Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...
No i Sisco próbował, ale za bardzo mu to nie wychodziło bo co chwilę coś go rozpraszało. Nic wielkiego, zwykłe głupie myśli. Gdy próbował się wyciszyć to jego umysł zawsze znajdował sobie jakiś temat do rozmyślań. Aż w końcu zaczął go morzyć sen. W sumie działo się to powoli i niezauważalnie... Sisco też nie mógł wiedzieć, że była to sprawka kulki, która chociaż nie świeciła ani nie wykonywała żadnych innych posunięć, to jednak powolutku popychała umysł Sisca ku snowi. A przynajmniej ku niewielkiej, niewyraźnej granicy między jawą a snem.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
I nie było to trudne. Chyba wielu początkujących „medytatorów” ma podobne p[problemy – całkowicie nieświadomy dał się wręcz wziac za rączkę, poprowadzić do łóżeczka, nakryć kołderka, i kimaj. Mozna było to na razie nazwać płytką drzemką, ale jeżeli będzie tak dalej to zaśnie na dobre i będzie po prostu spał. Az znowu przyśni mu się mandalorianin...
Offline
Sen nadszedł szybko, ale tym razem nie było w nim mandalorianina, tylko ten tajemniczy statek. Znajdował się w dobrze znanej Siscowi jaskini. Tajemniczy obiekt rozjaśnił się zupełnie jak wtedy,gdy zszedł do kanałów. Kapsuła się otworzyła, ale tutaj pojawiła się niespodzianka. Ze środka wyszła jakaś tajemnicza postać ubrana w kombinezon pilota. Sisco nie mógł rozpoznać sylwetki, była całkiem zamazana. Osobnik ten w sumie wyglądał jak czarna zjawa.
Statek za jego plecami się zamknął a tajemniczy nieznajomy wszedł do tunelu wlotowego i wspiął się w górę, aż dotarł do wyjścia. Sisco zobaczył to co widziała zjawa - wielkie miasto o strzelistych, fantastycznych budynkach. To nie była architektura Coruscant. Obecnie znajdowały się tam najczarniejsze poziomy Galactic City. Zjawa obserwowała niebo, ciemne z powodu zachodzącego słońca, jednakże co chwilę rozświetlane nagłymi wybuchami jasności. Jak gdyby burza zawisła nad planetą, jednak to się nie zdarzało od tysiącleci.
Nagle rozbłysk stał sie bardzo jasny i z zachmurzonego nieba wyłoniła się jakaś olbrzymia sylwetka okrętu wojennego. Nie statku, a okrętu właśnie. Projekt był nieznany Siscowi, ale w jakiś sposób wiedział, co to. Okręt płonął i rozpadał się na kawałki. Nieuchronnie zmierzał ku powierzchni planety aż się z nią spotkał. Kolejny rozbłysk światła i ciemność. Nie było już zjawy, nie było miasta, była kapsuła, która znowu się otwierała, ale była tam tylko kulka i Sisco. Znowu we śnie odtwarzał to wydarzenie, to połączenie. A potem akcja potoczyła się dalej, pojawił się Mando a potem wszystko zniknęło.
I znowu statek zaczął się otwierać. Z jego wnętrza coś się wyłoniło... jedno wielkie, żółte oko droida i ciemny zarys kształtu. Potem kolejne i kolejne aż statek się zamknął. W umyśle Sisco słyszał: "Chronić Silnik Nieskończoności"
A potem nastały kolejne, dziwne sny. Dotyczyły one teraźniejszości i przeszłości Sisca. Odtwarzanie jakichś scenek z jego życia: spotkanie z Jedi, połączenie z holonetem, nauka w szkole, życie rodzinne. Stopniowo te sny stawały się co raz bardziej normalne, zacierając powoli pierwszą, dziwaczną marę. Rankiem, gdy się Sisco obudzi będzie bardzo niewiele pamietał z tego wszystkiego, jedynie będzie miał mgliste pojęcie o tym co mu się przyśniło.
Offline
Niewyszkolony Mocowładny
Obudził się po kilku godzinach, bo nie potrzebował wiele snu. Nie wstał, leżąc jeszcze, rozpamiętując to, co przyśnił. Najważniejsze dla niego były te nikłe majaki ze swojego życia. Nie uznał tego wszystkiego za wizje. Dla niego był to sen, po prostu. Może jedynie takie miał przełożenie na rzeczywistość, ze coś mu zasugerowało, ze kulka ma coś wspólnego ze zjawa. Ale przecież to tylko sen.
W końcu się wyleżał, wylazł, poszedł do kuchni. Mamy już nie było, ale już się Sisco nauczył sam zerować kiedy jedzenie było odpowiednio wysoko. Raz tylko potrzebował pomocy - żeby ktoś wziął kulkę i podał mu do pyska. Był tatuś w domu i w końcu się ruszył by to zrobić.
Sisco postanowił, ze odda kulkę Jamesowi. Ona była dziwna, fajnie by było by ktoś ją zbadał.
Offline