Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
Objawy zaczęły Jamesowi ustępować. Potrząsnął głową i nagle odzyskał wzrok, choć nie było to specjalnie przyjemne. Przechodził już takie wynurzenia. Ba – dużo gorsze. Ostatecznie jednak uśmiechnął się. Poszło dobrze. Powinni na dniach już zaobserwować zmiany.
A kiedy owe zmiany nadejdą, James będzie robił kolejne testy.
No i – szkoła czeka. To przede wszystkim, choć jeszcze czekali na odpowiedź (bo w szkole uczyło siw troje dzieci senatorów, trzeba było delikatnie negocjować), to autorytet mistrza w służbowej szacie był dobrym argumentem.
- Dobra, to odpocznij sobie, Mac, a jutro popraw błędy i dołącz opis sesji do pliku dla rady.
Rodianin skinął głową i wyszedł.
James przytulił się do Sisco męczącego butelkę.
- Dobra, mały, czas spac, bo ja na przykład jestem już bardzo zmęczony
Pobył z Sisciem w gabinecie jeszcze chwile, a potem – kiedy już mógł bo Ssco był opanowany – to poszedł. Pojedzie do swojego mieszkania i wreszcie się wyśpi przy pomyślnych wiatrach bo pierwszy wykład miał na 10.
O ile rzecz jasna nie sciągną go wcześniej „bo Sisco fuka”.
Offline
Po zakończonej rozmowie z Jamesem Leri wyruszyła do jego gabinetu by pogadać z Sisciem. Drogę już znała, całkiem nieźle orientowała się w przestrzeni, więc na pewno się nie zgubi. W plecaczku miała bezpiecznie schowany prezent dla niego, więc zrobi mu niespodziankę.
Gdy dotarła już do gabinetu mistrza, a raczej doktora Jamesa to najpierw zapukała, z grzeczności by oznajmić swoje przybycie. A potem już weszła, po odczekaniu kilku sekund. Nie powinna go więc zaskoczyć w trakcie jakieś zabawy czy coś.
Drzwi się rozsunęły i weszła do środka. Ubrana była dzisiaj w sportowe ciuchy - lekką kurtkę i dopasowane spodnie o podobyn kroju, a do tego białą koszulka. Włosy miała poupinane w kucyki z tyłu głowy.
- Cześć Sisco! Jak się masz?
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Odczekiwanie dało pożądany skutek, bo kiedy weszła – czekał. Stał pod przeciwległą ściana, ustawienie nóg sugerowało ze pierwotnie bokiem do drzwi wejściowych – ale teraz łeb (więc siłą rzeczy i działa) kierował się na drzwi, a „spojrzenie” bez oczu wpatrywało się w Leri. Bezruch, cisza, i „stoję i myślę”.
Co zas się tyczy otoczenia- miało w sobie znamiona toczącej się tu zabawy. Sisco miał zabawki – studenci mu przynosili – ogromne pluszaki, zazwyczaj już trochę skotłowane życiem, którymi młodsze rodzeństwo już się nie bawi, a nawet takie którymi bawili się sami studenci. Miski i jeden nerf na biegunach. Zabawki były „poustawiane” (oczywiście z pewną niedokładnością, wiadomo – Sisco) – koło wejścia,w okręgu, jakby miało to sugerować, ze czymś się zajmują. Od „świata” odgradzało je biurko – wyraźnie ustawione tak a nie inaczej specjalnie. Ostatnim elementem była beczka i – sam Sisco. Oni byli na drugim końcu gabinetu i „bawili się sami”.
Wracając jednak: Sisco. Nie zmienił się, nie urósł, nie zmalał i nie wyładniał. Nadal był ta toporną czarną machiną z działami, nadal robił wrażenie, zwłaszcza kiedy tak stał i obserwował.
Nie poznał? Nie, prawdopodobnie po prostu zac zał się dystansować, przyzwyczaił się, ze różni ludzie wchodzą na 15 minut i wychodzą, więc nie ma czym się podniecać.
Po chwili patrzenia mruknął – przywitał się.
- Cześć. Dobrze – i za chwile głosem.
Offline
Troszkę ją zdziwiło to nieco chłodne powitanie, no ale sobie zasłużyła, bo wpadała raz na jakiś czas i to na chwilę. A James często się nim zajmował i wspierał go, więc nie ma się co dziwić. Ale niezrażona podeszła do niego, by się właściwie przywitać, a więc poklepać go po boku i tak dalej.
- To fajnie... a czym się teraz zajmujesz? Bawisz się?
Zerknęła na beczkę, gdy już wyminęła biurko i podeszła do tej wielkiej "machiny". Faktycznie nic się nie zmienił, ale to też nie powinno nikogo dziwić. Trudno by co chwilę zmieniał kolor pancerza czy coś w tym stylu.
- Przepraszam, że częściej nie wpadałam, miałam parę obowiązków Jedi a to trochę czasu zajmuje
Powiedziała skruszona no i poklepała Sisca po boku na powitanie, tak jak zawsze.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Wyszedł w jej kierunku i spotkali się tak mniej więcej po jednej trzeciej drogi z jego strony i dwóch trzecich z jej. Pochylił łeb, podstawił się do pieszczot, mruczał cichutko, w porządku, na pewno tak samo przyjacielski jak wcześniej, tylko trochę bardziej zdystansowany. Ale ogólnie można było wyczuć w Mocy ze nie czuje się najlepiej psychicznie. Był tu jak trzymane w klatce zwierze, czasem zabierane na spacery, czasem ktoś przychodził się pobawić, jednak większość czasu to była klatka.
I nie odpowiedział czym się zajmuje. Wyraźnie nie chciał. Za to zdawał się być zorientowany na pobieranie bodźców: co ona powie, co ona zrobi
Offline
Skoro wyszedł na powitanie to zaraz goi pogłaskała, poprzytulała i po poklepywała po boku i tak przez jakiś czas. Wyczuła jednak, że coś nie tak jest i że czuje się nie najlepiej. Więc gdy skończyła się z nim witać to się nieco odsunęła, by Sisco mógł lepiej na nią popatrzeć.
- Oj Sisco, czuję że coś nie tak. Chcesz o tym pogadać?
Zagaiła otwarcie, bo nie znała takich sztuczek jak James by podejść kogoś i nakłonić go do zwierzeń. Jeżeli Sisco nie będzie chciał rozmawiać o tym to go zmuszać nie będzie. Będzie chciał jej się zwierzyć to sam to w końcu zrobi, w odpowiedniej dla siebie chwili, bez żadnych nacisków.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
No i patrzył. Patrzył, bo inaczej wyglądała, ale już wiedział, ze tu ludzie zmieniają kolor i to często. Zaakceptował to ale nadal zbudzało to jego zainteresowanie. Wiec patrzył.
- Nie wiem – odparł. Był jeszcze za młody, by rozumieć potęgę szczerego „po prostu porozmawiajmy”, w jego przypadku te sztuczki Jamesa się sprawdzały, bo taki „mały dzieciak” sam sobie ze swoimi przeżyciami nie poradzi. A coś przezywał – bez wątpienia.
Offline
Leri uśmiechnęła się do Sisca a potem wyciągnęła rękę i poklepała go czule po boku. Nie czuła się urażona tym, że nie chce z nią rozmawiać. Częściowo go rozumiała i była wobec niego bardzo wyrozumiała.
- Dobrze, jeśli będziesz chciał mi o czymś powiedzieć, lub opowiedzieć o szkole to chętnie posłucham. A póki co mam coś dla ciebie
Zdjęła plecaczek z pleców i go otworzyła. Po chwili zaś wyciągnęła małą, pomalowaną puszkę - "beczkę" w wersji miniaturowej. Nie umywała się co prawda do tej dużej, ale zawsze to coś.
- Wpadłam ostatnio na pana Mavhonica... pamiętasz go? To ten pan oficer który cię tu przywiózł, trochę podobny do mistrza Jamesa. No i powiedział on o tobie twojej rodzinie a oni zrobili dla ciebie taką małą "beczkę".
Pokazała mu ją w całej okazałości, by mógł sobie ją dokładnie obejrzeć.
- No i pozdrawiają cię i życzą ci powodzenia w szkole i w ogóle.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
O szkole to on już w ogóle nie chciał rozmawiać, i to nie dlatego, ze nie chciał tam chodzić. Chciał i dlatego nie chciał rozmawiać – by siebie jeszcze bardziej nie dołować.
Był tak szczerym i naiwnym stworzeniem ze niemal jego myśli można było czytac w mocy co do słowa. No, chyba ze z czymś się krył, ale teraz nie. W szkole – niefajnie, czuje się samotny, boje się, nie wiem co się dzieje i COŚ. Cos się zdarzyło co Sisca ekscytowało, ale to z kolei świadomie trzymał tylko dl;a siebie.
Teraz zaś – ciekawski jak zwykle, pomrukiwał i patrzył, co robi zabraczka.
No i teraz aż podskoczył. Oczywiście nie dosłownie bo nogi nie oderwały się od podłoza, ale na wysięgnikach swist do góry i łup – łbem w sufit, ale nic się nie stało, sufit był mocny, a Sisco zachowywał się jakby miał się posikać. Zanim jeszcze Leri buzie otworzyła zeby coś powiedziec, to on opadł, przygiął nogi i łeb ku puszce wyciągnął tak ze pewnie Leri będzie musiała się czegoś złapac by nie upaść. Entuzjazm eksplodował.
- Ale mała beczka!
Trudno było mu teraz coś powiedzieć, no ale jak już udało mu się tej „beczki” dotknąc to się trochę uspokoił i tak słuchał jednym uchem troche przytkanym, ale zareagował na nazwisko Mavhonic – znieruchomiał i po chwili radosci tak „dziwnie' popatrzył na Leri – jakby jaja sobie robiła. Patrzy, patrzy, patrzy i nagle:
- Ale przecież CSB nie umieją malować... – zdziwienie i zdumienie w głosie było wręcz wylewajace się bokami. Bo jak to tak?
Offline
Z Mocą to nie było tak, że z łatwością czytało się czyjeś myśli, to potrafiła niewielka grupka utalentowanych i wyszkolonych Jedi. Znaczna większość, w tyl Leri wyczuwała emocje, aktualne samopoczucie itp. Zabraczka wiec wiedziała, że coś trapi Sisca, ale mogła się jedynie domyślać co było tego powodem, a więc szkoła i ten kolega który go pobił. Nie wychwytywały ukierunkowanych myśli Sisca, nie wiedziała więc co on myśli w danej chwili.
Zaś jego entuzjazm skierował jej myśli na inne tory. Ucieszyła się bardzo z tego i właściwie to musiała nieco lepiej zbalansować ciałem by nie upaść. Ale to wywołało jej śmiech a nie oburzenie.
- Hej hej spokojnie bo mnie przewrócisz
Zawołała przez śmiech a potem stanęła już pewniej na ziemi.
- No mała... to bardziej puszka, niż beczka, ale dla ciebie może to właśnie być beczka. I do tego pomalowana
Prezent cały czas trzymała tak, by Sisco mógł sobie spokojnie na niego popatrzeć i po podziwiać pod różnym katem.
- A kto ci powiedział, że nie umieją malować? - Zapytała równie zdziwiona Leri. - Umieją, umieją, to w końcu normalne osoby a tylko pracują w CSB. A po pracy niektórzy malują, śpiewają, grają... albo się bawią. Różne rzeczy robią.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Bardzo był zdziwiony. Tym ze CSB umie malować i ze taka mała beczka. I ładnie pomalowana – nawet ładniej niż ta duża, dotychczas ulubiona zabawka, choć sprawczyni tylu nieszczęść. Towarzyszka w niedoli, symbol.
Teraz Sisco wyraźnie chciał jak najwięcej kontaktu fizycznego z małą beczką – aż dziw jak bardzo potrafił się pochylić, nie tracąc równowagi, jednak założono ze później Leri podniosła beczkę tak by było mu wygodnie, i już nie musiał. Najpierw ją (puszkę” „wycałował” a później oglądał – ze wszystkich stron. Z jednej, po czym przeszedł na druga stronę, i oglądał z drugiej strony,a na koniec zajrzał w otwór, oczywiście popisując się niebywałą sprawnością.
- Dobra puszka. Beczkowa
Offline
Leri cierpliwie puszkę trzymała w dogodnej dla Sisca pozycji. Obracała ją też wedle jego uznania, więc nie musiał się aż tak gimnastykować. Chciał ją z boku obejrzeć? No to ją obracała odpowiednio. Czekała aż się z nią zaznajomi, zobaczy ją pod każdym kątem i tak dalej.
- No dobra... i co z nią zrobimy Sisco?
Była ciekawa jakie też zastosowanie dla niej wymyśli, bo była nieco za mała na normalne zabawy, łatwo by się mogła zgnieść. Ale jako ozdoba spisałaby się świetnie.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Ale się gimnastykował, widać – chciał tak robić, jednak musiał jakoś dawać upust swojej żywiołowości, oczywiście jego ruchliwość była z wiadomych względów ograniczona, ale nie wyeliminowana zupełnie.
I był zachwycony.
- Wrzucimy ją do dużej beczki... albo nie! Bo nie będzie jej widać.... Postawimy ją na biurku! – i srrru, jak się nie rzuci, aż podłoga zadrżała. Troche nogi pogubił,bo ruszył z zewnętrznej ku środkowi pokoju, w swoistym pólpiruecie, ale jednak masa robi swoje i trochę się zaczepił palcem o łydkę, ale nic się nie stało, poczłapał aż do biurka, rozmruczany, głośny, zadowolony.
Pewnym było, ze będzie się próbował nią bawić po pewnym czasie, ale na razie na szczęście nie rwał się, bo w takim entuzjazmie jak by zniszczył to by był płacz.
Offline
- Dobrze
Leri z kolei powoli podeszła do biurka, bardziej spokojnie i płynnie, podczas gdy Sisco sobie szalał. Patrzyła na to z uśmiechem, bo miło jej się obserwowało takiego rozentuzjowanego i chętnego do zabawy.
Mała beczka w końcu spoczęła na biurku a zabraczka cofnęła się nieco, spoglądając pytająco na Sisca.
- No i co teraz?
Ciekawiło ją niezmiernie to co z nią zrobi. A ta reakcja dała jej też do myślenia. Na przyszłość sama zrobi podobną beczkę albo jakiś inny ciekawy prezent. Żeby też coś miał od niej.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Sisco był wszędzie, ale ze swoją charakterystyczną gracją. Bywały momenty kiedy trochę tracił kontrole nad podległym prawom fizyki cielskiem, jednak dzięki mocy nic się nie stało.
Jak poszalał z piec minut, to już troche sapał – kondycja nie najlepsza. Zabrali go wprawdzie ze dwa razy na hale sportowa i wołali jeden do drugiego a on latał jak zwietrzony. To samo na korytarzach, ale huk był za duzy i zabronili. I tak Sisca doprowadzali do granicy wydolności oddechowej.
Reasumując- uspokoił się, tak w oddali stojąc i patrzył. Na pewno się zastanawiał, coś myślał, bardzo filozoficzny był. Za biurkiem niczego niewiadome zabawki dalej odgrywały swoja rolę. A za Sisciem – stara beczka. I wtem obejrzał się – a wystarczył obrót o 90 stopni by widział to, co za nim.
– duża beczkę postawimy obok – oznajmił.
Offline