Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
Jakoś się domyślił, że ta największa taksówka była zarezerwowana dla nich. W końcu jakoś musieli pomieścić przy okazji Sisca. Neti wlazł do środka, ale resztą miał zająć się ames, więc sobie znalazł jakieś siedzące miejsce, a jeśli takiego nie będzie to po prostu na ziemi sobie usiądzie, bo nie miał on zbyt wielkich wymagań jeśli chodzi o sprawy komfortu.
Padło pytanie Sisca, ale tutaj pojawił się problem, bo osób poddanych odcięciu od Mocy było niewielu. Ale świadectwa tych kilku osób nie były zbyt optymistyczne.
- Hmm... cholera go tam wie. Nie wiem jaki on tam ma silny związek z Mocą, jak teraz po amnezji wygląda jego kontakt. Lepiej się nie zastanawiać
Odpowiedział bardzo lakonicznie. Bo miał mu prawdę powiedzieć, że jedi z silnym połączeniem z Mocą po odcięciu od niej to wpadają w depresje, czasem nawet obłęd? Bo to doświadczenie można porównać do nagłego odcięcia kilku innych zmysłów naraz. Oszaleć można i to dosłownie.
Offline
Szczerze mówiąc „Hasupidona” to i James nie umiał jeszcze bez zerknięcia napisać, żeby się nie pomylić więc chyba T'kul tym bardziej...
Siedzenia były i na pewno Khara zmieszczą, a jak jednak usiądzie na ziemi to dla Sisca bezie nowe doświadczenie bo James już wiedział o tym. Usiadł na fotelu i się rozluźnił.
- Nie denerwuj się, Sisco. Przy odpowiednim wsparciu, z dzisiejszymi lekami, z tym ośrodkiem, jego rekonwalescencja może być lżejsza niż twoja po operacji – miał na myśli tą operację mózgu już na Coruscant. Prawdopodobnie bardziej pasowałoby porównanie do jego cyborgizacji, ale tego nie pamiętał.
James nie miał wątpliwości, może tylko pewnego moralniaka, jednak – jaka jest wieź z mocą osoby która wcześniej twierdziła, ze mocy nie ma.
- Obecnie stosuje się tez metodę farmakologiczną, ale jest czasowa i bardzo zawodna. Mamy zgodę rady, zrobimy to po swojemu. Będziesz mógł przy tym być jak zechcesz.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
- Nie wiem, czy zechce... – mruknął cicho, by zaraz dodać głośniej.
- jak robiłem badanie, stwierdził, ze miał wizję – tak to określił. Ja uważam, ze sobie to po prostu wyobraził, ale dotyczyło to kryształu Leri. To jej kryształ z miecza świetlnego, nosi go na szyi – sprecyzował bo Khar mógł nie znać Leri i jej zwyczajów.
- Oczywiście większość tego to były majaki i herezje, ale kryształ z miecza to wyraźny symbol... – i nagle się zamknął, ale tak nienaturalnie, jakby z opóźnieniem do niego dotarło, ze wcale nie chce wiedzieć, że lepiej być nieświadomym ale szczęśliwym. Poczuł jakieś dziwne obrzydzenie do swojej własnej postawy, odwrócił więc głowę, ze niby go coś za szybą zaciekawiło.
Kolejna pozycja do szukania w holo – odłączenie od mocy.
Nagle przyszło skojarzenie z lobotomią, ale bał się zapytać.
Offline
Siadł jednak na krzesełku/fotelu i wsparł się laską. Pasów nie zapiął, jakoś nigdy ich nie lubił a potrafił bardzo dobrze utrzymywać równowagę w czasie lotu. A jeśli dojdzie do wypadku, to te pasy i tak ich nie uratują, nie w powietrzu. Przynajmniej tak myślał Khar.
Khar w sumie milczał gdy James mówił o rekonwalescencji. On się tym na prawdę nie przejmował, bo T'kul swoim całokształtem sam doprowadził do tej sytuacji. Trzeba ponosić odpowiedzialność za swoje czyny.
- Daj spokój z tą kuracją farmakologiczną. Ona nie niszczy połączenia z Mocą tylko czasowo je usypia. By musiał brać pigułki codziennie
Prychnął neti. Na szczęście jeszcze medycyna nie osiągnęła zbyt wielkich sukcesów. W przeciwnym razie mogło się zrobić nieciekawie. I lepiej by nigdy nie udało im się osiągnąć sukcesów w tej dziedzinie.
Offline
James tez nie chciał się nad T'kulem użalać, ale zrobili z Sisca jego opiekuna, i to jego chciał uspokoić.
- Metoda farmaceutyczna jest stosowana przez cywili, na przykład jak łapią jakiegoś niebezpiecznego mocowładnego. Wcale nie jestem za ta metodą.- oczywistym było ze leki przestają działać, ze organizm się uodparnia i ze to wszystko nie takie proste, no ale czasem stosowano bo nie było innego wyjścia z rożnych powodów.
- Nie przejmuj się – powiedział jeszcze raz z naciskiem, całkowicie nie przejmując się opowieścią o krysztale bo pewnie było to tak samo wyreżyserowane jak większość T'kula wygłupów, tylko po to by się Sisco przejął i zaniósł to do Jamesa/innych jedi. I jak widać osiągnął efekt, więc im szybciej Sisco wyciągnie z tego wnioski tym mniej będzie miał dylematów takich jak teraz.
Lecieli, lecieli, jeszcze czasem rozmawiając, ale James pilnował, by Sisco za bardzo w temat nie wchodził. Nakierował na jakiś temat by Khar zaczął zrzędzić, i niech zrzędzi aż dolecą.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Była to niedziela. W niedziele James przyjmował „pacjentów”,a i oni w niedziele mogli o normalnej godzinie bo echosfera nie pracowała. Umówieni byli na 10 rano, Sisco już w półdo się pojawił. Wiedział, ze przed nimi James miał pacjenta, więc czekał aż on wyjdzie. No i czekał na Katię.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
była przed budynkiem i zastanawiała się, czy napewno tam wejść, czy napewno tego chce. była roztrzęsiona. no, ale w końcu weszła do windy i ruszyła na górę. czuła, jakby w ustach miała pełno piachu, a jej dłonie były wilgotne ze zdenerwowania. odetchnęła kilka razy, aby się opanować i poszczypała się w policzki, również w tym celu. winda zatrzymała się i wyszła na korytarz. spostrzegło Sisco. ubrana w czarne spodnie, czerwoną koszulkę na ramiączka i z małym dekoltem i na niej białą, rozpiętą koszulę. podeszła i usiadła obok Sisco.
-cześ...
przywitała się. ale od razu się rozejrzała, czy gdzieś tutaj nie znajdzie automatu z wodą.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Sisco zaś wyglądał jak zawsze, jego ubiór nie zmieniał, bo na codzien go nie nosił. Jakiś czas temu, jeszcze rezed cała aferą, kiedy miał zupełnie inny stan umysłu, bardzo chętnie się „ubierał” z przyjaciółmi, którzy zakładali mu szyte samodzielnie „pończochy” na nogi. Także wiele różnorakich pasków, Sisco świetnie się wtedy bawił.
Teraz nie miał ochoty na nic wesołego, czuł się jak emo, które chce być smutne i nierozumiane.
- Cześć. – szepnął łagodnie. Automat był kilka metrów dalej ale wody było już mało, butla się kończyła, a na niedziele nikt jej nie wymieniał bo to nie była niedziela zjazdowa. Z reszta jeszcze rok akademicki się nie zaczał więc woda mogła być bardzo stara.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
postanowiła, że narazie się obejdzie bez wody i najwyżej poprosi w gabinecie
-Sisco... dziękuję, że tu ze mną przyszedłeś. sama pewnie bym tego nie zrobiła...
powiedziała nagle po kilku minutach ciszy. patrzyła na niego, delikatnie się uśmiechnęła.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
On tez na nia patrzył przednimi oczkami. Nie stał za blisko, jak wcześniej – jakieś trzy, cztery metry. Szanował jej przestrzeń. Wyglądał na spokojnego, choć smutnego.
- Spoko. Mi tez na tym zależy, mamy wspólny interes... – chwilowa pauza, by za chwile kontynuować.
- Nie bój się. Będzie dobrze.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
westchnęła.
-tylko że jeszcze nikomu o tych rzeczach nie mówiłam...
odpowiedziała jeszczze ciszej, popatrzyła w dół. siedziała podpierając łokcie o kolana, nieco się garbiła.
-ale... nic mu nie mówiłeś, prawda?
spytała i popatrzyła na niego z nadzieją w oczach.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Z usłyszeniem pierwszej wypowiedzi miał kłopot. Nie zorz umiał jej. Drugą już tak, bo patrzyła mu „w twarz” i on widział dobrze jej usta, poza tym mówiła głośniej.
- Nie, nie powiedziałem mu. Możesz być spokojna.
Podniósł wzrok na drzwi. Były zamknięte. Nikt ich nie słyszy, drzwi Jamesa były wyciszone by pacjenci czuli się swobodniej.
- Ale nie rozumiem dlaczego chcesz to ukrywać przed nim. Przecież to ważne
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
westchnęła.
-mmoże kiedyś Ci o tym opowiem, jeśli już sama się z tym oswoję.
odpowiedziała mu zgodnie z prawdą. zaciskała dłonie i popatrzyła wyczekująco na drzwi. czas jej się bardzo dłużył...
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Mruknał, dajac znac, ze przyjął do wiadomosci, choć nie koniecznie zrozumiał. Po prostu zaakceptował jej wolę.
Offline
Czekać musieli, skoro przyszli wcześniej. Az wręcz punkt dziesiąta, bo James nie skończył wcześniej. Ludzie mu płacili za czas, ktoś płacił za godzine, to chciał ją dostać. Wreszcie otworzyły się drzwi i wyszła kobieta w średnim wieku. Elegancka, w żakiecie,z ładną torebką. Wręcz kobieta sukcesu, nikt by nie pomyślał, ze ma problem.
W drzwiach zaś pojawił się James. Był to wysoki, dobrze zbudowany humanoidalny gad – barabel, jeśli Katia mogła rozpoznać rasę, bo Sisco to znal. Pysk może nie najprzyjemniejszy, ale i nie najgorszy, jeśli chodzi o barabelów. Ubrany był spodnie od garnituru i brązowa koszulę pod luźnym krawatem. Nie wyglądał jak Jedi. Ot, zwykły facet.
- Witajcie kochani. Zapraszam.
Ostatnio edytowany przez James (2013-09-14 15:15:25)
Offline