Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
Kontynuacja misji z tego Tematu
Najemnikom nie trzeba było tego mówić, strzelali do uciekającego, lecz miał on miecz świetlny i blokował wszystkie ataki. A potem zniknął w wylocie z hangaru. Z resztą nikt w ferworze walki Cichego nie usłyszał, każdy był skupiony na tym, by przeżyć i zabić przeciwnika.
Najemniczka o imieniu Vae uruchomiła już pojazd i zaczekała na Cichego aż ten wskoczy na tylne siedzenie.
- Trzymaj się!
Krzyknęła do niego a jej głos był niewyraźny i taki "metaliczny" a to za sprawą filtrów w jej hełmie. A gdy młody dug usadowił się już na siedzisku to dodała gazu i wystrzeliła z hangaru.
Na zewnątrz tymczasem trwała zażarta bitwa, trzy kanonierki Sel Makor zawzięcie się broniły, podczas gdy cztery podobne maszyny zasypywały ich gradem pocisków. Naturalny dla tego miejsca półmrok co chwilę był rozpraszany przez kolorowe blasterowe bolty oraz niewielkie eksplozje. Wszystkie maszyny były już nieźle poturbowane i ledwo się trzymały, pytanie kto wygra? Jeżeli przeciwnik to Ochrona Morrigan oraz pozostali ludzie Straxa będą mieć kłopoty. Jednak to nuż nie było ich zmartwieniem. Vae wypatrzyła znikający w oddali punkcik i przyśpieszyła, wyciągając z tej maszyny maksimum osiągów. Pęd powietrza był co prawda łagodzony przez tarcze ochronne, jednak nie były one w stanie zatrzymać całego wiatru i oboje czuli na sobie bardzo zimny powiew powietrza.
Offline
Wskoczył, zahaczył się pazurami, znowu rozległ się odgłos prucia tkaniny, który jeszcze bardziej rozzłościł Cichego, przypominając o porażce.
Jego miecz zgasł gdzieś po drodze, wyłączony przez użytkownika. Szara skóra i lodowobiałe zęby poznaczone były śladami krwi. Jeśli wierzyć plotkom chodzącym po Sel Makor, w jego krwi krążył wirus śmiertelny dla humanoidów – należało więc uważać teraz.
Pęd powietrza koił ból ale nie gniew. Przydało się jednak kilka chwil oddechu i uspokojenie emocji. W tym konkretnie uważał ze racja jest po stronie nauczania jedi.
Ta maszyna ma działka? – zapytał Vae. Dobrze by było zbliżyć się i spróbować strzelić.
Offline
Najemniczka jego krwią nie musiała się przejmować, bo miała na sobie pełen średni pancerz, który zarywał całe jej ciało, a hełm miał wbudowane filtry powietrza, wiec nawet toksyczne wyziewy czy smród z gęby Cichego jej nie będą przeszkadzać.
Gdy pytanie duga rozbrzmiało w głowie Vae to z wrażenia szarpnęła mocniej kierownicą i cała maszyną trochę zahuśtało. Nie spodziewała się tego po prostu. Nie odpowiedziała mu też od razu, bo szukała jakichś przełączników. W końcu coś znalazła i nacisnęła. Z dołu maszyny wysunęło się małe działko i zaczęło strzelać na wprost. Nie było to wiele, ale zawsze coś. Zabłąkane bolty uderzyły w dachy budynków poniżej, wywołując mała panikę.
Uciekinier zorientował się ,że jest ścigany i zleciał niżej, pomiędzy budynki. Tam też trudniej było go wypatrzeć, bowiem im bliżej powierzchni tym bardziej jaskrawo się robiło. Neony i lampy robiły swoje.
- Trzymaj się!
Wrzasnęła Vae, ale jej głos był zagłuszany przez pęd powietrza, wiec pewnie Cichy niezbyt wyraźnie ja usłyszał.
Offline
Nie musiał słyszeć, trzymał się instynktownie, przecież dobrze wiedział, ze są w pościgu. Pazurami odszukał jakichś elementów niedrących się i niełamiących, stałych, najlepiej metalowych – do trzymania się. Przymknął oczy, i o ile skupienie się w takich warunkach było bardzo trudne, to spróbował. Spróbował się skupić, odnaleźć w Mocy pudełko lecące przed nim wraz z ich przeciwnikiem, próbował okręcić je w mocy i nagle niespodziewanie szarpnąć, tak jak wcześniej zrobił to ów by wyrwać pudełko Cichemu.
Wiązało się to z dziwnymi ruchami ręką, ale Vae za swoimi plecami tego nie zobaczy. A nawet jeśli to co go to.
Offline
Co prawda ciało Vae okrywał pancerz, jednak płytki były tak skonstruowane, by jak najlepiej przylegały do kombinezonu, minimalizując tym samym ilość wystających krawędzi. Jednakże pazury Cichego mogły się miejscami zaczepić o jej pancerz, jednak było to trochę ryzykowne, lepiej trzymać się już fotela speedera lub rączek zamontowanych z tyłu i z boku. Było to bezpieczniejsze rozwiązanie.
Oboje powoli doganiali uciekającą parę, bo po prostu ich maszyna była mniej obciążona. Dlatego też uciekinierzy postanowili skorzystać z wąskich alejek, by zgubić pościg. W dodatku w tak ograniczonej przestrzeni celne strzelanie z działka było trudne, jednak Vae nie przejmowała się tym i dalej strzelała do lecącego z przodu speedera. Co prawda 90% jej boltów trafiała nie tam gdzie trzeba, rozwalając budynki ,rury i inne elementy. Pozostałe 10% odbijał nieznany mocowładny, który szybko też zorientował się w działalności Cichego i osłonił pudełeczko barierą Mocy. Podobnie osłonił swój miecz, więc nie można go było wyrwać czy wyłączyć.
- Postaram się do niego zblizyć!
Wrzasnęła Vae. Okazało się, że była nadspodziewanie dobrym pilotem i miała świetny refleks. Przy takiej prędkości jeden błąd mógł kosztować ich zdrowie a nawet życie, jednak precyzyjnie wchodziła w zakręty, dobrze balansując ciałem. A ich trasa nie była bynajmniej prosta - co chwilę gdzieś pojawiały się przeszkody - czy to mostki, czy rury, albo latarnie. Najgorsze były kable, bo wpadniecie na nie oznaczało pewna śmierć.
Mocowłądnemu najwyraźniej nie podobała się ta sytuacja, bo zaczął przecinać mieczem różne rzeczy w nadziei, że zabłąkany przedmiot ich zabije. Czasem coś drobnego pchał Mocą w ich kierunku, ale miał utrudnione zadanie bo musiał się trzymać, równocześnie obracajac się do tyłu by atakować.
Offline
Bardziej próbował zaczepić się w elementach siedzenia, tam gdzie „miękkie' łączy się z „karoserią” - tam gdzieś na łączeniach płytek, nie chciał uszkodzić czy rozpraszać kierowcy.
Kierowcy bardzo dobrego, musiał przyznać, jako przedstawiciel rasy niejako genetycznie predysponowanej do podobnych funkcji.
Okazało się,ze jego przeciwnik nie popełniał błędów które popełnił wcześniej Cichy. Bariera mocy. Zadko tego sam używał, głównie dlatego ze jego używanie mocy miało charakter bardziej demonstracyjny niż praktyczny. Ale nie teraz by o tym rozważać. Skoro przyciąganie nic nie dało, Cichy skumulował w sobie energie i wysłał uderzenie w tajemnicą postać, by zrzucić ją ze speedera, lub przynajmniej zachwiać ich lotem, by popełnili błąd, obili się o ściankę, kable, czy inne coś co utrudniało tutaj życie wszystkim
Offline
Atak Cichego tylko nieznacznie wpłynął na tor lotu speedera, odległość była trochę za duża do precyzyjnych ataków, jednak to był dobry początek. A z każdym zakrętem odległość miedzy oboma speederami malała. Teraz o losach pościgu miał już zadecydować błąd pilota - kto go pierwszy popełni?
Vae koncentrowała się na locie, już nic do Cichego nie mówiła, tylko maksymalnie nachyliła się ku kierownicy i wlepiła wzrok w trasę, która była bardzo kręta i nie można było rozwinac pełnej prędkości. Ale i tak lecieli ponad granicą bezpieczeństwa.
Mocowłądny starał się im przeszkadzać, ale nie przynosiło to skutku. w końcu odwrócił się i coś krzyknął do pilota.
Nagle maszyna przyhamowała i w ułamku sekundy grupa pościgowa stała się zwierzyną. Ale znowu tylko na ułamki sekund, bo i Vae przyhamowała, zrównując się z przeciwnikiem. Lecieli obok siebie z podobną prędkością.
Osobnik w masce od razu aktywował miecz świetlny i zaatakował Cichego w głowę. Musiał używać lewej ręki (a był praworęczny) wiec to trochę utrudniało mu ewentualną walkę, zaś Cichy mógł swobodne atakować z prawej.
Offline
Kiedy tylko zaczęły się te manewry z hamowaniem, już był gotów, domyślił się ze może dojść jeśli nie do takiej, to do podobnej sytuacji i może być okazja by uszkodzić kogoś z nich, lub ich pojazd. Machnął swoim mieczem niemal w tym samym kierunku, starając się oczywiście odbić by chronić głowę swoją i vae, ale za chwile – by dosięgnąć przeciwnika, pozbawiając go kończyny.
Offline
Dwa ostrza skrzyżowały się na sekundę a potem odskoczyły od siebie, by po chwili znowu się ze sobą zetknąć, przy głośnym syku i buczeniu.
Tymczasem piloci maszyn nie zamierzali biernie czekać aż ich mocowładni towarzysze jakoś miedzy sobą to rozwiążą. Gdy tylko miecze ponownie się rozdzieliły to Vae ostro skręciła, taranując maszynę przeciwnika. Jej pilot musiał odbić mocno i o mało co nie wpadł na słup. Po chwili znowu weszli w zakręt i tym razem on staranował maszynę, którą leciał Cichy, wprawiając ja w lekkie turbulencje. Tą chwilę wykorzystał mocowładny atakując tym razem silniki speedera, nie samego duga. Wystarczyło odciąć jeden z silników lub stabilizatorów i wypadek gotowy.
Offline
Dug zaatakował w tym samym momencie na łokieć przeciwnika – kiedy ten zaatakował silnik. Cały czas dążył do amputowania mu kończyn, wierzył tez w umiejętności Vae, ze „odskoczy” ich speederem wystarczająco szybko. Jeśli nie – Cichy był tez gotów do skoku na pojazd nieprzyjaciela, by w razie czego uniknąć rozbicia. W razie chybienia miał tez plan awaryjny, chwycić uchwytem mocy tamtego „za kołnierz” i pchnąć do przodu kiedy się nachylał – w przepaść.
Offline
Tajemniczy mocowładny zmuszony był zmienić kąt ataku by zablokować cięcie Cichego. W końcu nie chciał pozbywać się swojej ręki. Zaczynała go ta sytuacja irytować, bo w końcu jak taki wypłosz ledwo machający mieczem mógłby mu zagrażać? Czas na zmianę taktyki.
Tymczasem dwa speedery znowu musiały zwolnić by wejść w kolejny zakręt. I w chwili gdy prędkość była najmniejsza to osobnik w masce po prostu zsunął się z siedzonka i spadł.
Vae akurat zerkała do tyłu i dostrzegła, że drugą maszyną leci tylko pilot. Przyhamowała więc ostro a potem zawróciła, starając się udać do miejsca, gdzie mocowładny zeskoczył. Obniżyła lot, jednak pod nimi znajdował się tłum dosyć wkurzonych przechodniów, którzy bardzo wrogo spoglądali w ich kierunku.
Offline
Nie trzeba być geniuszem by się domyślić, że nie byli oni tutaj mile widziani. Wrogie spojrzenia, pojawiające się znikąd pistolety i karabiny... przeszkadzali w życiu codziennym tutejszym handlarzom i klientom. I tak już wiele osób chciało ich zabić za ten powietrzny pościg - narobili sporo strat.
Vae bez naradzania się z Cichym poderwała maszynę i skierowała się do jednej z wąskich uliczek, po czym tam wylądowała. Wyboru większego nie mieli, musieli iść i szukać obcego na piechotę.
Najemniczka wyłączyła speeder i zabrała kartę rozruchową.
- Hmm... masz pewne "moce". Umiesz go wyczuć?
Zwróciła się do Cichego a czarny wizjer jej hełmu spoglądał w kierunku młodego duga. Tak właściwie to jej hełm bardziej przypominał maskę, był świetnie dopasowany i ciasno opinał jej głowę sugerując rzemieślniczą robotę na zamówienie.
Podsumowanie sesji na prośbę gracza:
Cichy korzystając ze swych zdolności zdołał wyśledzić tajemniczego przeciwnika, który zaszył się w jednym z magazynów. Vae tymczasem wezwała wsparcie. Nie czekali jednak na przybycie kawalerii i od razu udali się w pościg. Na miejscu okazało się, że była to pułapka. Najemniczka została tymczasowo unieszkodliwiona, zaś młody dug musiał samotnie stawić czoło przeciwnikowi w pojedynku na miecze świetlne. I chociaż dzielnie stawiał mu czoła, to jednak szybko okazało się, że sam talent nie wystarczy w starciu z lepiej wyszkolonym i bardziej doświadczonym przeciwnikiem.
Ostatecznie Cichy został kilkakrotnie lekko ranny następnie pchnięty na stos skrzyń, które zwaliły mu się na głowę. Przed utratą przytomności jeszcze zobaczył jak do akcji wkroczyło trzech członków Ochrony Morrigan
Cichemu powoli powracała świadomość, a wraz z nią potworny ból głowy oraz wspomnienia z niedawnego pojedynku. Ktoś pochylał się nad nim i coś głośno do niego mówił, jednak pojedyncze słowa zlewały się w jeden bełkot, trudny do zrozumienia. Powieki mu ciążyły i z trudem dało się je otworzyć. Po ich otwarciu zobaczył jednak tylko rozmazaną sylwetkę najemnika. Wszystko go bolało, ale to był dobry znak. Przynajmniej żył.
W końcu po kilku dłuższych chwilach mógł zrozumieć czyjś przytłumiony głos.
- Żyje!
Krzyczał jakiś mężczyzna, a odpowiedział znany mu głos - należał on do Auril.
- Mówiła, że ta upa ścierwa będzie trzymać się życia za wszelką cenę. Ciężko drania zabić...
- Ucisz się Auril... Vres, jakie są jego oznaki życiowe?
- Słabe, ale stabilne, nie odnotowałem żadnych poważnych ran, będzie mieć dużo siniaków i znaczny ból głowy
Rozległ się odgłos kroków, ktos podchodził do niego. Wzrok powoli wracał do normy i Cichy mógł dostrzec sylwetkę Vae.
Offline
Nie przywykł do takich końców. Do porażek. Bardzo niewiele ich w życiu doznał, dzięki całemu wachlarzowi swoich cech, predysponujących go do życia w dolnym mieście.
Całe życie hartował się do bólu eksperymentując ze swoim ciałem. Ale to był ten inny rodzaj cierpienia. Taki banalny.
Nie reagował, po prostu leżał. Wszystko go bolało. WSZYSTKO! Chyba nawet rzęsy i paznokcie.
Ale najbardziej bolała go duma.
Jakaś postać kreowała mu się w polu widzenia. Długo jej nie rozpoznawał. Wydawało mu się ze z godzinę albo i dłużej. W końcu poznał. To Vae. Żyje. Żyją.
Dał sobie jeszcze kilka chwil bezruchy, nim podniósł w końcu głowę z wysiłkiem. Nie przekazał nikomu żadnej myśli. Miał jeszcze za duzy chaos pod czerepem. Ale bez wątpienia żył, i to całkiem nieźle. Nie wydawało mu się by miał obrażenia wewnętrzne.
Offline
Vae uklęknęła przed nim. Jakiś najemnik pomagał Cichemu wygodniej się usadowić, zaś jego towarzysz opatrywał mu najgorsze rany. Miecz świetlny od razu wypalał skórę i krew, więc nie miał żadnych zewnętrznych krwotoków.
- Nieźle walczyłeś, ale masz braki w technice i doświadczeniu. Będziemy musieli nad tym popracować
Mruknęła najemnicza a potem odwróciła głowę, wyglądając kogoś.
- Czysto?
- Czysto!
Odpowiedziała jej Auril. Vae kiwnęła głową, po czym sięgnęła dłońmi do głowy, odpinając najpierw hełm i zdejmując go. Potem rozpięła magnetyczny zamek kombinezonu znajdujący się z tyłu głowy i ściągnęła elastyczny materiał ochronny. I tutaj Cichy mógł przeżyć szok i to porządny, bo okazało się że Vae to vossiana, wyglądająca w sumie identycznie jak Morrigan. A może to ona?
- Mamy mało czasu więc się będę streszczać. Jak widzisz, żyję i mam się dobrze. Od jakiegoś czasu przebywam na Coruscant i obserwuję moich poruczników, czekając aż w końcu któryś się zbuntuje... a czemu to robię? Ty powinieneś to najlepiej zrozumieć. Gdy wracałam na Coruscant miałam wizję. Była niewyraźna, ale czułam, że ktoś mnie zdradzi, dlatego udałam się na moją macierzystą planetę, by tą wizję wykrystalizować a potem w tajemnicy wróciłam. Zastawiłam pułapkę na wszystkich chętnych do zdrady i obserwuję wyniki. Wiem jednak, ze ktoś jeszcze pociąga za sznurki i chce mnie wygryźć. Ta akcja jest tego dowodem, ktoś zdradził... i muszę wiedzieć kto to zrobił. I to będzie twoje zadanie
Spojrzała srogo na Cichego. Wiedziała, że jest w kiepskim stanie, lecz musiała też się z nim rozmówić. A obecna sytuacja sprzyjała do szybkiej, prywatnej rozmowy. Po powrocie na "powierzchnię" Cichy pewnie będzie obserwowany.
Offline