drogich zaczął rechotać i gilgotać Sisca po pancerzu. Jak zabawa, to zabawa.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 18:15:25

Mruknął wprawdzie, ale najwyraźniej nie miał łaskotek. Za to zaczął się cofać, i według praw fizyki, musiał w koncu zacząć ciągnąć Thorula za koszule za sobą. I cofał się z gracją, powoli w stronę piaskownicy...

Throul - 2013-04-26 18:21:17

Zabawy ciąg dalszy. Tym razem nastąpiła zmiana ról. To Sisco był tym złym a Throul…
- Ach ratunku uprowdził mnie zły lord sith.
Zapiszczał jak rasowa kobitka robiąc odpowiednią minę i załamując ręce.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 18:26:24

Jakieś tam babcie przechodzące patrzyły na nich ze zdumieniem. Ale one Thorula nie znają, więc mógł dalej się wygłupiać. Az do popołudnia, kiedy młodzież zacznie się złazić ze szkól i go rozpozna.
Sisco znowu mruknął i dalej ciągnął. Bezbłędnie, idąc do tyłu, wkroczył z piaskownice, i to tak jak stał na początku, stawiając nogi w tych samych miejscach. Ciągnął dalej, az Thorul wlazł do piaskownicy, i... tak – do dziury!

Throul - 2013-04-26 18:38:05

Moherem się nie przejmował, bo dla nich był szatanistą, złem wcielonym, demonem w ludzkiej skórze, zboczeńcem, narkomanem, alkoholikiem i degeneratem. Ale jakby młodzież go zobaczyła jak tak się wygłupia. Z resztą było mu to obojętne. Bawił się z synem przyjaciół i tyle. Wprawiał się do zabaw z własnym dzieckiem jak podrośnie. Nie wiedział jednak, że nie dane mu będzie się pobawić z własnym synem jak podrośnie, pójść z nim na piwo, wysłuchać żalów. Zaciągnięty do dziury kucnął w niej i czekał co dalej nastąpi. Podejrzewał, ż teraz zostanie zakopany.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 18:43:13

Bardzo dobrze przypuszczał – rozpoczęło się zakopywanie. Dwa, trzy razy i już, jednak ta stópka olbrzymia jest. Nawet uklepanie było – tu się mógł Thorul wystraszyć,a le teraz jak się zesra to nie będzie widać – jednak nic mu nie groziło. Po chwili tylko łeb wystawał. Sisco cofnął się, bo obejrzeć swoje dzieło i nagle wydał z siebie serię szczebiotów przypominających śpiew ptaka. Teraz to zadowolony był i się cieszył.

Throul - 2013-04-26 18:51:20

A samotna biedna Throulowa główka wystawała sobie z piasku i zaśpiewała kobiecym głosem:
- Gdybym ci ja miała skrzydełka jak gąska….
Główka jednak nie dokończyła piosenki bo roześmiała się. Jakby go ktoś teraz zobaczył, a zwłaszcza prokurator….

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 19:02:57

A Sisco patrzył. Dla niego to było bardzo godne dzieło. Taka główka wystająca. Łeb przekręcił, mrukajac przeciągle.
Teraz gorzej było jakby go teraz Starm do domu zawołał. Ale na szczęście Sisco wołany nie był. Mimo to nie kwapił się z odkopywaniem. Jeszcze się nie nacieszył

Throul - 2013-04-26 19:05:31

A on ułożył taką mała krotochwilę i glłówka wystająca z piasku odśpiewała ją:
- Jestem taki samotny... Nie mam nikogo.... I jestem tu sam... Saaaaam.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 19:10:50

A Sisco wstrętny „mały” drań stał i pomrukiwał z oddali. Jedną noga poza piaskownica, druga na krawędzi, oświetlony jasnym republikanki dniem. Było tak cicho, nie licząc Thorulowego śpiewu, ze słychac było wspomagany przez maszyn oddech jego słabych płuc. Szczękoczułki poruszyły się raz, niezależnie od siebie. I nagle – łeb w bok. Z kolan wystrzeliły w góre na wysięgnikach, podnosząc ciało Sisca o dobre 30zm. I... i jedna noga – ta z piaskownicy – w bok. I druga noga. Lezie. Idzie coraz szybciej. Odchodzi!

Throul - 2013-04-26 19:30:34

Throul przestraszył się. Isco sobie polazł a on zakopany po szyję. I nawet zapalić nie ma jak. Wtedy usłyszał głos aerowozu podjeżdżającego i parkującego pod monadą. Trzasnęły drzwi. Ktoś wysiadł. Throul zamilkł. I nagle. Znów rozległ się dzwonek komunikatora. Kroki. Zbliżające się kroki i ten upierdliwy dzwonek. Czyjś cień.
- No, no, no.  Jak mówiłam, że masz na mnie czekać nie sądziłam, ze się zakopiesz w piaskownicy. Boisz się jednak kary co, krasnalu?
Ten głos znał. Znał aż do bólu i kochał. Belinea. Belinea zgodnie z postanowieniem przybyła sprawdzić co mężowi odbiło tym razem. Belinea Słyszała o Siscu ale go jeszcze nie widziała, a Throul nie opowiadał jej. Jakoś nie wypłynął ten temat podczas ich rozmów.
- To  teraz przyznaj się kto cię tak urządził? Banda przedszkolaków czy może któraś z starszych pan?
Złośliwość w jej głosie była wręcz namacalna.
- Belciu ja…
- Nie Belciuj mi tu, tylko gadaj co ci znów odbiło?
Przerwała mu władczym tonem
- Piłeś czy ćpałeś? A może jedno i drugie? Ostrzegam, jeśli odpowiedź mi się nie spodoba zostaniesz tutaj, aż ktoś łaskawie cię odkopie. Może ten droid będzie taki łaskawy, bo ja na pewno nie.
Nieświadomie wskazała kciukiem Sisca, ale Throul o tym nie wiedział.
- Nie piłem, nie ćpałem. Jestem trzeźwiuteńki jak niemowlę.
Belinea  zmarszczyła nos.
- Jakoś ci nie wierzę. Chyba jednak zostaniesz tu zakopany.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 19:37:10

Droid (Sisco) znajdował się w pewnym oddaleniu. Na początku chciał znaleźć coś by przykryć Thorula ale później mu się znudziło i zaczął się bawić w kopanie kosza na śmieci (takiego z amortyzacja). I pewnie by się tak bawił aż by Thorul zaczął się drzeć, jednak zdarzył się cos innego.
Przerwał zabawę i zamarł w bezruchu, widząc zbliżająca się do jego piaskownicy i jego „skarbu” obca kobietę, która na dodatek miała do Thorula jakieś wąty, bo głośno krzyczała.
Sisco odwrócił się przodem do niej z głośnym „ghrrr”. Nadal był daleko, ale już było widać, o co mu chodzi.
I chyba nie był zachwycony. Następnym dźwiękiem było już warkniecie o wyraźnie ostrzegawczym przesłaniu: nie rusz, moje!

Throul - 2013-04-26 19:57:34

Belinea nie spojrzała na Sisca gdy ten po raz pierwszy warknął. Zbyt zajęta była opieprzaniem męża i słuchaniem jego kulawych tłumaczeń. Dopiero to wyraźniejsze warczenie skierowane w jej stronę sprawiło, ze sięgnęła do kieszeni. Nie wyciągnęła jednak tego co tam miała. bZwróciła się do Throula.
- Masz nowego adoratora? Obrońcę? Rycerza w srebrnej zbroi?
Znowu złośliwość, znów ten wredny, kochany charakter. Tylko czemu on dał się ziąć pod pantofel?
- Belciu czy ten droid jest Olbrzymi, ciężki, ważący ponad dwie tony w typie bojowym. Bardzo bojowym, wręcz – czołgowym. Czołgiem miejskim?. Składa się z dwóch części – łba i nóg. Łeb zaopatrzony jest w działa, umocowane po bokach? Całość przypomina trochę kadłub myśliwca? Niosą to nogi zginane do tyłu, przedłużane w stawie kolanowym szyną – wysięgnikiem, dzięki czemu maszyna może regulować długość nóg? Nogi maja trzy palce?
- Tak, a co?
- Skarbie, pozwól ze ci przedstawię. To Sisco Adlaks, syn Ruth i Starma.
- Ty chyba naprawdę coś brałeś….
-Nie, nie brałem niczego. To jest Sisco.
Throul zdobył się na najbardziej przekonywujący ton. Jednak Belinea nie wyglądała na przekonaną.
- Skoro to jest Sisco to niech powie gdzie mieszka, wtedy wam uwierzę.

Sisco Hasupidona - 2013-04-26 20:07:27

-Sam się składasz z dwóch części! – fuknął urażony Sisco, zatrzymując się  – właśnie po to, by fuknąć. Ale nie zanosiło się by się miał popłakać, obrazić czy zaatakować. Nic, więc można było zignorować tą uwagę.
HASUPIDONA – poprawił w myślach, kiedy usłyszał „Sisco Adlaks”, ale Thorul nie wiedział, więc nawet fu nie było.
I nadal stał, na razie nie podchodził, kiedy cały ten opis trwał i jeszcze trochę. Ale trzeba przyznać ze bardzo trafny był, bo wszystko się zgadzało. Jeszcze można było dodać, ze czarny kolor pancerza.  Nie miał chyba w planach udowadniania swojej tożsamości, postał jeszcze chwile aż w końcu zaskoczyło, i dalej ruszył. Nie był to chód dostojny, a człapiący, z tendencją do „baranowania” czyli powiedzmy nieprzyjaźnie, ale jeszcze nie wrogo. Asekuracyjnie, ze spodziewaniem się czegoś przykrego. I w takiej pozycji aż do piaskownica, do której jednak nie wlazł, bo osłabiłby pozycje do ewentualnej walki.
„Spojrzał” tym swoim ślepym obliczem na Traxową i wydał z siebie dźwięk kogoś, kto nagle zaczyna się dusić. Krztuszenie się trwające 2-3 sekundy.
- Nie przeszkadzaj mu, on składa jaja do piachu!

Throul - 2013-04-27 11:42:08

Beline zignorowała uwagę Sisca co do tych dwóch części Throul też. Sisco nie odpowiedział na pytanie Belinei więc ta  ie ufała im. Postanowiła więc rozwiązać spraw inaczej. Wyciągnęła komunikator i zadzwoniła do Starma. Nie chciała przeszkadzać Ruth w pracy a Starm na pewno był w domu.
- Witaj Starm. Dzwonię spod twojej monady. Czy twój chłopak Sisco jest na dworzu i czy jest on w typie machiny bojowej?

Sisco Hasupidona - 2013-04-27 11:47:06

Sisco warknął złowrogo. Nie podobała mu się ta całą bel, oj nie. Ale nic nie zrobił, uklepał tylko Thorula w piaskownicy.
Tymczasem Starm odebrał. On tez nie przepadał specjalnie za panią Traxową, ale po nim nie widać. Juz po Siscu bardziej widać.
- To ci twój maż nie powiedział? – zdziwił się głos „tatusia”. Jego komunikator był ustawiony tak, ze nie pokazywał wizji, był tylko głos. Sisco drgnął, rozpoznając go.
- Tak, jest na dworze,a  co, przeszkadza ci w czymś?

Throul - 2013-04-27 12:00:58

No i cóż kobiety się prędzej dogadają, choć taki wulkan jak Belinea trudno ogarnąć. To, że Starm ustawił komunikator tylko na głos było nieco niegrzeczne, ale Belinea przełknęła tę zniewagę i nawet go za to nie sklęła.
- Ni, nic wielkiego. Chciałam się tylko dowiedzieć czemu Sisco zakopał mojego krasnala w piaskownicy po szyję, pilnuje go jakby był ze złota i twierdzi, że Throul składa jaja do piachu?
Nie zaklęła, a to znaczyło, że do wybuchu pozostało  jeszcze trochę czasu. Wściekła Belinea była niekiedy nieobliczalna. A w takim stanie mogła zrobić komuś krzywdę, albo skrzywdzić samą siebie. Cierpliwie  czekała na odpowiedź Starma czujnie obserwując Sisca spojrzeniem dzikiej bestji, która zaraz rzuci się na swoją ofiarę i przegryzie jej gardło.

Sisco Hasupidona - 2013-04-27 12:04:38

Starm miał tak ustawiony komunikator od zawsze, można było już się przyzwyczaić.
- Nie wiem, czemu zakopał, jak masz go pod ręką to go zapytaj – pewnym już było,ze za chwile Sisco dostanie polecenie „wracaj do domu”, skoro Starm już wie, z kim on tam się „bawi”, to trzeba go zabrać jak najszybciej, zanim broniąc się przed ta czarownicą zrobi jej krzywdę i będzie afera.

Throul - 2013-04-27 12:13:37

- Sisco – Zwróciła się do chłopaka tonem tak miłym i słodkim, że porzygać się można było od nadmiaru tej słodyczy. Kto ją znał wiedział, że to preludium do awantury – Może mi wyjaśnisz czemu do ciężkiej cholery zakopałeś mojego męża po szyję i twierdzisz, ze składa jaja do piachu? On prędzej się zesra do piachu niż złoży w nim jaja.
Komunikator był włączony więc Starm miał podsłuch całego zajścia i wiedział, że strzałka cierpliwości Belinei Trax nieubłagalnie zbliża się do czerwonej strefy a to oznaczało kłopoty.

Sisco Hasupidona - 2013-04-27 12:19:19

- Bo tak -  odpowiedział Sisco tonem beztroskim, co oznaczało,z e wcale się nie przejmuje i jest gotów do ostrego spięcia. Chociaż on to sobie mógł był gotów, i tak zostanie zabrany do domu, bo „z  głupkami nigdy nic nie wiadomo”. I cóz, trzeba przyznać ojcu racje.
Komunikator objął głos Sisca, więc Starm go usłyszał.
-Sisco, do domu! – warknął, na co Sisco tez warknął, ale już z lekką uległością, i cofnął się.
- Jakbyś go w domu trzymała to by ci go nikt w piaskownicy na osiedlu nie zakopał. DO DOMU, SISCO! – i w końcu Sisco wycofał, obrócił się i ruszył przez placyk w kierunku ściany monady.

Throul - 2013-04-27 12:35:50

- Taak??
Pytanie było tak przesiąknięte jadem, że nawet mocarz by padł od tej ilości trucizny.
- Gdybyś lepiej pilnował swojego szczeniaka zamiast płaszczyć dupę w fotelu pewnie nie ucierpiał by nikt z otoczenia.
Oddała zadany przez Starma cios i rozłączyła się. Nie chciała się na niego wściekać. Schowała komunikator i zaczęła odgrzebywać męża warcząc przy tym pod nosem. Throul tymczasem opowiadał jej całe zajście biorąc winę za wszystko na siebie, że to on sprowokował Sisca itd. Odkopała go po jakiejś pół godzinie. Był pokryty piaskiem, lecz cały i zdrowy a to było najważniejsze.
- Biegiem do wozu, masz umówioną wizytę!
- Jaką znów wizytę?
- U lekarza. Pobiorą ci krew do analizy.
- Czyś ty do reszty ocipiała kobieto?  Jestem trzeźwy, niczego nie brałem a dzięki Sisco zrozumiałem jak głupio się zachowywałem. I do kurwy nędzy przestań mnie niańczyć czarownico jedna.
Wściekły pomaszerował do swojego wozu Belineę zaś zatkało. Dawno jej  tak nie nawrzucał. Jak za dawnych lat. Zamiast zareagować furią uśmiechnęła się. Wrócił jej mąż, stary dobry pyskaty Throulek. Oby tylko tak dalej. W myślach podziękowała Sisco za wszystko spoglądając w stronę ich okna.

Sisco Hasupidona - 2013-04-27 12:38:24

Adlaksowie nie mieli okna,a  Sisco został ukarany za Belineę zabraniem go z podwórka. Na pewno będzie darzył ją siarczystą niechęcią bardzo, bardzo długo...  A Starm jeszcze bardziej.
Co za powaleni ludzie ci Traxowie!

Throul - 2013-04-27 12:41:54

Wsiadła do wozu i włączyła komunikator. Zamiast zadzwonić wysłała wiadomość do Starma: Podziękuj ode mnie Sisco.
Nie napisała za co. Może się domyśli. Głupi nie był. Odłożyła komunikator, odpaliła silnik i odjechała za Throulem, który ruszył chwilę wcześniej.

Sisco Hasupidona - 2013-05-04 19:10:18

Było już 40 dni do śmierci przekopnicy,a ten dzień był wyjątkowy, ale w negatywnym tego słowa znaczeniu, przynajmniej dla Adlaksów. Sisco jak piesek czekał przy drzwiach i dla niego była to nowa przygoda.
Długo nie wiedział o co chodzi, ale w końcu wzięli go na rozmowę, dość trudną, okazało się bowiem ze mama ma mamę i ta mama mieszka na Korrelii. I ze umarła, nie ma mamy mamy czyli babci. To dla niego abstrakcja. Babcia nigdy by go nie zaakceptowała. Tak jak nie zaakceptowała Starma, męża swojej córki. Powtarzała do znudzenia „zmarnujesz sobie życie”. Jakby sama go nie zmarnowała, wiocha, dom jak kurnik, bieda az piszczy i maż pijak i bawidamek.
Jedynej Ruth udało się coś w życiu osiągnąć. I ona miała sobie „zmarnować życie”.
Żal i wściekłość do matki były tak ogniste ze musiała tu chodzić do psychologa jakiś czas, by to zaleczyć. Teraz wiedziała, ze musi to zamknąć. Polecieć na Korrelie pożegnać matkę i wybaczyć jej.
Brała Starma, choć nie chciał i długo go namawiała. Sisca tez mogłaby wziąć, ale ze względu na niedawno przebytą operację wolała nie narażać go na takie zmiany ciśnień. Miał zostać w domu z kimś, na kogo właśnie tak czekał...

Asyr - 2013-05-04 19:23:21

Ten na kogo tak Sisco czekał już nadchodził. Miał ze sobą plecaczek z rzeczami, w końcu na dłuższy czas tu zamieszka. Oczywiście każdy powie ze angażowanie jedi w coś takiego to śmiech, ale Asyr, jak tylko się dowiedział (od Sisca) ze Aldaksowie szukają niani, zaczął robić wszystko by jej nie znaleźli,w  tajemnicy przed mistrzem,a  później sam zaczął się płomiennie oferować i wręcz prosić by go zatrudnili. Nie chodziło mu o pieniądze. On po prostu chciał przez ten tydzień czy dwa zamieszkać w prawdziwym domu, nie jak jedi, a jak zwykły chłopak. Sisco, choć oczywiście bardzo go lubił, nie był głównym motywem.
Jak się  mistrz dowiedział to troche go zganił, ale ostatecznie przystał, uznając ze to będzie dobra lekcja samodzielności,a  przy okazji dobry uczynek.
Tak więc niania Asyr nadusił dzwonek do drzwi i – bez przedłużania – zaraz mu pewnie otworzono więc wszedł prostu w „ramiona” Sisca. Trochę się o niego obił, bo ów miał taką budowę, ze laską jeszcze go „nie widać”a  łbem się skasować można.
- Siscoooo – „poczochrał” go po łepetynie.
- Dzień dobry!

Sisco Hasupidona - 2013-05-04 19:39:29

Otworzono mu, otworzono. Drzwi otwarte było, Sisco mruczał jak nakręcony, Starm stał jak zawsze z założonymi rekami,a  Ruth latała jakby miała motorek nie powiem gdzie. Była odziana w czarny żakiet i takież spodnie,a le dla Ssyra to nie miało pewnie znaczenia. Rozbita była i zdenerwowana. Asyr troche ją uspokajał swoją obecnością. Nie wiedziała o nim tego wszystkiego co inni jedi, dla niej to pożarny chłopak – padawan, więc lepszego nie trzeba. I ufała mu, a Sisco go lubił i słuchał. Bothanin był na bieżąco z dieta „małego” i z jego stanem zdrowia oraz stanem psychicznym. Sisco nie był dla Asyra wyzwaniem, przynajmniej w  teorii.
- Witaj Asyr, dobrze ze już jesteś, chcielibyśmy trochę wcześniej wyjść. – usłyszy na pewno bez trudu w jej głosie duży stres. Położyła mu dłon na ramieniu powitalnie.
- Wszystko tak jak ci wysłałam. Wydrukowałeś sobie? Pościel w sypialni jest zmieniona, zakupy zrobione a pieniążki w szafce, Sisco pokaże ci gdzie. We wtorek ma wizytę w szpitalu na cybernetyce o 17 pokój 112, on wie jak tam się dostać. Nie musisz się niczym martwic, wyniki zostaną w szpitalu i przejrzę je jak przyjadę. A jakby piszczał w  nocy to przyjdziesz, przytulisz go i się na pewno uspokoi. Ogólnie niczym się nie przejmuj, jakby się coś zbiło czy popsuło, tu nie ma rzeczy drogich.
Wyciągnęła Asyra spod drzwi na środek, żeby go Sisco na powitanie nie ogryzał. Miała większą siłę przebicia. Sisco tylko międzyczasie dwa razy rzucił „przekopnica zdechnie za 40 dni!”.
- I jeszcze jedna ważna sprawa – Sisco ma szlaban na Thorula i jego całą rodzinę, więc po prostu nie otwieraj mu. Na podwórko może sam wychodzić, ale trzeba go kontrolować

Asyr - 2013-05-04 19:53:37

Gdzieś się tam Sisca uczepił. Później go odciągnięto. Straszny chaos. Od Ruth aż emanowało zdenerwowanie. Asyropwi udzielał się ten chaos, trudno mu byuło naraz tego słuchać i skupiać siew  Mocy by jakaś ją wyciszyć. Ruth oczywiście, próbować wpłynąć na jej zestresowany umysł by przynieść ulgę. Był tylko padawanem.
- Bardzo proszę, niech się pani nie boi, jak coś będę dzwonił, do pani, do mistrza Jamesa... zresztą nic się nie stanie, co się ma stać. Wszystko będzie dobrze, ja się młodym zajmę, będę go karmił, polewał prysznicem, poradzę sobie! – zapewniał szczerze i z  młodzieńczym entuzjazmem.
Z resztą wszystko już mieli przerobione, rozmawiał wcześniej z  rodzicami Siscusia.
Szlaban na Thorula trochę go rozbawił, ale nie podważał słuszności owego. Miał nadzieje ze Thorul nie przyjdzie.
- naprawdę proszę się nie martwić – stał taki biedny, miotany przez silniejsza kobietę, taki drobny przy nich, bo to wielka rodzina. Do tego Sisco – prawdziwy kolos. A on tak twarz unosił. Nie widział ich przecież. Okulary zasłaniały jego oczy.
Ale to nic, i tak sobie poradzi. Razem sobie poradzą.

Sisco Hasupidona - 2013-05-04 20:06:52

Powoli, powoli zaczynała działać ta Asyrowa aura, jak i jego spokojny ton. Ruth zaczęła myśleć. Przecież to Coruscant, ich mieszkanie, Sisco jest grzeczny, właśnie tulił się do Asyra,a  Asyr to padawan, niedługo będzie jedi.
Uśmiechnęła się smutno, jednak nie smutno z  powodu Asyra.
Czeka ją bardzo trudny czas, to za bardzo się udzielało.
- Wiem, wiem ze sobie poradzicie – przytuliła się do Sisca a później uściskała Asyra jak dzieciaka, bo to tez przecież jeszcze bardzo młody chłopak. Śpiączka odebrała mu kilka lat.
- Nie będę już przełużac. Bawcie się dobrze
Starm tylko coś burknął, a Sisca poklepał. Kiedy wyszli zrobiła się cisza.
Sisco zachowywał się wzorowo. Nawet mu przez mysl nie przeszło płakać czy leciec za rodzicami. Jak stał tak stal przy Asyrze i na drzwi patrzył. Nasłuchiwał, kiedy wyjdą z klatki.
Cieszył się z tego ze sam zostaje z Asyrem. Pogrzeb babci niewiele go obchodził, bardziej to ze mama przezywa, ale przezywa to przezywa, Sisco nic nie poradzi.

Asyr - 2013-05-05 09:06:43

Jak się nagle cicho zrobiło i dziwnie – aż sam Asyr poczuł się nieswojo. Znowu sięgnął ręką w bok, do Sisca, by poczuć pod palcami jakiś jego element. W mocy nie widział w  nim zawirowań. Z jednej strony rozumiał, po tak nerwowym pożegnaniu mógł odczuwać ulgę.
Daleko było Adlaksom do harmonii o której mówili jedi. I o tym chyba ludzie mówią jak głoszą wszędzie, ze stres.
Asyr nie chciał być mądrzejszy od systemu więc na tym zakończył swoje rozważania.
Stał jeszcze w lekkim napięciu, ze oni wrócą. Wiedział, o której mają prom. Jeszcze w każdej chwili mogą wrócić. Strasznie tego nie chciał. Pragnął jak założył – pomieszkać sobie z Siskiem. Może nie dwa tygodnie, nie sądził by starm tam tyle wytrzymał. Ale chociaż te kilka dni

Sisco Hasupidona - 2013-05-05 09:58:28

W drzwi się wpatrywał. Był blisko, Asyr mógł go dotknąć. Teraz dopiero zdał sobie sprawę, ze mama poszła, nie będzie jej dwa tygodnie i będzie tylko Asyr. Nie poczuł się opuszczony, odrzucony, na pewno się nie popłacze. Ale dziwnie się poczuł. Taki bezbronny. Jednak nie zakomunikował tego nijak. Mruknął cicho, jak to on.
- Przekopnica zdechnie za czterdzieści dni – powtórzył już któryś tam raz, z nadzieją, ze tym razem temat zostanie podjęty

Asyr - 2013-05-05 10:52:53

- Sisco... – jęknął cicho Asyr kiedy usłyszał przy sobie ten dobrze znany głos. Podrapał metal pancerza pod swoją dłonią.
- Nie odliczaj już jej tych dni bo to okropnie brzmi. Przekopnica bezie żyła jeszcze czterdzieści dni. A nie zdechnie za czterdzieści. Zaprowadź mnie lepiej do sypialni – tam miał zamiar zostawić swoje rzeczy no i tam spać. Na łóżko Adlaksów,z  resztą Ruth mówiła ze zmieniła posciel

Sisco Hasupidona - 2013-05-06 12:43:38

Tak, łóżko w  sypialni całe dla Asyra, o ile Sisco nie wciśnie tam także swoich trzech groszy i dwóch ton. W tym względzie bardzo był przez los poszkodowany. Kazda bowiem, nawet najpodlejsza forma życia do spania kładła się na jakimś posłaniu - „łóżku”,a  Sisco musiał spać na stojąco, bez prawa swojego własnego, prywatnego leża. Nic dziwnego,z e czasem się wciskał. I pozwalano mu, bo łoże już zostało wzmocnione tak by t dwie tony wytrzymywało. Z  resztą dwie tony to nie tak dużo,a  Sisco bardzo grzeczniutki był kiedy spał, nie ruszał się, trzeba było go tylko nakryć kołderką na łeb (z dziurką żeby się nie poddusił).
Teraz zaś oczywiście podstawił się do pozycji przewodnik, już to potrafił, i poprowadził Asyrka. Choć wystarczyło by padawan po prostu za nims zedł na słuch, bo Sisco był dość głosny w  pomieszczeniach zamkniętych, nie chodzi nawet o siłe kroków co szum serwomotorów.
Wszystkie drzwi tu były pootwierane. Znaleźli się w pomieszczeniu które całe stanowiło łóżko jakieś dwa na trzy metry, wysokie na 50cm, najprościej jednak – odpowiednio wytrzymały materac na podłodze i tyle łózka. Po jednej stronie wąskie przejście między leżem a  meblościanką, z drugiej szerokie. Łatwo się było domyślić, ze to tak specjalnie by Starm miał więcej pola do manewru. A tu nawet Sisco się mieścił. Sisco był sprytny jak na swoja wielkość – dużo lepiej sobie radził niż Starm. Miał doskonałe czucie własnego ciała.

Asyr - 2013-05-06 12:55:56

Poszedł z nim (za rączkę, czyli za uprząż) do pomieszczenia, tyle ze na futrynie się zatrzymał, bo Sisco sam z siebie jest szeroki więc razem z  Asyrem – nie bardzo. A le ów był już na tyle wyrobiony, podobnie jak Sisco, w radzeniu sobie ze swoją przypadłością, ze obyło się bez ofiar, przepuścił „maleństwo” i wszedł za nim. Dla niego wygląd pomieszczenia wielkiego znaczenia nie miał. Próbował już uczyć się widzenia w Mocy i teraz wysłał kilka macek sądujacych, ale niewiele bo niego wróciło. Chwile więc mu zajęło badanie rekami, nogami tez, bo to stopami i kolanami wyczuł krawędzie łóżka. Wlazł sobie w ta wąską „ścieżkę”,a z do końca i tam zostawił bagaże. To jego komoda będzie-  ten kawałeczek podłogi, bo tak mu będzie najwygodniej. A później położył się na łóżko. Delikatnie opuszczał grzbiet, głowę – na poduszkę,a  jeśli nie trafił, to wymacał i podciągnął sobie. Leżał na samym brzeżku tego ogromnego wyra i uśmiechał się, jakby przez strach.
- Ale odjazd! – szepnął, bardziej do siebie niż do Sisca, który pewnie teraz patrzył na niego jak na wariata.

Sisco Hasupidona - 2013-05-06 13:09:22

I rzeczywiście, Sisco stał i patrzył na niego jak na wariata, lub jakiegoś dzikusa z lasu co nagle łóżko zobaczył i o jakie to niesamowite. Choć Asyr tego łóżka nie zobaczył i chyba trochę się bał, ze się utopi jak wejdzie głębiej. Dla Sisaca to zachowanie także egzotyczne było, więc patrzył i się zastanawiał o co temu Asyrowi chodzi. Milczał i mruczał cichutko, co było nieodłącznym towarzyszem jego skupienia. Do tego klasyczny bezruch, tym razem na tle wyłożonej panelami z drewna ściany i otwartych drzwiach przez które widać kuchnie i akwarium z  przekopnica która zdechnie za czterdzieści dni.
- Asyr, a czemu ty tak na brzegu łóżka leżysz? – zapytał w końcu, bo wydawało mu się to tak dziwne, ze jeszcze chwila w niewiedzy i chyba zjadłby się sam

Asyr - 2013-05-06 13:26:55

Powoli założył jedna drżącą ręke za nieniuchnięta głowę. Trochę mu się okulary przekrzywiły. I drugą rękę za głowę. Rozluźnił się i wyciągnął. Ale tu się będzie dobrze medytować. Tak, bo cały czas chciał jakoś zaleczać swoją próżność.
Słuchem przyglądał się Siscowi i nagle zdał sobie sprawę, ze nie będzie go ruszać nawet jak zacznie się śmiać.
- Bo jestem skromny – rzucił mu w odpowiedzi i zaśmiał się głośno. Musiał wyjąć rękę zza głowy by zasłonić usta i cały układ zaburzył się. Za to nabrał bothanin ochoty by być skromnym mniej i jednak przesunąć się dalej. Więc to zrobił, ale powoli, by Sisco nie „zaatakował” go o niekonsekwencję.

Sisco Hasupidona - 2013-05-06 13:48:51

- Wiesz, co to za odpowiedź?  -odezwał się znowu głęboki, mocny głos gdzieś przed Asyrem, doskonale obrazujący położenie Sisca. Można było bez pomocy wzroku powiedzieć jak daleko stoi.
- Z dupy! – sprecyzował
- Teraz się przesuwasz. Mi się wydaje, ze ci się to łóżko podoba tylko się wstydzisz po nim tarzać.
Miał świadomość niezwykłości tego łóżka, bo mamusia mu mówiła, ze to łóżko „specjalne” - pod tatusia, no i takie by się w razie Siscowego zlegnięcia nie połamało. To było legowisko dla huttów.
Tak więc naturalne,ze Asyr jest zachwycony.
- Będziesz dalej przeżywał czy może pójdziemy się w końcu pobawić?

Asyr - 2013-05-08 19:09:27

Asyr odpowiedział coś wymijająco, ale Sisco miał racje. Dobrze obserwował, młody drań. Ale to plus dla niego. Pogadali niespecjalnie wychowawczo i pobawili się, a później Asyr zaprosił Sisca do wspólnego spania bo to wieź zacieśnia. Nakrył go kocykiem, samemu łeb (na poduszce) o działo mu oparł i tak sobie drzemali, spokojnie i miło, podczas kiedy Adlaksowie męczyli się na lotnisku.

Throul - 2013-05-08 19:34:57

Nie myśląc długo zaleciał przed monadę swoich przyjaciół Aldaksów. Z bagażnika wyciągnął podróżny neseser, w którym miał swój cały dobytek. Niewiele tego było bo i niewiele w szale zabrał ze sobą. Z neseserkiem na kółeczkach (wygodny się ostatnio zrobił podszedł do odpowiedniej klatki. Z poobijana morda, szlugiem w kąciku ust wyglądał jak ktoś kto lubuje się w praniu po pyskach a i do dania w mordę bliźniemu nie trzeba go było długo zachęcać. Okulary przeciwsłoneczne maskowały co prawda pizdę pod okiem ale reszta tez wyglądała koszmarnie. Jakaś staruszka akurat wychodziła. Na widok Throula uciekła zlękniona o swoja zasuszona cnotę. Mały skorzystał z okazji i wślizgnął się na klatkę. Czekając na windę odpalił papierosa. Gdy drzwi windy się otworzyły wszedł do środka i nacisnął odpowiedni przycisk. Drzwi zamknęły się cicho. Uczucie opadającego o kolan żołądka niechybnie świadczyło  iż winda z Throulem zaczęła bieg. Jazda na górę trwała chwile. Na odpowiednim piętrze winda zatrzymała się i wypuściła muzyka. Ten podszedł o drzwi mieszkania Alaksów. Nacisnął dzwonek. Czekał.

Asyr - 2013-05-08 19:43:41

Asyr usłyszał dzwonek. Dziwne to było i bardzo nieprzyjemne, wyrywajace ze snu. W enklawie miał swój pokoik i tam nie było dzwonków. To znaczy były, ale nie takie, te domowe są straszne! Młody jedi wstał i także siegnął po okulary.
- Zaraz! – mruknął, choć wiedział,z e i tak ten ktoś tego nie usłyszy.
Wcześniej zdarzył się przebrać w rzeczy „po domu”, a więc nie był po dżedajski – dżedajskie rzeczy leżały w kącie łóżka. Chyba to był kat, wyro było ogromne.
Pogłaskał Sisca po nodze – niech spi. Założył okulary i po pamięci, trochę korzystając z pomocy dotyku ściany ruszył do drzwi. Ale nie otworzył. Odpalił tylko komunikator, u Adlaksów bez wizji, bo Starm tak zarządził.
- Słucham? – nie odezwał się głoz żadnego z mieszkańców. Obcy. Młody, nie za specjalnie artystyczny, ot, wysoki, ale męski głos.

Throul - 2013-05-08 19:48:59

Słysząc obcy, zupełnie obcy głos Throul zmieszał się. Czyzby w roztargnieniu trafił pod zły adres? Numer mieszkania się zgadzał adres monady tez. To co do kurwy nędzy?
- Oj, przepraszam. Chyba pomyliłem mieszkania. Ja szukam mkieszkania Państwa Aldaksów.

Asyr - 2013-05-08 19:52:12

Asyrowi zas ten głos wydał się taki jakby znajomy trochę, ale teraz się nad tym nie zastanawiał, bo musiał wybrnąć z sytuacji – jakiś znajomy przyszedł, trzeba mu coś powiedzieć.
- Tak, dobrze pan trafił, to mieszkanie państwa Adlaksów, ale ich nie ma, polecieli na Korrelię, na pogrzeb, teraz pewnie lecą więc się pan nie dodzwoni... Mam coś przekazać?
Wyspowiadał się zaraz szczery bothanin

Throul - 2013-05-08 20:02:48

Obcy głos, wysoki i twardy musiał należeć chyba do kogoś młodego. Podejrzewał, że Sisco bawi się udając inne głosy jak Throul robił w balona Ruth. Sisco, bo podejrzewał, ze to Sisco na sto procent poznał Throulowy głos. Jednak jak się bawić to się bawić, choć dowcip o pogrzebie był raczej mizerny.
- Sisco nie wydurniaj się już i wpuść wujka.
Jęknął znudzony tym całym zajściem u drzwi.
- Mam się tu zestarzeć?

Asyr - 2013-05-08 20:08:50

Asyr podrapał się po głowie, nie wiedząc za bardzo o co chodzi. Głos znajomy, może naprawdę gdzieś dane mu było odsłuchać nagrania z tym wujkiem, zapamiętał głos a treści nie. Miał kłopoty z pamięcią jeszcze po tamtym. Ale skoro wujek, to go wpuści.
I wpuścił. Wstukał powoli kod, odliczając cyferki, bo przecież ich nie widział, i drzwi się otworzyły,a  Thorul ujrzał niewiele co wyższego od siebie bothanina z dżinsach i t-shircie z napisem „nic nie muszę”. Miał on dość rzadkie i raczej anemiczne białe futro na bardzo jasnej skórze, włosy sterczące na wszystkie strony a na nosie ciemne okulary.
- Sisco śpi  -wyjaśnił -Państwo Adlaks mnie wynajęli do opieki nad nim
Mimo iż Thorul wszedł, i mimo tego ze wszystkie gazety o nim pisały, to – Asyr go nie poznał. Bo go nie widział. Można było się domyślić, ze bothanin jest niewidomy, ale nie było to jakoś specjalnie oczywiste w tym momencie.

Throul - 2013-05-08 20:16:38

Drzwi się otworzyły a oczom Throula ukazał się biały bothanin o osyc anemicznym futerku i milutkim pyszczku. Asyr mógłby robic za wzór la maskotek. Throul wpakował się do mieszkania wraz z neseserkiem i zamknął za sobą drzwi.
- Wyjechali…. To nawet lepiej się składa. Sisco będzie miał niespodziankę jak się obudzi. Wujek Throul przybył z wizytą i prośbą.
Na slepotę swego rozmówcy taktownie nie zwrócił nawet uwagi. Za to po oczytaniu napisu na koszulce micha mu się uśmiechnęła od ucha do ucha. Sam kiedyś nosił podobne napisy. Westchnął. Wspomnienia o tamtych podłych czasach roztkliwiały go. Sentymentalny się robił. „starzeje się”- pomyślał.

Asyr - 2013-05-08 20:21:41

Asyr wyglądał na nieco zdezorientowanego tym wejściem. Usunął się odruchowo, jeszcze tym neseserkiem dostał w kolano. Głowę trzymał dziwnie sztywno, ale nie tak jak typowi niewidomi – bo trochę ten swój nos kierował na źródła zamieszania. Zachowywał się więc trochę jak ktoś mocno zdezorientowany. Były w galaktyce takie typy.
- Eeeee... wujek Thorul? - no i się rozjaśniło pod sufitem, skąd ten głos zna. Ależ mu się głupio zrobiło, jak nastolatkowi (choć kalendarzowo był w  wieku Thorula, kilka lat śpiączki sprawiało jednak ze należało mu je od wieku odliczyć)
- Bardzo mi przykro, ale nie może pan tu zostać, państwo Adlaksowie sobie nie życzyli...

Throul - 2013-05-08 20:33:46

-Gdy niechcący uerzyl młodego neseserkiem odruchowo powiedział
- Przepraszam, nie chciałem.
Była to prawa. Nie chciał nikogo skrzywdzić. Bothnianin wyglądał na zdezorientowanego, co ułatwiało zadanie Throulowi by władować się dalej. Nie zrobił jednak tego. Byłoby to niegrzeczne. I tak już nadużył  gościnności Alaksów. Niestety Młody miał do zakomunikowania Throulowi jeszcze gorszą wiadomość. Muzyk wysłuchał jej i mina mu zrzedła.
- No to klops. Nie mam się gdzie podziać. Z żona miałem awanturę, ze lepiej nie mówić, pół domu w ruinie, czarownica z dzieckiem u mamusi a ja nie mogę patrzeć na mój om. Chciałem prosić o przenocowanie na jedna noc, ale skoro tak, to trudno. Pójde spać pod most. Może nikt mnie nie zadźga w nocy…
Przemowa była wypowiedziana głosem pełnym zalu i smutku. Celowo, by wzbudzić litość. Czasem taki wybieg skutkował. Throul jednak nie wiedział, ze ma o czynienia z padawanem, który może przejrzeć jego podstęp.
- Mogę choć…. Rzucić okiem na Sisco, skoro nie mogę tu zostać?

Asyr - 2013-05-08 20:40:35

Nie poczuł się po tym uderzeniu jakoś szczególnie „pobity”, ale przeprosiny były miłe. Szczerze mówiąc spodziewał się ze zaraz się owy gość zagnieździ w mieszkaniu i każe sobie kawę podać. A Asyr co? No nie wywali na zbita mordę...
Ale nie, okazał się grzeczniejszy niż logika kazała przypuszczać.
- Eeee... wie pan, są jeszcze hotele... – przypomniał subtelnie, trochę się zacinając. Dziwny gość, chyba mnie na litość bierze – pomyślał. Na Coruscant nie sypia się pod mostami, a w hotelach właśnie.
- Hymmm... no, chyba pan może, ale... no może pan. W sypialni - „śpiący droid” raczej nie wygląda słodko, choć oczywiście Asyr mógł to tylko teoretycznie określić.

Throul - 2013-05-08 20:48:36

Ta jakże nieudana subtelna uwaga o hotelach nieco go rozbawiła. Wiać chłopak nie był na bieżąco z wydarzeniami w świecie show biznesu. Nie każdy musiał być w tym obcykany, wiec Throul wziął go delikatnie za ramie i obrócił w strone drzwi, jakby obawiając się iż ktoś niepowołany podsłucha.
- Wiesz… Zrzekłem się praw o piosenek Mocowładnych, oałem pół majątku tej kobiecie, którą… No wiesz. Zabezpieczyłem druga połową majątku swego syna i jestem bez grosza przy duszy. Byłem na utrzymaniu zony, ale teraz po tej awanturze to raczej nie mam co liczycć na jej sponsoring. Demon  nie kobieta. Jak ja wytrzymywałem z tą czarownicą? Start radzę ci – nigdy się nie żeń. Kobiety to nic więcej jak tylko kłopoty. Tylko o moich kłopotach sza! Ani słowa nikomu. Bardzo cię proszę.

Asyr - 2013-05-08 20:54:43

- Wie pan, ja mogę panu dac na hotel... – zaoferował się, na początku poddając się kierowaniu, ale tylko przez chwilę, bo zaraz napiął mięśnie i się „postawił” najkrócej mówił. Brak zaufania.
- Mi akurat najbardziej zależy by nic nie mówić, bo jak się dowie ktokolwiek to zaraz zaroi się tu od pismaków,a  wtedy pani Ruth sie na pewno dowie i urwie mi łeb...

Throul - 2013-05-08 21:07:27

- Nie miałbym jak oddać, a skoro tak to nie wezmę od ciebie ani kredytu.
Odpowiedział całkowicie poważnie traktując rzecz honorowo. Skoro nie masz jak spłacić ługów nie zaciągaj ich. Zasada prosta i logiczna. Poczuł jak młody się postawił. Puścił wiec jego ramię.  Nie chciał walczyć, a jeno wziąć go dyskretnie na stronę.
- Nie rozumiesz mnie. Jeśli ktoś by się dowiedział o mojej awanturze z żoną, burzliwym rozstaniu i braku kasy byłbym skończony. Całkowicie.A tak mam jeszcze szanse na jakas pracę. Pojmujesz
Takiego łopatologicznego wytłumaczenia nie pojąłby tylko umysłowo chory wookie.
- Z mojej strony tez dyskrecja zapewniona. Nie chcę Aldaksom zaszkodzić, ani Sisco, którego bardzo lubię.
Na samo wspomnienie o Sisco uśmiechnął się lekko.
- No i nie chcę by Ruth urwała ci głowę przy samej d. Nikomu by to nie wyszło na zdrowie.
Westchnął ciężko.
- To jak? Rzucę okiem na naszego wspólnego przyjaciela i znikam. Skoro nie mogę się tu kimnąć jedną noc spróbuje przespać się w wozie. A tak na marginesie…  Ruth mówiła ci kim jestem?

Asyr - 2013-05-08 21:16:13

Pojmował,z  tym ze to było nielogiczne. I tak się zaraz dowiedzą, a  przy tym oberwie się Adlaksom. No i Asyrowi. Było to straszne naciąganie faktów dlatego, ze „ja chce”.
Ale mimo to Asyr czuł się jakoś tak dziwnie.
- Eh, no dobra, na jedną noc ale masz pan nie wyściubiać ryja za drzwi wejściowe. Z resztą zamknę je na kod -Asyr wziął się pod boki, sam jak ta zła zona co ma być tak jak ona chce bo ona tu rządzi. W końcu Ruth mu zaufała.
Ruszył korytarzykiem do sypialni, lekko się paluszkiem „kontaktując” ze ścianą,a  przy drzwiach się zatrzymał.
- Pani Ruth powiedziała mi ze Sisco ma szlaban na cała pańska... – chwila myślenia. No kuźwa, jaki on pan? On do mnie na ty wali, a ja co, mupać jakiś spod pierwszego lepszego krzaka?
- Ma szlaban na całą twoją rodzinę – az się w duchu do siebie uśmiechnął.

Sisco Hasupidona - 2013-05-12 19:40:57

Przez ten czas Sisco się obudził, bo i ileż można spać! Ostatni głos Thorula usłyszał chyba z godzinę temu. Z wdziękiem wygramolił się z pieleszy stękającego łóżka i wstał, lekko pomagając sobie działem – chyba tylko do tego używał owej części „ciała” a i to nie było konieczne. Stał na łóżku, nasłuchując, ale nic się nie działo, więc zszedł na podłogę z cichym „hrrrrr” i niczym pies myśliwski zakradł się do drzwi, by wyjrzeć, co się dzieje. Gdyby teraz mógł go ktoś zobaczyć, an pewno by śmiechem się zaniósł, bowiem nogi Sisca jakby za nim się znajdowały a on wyciągnął łeb do załomu futryny i na boczne oczka obraz brał.

Asyr - 2013-05-12 19:47:55

Tak...
-Eeeee... Thorul? – odezwał się. Warto nadmienić ze Asyr miał zegarek. Zegarek był ciekawym narzędziem, bo była to wersja dla niewidomych – pikajaca co godzinę. Od ostatniego słowa Thorula piknęło dwa razy, czyli ponad godzinę! Coś się stało. W Mocy wszystko niby w porządku było, ale facet nagle, no – istnieć przestał.
-To niegrzeczne jest tak przychodzić do kogoś i poszerzać na niego odbyt! – rzucił padawan tonem bogatym w irytacje, nawet karcącym i to dość ordynarnie.
Cóż za farsa! Nie dość,ze się władował na krzywy ryj mimo szlabanu, wycyganił nocleg to teraz tak... no, sam nie wiedział o co chodzi. Ale to Trax, tu wszystko się może zdarzyc więc się nie dziwił,z a to irytował, choć wiedział,ze to Traxowy sposób na życie – irytować kogoś. Mistrz James nie będzie dumny i tak dalej.
Wracając do tematu – Asyr nie widział ich zmory, która tu była bo w Mocy ją czuł, więc  w koncu wkurzony podszedł, by go potrząsnąć. Wyciągnął rękę, chwycił materiał, chyba swetra czy koszuli i nagle stracił kontakt z owym, został mu wyrwany a w sekundę później Asyr usłyszał głośne JEB towarzyszące upadającemu na podłogę ciało.
- O w dupę twoja ryża mać! – krzyknął, łapiąc się za głowę.
- Sisco! Zabiłem Thorula Traxa!

Sisco Hasupidona - 2013-05-12 19:58:33

Sisco się wyłonił zza węgła widząc, ze natręt został obezwładniony. Bał się wcześniej, ze on tu jest, a jak ma szlaban na Thorula to jak go w domu respektować niby, pod most iść? Oczywiście to było zdanie celowo tak sformowane, Sisco by pod most nie poszedł, już był zbyt bardzo świadom swojej obywatelskiej godności.
A Asyr po jego mruczeniu mógł być świadom wysokiego pochlebstwa dla jego czynu.
- Musisz mu wbić w serce kołek drewniany bo może odżyć! Nie mamy kołków drewnianych... ale mama kupiła całkiem fajna szczotkę do kibla i jak się odłamie to najeżone to myślę, ze się nada!

Asyr - 2013-05-12 20:03:25

„Śmierć” Traxa była poruszająca bynajmniej ale nie na tyle by nie skarcić plecącego głupoty podopiecznego.
- Sisco, co ty majaczysz dzieciaku, przecież to żywa, inteligentna istota! Powinieneś się wstydzić!
Trudno mu było o powagę, bo jeszcze bardziej był zły na muzyka. W mocy czuł ze nic mu nie jest, ot mózg się wyłączył, taśma się skończyła, bezpiecznik się sfajał. Nie każdy jest firmowy...
  Odsunął się od wyczuwanego w mocy na podłodze ciała w kierunku Sisca.
- Tylko ze teraz kolego przewalone... jak zawiadomię karetkę to wyda się ze u nas był. A jak był to znaczy ze wpuściłem go. Zlecą się pismaki i będziemy mieli przewalone wczasy. Zapakujemy go do windy!
Klasnął w dłonie olśniony nagłym własnym geniuszem.

Sisco Hasupidona - 2013-05-12 20:11:59

- Oj tam zaraz inteligentna... – burknął Sisco odwracając łepek, niby ze skruchą, ale jednak widać było i w ruchu i w mruku dumę i zadowolenie. Fajnie było. Nóżkę jednak podniósł co było u niego pojednawczym gestem, a czego Asyr widzieć nie mógł. A on sobie boczkiem patrzył jak się niewielkość Thorulowa po ich wypastowanej podłodze rozlewa.
- Nie, nie, nie, do windy nie, bo jak się zlecą pismaki to zablokują windę i też będziemy mieli przewalone! Może lepiej zanieśmy go do piaskownicy! I zakopmy! Karetka na pewno ma dużo poważnych zgłoszeń, po co im zawracać głowę...

Asyr - 2013-05-12 20:24:34

Asyr stał przodem do Sisca i wciskał sobie pieści w biodra.
- Przecież tam są kamery, chcesz za napad odpowiadać? A jak się naćpał i krew mu krzepnie? Trudno, muszę zaryzykować gniewem twojej mamy i zadzwonić po karetkę. Będziemy mieć przewalone, ale zadzwonię do Leri, może wyśle nam jedzenie kurierem. Nie będziemy wychodzić z domu przez dwa tygodnie to może im się znudzi czekać. Znaczy dziennikarzom.
Sięgnął po komunikator i wybrał numer pogotowia. Nie miał problemów z wybieraniem numerów bo znał klawiaturę. Gorzej było uczyć się ich na pamięć...

Sisco Hasupidona - 2013-05-12 20:33:41

Szczerze mówiąc dla niego to była zabawa, Thorul zrobił już tyle nieprawdopodobnych rzeczy ze trudno było go traktować poważnie,a szczególnie dziecku.
Sisco patrzył na niego z łbem pochylonym ku dołowi, i był pewien ze jakby go teraz nadepnął, to by się wgniótł, zapiszczał jak zabawka i znowu odkształcił.
No ale Sisco tego nie zrobi bo nie chciał zostawić swoich odcisków, jakby co.
Oczywiście jakby doszło co do czego, to można było pobrać od niego dowód w postaci nagrania – zazwyczaj wspomnienia zapominał, ale tak ważne na pewno zatrzyma na dłużnej. A  tam widać było ze Asyr dotknął Thorula a ten upadł sam.
Tylko to gadanie głupot...
- No to dzwoń. Ja ide zobaczyć co przekopnica robi
Ruszył się mozolnie, nad ciałem Traxa przeszedł bez wysiłku, bo potrafił nogi wysoko podnosić i daleko wyciągać, i dalej sobie podreptał jak gdyby nigdy nic.
- Oooo, przekopnica górkę zrobiła

Asyr - 2013-05-12 21:01:55

- Taaaa, przekopnica górkę zrobiła...
- Słucham?
- Eeee... to nie do pani
– Asyr speszył się. Nie widział pani przyjmującej zgłoszenie (i nawet nie usłyszał z  tego wszystkiego jak się przedstawiła), ale ona go widziała. Ciemne okulary i nieruchoma twarz młodego bothanina.
- Prosze pani... człowiek zemdlał... wcześniej stał godzinę nieruchomy, zdarzenie na [tu podał adres]. To było bardzo dziwne...
Modlił się by nie kazała podawać nazwiska do zgłoszenia. Ale kazała. Niestety podał swoje i swój kontakt. To on go w końcu wpuścił. Pani zabroniła Thorula dotykać (choć może jakby wiedziała kto to by Sisca poparła z tym kołkiem) i mieli czekać.

Sisco Hasupidona - 2013-05-12 21:13:13

- Przekopnica zrobiła górkę bo jak się składa jajka do piachu to tak się dzieje, to jest prawo natury! – wyjaśnił podniesionym głosem w kierunku rozmowy, na tyle głośno by pani przyjmująca zgłoszenie to usłyszała.
Później to tylko fukał głośno jak Asyr adres podawał, i czekał cierpliwie aż jego opiekun skończy rozmowę.
- Miało być fajnie. A teraz nawet na podwórko nie wyjdziemy. Chciałem cię pohuśtać na huśtawce, nowa jest. Ale łysa rzyć...

Asyr - 2013-05-12 21:21:55

- Chyba obaj przesadzamy. Nie bezie tak źle – kierując się głosem Sisca podszedł do niego i oparł się o blat po drugiej stronie akwarium, tak ze ono ich dzieliło.
Karetka przyjechała po około 30 minutach. Wielkie było zdziwienie tym, kim jest pacjent. Ale na szczęście go zabrali. Asyr zdążył się przebrać w szaty jedi, żeby za bardzo nie wypytywali, co podziałało.
I tak się dzisiejszy dzień zakończył.

Sisco Hasupidona - 2013-05-20 08:00:00

Sisco leżał na łóżko rodziców „na grzbiecie”, czyli dokładniej – z nogami w górze. Łeb zapadł mu się w miękki materac po samą granicę siatki więc nie widział noc, otaczała go puchowa ciemność. Czuł swoje nogi w górze, bez podparcia. Działa opadały na boki i tez leżały, nie były trzymane, ale skromne impulsy z nich płynące nie miały dla niego większego znaczenia.
Był wieczór a on rano wyszedł ze szpitala. Spędził tam tylko dwie doby. Zmieniono mu leki i wszystko miało być dobrze.
Międzyczasie tez zdarzyło się kilka rzeczy. Poznanie Queni, napad na nią, bardzo głośny, i śmierć Thorula Traxa.
Sisco bardzo dziwnie się z tym czuł. Nie żeby winny, czy nawet smutny. Dziwne dla niego to było, ze chwilę temu wszędzie się od Traxa roiło, trzeba było się liczyć ze najdzie cie w piaskownicy czy nawet w domu. Teraz – nie ma.
Rozcapierzył palce zasłuchany w swoją „dziwność”
- Asyr... – odezwał sie w  końcu. Nie widział teraz nic, także tego gdzie jest Asyr.
- Asyr, co teraz będzie...

Asyr - 2013-05-20 08:21:13

- Nic, a co ma być – odpowiedział głos tuż obok a jego źródła należało się doszukiwać na tym samym łóżku. Asyr leżał obok, i też na grzbiecie. Z rekami założonymi za kark. „Patrzył” w sufit i podobnie jak Sisco teraz – nic nie widział. Nie myślał o tym jednak. Szczerze mówiąc to w ogóle nie myślał. Mógłby medytować, ale nie, leżał i nie myślał. A już na pewno nie o Traxie.
-Nie myśl o tym, bo nie wypada.

Sisco Hasupidona - 2013-05-20 08:36:05

Słyszał go trochę inaczej. Pogodził się już z tym ze zdiagnozowano u niego niedosłuch – bo w sumie dużej różnicy nie było, teraz jednak łeb miał w  betach i całkiem tylko bełkot do niego docierał. Ale się skupił i zrozumiał.
-No jak nie wypada. Nie czujesz się dziwnie z tym, ze był a  teraz nie ma i te kretynki wyją na ulicach?
Mruknął dziwnie, jakby oburzony lekkim podejściem Asyra do tematu.
- Gdybyś ty widział to co ja to byś się przejął. One sobie tną nadgarstki i krwią na ulicy próbują pisać jego imię.

Asyr - 2013-05-20 09:29:28

Asyr westchnął głośno (tak głośno ze Sisco na pewno to usłyszy).
- I to jest właśnie problem republiki, Sisco. Głupotę to wszędzie widać, wszędzie słychać, wszyscy się przejmują a jak ktoś się nie przejmuje to jest 'dziwnie”. A to ze senat odrzucił projekt odbudowy świątyni, to nikt się nie przejął. Trax kopnął w kalendarz – i proszę. A ty się Sisco nie martw, za chwile na jego miejscu pojawi się kilku nowych, może jeszcze gorszych niż on

Sisco Hasupidona - 2013-05-20 15:22:48

Sisco tak leżał, leżał na „plecach”, choć może i nie powinno się tak tego określać bo nie miał pleców, ale leżał, z nóżkami w górze, słuchał i rozmyślał. Ale niekoniecznie chciał sobie wszystko do serca brać.
-Tak myślisz? – po kilku chwilach, może nawet kilku minutach odezwał się rozmarzony głos Sisca. Zazwyczaj mówił ciężkim basem, jednak w pewnych sytuacjach bardzo mu głos miękł i robił się bardziej przystępny, łagodniejszy. A teraz to już w ogóle.

Asyr - 2013-05-22 07:25:56

Bothanin rozciągnął ręce na boki. Jedną z nich natrafił gdzieś na „łokieć” Sisca. Podsunął się, pomacał dalej.
- Ale ty się dziwnie położyłeś – stwierdził z powaga i może trochę nadzieją ze on się na tym skupi i porzuci temat. Skąd to się bierze, na Moc, ze tak się wszyscy lepią do tych plotkarskich tematów. Dobrze – on tez się często lepił, ale on jest Bothaninem, więc jak nie szpiegowanie, to plotkowanie ma we krwi!
- Pewnie,ze tak myślę. Taka „gwiazdą” wcale nie trudno zostać, szczególnie w tych czasach kiedy ludzie mają całkiem rozmoczone mózgi
Po wojnie zestresowany lud chwał skupić się na czymś prostym.

Sisco Hasupidona - 2013-05-22 07:52:46

Niestety temat dziwnego leżenia Sisca nie został poruszony. Nawet nie było zamruczenia, bo okolice działa” łokcia” i „pachy” bo pewnie gdzieś tam Asyr dotknął, były bardzo słabo „unerwione” - mało czujników przekazujących bodźce i na pewno nie tak delikatne.
Za to co mu chodziło po głowie zbyt zajmujące by tak po prostu dać się spławić.
- Skoro tak, to dlaczego tak mało ludzi nimi zostaje? Przecież to taka kasa...

Asyr - 2013-05-22 08:06:57

- Myślę, ze nie mają parcia na szkło. Wstydzą się, nie wierzą w siebie, nie chca tego robić, lub jednak są zbyt wielkimi kretynami nawet jak na ten biznes – odparł Asyr, „patrząc” niewidzącym wzrokiem oczu z których już niemal nic nie zostało w sufit.
- W galaktyce jest tysiące, miliony zamieszkałych światów. Niech na każdej z nich znajdzie się jeden kretyn kto4ry będzie fanem takiego „artysty”. I zobacz ile to da dla niego kasy

Sisco Hasupidona - 2013-05-22 08:27:22

Jakoś mu to wszystko nie chciało się zbić w jedną całość. A z drugiej strony Trax nie wyglądał na kogoś, kto potrafi osiągnąć sukces w dziedzinie która jest choć trochę trudna i wymaga minimalnego obycia. To by był silny argument. A może to po prostu szczęście?
- Sam nie wiem, Asyr. To mi dziwnie brzmi - łóżko jęknęło, kiedy Sisco się ruszył. Przekotłował się na bok, przeciążając się przez odchylenie nóg. Za chwile leżał na boku,a  później to już żaden problem by się podnieść i stać na podłodze.
W głowie mu się trochę zakręciło, jednak przeszło szybko i teraz widział leżącego na wznak Asyra.
- Musze to zbadać

Asyr - 2013-05-22 09:03:54

Poczuł, ze Sisco wstaje. Kiedy takie maleństwo rusza się obok cienie i przekręca na bok, czuje się to doskonale. Asyra poczuł się dziwnie, ale bardzo przyjemnie, miał bowiem poczucie pełnego bezpieczeństwa przy Siscu mimo jego ogromnej siły i potężnych rozmiarów. To było niesamowite, jeśli tak wsłuchać się w to uczucie.
- Tylko nie rób nic głupiego, dobra? Jeszcze dziewięć dni nie będzie twoich rodziców, postaraj się przez ten czas mnie nie narazić, bo jestem za ciebie odpowiedzialny, pamiętasz?

Sisco Hasupidona - 2013-05-22 09:20:20

- Dooobrze, będę uważał- Zapewnił, powoli wychodząc. Dla niego sypialnia nie była mała, jak wielokrotnie wspominano – był dość sprytny mimo gabarytu. Teraz troszkę gorzej bo miał lekki niedowład po operacji, ale już przechodziło i pewnie niebawem nie bezie śladu. Jednak obecnie, kiedy wychodził Asyr na pewno usłyszy jeszcze leciutką różnice w stawianiu obu nóg.
Od jakiegoś czasu, jeszcze sprzed przybycia przekopnicy, rodzice zamontowali mu przyciski na drzwiach – do domu z obu stron, a także za powleczeniem administracji – na ich pietrze przy windzie, na dole przy windzie i przy drzwiach wejściowych. Przyciski były mniej więcej 50cm od podłoża i wymagały bardzo dużej siły nacisku by zadziałały, dzięki temu tylko Sisco mógł z nich korzystać, i wchodzenie oraz wychodzenie z mieszkania przestało być problemem.
Teraz mógł sobie wyjść.

T'kul - 2013-05-27 18:56:09

*T’kul w dresie (wyglądał paskudnie no ale cóż, trzeba było założyć cos lekkiego i wygodnego) wybrał się na codzienna przebieżkę. Tym razem wybrał sobie zupełnie nowy, inny niż wcześniej szlak. I zupełnie przypadkowo, zrządzeniem Mocy ten szlak biegł pod monada Aldaksów czyli byłych przyjaciół ś.p. Throula Traxa. T’kul nie wiedział tez, ze będzie mijał najsłynniejsza piaskownice w2 dziejach historii Heavy isotope, piaskownice, w której zakopany Throul składał jaja do piachu,. Piaskownicę, z której uratowała go czarownica Belinea. Biegł sobie spokojnie truchcikiem słuchając jakiejś skocznej muzyki co by mu się czas podczas biegania nie dłużył. Zamierzał biegać tak ze cztery godzinki. Potem miały być ćwiczenia rozciągające a następnie na tapecie miała wylądować szermierka. Zbyt wielu Jedi na planecie nie znał więc ćwiczył na razie sam. Z reszta inni przypatrywali mu się, a raczej gapili jak na jakiegoś raroga (słusznie zważywszy na wybryki jakimi się „wsławił”).Nie spodziewał się, ze dziś Moc spłata figla właśnie jemu. Ale nie uprzedzajmy faktów.*

Sisco Hasupidona - 2013-05-27 19:03:32

Sisco był na podwórzu, właśnie w okolicy piaskownicy do której nie wchodził, bo nie o niej myślał. Miał dziś ochotę złamać zakaz, tudziez uprzedzenie by za daleko nie odchodzić i po prostu odejść „za daleko”. Póki co wahał się i kręcił po podwórku. Na biegnącego jedi nie zwrócił uwagi. Bo był w dresie, nie można było poznać czy to jedi. Na szatę reagował zawsze serdecznie bo był do zakonników pozytywnie uwarunkowany. Teraz się snuł. Ale T'kul na pewno zwróci uwagę na wielkiego czarnego droida który dziwnie „w mocy pachniał”

T'kul - 2013-05-27 19:17:30

W pierwszym momencie na dużego droida co dziwnie w mocy pachniał (czyżby skłonność do ciemnej strony? :P ) nie zwrócił najmniejszej uwagi pochłonięty swoim maratonem. Nie był skupiony w mocy, jednak nagle cos go tknęło. Zwolnił bieg i spojrzał na źródło owego dziwnego przeczucia – na kolosalna machinę z mocowładnym w środku. Nie miał przy sobie miecza by się z owym czymś rozprawić. Beształ się za to w myślach, jednak miecz przeszkadzał by mu w treningu i zdradzał kim jest. Ale T’kul nie był by T’kulem gdyby go ta sprawa nie zainteresowała. Oczywiście zamierzał poinformować Radę (a jakże by inaczej, choć dostało by mu się znów po uszach) o owym nietypowym mocowładnym. Wolnym krokiem zbliżył się do droida. Był skupiony w Mocy, sondował Sisca (a raczej próbował to robić) by poznać naturę jego Mocy. Gdyby okazała się zła, ciemna, T’kul miałby przesrane, ale który Sith chciałby mordować kogokolwiek na płazu zabaw? Wiec motyw z Sithem opadał. W Enklawie takiego droida nie widział, wiec to musiał być ktoś, kto ma w sobie potencjał i kogo można by (teoretycznie bo jak szkolić w posługiwaniu się Mocą droida z działami zamiast rąk?) szkolić. Tak czy inaczej T’kul skupiony zbliżył się do Sisca na bezpieczna odległość oczywiście.
- Dobry.
Spróbował zagaić rozmowę, ot tak by w słowach tez przekonać się z kim ma do czynienia.

Sisco Hasupidona - 2013-05-27 19:28:49

Istota w środku nie reagowała źle na sondowanie i nie wydawała się agresywna. Była to istota o tak zwanej młodej duszy – z niewielkim doświadczeniem życiowym. Czyli ogólnie – istota młoda, nie najlepszego zdrowia, ale całkowicie kompatybilna z cyberorganizmem.
Całość wyglądała imponująco, bardzo, przypominała czołg. Nie wykazywała jednak wrogich zamiarów, a już na pewno nie bez powodu.
Nie było też śladów Ciemnej Strony wokół niego.
- Zły – odpowiedziała zagajona maszyna. Głos miała równie imponujący jak wygląd. Ale bez agresji. W ogóle bez emocji. Cokolwiek to było, chyba było smutne, a przynajmniej nostalgiczne.

T'kul - 2013-05-27 19:38:09

Wygladało na to, ze osoba w cyborgu jest jakiś dzieciak. T’kul zaczał zastanawiać się czy ten czołg potrafi posługiwać się Moca. Ate cyborg nie miał złych zamiarów, nie przybrał wrogiej postawy i nie było śladów Ciemnej Strony, co pauan przyjął z ulgą. Jednak na odpowiedx imponującego głocu pasującego so całości wyglądu uniósł brew w zdziwieniu oczywiście.
- Zły? – spytał trochę z głupia frant. Przecież słyszał dobrze jaka była odpowiedź – A dlaczego to zły? Mamy piękną pogodę (ptaszki świergolą pszczółki [się] bzykają itd.) Nie jest wiec chyba tak najgorzej, co nie?
Smutek cyborga był wyczuwalny, ale gdyby T’kul spytał: „Co cię trapi:” czołg mógłby zacząć cos podejrzewać. Lepiej więc było dalej grać rolę cywila.

Sisco Hasupidona - 2013-05-27 19:42:47

Czołg wyglądał jakby całkiem miał na wszystko wylane. W końcu tak zachowują się czołgi, nie są zbyt ekspresyjne. Teraz był nieruchomy, zupełnie. T'kul zas był wystarczająco wysoki by mu się dobrze przyjrzeć. Ale wiele prócz jego wyglądu nie zobaczy. Cyborg był spokojny. Można było nawet spróbować go dotknąć.
- Niewiem – odparł. Nostalgiczny był i najwyraźniej nie za bardzo chciał rozmawiać o tym z obcymi. No i nie wiedział co T'kul widzi kiedy na niego patrzy. Moze gośc po prostu lubi droidy

T'kul - 2013-05-27 19:52:51

Czołgi zazwyczaj sa mało ekspresyjne. Ten nie stanowił wyjątku poza faktem mocowładnosci i mowy. T’kul nie próbował dotykać cyborga. Czuł ze taki akt mógłby go wystraszyć, a straszenie kilku tonowego monstrum byłoby głupota. Lepiej było małymi kroczkami dociec powodu smutku. Tylko jak sprawić by ta konserwa się optworzyła i wylała swe uczucia? (Bez otwieracza do konserw raczej nie da ray :P )
- Czy mnie się wyaje, czy ty jesteś smutny, smutna? – zaryzykował pytanie. Mógł się w ten sposób zradzic ale jakos trzeba było to alej pociagnac. Sfrustrowana machina mogła być zdolna do wszystkiego. Lepiej dmuchac na zimne, jak mawiał Mistrz Zangief.

Sisco Hasupidona - 2013-05-27 19:57:37

W tym przypadku porównanie to było zbyt dosłowne, na szczęście nie wypowiedziane głośno, bo mogłoby urazić. A kwestia straszenia – raczej w wypadku wystraszenia będzie uciekał od T'kula,a nie na niego. Jednak rac,a lepiej nie wkurzać, nie wiadomo co to jest. Moze to czyjeś i zaraz zaatakuje właściciel...
- Wydaje ci sie[ - odpowiedziała bestia. Nadal agresji nie było widać. Serdeczności też nie. Ot – pytają to odpowiada i pewnie myśli o czymś innym.

T'kul - 2013-05-27 20:02:07

- Chyba nie wydaje. Zachowujesz się jak mój przyjaciel, gdy cos go gryzło, lub cos kombinowal. – Stwierdził jakby mimochodem obserwując machine tak wzrokiem jak i w Mocy.

Sisco Hasupidona - 2013-05-27 20:06:04

Wzrokiem to można było tylko patrzeć, bo żeby obserwować to trzeba jeszcze mieć co. A  on się nie ruszał, stał. Był ładny, zadbany, bez rys, czystym wypolerowany. Nie wyglądał na maszynę o która trzeba specjalnie dbać, jednak – dbano. Ktoś go wycierał z kurzu, konserwował, może nawet pieścił.
Cyborg nie miał oczu, lub miał je ukryte. Nie miał tez rak (lub miał ukryte). Miał za to nogi, łeb i działa. I to wszystko. Niezbyt skomplikowany.
W mocy dawał się powierzchownie „głaskać”. Nadal był nostalgiczny i nienastawiony wrogo. Powoli coraz bardziej zaciekawiony nową osobą.
- I co wtedy robiłeś? - zapytał

T'kul - 2013-05-28 14:25:53

- Wtedy… - Zaczął pomału swoja wypowiedź starając się by nie wypsnęło mu się jakie brzydkie słówko lub i by nie palnąć jakiejś gafy (Rada by go zapewne zbeształa jak zwykle). – Szliśmy na jezioro, w nasze ulubione miejsce a on opowiadał mi co go trapi. Razem próbowaliśmy znaleźć rozwiązanie problemu. Gdy cos kombinował w zależności od tego co to było albo mu odradzałem albo przyłączałem się do figla. Ale to było jak byłem młody. – dodał szybko, choć na starucha to on nie wyglądał.

Sisco Hasupidona - 2013-05-28 16:09:45

Olbrzym mruknął, jednak jakoś bez większego entuzjazmu, ot przyjął do wiadomości. Beztroskie życie mieli widać ci przyjaciele. W sumie sam Sisco nie przywykł jeszcze do trosk które przecież każdy ma. Za młody był. Świadomość jego sięgała tylko kilka miesięcy wstecz...

T'kul - 2013-05-28 20:16:00

Czy takie beztroskie? Nie zupełnie, przynajmniej T'kul, który był od małego niezłym rozrabiaka. Skoro olbrzym przyjał to do wiadomosci i raczej nnie zamierzał sie otwierac to Jei nie miał zamiaru naciskac. Takich rzeczy sie nie robiło.
- Orientujesz sie która jest godzina? - spytał zupełnie zmieniajac temat nieatrakcyjny dla Sisca. Zamierzał dowiedziec sie o czas i ruszyc dalej. Nie zapomniał o złozeniu raportu Radzie, a przynajmniej Jamesowi. Niech wie, ze T;kul sie nie opierdala nawet podczas biegania jest czujny.

Sisco Hasupidona - 2013-05-28 20:45:27

- Jedenasta – odpowiedziało tajemnicze osiedlowe T'kulowe znalezisko. Mógł mu ejszcze fotkę cyknąć komunikatorem, by dowód mieć na to, ze „coś znalazł” podczas biegania. Dobrze że go nie pogoniło. Chociaż nie wyglądał (Sisco) na szybkiego. Ale T'kul nie wiedział jak bardzo ta ciężka machina lubi biegać.

T'kul - 2013-05-29 15:26:52

„Jedenasta, jeszcze godzinka biegania i śniadanie a potem dalsze ćwiczenia” -
-Hmmm… Dziękuję. – powiedział na jednej nucie jak razowy Jei. Mało tego. Z przyzwyczajenia położył prawa dłoń na piersi, na sercu i ukłonił się. To go zapewne zdemaskowało, ale kto wie może ten kolos nie miał do czynienia z Jedi? T’kul o tym nie wiedział. W każdym bądź razie po ukłonie odwrócił się i najpierw wolnym truchcikiem, by pozwolić mięśniom się przyzwyczaić do dalszego wysiłku pobiegł dalej.

Sisco Hasupidona - 2013-05-29 15:33:04

Nie, to też nie zdemaskowało. Pewnie dlatego ze żaden jedi jeszcze przy nim tak nie zrobił.
Mruknął, chyba na pożegnanie i nic. Nic się nie stało. Pau'anin odbiegł. Bestia stała i za nim patrzyła.

T'kul - 2013-05-29 15:35:21

Po jakimś czasie przyspieszył bieg o pełnego galopu. Ot tak by sprawdzic czy jeszcze ma siły. Pobiegł. I zniknął za zakretem.

Sisco Hasupidona - 2013-05-29 15:47:09

Sisco stał sobie, stał, stał, i nagle, kiedy ujrzał ze obiekt ucieka za szybko, zawył gronko, agresywnie wręcz jak nie wyrwie do przodu, niemal chodnik łamiąc. Szarpał się, machał łbem i biegł porządnymi susami, wyraźnie goniąc żeby złapać.
Ale T'kul Znikł za rogiem. Sisco ze zgrzytem wyhamował i nagle stwierdził,ze jest w obcym miejscu. Rozpoczął eksplorację.

Sisco Hasupidona - 2013-09-05 18:52:53

Dwie godziny wcześniej:

- Mamo, wróciłem... – odezwał się głos zakrawający na dość potężnego fizycznie, ale bardzo serdecznego w zachowaniu osobnika.
- No, najwyższy czas... – chwila ciszy - [/i]Sisco, na Moc, dzieciaku, jak ty wyglądał, coś ty z siebie zrobił... – tu słychać było że Sisco  próbuje wytłumaczyć, ale matka mu nie dała -[i]Starm, chodź tu natychmiast i zobacz, co on zrobił. Sisco, dzieciaku, gdzie ty miałeś głowę, ty wyglądasz jak zwłoki leżące miesiąc na słońcu... Starm, no powiedz coś
Chwila ciszy, i wreszcie się ojciec odezwał.
- Ja mówiłem ci miesiąc temu: zastanów się zanim mu dokumenty podpiszesz. Teraz podpisane – dorosły jest. Co jeszcze mam ci powiedzieć, jak ty mnie nie słuchasz.
I wreszcie Sisco doszedł do głosu.
- Ale to się zmieni, to tylko na razie tak...
- Ja przez ciebie dzieciaku spać nie będę całą noc....

Za chwile automatyczne drzwi do pokoju w którym leżała kuleczka na wysokiej półce (taka by Sisco mógł z tej pułki korzystać) wszedł sam Sisco we własnej, nieco zmienionej osobie. Zmiana polegała na tym, ze jedna jego połowa (lewa) nadal była czarna, jak zwykle, druga zaś niezdrowo „denaturatowa”, ni to fiolet, ni to błękit, barwa siniaka kilkudniowego, i rzeczywiście wyglądał naprawdę marnie. Podzielony był wzdłuż, nie licząc siatki która została nieruszona i wyglądał jak „dwie twarze”.
Pokój Sisca był mały, jak na gabaryty właściciela, wyklejony tapeta w „rozgwieżdżone niebo”, wiadomo ze troche podrasowane graficznie, ale młodzieżowy wzór, na jednej ścianie kilka plakatów z Kasamiją de Passo z czasów kiedy była jeszcze młoda i sławna. Na jednej ścianie  (tej co i drzwi) metalowa szafa, z której Sisco raczej sam nie korzystał, tak jak z komody obok na której królowało zdjęcie z Asyrem i kilka pachnących szyszek.
Na sąsiedniej ścianie całą jej długość zajmowała mocna szeroka półka – na wysokości „pyska” mieszkańca, więc mógł z niej korzystać, i tam właśnie była kulka, beczki stały, w dwóch rosły roślinki.
Najdalej od drzwi w  kącie najciekawsza rzecz: wielki materac, a'la łóżko wodne. A co to było odpowiedzią było banalną: była to przemysłowa „poducha” którą służby planetarne używały w wypadku konieczność i asekurowania awaryjnych lądowań statków z orbity. Wielkie na kanonierki, mniejsze na myśliwce – myśliwiec uderzał w taka poduchę, rozrywając ją (w środku było specjalne tworzywo), ale pilot prawie zawsze przezywał.
Adlaksowie zdobyli cos takiego, i Sisco na tym leżał, bo spał rzadko.
Dzisiaj jednak położył się – na czystym boku.

Leżał sobie tak, trochę zły, i rozmyślał o tym, co mu matka powiedziała, i w ogóle troszeczkę się w myślach użalał nad sobą.
Myśli płynęły leniwie, ktoś się z nim śmiał, Asyr mądrzył się jak zwykle, troski związane z T'kulem kopały go w tyłek... co to będzie jak zabraknie książek w bibliotece, bo na razie głupek czytał wszystko jak leci – zresztą całkiem bezrefleksyjnie. Zabieg w wykonaniu mistrzów chyba go za specjalnie nie obszedł...
I nagle Sisco zakaszlał dwa razy,a  dopływ tlenu momentalnie ustał. Leżał tak na boku, nie mogł się ruszyć, choć chciał – uciekać.
    W kącie jego pokoju leżała głowa. Głowa w hełmie z wizjerem w kształcie litery „T”. Sisco widział jak powoli przetacza się na bok, plamiąc podłogę bordowymi plamkami. Znieruchomiała na boku. W miejscu łączenia się z tułowiem Sisco widział kłęby i plątaniny sterczących i iskrzących drutów...
- Cthony ci to zrobiły... – szepnął z przerażeniem....

UWAGA - niekontrolowany skurcz płucny, system podejmuje działanie zachowawcze!
Sisco dosłownie wystrzelił w góre, podskakując i znalazł się na równych nogach. Nie mógł złapać oddechu, czuł ból w środku,a le jednocześnie nie dusił się. Uruchomiło mu się „oddychanie awaryjne” - mechaniczne, poza jego ciałem. Dostał kopa prądem az się obudził. I za chwile wszystko się „naprawiło”.
Spojrzał w kąt. Nic tam nie było.
Nie przychodź już do mnie – powiedział w myślach – nie przychodź już...

MOC - 2013-09-05 19:08:07

Niemym świadkiem tego zajścia była zaś metalowa kuleczka leżąca na półce. Sisco jakiś czas temu wyciągnął ją z tajemniczego statku głęboko pod powierzchnią Coruscant. Przy pierwszym kontakcie nawiązała ona telepatyczną łączność z młodym cyborgiem i od tego czasu cisza. Kulkę można było przestawiać, bawić się nią, turlać ją a nawet nią rzucać. Nic, wszystko to bez żadnego widocznego efektu. Jedynie co mogło dziwić to fakt, że niczym nie można było zarysować jej powierzchni. Cały czas byłą idealnie równa, gładka i po prostu czarna. Żadnej ryski, żadnej skazy, nic. Żadne ewentualne poszukiwania informacji w holonecie też nie przynosiło rezultatów. Tajemnicza czarna kuleczka.
Była zawsze w tym samym miejscu kiedy Sisco wychodził i kiedy wracał.
Teraz też nie reagowała na nic, po prostu sobie leżała tak na półeczce, że można się było w niej przejrzeć. Nawet nagły podskok, który musiał wywołać małe trzęsienie ziemi nie zmusił jej do drgnięcia. Zupełnie jakby była przyklejona.

Sisco Hasupidona - 2013-09-05 19:15:07

Tak, na początku Sisco często „zagadywał” do kulki z nadzieją, ze coś zrobi, ale jako ze ciągle nic i nic – to zostawił ją w spokoju i teraz leżała po prostu jako ozdoba, bo tak się akurat składało, ze „durnostojki” z litego metalu były modne. To i kulka – modna – była. Sisco na początku miał zanieść ją Jamesowi,a  później o niej zapomniał, a jak zapomniał, to tak dni mijały bez udziału kilki w życiu kogokolwiek.
Teraz tez nie myślał o niej jakoś szczególnie. Stał, jeszcze przestraszony odbytym snem, i boczne oczka widziały akurat kulkę. Nawet się trochę zainteresował, tak przy okazji „wizyty” mandalorianina. Podniósł głowę i spojrzał na nią frontem. Ujrzał w niej własne, miniaturowe i zniekształcone odbicie.
- I co się gapisz? – burknął w stronę tegoż odbicia. [ i]-Może udało ci się już samemu sobie wmówić, ze jesteś twardzielem?[/i]
Nie był twardzielem. Ciągle śniły mu się kanały, i budził się tak jak teraz – na granicy alarmu, bo bał się oddychać.

MOC - 2013-09-05 19:29:17

Kulka jednak uparcie nie odpowiadała. Leżała sobie i bezczelnie gapiła się na Sisca, chociaż nie miała żadnych oczu czy fotoreceptorów. gładka jak zawsze, nieruchoma jak zawsze. Modna zabaweczka.
Na zaczepki też nie odpowiedziała. Aż można pomyśleć, że to czego doświadczył Sisco po wyjęciu jej ze statku było tylko złudzeniem czy halucynacją spowodowaną przez zbyt długie przebywanie w kanałach. A może też jakaś starożytna bakteria dostała się do organizmu Sisca gdy ten otworzył statek i teraz nadal cierpi z tego powodu?
Odpowiedzi może być wiele, najpierw jednak trzeba postawić odpowiednie pytanie. Dopiero później można zacząć szukać odpowiedzi.

Sisco Hasupidona - 2013-09-05 19:32:38

Tylko że on nie stawiał pytań. Niczego się już nie spodziewał po  kulce, jakby założył, ze zrobiła swoje, raz jej się zdarzyło, pewnie wzięła energię ze statku, i koniec-  już kuleczka „nie żyje”, wypaliła się, skończyła, stała się bardzo starym, ale jednak – przedmiotem.
Ale mimo to teraz Sisco się jej przyglądał. Raczej bezrefleksyjnie. Wcześniej rozmawiał ze swoim odbiciem w niej. Teraz patrzył na kulkę. Ładna. I nie da się jej zarysować. Ciekawe dlaczego...

MOC - 2013-09-05 19:48:17

A to już było jakieś małe pytanie. Dlaczego nie da jej się zarysować? Niemal każdy metal można było zarysować, przynajmniej po powierzchni. Oczywiście głębokość i rodzaj tej rysy mógł być różny, ale zawsze pozostawał jakiś ślad działalności na przedmiocie. Ale nie na tej kulce. Dlaczego więc? Z czego jest zrobiona? Kulka miała średnicę mniej więcej 8 cm, powinna więc ważyć kilka kilogramów a tymczasem była bardzo lekka, ważyła niecały kilogram. Więc kolejna dziwna sprawa. Nie była też pusta w środku, bo nie odpowiadała głucho podczas pukania/uderzania/trzaskania.
Zaskakujaco dużo pytań można zadać odnośnie samej konstrukcji tej kulki. Można pytać i pytać a odpowiedzi jak na razie brak.

Sisco Hasupidona - 2013-09-05 19:55:19

W sumie to za wiele nie próbował krzywdzić kulki, ale pamiętał, jak ją oglądał, i mu spadła, obiła się od palca jego nogi i potoczyła nieszczęśliwie aż pod drzwi, które akurat się otwierały bo mama wchodziła, i kulka dostała się w szparę między ścianą a wsuwającymi się drzwiami. Mama ją wyjęła i na kulce śladu nie było choć powinna być nieźle obtarta – bo miejsce w które wpadła było.
Przypomniał sobie ten epizod. Nie potrafił dopasować metalu tej kulki do żadnego sobie znanego, ale chyba najprędzej jak już to do tego mandalorianskiego. Może ten stop był po prostu jakiś lepszy. Lepszy, mocniejszy, lżejszy, więc na pewno bardzo cenny. I żeby z niego kulki robić?
Coś z tą prehistoryczną zagadką było nie tak.
Sisco zatopiony w tych myślach podszedł do kulki, przekrzywiając łeb, by złapać ją „zębami”, czyli dwoma płytkami zamykającymi wejście do przełyku – które tez były bardzo mocne, mogły spokojnie odgryźć palec, czy kilka palców. I ugryzł mocno.

MOC - 2013-09-05 20:16:05

Sisco spokojnie mógł wziąć kulkę w zęby, w ogóle nie uciekała czy protestowała. O dziwo była ciepła, chociaż powinna być chłodna w dotyku. Oczywiście jeśli Sisco nie ma tam żadnych czujników temperatury to tego nie odkryje.
Zaś zmagania pomiędzy płytami "zębnymi" a tajemniczą kulką były wręcz epickie, brakowało tylko podniosłem muzyki jako tło tego wydarzenia. Jednakże ostateczny wynik wskazywał niestety na zwycięstwo tajemniczego ustrojstwa, które nawet nie drgnęło i nie zarysowało się. W pewnym momencie po prostu wyślizgnęło się z tego mocnego uścisku i wypadło mu ze szczęki i spadło na ziemię z głośnym hukiem. Płytki zębne Sisca zaś nieco się zarysowały pod wpływem tego działania, ale nic innego się nie stało.

Sisco Hasupidona - 2013-09-05 20:22:14

Miał czujniki temperatury w pysku, tam akurat musiał, zęby się przypadkiem nie nażarł czegoś gorącego, także na chwile znieruchomiał, jakby się zastanawiał, czy to naprawdę, czy tylko mu się wydaje. Ale i tak gryzł kulkę. W pewnym momencie wymknęła się, a obie płytki z impetem spotkały się ze sobą, co zabolało Sisca. Miał tez świadomość, ze się zarysowały, bo mógł przekładać je jedna przez drugą i po prostu to czuć. I chwilę tak nimi skrobał, besztając się w myślach jaki to on głupi jest ze robi takie rzeczy.
Przechylił łeb. Kulka leżała na ziemi. Nie wyglądała na uszkodzoną.
Niewiele myśląc podszedł, postawił na niej nogę, i jeszcze z energią związaną z  zawodem po ugryzienie, naparł całym ciałem

MOC - 2013-09-05 20:28:11

Początkowo ciężko było utrzymać równowagę, bo to jednak była idealna kulka, jednak po kilku sekundach coś pękło. Początkowo cicho a potem co raz głośniej a Sisco mógł poczuć jak jego noga powoli się opuszcza. Opór powoli słabł, więc mógł albo docisnąć stopę jeszcze bardziej do podłogi albo ją cofnąć by zobaczyć co zostało z kulki. A to co zobaczy będzie zależne od tego jak mocno naparł swoim ciałem.
Jeśli lekko to zobaczy kulkę lekko wbitą w posadzkę od której rozchodziły się pęknięcia w różnym kierunku. No i metal ponownie nie był zarysowany, nawet się nie odkształcił. Nadal byłą to idealna kula.
W Przypadku mocniejszego nadepnięcia na nią to częściowo zapadnie się w posadzkę, wokół niej pojawią się wybrzuszenia i silne pęknięcia. Jednakze obiekt pozostanie w takim samym stanie jak na początku. Czyżby była niezniszczalna?

Sisco Hasupidona - 2013-09-05 20:33:16

Poczuł satysfakcję, aż mruknął tryumfalnie. No, mam cię ty mały  okrągły sukinsynu – pomyślał radośnie, podnosząc nogę. I zamurowało go... Z podłogi znowu patrzyła na niego odbita w kulce własna podobizna. W kulce zagłębionej w dziurze w parkiecie, który nie wytrzymał i pękł.
Ręce opadają. Opadłyby, gdyby je miał.
Zamiast tego warknął, zarzucając łeb w bok.
- Sisco, ty beznadziejny debilu! – syknął sam na siebie. No bo – jakby się nie domyślił, ze tak to się skończy. Ta głupia kulka była po prostu niezniszczalna!

MOC - 2013-09-05 20:42:30

No niestety, kulka znowu wygrała a Sisco przegrał. W dodatku rozwalił sobie posadzkę w pokoju, co było trochę problematyczne. Trzeba będzie ją skuć i nową wylać a to niestety kolejne koszta. A wszystko to przez głupią, niezniszczalną obcą kulkę, która nic nie robi tylko prowokuje do działania. Można ją gryźć, kopać i deptać a ona wciąż nic. Zero pożytku tylko same frustracje.

Sisco Hasupidona - 2013-09-05 20:50:01

U Sisca akurat parkiet był więc trzeba będzie wymienić kilka paneli. Na pewno już nie znajdą takiego koloru i łaty będzie miał.
Patrzył na kulkę gniewnie, choć miał świadomość, ze to nie jej wina, bo bądźmy poważny, jak może być wina kulki która jest kulką, nie ma świadomości, jest rzeczą. To chyba tylko T'kul mógłby mieć pretensje do kulki. A to jest tylko... tylko kulka. Nawet nie wiedział, co to jest. Kulka. Ale chyba nikt nie robi kulki bez celu. Do  czego jest ta kulka skoro jest niezniszczalna.
Może w środku jest coś ważnego? Dobra, tylko jak to wyjąć, skoro kulka jest niezniszczalna. Twórca o tym zapomniał? Może chciał zabezpieczyć coś na wieki wieków. Ale skoro tak, i nie chciał by ktokolwiek kiedykolwiek się do tego dostał, to czemu tego po prostu nie zniszczył?
Duzo pytań. Za dużo.
- Mam przez ciebie same kłopoty, nic nie robisz, jesteś tylko kulka, a  ja się przez ciebie uwsteczniam! – wycharczał półgłosem. No przecież było oczywiste, ze się zrobi dziura w podłodze, jak działa na coś małego i twardego siła duch ton!
- A teraz jeszcze zacząłem gadać do ciebie! Jakbym był jeszcze za mało pojebany...

MOC - 2013-09-05 21:09:32

Mimo wszystko naprawa trochę kosztować będzie i kto wie co jeszcze Sisco mógł uszkodzić. A Raz uszkodzona posadzka będzie się potem sypać. Ale to sprawa drugorzędna. Ważniejsza była ta przeklęta kulka, przez którą Sisco się "uwsteczniał". Zwyzywana i zadeptana w ogóle na nic nie reagowała. Martwa jak zawsze. Może jednak Sisco niewłaściwie do tego podchodził? Statek uaktywniał się pod wpływem Mocy, kulka za pierwszym razem również. Więc może to była odpowiedź na jego starania? Moc? Jednakże najpierw trzeba było wydobyć ją z podłogi a to mógł być kolejny problem, bo nieco się wbiła w podłogę. Trzeba będzie ją kopnąć by wypadła.

Sisco Hasupidona - 2013-09-05 21:31:30

Sisco bardzo często zabierał się do różnych rzeczy od przysłowiowej dupy strony, zwłaszcza jak się wkurzał – a teraz się wkurzył, bo jego nie uczono kodeksu. Zepsuł podłogę, zęby sobie zarysował, gadał z kulką.
Akurat z wyjęciem jej z podłogi nie było problemów, bo fizycznie robił się z  dnia na dzień coraz sprytniejszy – wykopał ją, a  za chwile zagarną do siebie, podbił na „łóżko”. Mógł ją tak popychać coraz wyżej i w  końcu podnieść, ale wybrał inna opcje – położył się, mając ja gdzieś. Leżał na niej, nie widziała światła.
Zastanawiał się, czy pozbycie się kulki dałoby efekt w pozbyciu się koszmarów.
Leżąc tak zastanawiał się, co by powiedział/zrobił Asyr. Pewnie żeby użyć Mocy, ale jak się używa Mocy?! Słowo użyć kojarzyło mu się z przedmiotami. Użyć można toalety, albo odkurzacza. Użyć, wyłączyć... ale jak się używa mocy?
Tak sobie leżąc, westchnął parę razy. Medytacji był już uczony, więc powoli – naprawdę bardzo powoli i mozolnie – zaczął się wyciszać, oczyszczać, wprowadzać w kulawa medytację, jakby coś mu to miało pomóc. Może chociaż pomoże zasnąć.

MOC - 2013-09-07 16:07:20

Kulka znalazła się więc pod ciałem Sisca i nawet gdyby chciała uciec, to by po prostu nie mogła. Musiałaby unieść dwu tonowe cielsko zasłaniające jej drogę ucieczki. Była więc kompletnie uwięziona. I musiała czekać aż w końcu Sisco się znudzi i sobie pójdzie. O ile ma świadomość to poczeka.
Co do medytacji to samo wprowadzenie się w ten stan jest rzeczą trudną. Medytowanie nie polega na całkowitym wyłączeniu myślenia a na całkowitym skupieniu się na jednej rzeczy, jednym problemie czy zagadnieniu, przy jednoczesnym odcięciu się od wszystkich innych spraw. Wbrew pozorom jest to trudna sprawa, bo każdy umysł lubi płatać figle i najczęściej podsyła różne dziwne myśli w czasie gdy próbujemy się skupić na czymś innym. I tak w kółko mózg wynajduje wciąż nowe powody do myślenia o czymś zupełnie różnym od naszego celu. Osiągnięcie zadowalających rezultatów zajmuje zwykle tygodnie, ale jest to rzecz niezbędna do opanowania Mocy. Łatwo sobie wyobrazić dlaczego... Przykładowo chwila nieuwagi w czasie podnoszenia kamienia nad głową przy pomocy telekinezy może skończyć się bardzo, bardzo źle.

Sisco Hasupidona - 2013-09-07 16:47:31

Akurat tak w tym przypadku wychodziło, ze Sisco nie został poddany szkoleniu, raz próbowano, ale niezawodny T'kul oczywiście wszystko zepsuł. Medytację poznał właśnie jako technikę relaksacyjną. Tak tez ją stosował, i na tym się kończyło. Wyżej dupy nie podskoczy.
Jedyne co mógł zrobić, to robić to, do czego miał narzędzia i wiedzę. Próbować.

MOC - 2013-09-07 16:56:48

No i Sisco próbował, ale za bardzo mu to nie wychodziło bo co chwilę coś go rozpraszało. Nic wielkiego, zwykłe głupie myśli. Gdy próbował się wyciszyć to jego umysł zawsze znajdował sobie jakiś temat do rozmyślań. Aż w końcu zaczął go morzyć sen. W sumie działo się to powoli i niezauważalnie... Sisco też nie mógł wiedzieć, że była to sprawka kulki, która chociaż nie świeciła ani nie wykonywała żadnych innych posunięć, to jednak powolutku popychała umysł Sisca ku snowi. A przynajmniej ku niewielkiej, niewyraźnej granicy między jawą a snem.

Sisco Hasupidona - 2013-09-07 16:59:11

I nie było to trudne. Chyba wielu początkujących „medytatorów” ma podobne p[problemy – całkowicie nieświadomy dał się wręcz wziac za rączkę, poprowadzić do łóżeczka, nakryć kołderka, i kimaj. Mozna było to na razie nazwać płytką drzemką, ale jeżeli będzie tak dalej to zaśnie na dobre i będzie po prostu spał. Az znowu przyśni mu się mandalorianin...

MOC - 2013-09-07 17:15:01

Sen nadszedł szybko, ale tym razem nie było w nim mandalorianina, tylko ten tajemniczy statek. Znajdował się w dobrze znanej Siscowi jaskini. Tajemniczy obiekt rozjaśnił się zupełnie jak wtedy,gdy zszedł do kanałów. Kapsuła się otworzyła, ale tutaj pojawiła się niespodzianka. Ze środka wyszła jakaś tajemnicza postać ubrana w kombinezon pilota. Sisco nie mógł rozpoznać sylwetki, była całkiem zamazana. Osobnik ten w sumie wyglądał jak czarna zjawa.
Statek za jego plecami się zamknął a tajemniczy nieznajomy wszedł do tunelu wlotowego i wspiął się w górę, aż dotarł do wyjścia. Sisco zobaczył to co widziała zjawa - wielkie miasto o strzelistych, fantastycznych budynkach. To nie była architektura Coruscant. Obecnie znajdowały się tam najczarniejsze poziomy Galactic City. Zjawa obserwowała niebo, ciemne z powodu zachodzącego słońca, jednakże co chwilę rozświetlane nagłymi wybuchami jasności. Jak gdyby burza zawisła nad planetą, jednak to się nie zdarzało od tysiącleci.
Nagle rozbłysk stał sie bardzo jasny i z zachmurzonego nieba wyłoniła się jakaś olbrzymia sylwetka okrętu wojennego. Nie statku, a okrętu właśnie. Projekt był nieznany Siscowi, ale w jakiś sposób wiedział, co to. Okręt płonął i rozpadał się na kawałki. Nieuchronnie zmierzał ku powierzchni planety aż się z nią spotkał. Kolejny rozbłysk światła i ciemność. Nie było już zjawy, nie było miasta, była kapsuła, która znowu się otwierała, ale była tam tylko kulka i Sisco. Znowu we śnie odtwarzał to wydarzenie, to połączenie. A potem akcja potoczyła się dalej, pojawił się Mando a potem wszystko zniknęło.
I znowu statek zaczął się otwierać. Z jego wnętrza coś się wyłoniło... jedno wielkie, żółte oko droida i ciemny zarys kształtu. Potem kolejne i kolejne aż statek się zamknął. W umyśle Sisco słyszał: "Chronić Silnik Nieskończoności"
A potem nastały kolejne, dziwne sny. Dotyczyły one teraźniejszości i przeszłości Sisca. Odtwarzanie jakichś scenek z jego życia: spotkanie z Jedi, połączenie z holonetem, nauka w szkole, życie rodzinne. Stopniowo te sny stawały się co raz bardziej normalne, zacierając powoli pierwszą, dziwaczną marę. Rankiem, gdy się Sisco obudzi będzie bardzo niewiele pamietał z tego wszystkiego, jedynie będzie miał mgliste pojęcie o tym co mu się przyśniło.

Sisco Hasupidona - 2013-09-07 17:26:35

Obudził się po kilku godzinach, bo nie potrzebował wiele snu. Nie wstał, leżąc jeszcze, rozpamiętując to, co przyśnił. Najważniejsze dla niego były te nikłe majaki ze swojego życia. Nie uznał tego wszystkiego za wizje. Dla niego był to sen, po prostu. Może jedynie takie miał przełożenie na rzeczywistość, ze coś mu zasugerowało, ze kulka ma coś wspólnego ze zjawa. Ale przecież to tylko sen.
W końcu się wyleżał, wylazł, poszedł do kuchni. Mamy już nie było, ale już się Sisco nauczył sam zerować kiedy jedzenie było odpowiednio wysoko. Raz tylko potrzebował pomocy - żeby ktoś wziął kulkę i podał mu do pyska. Był tatuś w domu i w końcu się ruszył by to zrobić.
Sisco postanowił, ze odda kulkę Jamesowi. Ona była dziwna, fajnie by było by ktoś ją zbadał.

www.everquest.pun.pl www.managerzuzlowy2010.pun.pl www.terrorsquad.pun.pl www.heroes-lore.pun.pl www.forumcrazy.pun.pl