Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
James był przede wszystkim bardzo skupiony na Sisco który był mimo wszystko blisko nich. Moze kilometr. James kiedyś ścinał włosy w tym zakładzie, choć to tylko dla kobiet, to jednak on włosy długie miał i przyjęli. Potem sobie długo „dzień dobry” mówili, aż jedi kupił auto i nie chodził już na uczelnie piechotą. Ale to dawne czasy, jeszcze przed wojna, kiedy komunikacja miejska była sprawna.
Świetnie Sisco, brawo. To była twoja wola, twoja decyzja, twoja siła. Super. A teraz nie dotykaj tej wody.
Sam się przysunął, zmrużył oczy.
możesz to wyostrzyć? Chodziło oczywiście o wy opstrzenie obrazu. James wstrzymał się przed gestem który mógłby ich „małego kolegę” zaniepokoić.
Tak, wydaje mi się ze to jakaś chemia, tu czasem gangi używają taniego paliwa do podpalania konkurencji. Wydaje mi się, ze ktoś chce ich stamtąd wykurzyć....
Sisco? Słuchaj mnie teraz. Nie dotykaj tej wody, weź siostrzyczkę, weźcie wartościowe rzeczy, i wyjdźcie z kryjówki. Schowajcie się gdzieś blisko, my za chwile przyjedziemy po was. I weżniemy beczkę żeby ją ładnie pomalować, dobrze? Sisco?
Leri miała racje, musieli lecieć tam szybko. Dał zabraczce znak, by się szykowała.
- rozłączamy się. Zaraz będziemy. Nie dotykaj wody!
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Stał, słuchał, patrzył na „wodę” co było przekazywane do nich. Troche niepewny był, w końcu Jamesa nie znał, tak nie od razu chętnie wykonywał jego polecenia. Ale bawili się, James był w porządku. No i cos się dzieje – wziąć łachy i wyjść, nie dotykać wody. Akcja. Choć Sisco jednak w głębi duszy poczuł ze coś jest nie tak.
Dobrze - Przytaknął. Zgodził się na odłączenie projekcji. Teraz już tylko czekac na spotkanie.
Offline
- Do zobaczenia Sisco, uważajcie na siebie z Haze. Zaraz do was dołączymy
Zapewniła go o swoim wsparciu a potem wyłączyła komunikator, wstając przy tym ze swojego miejsca. Spódnica w końcu się wyrównała i przykryła jej nogi. W myślach starała się to wszystko poukładać. Jeśli faktycznie jakiś gang będzie chciał ich stamtąd wykurzyć to może się to bardzo źle skończyć. Miała jednak nadzieję, że to tylko straszak, by sami opuścili ten lokal. W końcu postura Sisco jednak robiła wrażenie.
- Może zaczekam na zewnątrz, podczas gdy mistrz się nieco... ogarnie.
Uśmiechnęła się a potem skierowała się do drzwi, by ubrać buty, w tym czasie James mógł coś narzucić na siebie. No i zabrać swój miecz.
Offline
- Dobrze. Możesz rozgrzać autko – wskazał wiszącą na haczyku przy drzwiach kartę dostępu, sam zaś przeszedł do sypialni gdzie znikł, za niezamkniętymi drzwiami, gdzie się ogarniał. Wprawdzie gdyby sytuacja bardzo tego wymagała, wyleciałby w dresie i podkoszulku, ale teraz poświecił minutę na to by zaraz wyjść – jednak w szacie jedi. Moze i gangi to w oczy zakłuje, ale podejrzewał, ze zaraz jak już tam będą to i będzie kontakt z władzami, oficjalnie, i pewnie zawiozą do przytułku, tam wiadomo – lepiej jak się widzi „jedi pod krawatem” - może i na jedi opinie różne, ale na pewno lepsze niż na barabela w dresie i zabraczkę w stroju tancerki z Felucji.
Ale wyszedł. I oczywiscie meicz miał, ale tak ukryty by się w oczy nie rzucał. Miał jednak – widać było jak się szata układała.
Prawdopodobnie Leri jednak nie psozła sama rozgrzewać autka, wieć wyjdą razem,a James zamknie drzwi za nimi.
Offline
James z racji swojego urzędu był jednym z bardziej rozpoznawalnych Jedi na Coruscant. Doktor psychologii, mistrz Jedi i członek Najwyższej Rady. Pewnie w Senacie często bywał i u Kanclerza, bo jednak pozycja miejscowego zwierzchnika sił Zakonu do czegoś zobowiązała. Musiał więc jakoś wyglądać. Leri zaś mogła bez problemu wtopić się w tłum, była anonimowa no i nie miała zamiaru pchać się do mediów. W razie większego rozgłosu by się po prostu ulotniła.
No i tak jak barabel podejrzewał, nie poszła rozgrzać aerowozu, bo po pierwsze nie wiedziała gdzie tu są parkingi dla mieszkańców, po drugie nie wiedziała który pojazd jest jego. Na błądzeniu straciłaby więcej czasu niż na czekaniu. Więc stała na korytarzu, przy drzwiach, oparta plecami o ścianę. Ręce założyła na piersi a na głowę ponownie zarzuciła kaptur. Faktycznie wyglądała jak tancerka egzotyczna.
- Prowadź mistrzu
Powiedziała gdy tylko James opuścił mieszkanie i udała się za nim.
Offline
Offline
Po wizycie u T'kula Havesh od razu umówił się z Jamesem na rozmowę, by wspólnie ustalić co dalej z pau'aninem. W tym celu udał się do mieszkania barabela, by móc w spokoju o wszystkim porozmawiać.
Mistrz cieni zjawił się o dosyć późnej porze, ale James nie spał jeszcze - dogadali się już wcześniej. Po wstępnej rozmowie od razu przeszedł on do rzeczy - streścił wszystko czego się dowiedział, dorzucając do tego własne podejrzenia i spostrzeżenia. Opowiedział o rozmowach z sąsiadami, o swoim badani w Mocy mieszkania sąsiadki i ściany w mieszkaniu T'kula, oraz streścił przebieg rozmowy z byłym Jedi. Przy okazji wyspowiadał się ze swoich mrocznych myśli, które często się u niego pojawiały, ale zawsze z nimi walczył. Havesh po prostu skupiał w swoich rękach ogromną władzę - miał do dyspozycji wszystkie zasoby SIS oraz Cieni Jedi a to rodziło pokusy nadużycia. Starszy jedi czasem myślał o tym by ustąpić w obawie przed tym, że kiedyś się ugnie i zacznie bardziej przypominać Sitha niż Jedi. Te jego wątpliwości co jakiś czas powracały, więc nie było to nic nowego i czasem z Jamesem o tym rozmawiał i póki co nie zrezygnował i nie ugiął się.
Tą krótką przemowę Havesh podsumował następująco.
- Może byłem trochę za ostry... ale na Moc, nikt nie budzi się rano z myślą - odejdę z Zakonu, napisze wypowiedzenie i witaj świecie. Do tego się dojrzewa tygodniami jeśli nie miesiącami. Planuje się... a T'kul... ehh... szkoda mi nerwów na niego.
Offline
James zas słuchał. Wcześniej nie spał, spodziewał się gościa,z resztą nie był ani śpiący ani zmęczony. Może to po prostu zwyczajne pozytywne podejście do świata pozwalało mu utrzymać wysoką formę.
Teraz jednak słuchał. Słuchał, słuchał, ewentualnie tylko jakieś małe uwagi wtrącał, ale tak to słuchał, zanim Havesh skończy, by mieć bazę.
- Masz racje, nie planuje. Nawet nie przewiduje. Ale myśli. Bardzo powoli. Mam dowody, zaczekaj...
Wstał i powoli, na paluszkach wszedł do sypialni. W Mocy od samego wejścia Havesh mógł wyczuć ze w mieszkaniu jest Asyr, ale śpi, było koło 23. Spał twardo i nie podsłuchiwał.
James wrócił z komunikatorem ucznia i aktywował go. Asyr posługiwał się urządzeniem na pamięć, James widział polecenia na wyświetlaczu.
- Gdzie była ta wiadomość, o... jest...
Odpalił. Nie było wizji, był tylko głos. Haveshowi mało znany, bo to był głos Sisca.
”Ty, Asyr, spotkałem dziś T'kutasa w hipermarkecie i mnie przepraszał za „skandaliczne zachowanie”, czaisz? Ciebie też przeprasza, prosił przekazać, więc przekazuje: o Asyr, cudzie wszystkich światów, błagam, przebacz, miej serce dla zwierząt, będę ci lizał buty, wybacz Asyr, kocham cie!”
Szło to już tam dalej, w prywatne więc James wyłączył. Ale był dowód!
- Wiadomość z niedzieli...*
*Czas podano orientacyjnie bo czas T'kula szybciej płynie niż nasz.
Offline
Obecność Asyra w mieszkaniu Jamesa niespecjalnie go zdziwiła. Chłopak wciąż do siebie nie doszedł więc to było naturalne, że jego dawny/obecny mistrz się nim opiekował. Havesh czasem go podziwiał za to podejście do nauczania. On sam nigdy nie miał padawana, w obecnych czasach nie miał wiele czasu dla ucznia.
Mistrz cieni wysłuchał słów Sisca, którego co prawda osobiście nie znał ale co nieco o nim słyszał, od Jamesa, Leri i oczywiście z różnych artykułów w holonecie.
Havesh się zasępił i przez dłuższy czas milczał, wpatrując się w jeden punkt na podłodze. W końcu się odezwał.
- W tym tempie to może za trzysta lat zrozumie swoje obecne postępowanie. Prawdziwy geniusz
Offline
Zaprezentowany fragment można było przypisać nie tylko do Sisca i Asyra którzy mieli prawo zachowywać się jak nastolatki, bo nimi byli, ale i do samego T'kula. Ale i tak James się uśmiechnął jak to po raz kolejny odsłuchiwał. Nie przez jeżyk młodzieżowy, ale po prostu wyobraził sobie jak T'kul łapie Sisca w sklepie, kiedy ten robi zakupy do domu, kupuje cukier,a T'kul pewnie jakieś danie gotowe do odgrzania, i przeprasza za coś o czym pewnie Sisco już zapomniał. Kuriozalne.
No ale fakt, ze przeprosił – dobrze.
- Myślę, ze on już odczuwa skutki wyboru, ale na zrozumienie nie liczyłbym nawet za trzysta lat. On ma coś z mózgiem... – James podniósł głowę i spojrzał Haveshowi w twarz
...i mówię to jako specjalista. Nie jest w stanie przetworzyć niektórych rodzajów informacji. Ma to związek z zaburzeniami chemicznymi. Czasem powstaje w wyniku zaniedbań środowiskowych, czasem jest wrodzone. Innymi słowy: on rozumie tylko pojąć nie może.
Offline
Havesh przytoczonych słów T'kula nie brał na poważnie, raczej uznał że Sisco wyolbrzymił te przeprosiny albo je przerobił w sposób młodzieżowy. Ale sam fakt, że przeprosił za coś tam to było takie drobne światełko w tunelu. Ale na prawdę słabe.
Słowa Jamesa zaś potwierdziły podejrzenia Mistrza cieni, że T'kul po prostu nie potrafił zrozumieć kilku na prawdę podstawowych rzeczy i robił z siebie ofiarę systemu, nie widząc że tak na prawdę sam się wpakował w te kłopoty przez swoją ignorancję.
- I dlatego jest niebezpieczny dla siebie i dla otoczenia. Martwi mnie to, że przez swoje głupie postępowanie może ściągnąć kłopoty na siebie i na otoczenie. Ciemna Strona puka do jego drzwi a on ją zaprasza nawet o tym nie wiedząc. W dodatku wie że Zakon będzie mu patrzył na ręce a on co? Nawet się nie pilnuje
Offline
-Fakt, ze pozostawianie bez kontroli „dorosłych” wyszkolonego w korzystaniu z Mocy T'kula stanowi pewne zagrożenie, ale myślę ze niewiele większe niż to, ze ten sąsiad o którym opowiadałeś pewnego dnia przetrąci mu kark deską sedesową. A nawet jak przejdzie na ciemną stronę, to przejdzie, trudno. Jego osobowość jest tak prosta,a zachowania tak schematyczne, ze bez problemu go załatwimy. A jak nie my to sithowie. A im zapewne niebawem zacznie uwierać taki kozak. Póki nie robi nic strasznego, niech sobie żyje na własny rachunek, niech oszukuje, niech wyłudza, gang go raz dwa za dupę chwyci. Tam jest porządek w interesach.
Dobrze wiedział,ze Morrigan pilnuje porządku na swoim podwórku. A jak T'kul chce pracować na czarno u kogoś, kto go zatrudni, na stanowisku na którym z powodzeniem może pracować odpowiednio wytresowana dianoga – proszę bardzo. Kwestia szacunku do siebie i ambicji to sprawa indywidualna. James westchnął, bawiąc się komunikatorem Asyra.
Offline
Havesh westchnął cicho. Łatwo to było powiedzieć, zostawić go swojemu losowi. Ale nawet taki dureń jak T'kul może być niebezpieczny, Havesh nie takich już kretynów spotykał na swojej drodze. Oszalałych przez Ciemną Stronę, myślących o nie wiadomo jakiej potędze. Byli oni bardzo niebezpieczni, bo byli nieprzewidywalni i mogli narobić szkód.
- Schematyczne czy nie, może narobić szkód, zwłaszcza że na dolnych poziomach również mieszkają uczciwi ludzie. Może stanowić dla nich zagrożenie
No i jeżeli zapadnie się pod ziemię na dolnych poziomach to ciężko go będzie znaleźć - dodał w myślach. Podobnie było z tym młodym dugiem, którego wiele dni szukali. Chociaż on akurat był sprytniejszy niż jest T'kul.
- No nie wiem. Kontrolowałem już kilku jedi których odeszło z Zakonu, większość z nich żyje uczciwie. Ale kilku przeszło ostatecznie na Ciemną Stronę i stanowiło zagrożenie. A naszym obowiązkiem jest pilnować by to się znowu nie wydarzyło
Zakon miał obowiązek doglądania osób przeszkolonych w sztukach Mocy. I tak już Havesh gryzł się z myślami z powodu Morrigan, ale wywiad uznał że lepiej pozostawić ja na jej pozycji, bo kontrolowała swoje imperium i dbała o porządek. No i sympatyzowała z Republiką.
Offline
James był nieco spokojniejszy, może dlatego ze przynajmniej częściowo był w stanie zrozumieć zawiłe procesy myślowe T'kula.
- Jeżeli napiszesz barwne uzasadnienie, mogę wystąpić w radzie o odcięcie, ale nie liczyłbym na to, ze rada się zgodzi. Niestety jak wszędzie, tak i u nas działąć się zaczyna dopiero jak stanie się nieszczęście. Ale może się nie stanie. To dziecinnie brzmi, ale powiedz, Havesh – co możemy zrobić? Możemy wysyłać padawanów, by pilnowali go z ukrycia na zmianę cały czas, ale czy to jest normalne? Bo ja nie chciałbym by mój padawan miał wpisane w szkolenie coś takiego. Możemy też zorganizować mu normalną, uczciwa prace, jakieś niezbyt wymagające ale rozwojowe zajęcie, mieszkanie, możemy go ustawić w życiu. Ale to z kolei niewychowawcze i bardzo nie w porządku wobec tysięcy innych istot które o wiele bardziej zasługują na szanse.
Offline
Mistrz cieni westchnął. Nie był naiwny, wiedział doskonale jaką decyzję podejmie Rada, rozumiał ich punkt widzenia. Ale on sam był człowiekiem czynu. Był Cieniem Jedi - szkolono go do zwalczania Ciemnej Strony i neutralizacji jej wyznawców. Czasem musiał też ich zabijać, chociaż robił to niechętnie. James na pewno to wiedział, miał dostęp do jego akt. Dlatego tak martwił się sprawą T'kula, ponieważ takimi sprawami zajmował się połowę życia. A teraz pracował w wywiadzie, gdzie neutralizowano zagrożenie nim to się rozwinęło.
- Wiem jak działa Rada i jaka decyzję podejmie. Frustruje mnie to, że nic nie można prawnie zrobić póki coś się nie wydarzy. Można go tylko doglądać i jeśli będzie zagrożeniem to aresztować. Ale wtedy jest zawsze za późno
Takie pilnowanie T'kula 24/h to marnowanie środków. Co wqięc można zrobić z niestabilnym byłym jedi?
Offline