Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
- Nic, a co ma być – odpowiedział głos tuż obok a jego źródła należało się doszukiwać na tym samym łóżku. Asyr leżał obok, i też na grzbiecie. Z rekami założonymi za kark. „Patrzył” w sufit i podobnie jak Sisco teraz – nic nie widział. Nie myślał o tym jednak. Szczerze mówiąc to w ogóle nie myślał. Mógłby medytować, ale nie, leżał i nie myślał. A już na pewno nie o Traxie.
-Nie myśl o tym, bo nie wypada.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Słyszał go trochę inaczej. Pogodził się już z tym ze zdiagnozowano u niego niedosłuch – bo w sumie dużej różnicy nie było, teraz jednak łeb miał w betach i całkiem tylko bełkot do niego docierał. Ale się skupił i zrozumiał.
-No jak nie wypada. Nie czujesz się dziwnie z tym, ze był a teraz nie ma i te kretynki wyją na ulicach?
Mruknął dziwnie, jakby oburzony lekkim podejściem Asyra do tematu.
- Gdybyś ty widział to co ja to byś się przejął. One sobie tną nadgarstki i krwią na ulicy próbują pisać jego imię.
Offline
Asyr westchnął głośno (tak głośno ze Sisco na pewno to usłyszy).
- I to jest właśnie problem republiki, Sisco. Głupotę to wszędzie widać, wszędzie słychać, wszyscy się przejmują a jak ktoś się nie przejmuje to jest 'dziwnie”. A to ze senat odrzucił projekt odbudowy świątyni, to nikt się nie przejął. Trax kopnął w kalendarz – i proszę. A ty się Sisco nie martw, za chwile na jego miejscu pojawi się kilku nowych, może jeszcze gorszych niż on
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Sisco tak leżał, leżał na „plecach”, choć może i nie powinno się tak tego określać bo nie miał pleców, ale leżał, z nóżkami w górze, słuchał i rozmyślał. Ale niekoniecznie chciał sobie wszystko do serca brać.
-Tak myślisz? – po kilku chwilach, może nawet kilku minutach odezwał się rozmarzony głos Sisca. Zazwyczaj mówił ciężkim basem, jednak w pewnych sytuacjach bardzo mu głos miękł i robił się bardziej przystępny, łagodniejszy. A teraz to już w ogóle.
Offline
Bothanin rozciągnął ręce na boki. Jedną z nich natrafił gdzieś na „łokieć” Sisca. Podsunął się, pomacał dalej.
- Ale ty się dziwnie położyłeś – stwierdził z powaga i może trochę nadzieją ze on się na tym skupi i porzuci temat. Skąd to się bierze, na Moc, ze tak się wszyscy lepią do tych plotkarskich tematów. Dobrze – on tez się często lepił, ale on jest Bothaninem, więc jak nie szpiegowanie, to plotkowanie ma we krwi!
- Pewnie,ze tak myślę. Taka „gwiazdą” wcale nie trudno zostać, szczególnie w tych czasach kiedy ludzie mają całkiem rozmoczone mózgi
Po wojnie zestresowany lud chwał skupić się na czymś prostym.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Niestety temat dziwnego leżenia Sisca nie został poruszony. Nawet nie było zamruczenia, bo okolice działa” łokcia” i „pachy” bo pewnie gdzieś tam Asyr dotknął, były bardzo słabo „unerwione” - mało czujników przekazujących bodźce i na pewno nie tak delikatne.
Za to co mu chodziło po głowie zbyt zajmujące by tak po prostu dać się spławić.
- Skoro tak, to dlaczego tak mało ludzi nimi zostaje? Przecież to taka kasa...
Offline
- Myślę, ze nie mają parcia na szkło. Wstydzą się, nie wierzą w siebie, nie chca tego robić, lub jednak są zbyt wielkimi kretynami nawet jak na ten biznes – odparł Asyr, „patrząc” niewidzącym wzrokiem oczu z których już niemal nic nie zostało w sufit.
- W galaktyce jest tysiące, miliony zamieszkałych światów. Niech na każdej z nich znajdzie się jeden kretyn kto4ry będzie fanem takiego „artysty”. I zobacz ile to da dla niego kasy
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Jakoś mu to wszystko nie chciało się zbić w jedną całość. A z drugiej strony Trax nie wyglądał na kogoś, kto potrafi osiągnąć sukces w dziedzinie która jest choć trochę trudna i wymaga minimalnego obycia. To by był silny argument. A może to po prostu szczęście?
- Sam nie wiem, Asyr. To mi dziwnie brzmi - łóżko jęknęło, kiedy Sisco się ruszył. Przekotłował się na bok, przeciążając się przez odchylenie nóg. Za chwile leżał na boku,a później to już żaden problem by się podnieść i stać na podłodze.
W głowie mu się trochę zakręciło, jednak przeszło szybko i teraz widział leżącego na wznak Asyra.
- Musze to zbadać
Offline
Poczuł, ze Sisco wstaje. Kiedy takie maleństwo rusza się obok cienie i przekręca na bok, czuje się to doskonale. Asyra poczuł się dziwnie, ale bardzo przyjemnie, miał bowiem poczucie pełnego bezpieczeństwa przy Siscu mimo jego ogromnej siły i potężnych rozmiarów. To było niesamowite, jeśli tak wsłuchać się w to uczucie.
- Tylko nie rób nic głupiego, dobra? Jeszcze dziewięć dni nie będzie twoich rodziców, postaraj się przez ten czas mnie nie narazić, bo jestem za ciebie odpowiedzialny, pamiętasz?
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
- Dooobrze, będę uważał- Zapewnił, powoli wychodząc. Dla niego sypialnia nie była mała, jak wielokrotnie wspominano – był dość sprytny mimo gabarytu. Teraz troszkę gorzej bo miał lekki niedowład po operacji, ale już przechodziło i pewnie niebawem nie bezie śladu. Jednak obecnie, kiedy wychodził Asyr na pewno usłyszy jeszcze leciutką różnice w stawianiu obu nóg.
Od jakiegoś czasu, jeszcze sprzed przybycia przekopnicy, rodzice zamontowali mu przyciski na drzwiach – do domu z obu stron, a także za powleczeniem administracji – na ich pietrze przy windzie, na dole przy windzie i przy drzwiach wejściowych. Przyciski były mniej więcej 50cm od podłoża i wymagały bardzo dużej siły nacisku by zadziałały, dzięki temu tylko Sisco mógł z nich korzystać, i wchodzenie oraz wychodzenie z mieszkania przestało być problemem.
Teraz mógł sobie wyjść.
Offline
*T’kul w dresie (wyglądał paskudnie no ale cóż, trzeba było założyć cos lekkiego i wygodnego) wybrał się na codzienna przebieżkę. Tym razem wybrał sobie zupełnie nowy, inny niż wcześniej szlak. I zupełnie przypadkowo, zrządzeniem Mocy ten szlak biegł pod monada Aldaksów czyli byłych przyjaciół ś.p. Throula Traxa. T’kul nie wiedział tez, ze będzie mijał najsłynniejsza piaskownice w2 dziejach historii Heavy isotope, piaskownice, w której zakopany Throul składał jaja do piachu,. Piaskownicę, z której uratowała go czarownica Belinea. Biegł sobie spokojnie truchcikiem słuchając jakiejś skocznej muzyki co by mu się czas podczas biegania nie dłużył. Zamierzał biegać tak ze cztery godzinki. Potem miały być ćwiczenia rozciągające a następnie na tapecie miała wylądować szermierka. Zbyt wielu Jedi na planecie nie znał więc ćwiczył na razie sam. Z reszta inni przypatrywali mu się, a raczej gapili jak na jakiegoś raroga (słusznie zważywszy na wybryki jakimi się „wsławił”).Nie spodziewał się, ze dziś Moc spłata figla właśnie jemu. Ale nie uprzedzajmy faktów.*
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Sisco był na podwórzu, właśnie w okolicy piaskownicy do której nie wchodził, bo nie o niej myślał. Miał dziś ochotę złamać zakaz, tudziez uprzedzenie by za daleko nie odchodzić i po prostu odejść „za daleko”. Póki co wahał się i kręcił po podwórku. Na biegnącego jedi nie zwrócił uwagi. Bo był w dresie, nie można było poznać czy to jedi. Na szatę reagował zawsze serdecznie bo był do zakonników pozytywnie uwarunkowany. Teraz się snuł. Ale T'kul na pewno zwróci uwagę na wielkiego czarnego droida który dziwnie „w mocy pachniał”
Offline
W pierwszym momencie na dużego droida co dziwnie w mocy pachniał (czyżby skłonność do ciemnej strony? :P ) nie zwrócił najmniejszej uwagi pochłonięty swoim maratonem. Nie był skupiony w mocy, jednak nagle cos go tknęło. Zwolnił bieg i spojrzał na źródło owego dziwnego przeczucia – na kolosalna machinę z mocowładnym w środku. Nie miał przy sobie miecza by się z owym czymś rozprawić. Beształ się za to w myślach, jednak miecz przeszkadzał by mu w treningu i zdradzał kim jest. Ale T’kul nie był by T’kulem gdyby go ta sprawa nie zainteresowała. Oczywiście zamierzał poinformować Radę (a jakże by inaczej, choć dostało by mu się znów po uszach) o owym nietypowym mocowładnym. Wolnym krokiem zbliżył się do droida. Był skupiony w Mocy, sondował Sisca (a raczej próbował to robić) by poznać naturę jego Mocy. Gdyby okazała się zła, ciemna, T’kul miałby przesrane, ale który Sith chciałby mordować kogokolwiek na płazu zabaw? Wiec motyw z Sithem opadał. W Enklawie takiego droida nie widział, wiec to musiał być ktoś, kto ma w sobie potencjał i kogo można by (teoretycznie bo jak szkolić w posługiwaniu się Mocą droida z działami zamiast rąk?) szkolić. Tak czy inaczej T’kul skupiony zbliżył się do Sisca na bezpieczna odległość oczywiście.
- Dobry.
Spróbował zagaić rozmowę, ot tak by w słowach tez przekonać się z kim ma do czynienia.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Istota w środku nie reagowała źle na sondowanie i nie wydawała się agresywna. Była to istota o tak zwanej młodej duszy – z niewielkim doświadczeniem życiowym. Czyli ogólnie – istota młoda, nie najlepszego zdrowia, ale całkowicie kompatybilna z cyberorganizmem.
Całość wyglądała imponująco, bardzo, przypominała czołg. Nie wykazywała jednak wrogich zamiarów, a już na pewno nie bez powodu.
Nie było też śladów Ciemnej Strony wokół niego.
- Zły – odpowiedziała zagajona maszyna. Głos miała równie imponujący jak wygląd. Ale bez agresji. W ogóle bez emocji. Cokolwiek to było, chyba było smutne, a przynajmniej nostalgiczne.
Offline
Wygladało na to, ze osoba w cyborgu jest jakiś dzieciak. T’kul zaczał zastanawiać się czy ten czołg potrafi posługiwać się Moca. Ate cyborg nie miał złych zamiarów, nie przybrał wrogiej postawy i nie było śladów Ciemnej Strony, co pauan przyjął z ulgą. Jednak na odpowiedx imponującego głocu pasującego so całości wyglądu uniósł brew w zdziwieniu oczywiście.
- Zły? – spytał trochę z głupia frant. Przecież słyszał dobrze jaka była odpowiedź – A dlaczego to zły? Mamy piękną pogodę (ptaszki świergolą pszczółki [się] bzykają itd.) Nie jest wiec chyba tak najgorzej, co nie?
Smutek cyborga był wyczuwalny, ale gdyby T’kul spytał: „Co cię trapi:” czołg mógłby zacząć cos podejrzewać. Lepiej więc było dalej grać rolę cywila.
Offline