Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
Niemocowładny
-Jasne dobrze zrobiłeś, bo to fajne okna i żal by było czymkolwiek je zasłaniac.- Odpowiada chwaląc go. Ona go oczywiscie obserwuje i widzi tą jego nieporadność. Domysla sie dlaczego tak jest i wie ze bedzie musiała tego swojego Sisco osfoić z nowosciami. Co prawda nie jest to mu do życia niezbędne bo i tak radzi soebei doskonale ale szkoda jej go. Ona kocha nowosci i wiele rzeczy ja wtedy kusi.
-Ale drewno po to jest by je modyfikować. Na drewnie budowano sporo cywilizacji, to łatwiejszy materiał w obrobce niż metal.-Odpowiada.
-A czasami po co kupować rzeczy po co marnować kasę jak mozna zrobić samemu?- Podpowiadam cierpliwie -A jak sie zdenerwuję? Hymmm to prychne, warknę, powiem co sobie mysle i przerobię to albo naprawię. Tak czasami jest bardzo czesto nawet.- Pokazuje mu kupkę połamanych gwożdzi wyciagnietych z palet które sie nie nadawały do niczego.
-Najwazniejsze to sie nie poddawać. Bo jak bysmy sie poddawali to by nic nei było prawda?- uświadamia mu w najprostrzych słowach prawde o swojej pracy. Ona czujac łaszacego sie Sisco na troche przerywa pracę by sie połasić też i pomruczeć.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Miał wiele wad, i fizycznych, i charakteru, ale jedną ważna zaletę – jak się do niego mówiło to słuchał – nie rzucał się by podbić argumentacją „dla zasady” by n a niego wyszło. On słuchał i do serca sobie brał. Wyjątkiem były debaty polityczne kiedy trzeba było bronić swojego, ale i tak Sisco był przyjemniejszy w debacie niż inni.
- No ja tak myślę, ale pierwszy raz doświadczam tego, ze coś można zrobić. – „zrobić” mu się kojarzyło z fanaberia. Na Coruscant jak ktoś coś robił, to kolczyki z drucika i zaraz wszyscy się podniecali, ale – nikt tego nie chciał kupować. Tutaj nie było mody na robienie. Sisco się z tym nie stykał – teraz pierwszy raz. Musi się przyzwyczaić, bo jak już Raksh zauważyła – jest problem z nowościami. Ale nie bał się tego – był nakręcony, ale podchodził, dotykał, oglądał, a to już duze oznaki ciekawości. A jak jest ciekawość, to i tolerancja na zmiany, i przyzwyczai się, tym bardziej ze Raksh miała do niego podejście. Do tyj pory tylko mistrz James próbował go trochę „wychowywać” i modyfikować jego zachowania, bo nawet matka miała to w dupie – Sisco się rozwijał sam.
Póki co jednak była przerwa na koncert mruczenia, bo i ona mruczała i on pomrukiwał, bo w jego przypadku nie można bylo mówić o mruczeniu, mruczenie jest ciągle a u niego od czasu do czasu przerywany krótki dźwięk.
Offline
Niemocowładny
-No, więc zrobie nam mnostwo mebli- Usmeicha sie po kociemu do niego, czyli troche bardziej, milej wykrzywia pysk. Nauczyła sie tego już tutaj w pracy widzac ze trzeba jakos czasem odpowiadac na uśmeichy innych i weszło jej to w krew. Stara sie chowac tez kły bo jak pierwszy raz uśmiechneła sie pełnym garniturem ząbków nei wyglądało to zbyt miło. W tajemnicy potem ćwiczyła przed lustrem. Teraz, kiedy konczy już sesje mruczenia i bliskości z Sisco odnajduje w przynioesionych rzeczach miotłę. Zaczyna ogarniac ten kąt gdzie jest najwiecej miejsca by tam postawic stoł przy którym będzie pracowała.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Przy Siscu mogła się uśmiechać po swojemu bo on to dobrze odbierał. Miał takie braki w doświadczeniu życiowym, ze nie kojarzyło mu się takie pokazywanie zębów z agresja.
Teraz pomizdrzył się chwile, jak to on i dalej – został na miejscu, na razie tylko obserwując.
Offline
Niemocowładny
W koćnu kiedy ona kończy zamiatac zoatawia kupkę kurzu i pyłu bo po co to teraz sprzatac jak i tak sie z powrotem zakurzy. Idzie oglądać miejsce na łazienkę zastanawia się nad płytkami i stwierdza ze nei umie przyklejac ale musiałaby chyba o tym poczytać zeby sie nauczyc. Teraz w pomieszczeniu sa 2 takie obserwowacze.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Najpierw to Sisco podszedł do tej kupki zamiecionej jakby to złoto było, łeb opuścił, nogi przygiął, wyglądało to jakby miał się zaraz działkami podeprzeć i to zjeść… Oczywiście to absurd, wiadomo jaki Sisco jest do jedzenia. Jednak – zafascynowany by tym materiałem.
Długo jednak nie dał na siebie czekać, co przykleił się Raksh do tyłka i miała dwa ogony. Oczywiście tez znalazł się z nia na końcu kiszki zwanej mieszkaniem, za paletami, gdzie można było zrobić łazienkę.
Słuchał jej, patrzył, myślał, przetwarzał i nagle.
- Pomysł mam. Ale głupi…
Offline
Niemocowładny
-Słucham ciebie, a pomysły nei sa głupie, niektóre są tylko nierealne.- Odpowiada i podnosi na niego łepek
-A w tym momencie kazdy pomysł na wagę złota jest.- Mówi ona już myslami jest pryz przynoszeniu tu gruzu z którego zrobi się ścianę.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
- To mam nierealny. Znaczy w sumie realny… - wykonał ową swoją imitację wzruszenia ramion.
- Bo w śmietniku pod nami są takie tłuczone kawałki glazury. Są połamane, ale można je przykleić. Można by wzory nawet ułożyć…- tak nieśmiało zaczął, jakby przynajmniej jakieś wielkie bluźnierstwo. No bo jakby nie było wszyscy jego znajomi by z zażenowaniem na niego patrzyli. A Raksh była tą, u której nie będzie takiej reakcji.
Offline
Niemocowładny
-Ależ To nie jest głupi pomysł tylko genialny, to lepiej chodzmy od razu je przyniesiemy bo nam wywiozą i tyle z tego będzie!- Mówi aż klaszcze w dłonie zadowolona, niechcacy tworzac obłoczek pyłu który osiadł jej na łapach na futrze w tarkcie sprzątania, to też ja rozbawiło.
-No chodź, chodź.- pomrukuje ciągnąc Sisco do windy. Nie nie było widać po niej zażenowania pomysłem wyciagania takich kawałków ze śmietnika. A w tym momencie bedzie potrzebowała siły transportowej Sisco.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Szok, ale już bardzo krótko, jakby się do szoków przyzwyczaił, za to zaświergotał wesoło, zadowolony ze mu się cos udało wymyślić. A nawet coś genialnego. I bardzo chętnie za nia poczłapał, wręcz w podskokach, na co podłoga się nie zawaliła.
Kiedy zjechali winda, Sisco poprowadził „pod mieszkania” gdzie rzeczywiście stał kontener a koło niego częściowo w kartonach, częściowo na gromadzie leżała pobita terakota – zapewne z firmy, zamawiali duzo, a zawsze coś „na straty”, pobite. I wyrzucili, teraz to czekało na odbiór przez śmieciarkę.
Terakota ścienna i podłogowa, w kolorach jednolitych i praktycznych – jakieś beże.
Sisco aż czkawki dostał na widok tego. Często dostawał czkawki w emocjach, to normalne.
Offline
Niemocowładny
-To co bierzemy wszystko, najwyzej sie resztki wyrzuci?- Mówi i zaczyna przeglądać pudła zastanawiajac sie jak to zabrac. Pod tym katem widać ze nei ma pomysłu nawet wykorzystujac Sisco. Nie zna jego siły i pudła maja przeciez tendencje do rozwalania się. Ale udaje jej sie znalesc sznur z którego robi takie chomonta na pudełka zeby Sisco mogł podniesc lufami do góry.
-Dasz rade to zabrać?- pyta pokazując przygotowane w ten sposób pudełka.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Pomyślał chwile, popatrzył i zrobił zaraz radośnie i bardzo po ludzku „mhmm!”. Nie miał tego w asortymencie własnych dźwięków, było to mrukniecie zapożyczone, ale zawsze jak to Sisco robił to tak sympatycznie brzmiało, zwłaszcza ze wtedy bardzo rozluźniony zazwyczaj był. Teraz zaś jakby można było ujrzeć jego mimikę, to na pewno byłby to szeroki uśmiech.
- Pewnie, ja to wezmę wszystko na raz, ale te małe to chyba trzeba do worka wrzucić… nie mamy worka. – dodał ze smutkiem, ze nie mają worka, ale może w kontenerze coś jest?
Offline
Niemocowładny
-Poszukam coś.- Mówi i wspina sie na konteren zaczyna myszkować i tak znajduje worek a nawet znajduje belę filcu urzywana do niezbyt skutecznej ochrony glazury w transporcie. Duzo tego jest a obok takiego dobra raksha nei przejdzie obojętnie kładzie to na bok najpierw zajmujac sie wrzucaniem glazury do worka który znalazła, był nieco dziórawy ale jakis sznurek do załatania otworu też się znalazł. Szycie jest łatwe jak bez problemu otwory mozna porobić pazurami. Już po jakims czasie potłuczone płytki do ostatniego znalazły sie w worku. Który Raksha umiesciła jakoś na reszcie bagarzu Sisco. Sama zabrała tyle Filcu ile tylko zdołała unieść, najwyzej wróci po resztę.
-Idziemy to zanieść!- Oznajmia.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
No to zaczęło się i Hasupidony (bo po slubie Raksh chyba przejmie to zakręcone nazwisko) zaczęły zaopatrywać się na śmietniku. Na szczęście gazety nie wiedziały o Siscowej przeprowadzce – być może się dowiedzą, być może będą to miały w dupie, bo teraz Sisco był mało popularny, a media zajmowały się tym szalonym morderca ciężarnych kobiet.
Obładowywany Sisco mruczał jak nakręcony. Na komendę „idziemy” ruszył bokiem, bo przednie oczy miał zakryte.
- ale odlot. Jak byłem mały to lubiłem kopać w kosze na śmieci, widać to było moje przeznaczenie… Może po zmroku ruszymy na miasto, pogrzebiemy w koszach…[/i ] –wypalił durnowato – raczej by się nie odważył, ale teraz emocje przez niego przemawiały.
[i]- Co to jest to co ty masz? – Sisco nie wiedział za wiele o materiałach.
Offline
Niemocowładny
-To filc jest mięciutki i sie przyda! Zobaczysz! Na wypełnienei poduszek albo na tysiąc innych rzeczy!- Mówi rozbawiona. Ona juz oczami duszy widzi i poduchy i pufy.
-A co do innych śmietników to zły pomysł. Ale chyba zaczne zabierać twojej mamie puste plastikowe butelki wiesz?- Pomaga Sisco z winda a potem z rozładunkiem rzeczy w wyznaczonym przez nią miejscu. Po czym idzie znów do miejsca gdzie ma być łazienka i wyznacza miejsce na sciany a potem dokładnie to miejsce zamiata, Ołowkami na podłodze wyznacza miejsce na kratkę odpływową i sprawdza jak wykuć odpływ. Wyjatkowo w tym wsyztskim przeszkadza jej tunika. Gdyż musi sie prawie na 4 poruszać.
Offline