Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
Havesh siedział w kacie przez cały czas trwania narady i niczym się nie zdradzał. Słyszał każde słowo i nie zgadzał się z wyrokiem, on by go już od razu skazał na odcięcie od Mocy. Ale on myślał pragmatycznie, taki już urok życia szpiega.
- Dobrze
Mruknął w odpowiedzi po czym wstał i wyszedł z sali by przygotować droida na czyszczenie pamieci. Po całej procedurze zostanie on zwrócony T'kulowi.
Offline
Nadszedł czas cotygodniowego spotkania Najwyższej Rady Jedi. Odbywało się ono zawsze w pełnym składzie, w przeciwieństwie do codziennych spotkań, w których uczestniczyli tylko ci mistrzowie, którzy mieli czas lub wykazywali zainteresowanie danym problemem. Jednak te cotygodniowe sesje były znacznie ważniejsze, gdyż omawiano na nich problemy najwyższej wagi, obecność była więc obowiązkowa. Jedynie udział w misji najwyższej rangi mógł być brany pod uwagę jako usprawiedliwienie nieobecności.
W trakcie posiedzenia omawiano bowiem sprawy o wadze galaktycznej. Przede wszystkim dotyczyły one stosunków między Republiką a Imperium Sithów. Pomimo podpisanego traktatu pokojowego często dochodziło pomiędzy nimi do nadgranicznych spięć i Rada musiała dbać o utrzymanie tego kruchego pokoju, powstrzymując niektórych generałów armii, którzy najwyraźniej byli w gorącej wodzie kąpani. Jednocześnie Rada też musiała zastanawiać się nad zdobyciem przewagi nad Sithami, bo nikt z nich nie wątpił w wybuch kolejnej wojny. Kolejnymi ważnymi sprawami były te dotyczące Zakonu i samych Sithów.
Sesje tradycyjnie się przedłużały, bo bardzo często każdy członek Rady miał coś do powiedzenia w danej sprawie, a wysłuchać należało wszystkich opinii. I tak obecna sesja trwała aż cztery godziny, po których nadeszła chwila na wolne wnioski. Każdy mistrz mógł przedłożyć pozostałym jakichś swój problem, by go w miarę szybko rozwiązać.
Offline
James już wiedział ze sesje się przedłużają, ale nie było to dla niego kłopotliwe, po prostu dodawał sobie trochę zapasu, dlatego jeśli oficjalnie spotkanie trwało godzinę, to James 'swoim ludziom” oznajmiał ze będzie za dwie, przez co nigdy nie było widać że czas go nagli. No, może zanim się tego nauczył to widać było.
Z największą radością powitał rozmowy o sithach i raporty przekazywane za pośrednictwem mistrzów od jedi którzy mieli cos do powiedzenia. Temat jak zawsze trudny, ale inny, więc James słuchał i odpoczywał jednocześnie. Ale widać było po nim, ze po jego stronie galaktyki coś się irytującego działo, bo momentami miał minę jakby ktoś wylał mu niechcący szklankę jego ulubionej kawy z ośmioma łyżeczkami cukru...
Offline
No i tak przez kolejne pół godziny omawiano kilka problemy poszczególnych mistrzów. Szybko się okazało, że większość z nich znajduje się poza Tythonem, zajmując się jakimiś sprawami dyplomatycznymi lub jakimiś śledztwami. Poszczególne problemy mimo że z pozoru wydawały się łatwe to w istocie były dosyć skomplikowane. Ale wkrótce udało im się z nimi uporać wspólnymi siłami. Wielka Mistrzyni Shan wstała już ze swojego miejsca, pytając czy ktoś jeszcze ma jakąś sprawę. Miała zamiar zakończyć już to posiedzenie, by każdy mógł wracać do swoich codziennych obowiązków.
Offline
No i tu niestety miał James im to uniemożliwić. Wstał więc, by wszyscy zwrócili na niego uwagę. Nie byłą to jednak ta dumna uduchowiona postawa mistrza jedi,a raczej gest by zwrócić uwagę, bo James nie wyglądał jakby miał powiedzieć coś, co inni będą wręcz spijali z jego ust.
- Drodzy mistrzowie, chciałbym jeszcze chwilę prosić was o uwagę, sprawa dotyczy osoby już wam dobrze znanej, tematu często goszczącego, który mieliśmy nadzieje już zażegnać, ale obawiam się ze prawdziwe kłopoty mogą się dopiero zacząć. Chodzi o T'kula. Pozwolę sobie pokrótce nakreślić sytuację... – i tu opowiedział schematycznie co wiedział, podkreślając jego nieporadność i to, ze zapłacił z zakonnych pieniędzy jego dług w wysokości 24 tysięcy kredytów. Opowiedział, ze teraz rzeczony osobnik leży w szpitalu, bo upadł i ma amnezję, oraz wspomniał o jego wcześniejszych incydentach, powołując się na notatki Havesha i na koniec niechęć pau'anina do zakonu poparł dowodem wymownego w wyrazie tatuażu na jego pośladkach...
- W związku z powyższym Wysoka Rado składam wniosek o kolejne rozważenie wykonania procesu odcięcia od Mocy. Mistrz Havesh przesłał mi szczegółową, bardzo wyczerpującą argumentację. Ja z reszta mogę przedstawić od siebie z pamięci jak stoję bez przygotowania podobny dokument.
Offline
Oczywiscie wszyscy zwrócili na niego uwagę w sposób uprzejmy, w końcu to było posiedzenie Najwyższej Rady, nikt nie okazywał zniecierpliwienia czy znudzenia. Jednak gdy padło imię T'kul to mistrz Jaric wygłosił opinię z którą zgadzali się chyba wszyscy mistrzowie.
- No nie... znowu on.
I sięgnął dłonią ku twarzy w charakterystycznym geście "facepalm". Ale wszyscy skupili się i wsłuchali w słowa Jamesa, który pokrótce streścił im całą sytuację. Kilku mistrzów z zażenowaniem pokręciło głowami nie mogąc uwierzyć, że ktoś taki w ogóle należał do Zakonu.
- To chyba nie będzie konieczne. Użeramy się z tą osobą od wielu lat, nawet jego odejście z Zakonu nie pozwoliło nam o nim zapomnieć. Myślę że propozycja mistrza Jamesa warta jest rozważenia. Odcięcie od Mocy to najlepsze wyjście
Wyjątkowo Jric Kaedan zgadzał się z Trasonem. Jednakże mistrzyni Shan i mistrz Bakarn nie byli co do tego przekonani.
- Odcięcie od Mocy to jest najwyższy wymiar kary stosowany przez Zakon a T'kul póki co nie robił niczego takiego, co by usprawiedliwiało takie postępowanie.
- Z całym szacunkiem Satele...ten pau'anin kompletnie nie rozumie idei Mocy. Wypierał się jej a mimo to z niej korzysta. Stanowi zagrożenie dla wszystkich. Nie potrafi nawet w spokoju żyć na niższych poziomach. Chociaż raz zadziałajmy prewencyjnie
Upierał się Jaric i tak rozgorzała dyskusja o tym, jak podejść do sprawy. Czekać na uzasadnienie wyroku czy może w końcu zadziałać z wyprzedzeniem.
Offline
Z tym prostym zdaniem mistrza Jarica zgodzić się mogła nie tylko cała rada ale i cały zakon...
Niestety wyrzucić T'kula to za mało. Prawdopodobnie zakopać to za mało... Ale tego już James nie powiedział. Nie wypadało mistrzowi. To jedyny powód. Widać było po tym spokojnym, zrównoważonym i podchodzącym indywidualnie oraz psychologicznie do każdego przypadku, ze ma już po dziurki w nosie tego przypadku, więc żadnych psychologicznych gadek nie będzie, bo to nie ma sensu, z reszta kogo to już na tym etapie obchodzi. Nawet Jamesa już nie.
- W tym przypadku to nie wymiar kary a środek zapobiegawczy, okrutny owszem, ale okrutny tylko dla jednej osoby, a w przypadku kiedy tego nie zrobimy, kare zapłacimy my, społeczeństwo i okoliczni niewinni. Nie stać nas tez na płacenie haraczy mafii za T'kula. – zamilkł wymownie, i chyba każdy tu sobie dopowie, ze „można by go tez poddać eutanazji poprzez nie płacenie jego długów.”
James zaplótł ręce.
- Będę się upierał. Będę radykalny. Imperium sithów wisi nam nad głową. Wojna to kwestia czasu, dobrze o tym wiemy, rozmawiamy o tym co tydzień. Chyba wystarczy nam prawdziwych problemów, a jeśli tego nie zrobimy, to mamy po prostu abonament na kłopoty
Offline
Argumenty były, jednak dyskusja trwała w najlepsze, bo część mistrzów uważała że takie postępowanie jest sprzeczne z zasadami wyznawanymi przez Zakon. Pozostali zaś (w tym James i Jaric) twierdzili, że to najlepsze możliwe wyjście, dla dobra T'kula i pozostałych osób. Paradoksalnie ten problem nie był zbyt ważny (w porównaniu do poprzednich tematów) ale wywołał najbardziej ożywioną dyskusję. I tu nawet nie chodziło już o T'kula tylko o sam fakt czy działać prewencyjnie czy zaufać Mocy i poczekać.
Rada się podzieliła i trudno było osiągnąć konsensus. W zasadzie decydujący głos miała mistrzyni Satele, ona jednak wyłączyła się z dyskusji i siedziała zamyślona. W końcu spojrzała poważnie na Jamesa a pozostali widząc to ucichli.
- Jesteś pewien, że to najlepsze wyjście Jamesie?
Offline
Sam temat ważny nie był, bop co z tego, ze T'kul gdzieś wywala ścianę futryn, czy coś się dzieje złego w wielkiej sprawie galaktyki... ale ziarno do ziarnka, a T'kul sukcesywnie co jakiś czas powracał z nowymi pomysłami. To była po prostu istota wybitnie niedostosowana do niczego, niebezpieczna przez swoją niefrasobliwość.
- To jest wyjście najlogiczniejsze. Nie mamy czasu, możliwości i środków,a on będzie żył jeszcze co najmniej 500 lat...
Barabel splótł ze sobą palce.
- Jeden z moich asystentów, który z reszta przeprowadzał diagnozę – Sisco konkretnie – wpadł na pomysł warty rozważenia odnośnie jego dalszej egzystencji ale tylko w przypadku wykonania procesu...
Offline
Satele ponownie zamilkła, rozważając w myślach cały ten problem oraz słowa Jamesa. Niechętnie jednak przyznawała mu rację. Nie mogli sobie pozwolić na to, by co chwilę tracić czas i uwagę na problem T'kula. Ostateczne rozwiązanie niestety było ich najlepszą opcją. W końcu Wielka Mistrzyni westchnęła.
- Zgadzam się na odcięcie T'kula od Mocy. Pomoże ci mistrz Khar... miał on z resztą i tak przylecieć na Coruscant.
Satele rzadko decydowała w jakieś sprawie wbrew ogólnej opinii Rady, z reguły czekała aż wszyscy mistrzowie osiągną konsensus. Jednakże obecnie chciała to już mieć za sobą.
- Zajmiesz się wszystkim. I proszę, nie wracajmy już do tej sprawy
Mistrzowie opowiadający się przeciw temu rozwiązaniu nie byli zbyt zadowoleni, ale siedzieli cicho. Wielka Mistrzyni podjęła decyzję i raczej nic tego nie zmieni. Trzeba zaufać Mocy.
Offline
- W chwili obecnej sam o niczym innym nie marzę... – westchnął James. Miał naiwną nadzieje, ze po tym jak T'kul opuści zakon po prostu zwyczajnie słuch o nim zaginie, ze będzie jak już się zdarzało przy odejściach: założy rodzinę, będzie miał pracę, mieszkanie. Tu wszystko sprowadzało się do zwracania na siebie uwagi. 200 lat życia nie wystarczyło by nie wyrosnąć z pieluch.
Khar – podniósł głowę wyżej, reagując na to imię. Mistrz Khar to tez niezły aparat. Najlepiej go trzymać z dala od T'kula, żeby ten się nie zapłakał bo „przemoc psychiczna”.
James skłonił się Wiekiej Mistrzyni.
- Będę oczekiwał mistrza Khara – ale dobrze, James nigdy jeszcze nie wykonywał takiego „zabiegu”, z Kharem będzie gwarancja ze zrobią to dobrze.
Offline
- Poinformuję o wszystkim mistrza Khara
Mistrzyni Satele w końcu ponownie wstała chcąc zakończyć tą naradę by każdy mistrz mógł wrócić do swoich obowiązków. Przyjrzała się po kolei twarzom wszystkich zebranych oczekując na jakieś ewentualne sprawy, ale wszyscy milczeli. W końcu spojrzała na Jamesa, ale to już chyba było wszystko.
- Zamykam dzisiejsze obrady Rady. Niech Moc będzie z wami.
Pożegnała się a potem poszczególne hologramy znikały, jej zaś zniknął na samym końcu. James pozostał sam, ale miał swoją zgodę na podjęcie bardziej radykalnych działań.
Offline
Jego palec powoli powędrował do wyłącznika. Rozłączył się jako ostatni i pozostał przed emiterem, dając sobie chwile samotności na rozważenie unoszących się jeszcze koło niego myśli.
Był już doświadczonym jedi, nie dotyczyły go romantyczne wątpliwości o „szczęście jednostki”. Teraz był bardziej jedi niż psychologiem. Moze robił błąd, ale dla wszystkich poza T'kulem to było najlepsze wyjście.
Cieszył się, ze przybędzie akurat Khar. Miał wstrętny charakter, ale nie będzie mu trzeba przekładać słuszności podjętych działań.
Podniósł głowę i uśmiechnął się. To się skończy, będzie spokój – pomyślał. I wyszedł do swoich spraw. Pierwsza rzeczą jaką zrobił było wysłanie wiadomości do Havesha z informacją, ze mają zgodę. Kolejna wiadomość wysłał do Sisca informując by przygotował się do rozmowy na temat przyszłości T'kula. 15to letni (wg ostatnich badań) Sisco był wystarczająco dorosły by „zaopiekować się” 200to letnim niedostosowanym byłym jedi...
Bo James na pewno nie będzie do niego latał. Jedi są od czegoś innego.
Offline
Zbliżał się czas holokonferencji z Radą Jedi. Jamesa jeszcze nie było więc projektory i dokumentacje przyniósł Asyr, a James pojawił się dosłownie w ostatniej chwili, zajął swoje miejsce. O ustalonej godzinie projektor sam się włączył i teraz James nie siedział już sam. Zajmował jednoz dwunastu miejsc w migotliwieniebieskim hologramowym kole innych członków Rady.
- witajcie przyjaciele – przywitał się. Rada jeszcze nic nie wiedziała, sitha przywieźli wczoraj a konferencja miała być nazajutrz, James nie zwoływał posiedzenia rady na kilkanaście godzin przed... przed posiedzeniem rady.
Offline