Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
- Być może... być może... albo faktycznie Czarne Słońca kręcą się w pobliżu. Jednak po to to miejsce by utrzymać tajemnicę. Czyżby szpieg?
Mruknął weequay rozważając inną możliwość. Ale musiał też niechętnie przyznać, że rozumowanie Cichego mogło być słuszne. Osobista straż Morrigan oraz jeden z jej zaufanych ludzi - łatwo upozorować wypadek czy też napad. I tym sposobem można się pozbyć dwóch wrogów za jednym zamachem. Ktoś zaczął rozgrywkę a oni znaleźli się po środku tego konfliktu nie wiedząc, kto porusza pionami na szachownicy.
- Jasne... Wiktor kurwa, weź trzech ludzi, robicie za gwardię Videnzy. I nie ma narzekania, ufam ci wiec jak skrewisz to cię zabiję, sklonuję a potem znowu zabiję, jasne? No i na co czekasz? Ruchy!
Pogonił go by jak najszybciej wykonał rozkaz, zaś gdy mieli chwilę spokoju to Strax mruknął do Cichego.
- Ty też nie marudź, na pewno umiesz sobie poradzić, ale dmuchajmy na zimne. I... ocho, już czas
Mruknął, bo oto drzwi drugiego hangaru się otworzyły. W oddali widać było wielki frachtowiec i wbrew pozorom nie był to rozlatujący się złom a całkiem porządna maszyna. Na ich spotkanie wyszła grupa pięciu osób - trzech ludzi, twi'lek i trandoshanin. Z tyłu czaiło się sporo innych najemników.
- Imprezę czas zacząć. Przygotować się!
Padł rozkaz we wszystkich wewnętrznych głośnikach najemników.
Offline
Tak, kręcą się, i dlatego Kessel wpycha się tutaj jak głupi w butelkę. - Cichy az obnażył kły-sztylety i ledwo się powstrzymał by nie spojrzeć na Drużynę Czarnej Furgonetki.
Mynockim gównem już dawno przestało tu śmierdzieć. Teraz śmierdziało tylko i wyłącznie podstępem.
Otaksował spojrzeniem osobnika w zbroi mando. A więc miał na imię Wiktor. Zwycięzca. Oby był to dobry znak.
Jeśli się okaże tak jak myślę, to jeszcze w tym tygodniu kogoś dla mnie zabijesz.
Przejechał czubkiem języka po całej długości prawego kła.
Kiedy spojrzał w kierunku otwartych wrót z satysfakcją stwierdził ze nie widać nigdzie jego własnych zbirów. A jak on ich nie widział, to oni tez nie. Teraz był on, Strax, mandalorianin i trzech ludzi.
Offline
Po raz pierwszy tego dnia spojrzał na Cichego z tak bliska. Pierwsze wrażenie? Strasznie młody. Jak cholera, 20tki nie ma!
Mando poczuł mrowienie w pietach a jego zaufanie do dowództwa opadło. Jak można ufać nastolatkowi?
- jasne – wrócił za kilka chwil z trzema najlepiej uzbrojonymi najemnikam. Stał się nagle najbardziej narażonym obiektem tutaj, jeśli dzieciak będzie podejmował złe decyzje, zgrywał bohatera,a oni mają go chronić.
Odszukał wzrok Straxa i najwyraźniej chciał mu przekazać, ze czuje się trochę wkręcony...
Oczywiście nie osłabia to jego lojalności.
I dlaczego u licha Strax gada do duga a ten nic? Takie panisko ze nawet nie raczy odpowiedzieć?
Offline
- Spoko, urżnę kogo będziesz chciał
Odpowiedział jeszcze na odchodnym do Cichego, a mijając po drodze wiktora jeszcze mu kiwnął głową i powiedział cicho, że sobie poradzi. A potem stanął z boku, obok jeszcze jednego najemnika. Pozostali dobrze się poukrywali i gotowi byli do reakcji gdyby działo się coś podejrzanego. Nad wszystkim czuwał Strax, który nałożył na głowę hełm. Zrobił to przede wszystkim dlatego, że na jego wewnętrznym wizjerze wyświetlana była mapa z zaznaczonymi pozycjami wszystkich jego ludzi, mógł więc szybko decydować o tym co się dzieje. Czuwał nad wszystkim.
Delegacja Kesselska raźno podeszła do środkowej części doku przeładunkowego, za nią zaś sunęła pierwsza skrzynia z przyprawą. Pozostałe były na frachtowcu i czekały na rozładunek, ale najpierw trzeba było się dogadać. Ich przywódcą był człowiek, nie odznaczał się niczym szczególnym prócz implantu oka i blizny. Był niski, raczej szczupły, nie miał przy sobie broni. Czekał na Cichego aż ten podejdzie.
Offline
Dug skinął Wiktorowi i jego ludziom, oczywiście bez słowa, i ruszył powoli. Tak – pomyślał. Do linii i ani kroku więcej. Do środka.
Prześmiewczo i ze złością o tym myślał. Jego najemnicy podążając za nim mogli widzieć napięte mięśnie szyi i karku. Nie był ani rozluźniony ani spokojny, choć patrząc na jego twarz można było obserwować oficjalną wersje umiarkowanej olewki.
Szybko znalazł się w odległości dyplomatycznej. Skinął głową na przywitanie i nawet się lekko uśmiechnął, po czym dał gestem znak swoim ludziom by opuścili broń.
Offline
Tak, dam sobie rade, ale o co chodzi tu – myślał Wiktor, wykonując polecenia swojego młodocianego dowódcy. Starał się nie robić min. I kiedy już podeszli do tamtych przypomniał sobie ze jego morda wygląda jak pól kilo starego gnijącego mięcha. Był niewątpliwie najbardziej odrażającym elementem tej grupki ludzi. I nieludzi.
Ale pewnie szybko zapomni o tym szczególe. Opuścił bron kierując ją lufa ku dołowi, tak jak i jego trzech kolegów, ale żaden nie odwiesił karabinu na ramię. Było ich dwoje ludzi (kobieta i mężczyzna – bliźniaki) i zabrak. Oczywiście czwarty był sam Wiktor.
Offline
Przedstawiciele Kessel nie wyglądali wcale na biznesmenów czy w ogóle na porządnych osobników. Każdy był brany inaczej i w dodatku nieco niechlujnie, w uzbrojeniu i ogólnym wyposażeniu też brakowało jakieś standaryzacji - czyli każdy sobie rzepkę skrobie. Była to po prostu zbieranina przeróżnych typków spod ciemnej gwiazdy, którą w kupie trzymały tylko wspólne interesy.
Na widok opuszczonej broni ludzi Cichego delegacja piratów również opuściła swoją broń na znak porozumienia. W końcu przybyli tu robić interesy a nie strzelać do siebie.
Przedstawiciel piratów uśmiechnął się kpiąco do Cichego a blizny na jego twarzy sprawiły, że był jeszcze brzydszy niż przedtem. W takim towarzystwie to Wiktor w ogóle się nie wyróżniał.
- Ha to ty jesteś naszym "kontaktem" z Sel Makor? No... musicie chyba dostawać ostro w dupe, skoro takiego dzieciaka twoi szefowie wysyłają by załatwił sprawy handlowe.
- Albo jesssst zbędny i nikt płakać nie będzie
Syknął złośliwie trandoshanin i pozostali się zaśmiali. Po chwili jednak herszt podniósł rękę i pozostali ucichli.
- Dobra, dosyć pierdolenia. Kresh, pokaż towar
Warknął do twi'leka który obsługiwał repulsorowy wózek ze skrzynią. Wyleciał z nią przed szereg i otworzył ją. W środku znajdowało się czysty błyszczostym, jeszcze nie obrobiony. Jedna taka skrzynia warta była kupę kasy.
Offline
Mógłby powiedzieć nawet ze poczuł wstyd widząc, z kim jego organizacja robi interesy. Jeśli towar był tak czysty jak oni, to czarno to widział. Chociaż intencje na pewno mieli jak ubranie.
Oczywiście od razu zaczęli próbować mu dogryzać, ale w tym przypadku mógł się tylko uśmiechnąć z politowaniem.
Oczywiście nic nie powiedział. Jak na gówniarza okazał się nad wyraz opanowany. Chwile przyjrzał się piratom, po czym sięgnął po jedną bryłkę.
po otwarciu się skrzyni oczom Cichego ukazał się brązowy, nieprzezroczysty papier. Tylko tak można było przechowywać błyszczostym by go przypadkiem nie aktywować. Utrudniało to trochę sprawdzenie towaru, na szczęście pomieszczenie w którym się znajdowali nie było zbyt dobrze oświetlone. Cichy nałożył proste rękawiczki i odsunął nieco papier by skontrolować jakoś towaru. Na pierwszy rzut oka wyglądał on dobrze, konieczna byłą jednak dokładniejsza próba. Zdrapał nieco okruchów palcem a potem zlizał je by sprawdzić działanie. Prawdziwy błyszczostym działał bardzo szybko i pierwszym co się czuło to był przypływ euforii, na szczęście nie były to na tyle silne odczucia by zamącić umysł. Ale najważniejszym "objawem" działania przyprawy była zdolność czytania w myślach innych osób.
To wszystko składało się na tak horrendalne ceny jakie ta konkretna przyprawa osiągała.
Jeżeli cały towar jaki macie wygląda jak ta próbka, to jestem zadowolony – komunikat myślowy zastał wysłany do herszta bandy. Mógł poczuć się trochę nieswojo.
Teraz jednak, niby dalej oglądając towar, Cichy uruchomił subtelny skaner mocy ustawiony na niebezpieczeństwo. Podejrzewał, ze nic się nie stanie póki Aurli nie znajdzie się w zasięgu.
Bierzemy
Offline
Wiktor się tylko przyglądał. Nigdy nie brał i pierwszy raz widział jak to wygląda. Obserwował Cichego i to, co z tym robi. Oczywiście niewiele rozumiał i rad był ze niewiele rozumie i ze jest zielony w tej sprawie, bo jakby miał szerokie pojęcie jaka potęga stoi w tej szkrzynce metr od niego, to by pewnie się gorzej czuł...
Offline
Przywódca piratów nieznacznie się skrzywił słysząc w swojej głowie głos Cichego. Młody dug zaś dzięki narkotykowi mógł usłyszeć część myśli swego rozmówcy.
- Pierdolona telepatia... nie cierpię... to robią
Oczywiście nic z tego nie powiedział na głos. Jedynie zdobył się na karykaturę uśmiechu.
- Świetnie, moi ludzie wypakują resztę skrzyń. A teraz zapłata
Nic na tym świecie nie było za darmo, zwłaszcza na dolnych poziomach. Przed misją Thorun dał Cichemu niewielkie urządzenie służące do dokonywania zdalnych przelewów bez bawienia się we wszystkie autoryzacje i tak dalej. Z resztą, bank w którym mieli owe konto należał do huttów i przeważnie dokonywano w nim podobnych nielegalnych transakcji, zaś służby republiki i imperium nie bardzo mogły śledzić te transakcje, nie mówiąc już o ich blokowaniu.
Był to bezpieczny i szybki sposób, bo jednak suma będzie dosyć pokaźna.
Tymczasem w hangarze Kesselczyków trwał już wyładunek skrzyń - było ich kilkanaście, lecz nie były zbyt duże - długie na metr, szerokie na pół i głębokie na 30 cm. Łatwe do przenoszenia i do zabezpieczenia.
Offline
Młodzieniec uśmiechnął się w sposób nie pozostawiający wątpliwości co do tego ze usłyszał strzępy myśli pirata. Tak żeby tamten poczuł się zagrożony, lub przynajmniej poczuł się niepewnie.
Niespiesznie, wręcz z ociąganiem się wyjął dobrze znane biznesmenom wszelkiego typu urządzenie. Jeszcze czyste. Podał je kontrahentowi. Niech sam wpisze kwotę. Niech wie, ze kantu nie bedzie.
Oczywiście cały czas używał mocy starając się wykryć, gdzie jest przekręt, skąd przyjdzie niebezpieczeństwo.
Wyjął komunikator i wysłał krótką informacje do pilotów.
„Zahasłować systemy.”
jeśli to nie piraci byli tymi co mu zagroża, to niewykluczone, ze Aurli zechce przejąć naładowany statek razem z całą chwałą.
Offline
Herszt przyjął urządzenie i spojrzał na nie. Spodziewał się już ustalonej kwoty na koncie i wystarczyło tylko podać odpowiedni numer drugiego konta i załatwione. Ale brak tej ustalonej kwoty najpierw potraktował jako okazję do zarobku - wpisze więcej, okantuje Sel Makor i się nie zorientują. Ale potem tknęły go przeczucia... kwota była w zasadzie ustalona wcześniej. A co jeśli to test? Zaczął klnąć w myślach i w końcu z ciężki sercem wpisał właściwą kwotę a potem dopisał ciąg cyfr konta bankowego a potem zaakceptował. Trzeba było chwilę poczekać na potwierdzenie.
Urządzenie oddał Cichemu - z ciężkim sercem oczywiście.
- Załatwione.
Mruknął i odwrócił się, jednak stojący obok niego twi'lek szturchnął go mocno w bok.
- Aha... coś jeszcze, prezent od naszego szefa dla waszej su... szefowej. Nie wiem co to kurwa jest, ale może jej się spodoba
Kiwnął głową kumplowi a ten wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki drewniane pudełeczko pokryte jakimiś symbolami. Podał je od niechcenia Cichemu. Pozostawał obojętny co do zawartości tej skrzyneczki, jego to nie obchodziło.
Spotkanie powoli się kończyło gdy w końcu Moc się obudziła i zaczęła powoli szarpać nerwy młodego duga informując go o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Ale jeszcze nie można było ustalić ska ono nadejdzie ani w jakiej formie.
Offline
Odebrał urządzenie i przyjrzał się. Kwota miała dużo cyferek, więc trzeba było poświecić trochę uwagi by ją zrozumieć. Jakby w środku „niechcący” pirat zamienił trojkę z jedynką to okantowałby ich na 20 tysięcy.
Dug uśmiechnął się delikatnie, mrużąc oczy.
Gdyby nie ten cały cyrk z tą dziurą, dopisał bym coś... – lubił być dobrze zapamiętywany, ale nie będzie przecież nagradzał innych za coś, co mu się nie podoba.
Ale prawdopodobnie swoją dole już za to przedstawienie od kogoś dostali.
Oczywiście pudełeczko tez odebrał. To go od razu zaciekawiło, więc ukrył to w wewnętrznej kieszeni i zapiął na zamek. Poczuł bowiem, ze jeśli Aurli zechce mu coś odebrać, to właśnie to.
Zaakceptował transakcje jak już ostatnia skrzynia znalazła się za jego plecami. Pokazał ekranik kontrahentowi. Napis „przyjęto zlecenie”.
I za kilka chwil przyszło przeczucie. Tym razem spojrzał ukosem na Wiktora.
Zbliża się niebezpieczeństwo. Bądź czujny. Przekaż dalej. – i w końcu młody mando mógł się przekonać jak Cichy komunikuje się ze światem.
Offline
Mando aż drgnął, serce mu zabiło szybciej, zdało mu się, ze wariuje. Czytał gdzieś ze jak się słyszy głosy bez hełmu to choroba. Ale wtedy ujrzał to spojrzenie dugańskiego młodzieńca, jego szefa. Opuchnięta twarz nie pozwoliła zdradzić jego stanu emocjonalnego. Zdawał się pytać Cichego, co się dzieje.
Nacisnął niepostrzeżenie w urządzeniu komunikacyjnym przycisk o stanie wzmożonego zagrożenia, zęby wszyscy rozbójnicy Sel Makoru byli czujni.
Offline