Star Tales - gwiezdne opowieści...

Jest rok 21 406 od powstania Republiki. Próbujemy przeżyć...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#61 2013-04-13 16:26:01

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Rozległ się szum. Podniósł głowę, ale tylko nieznacznie. Widział Asyra, na tle jasności, ale był to tylko obraz jakiejś istoty. Nic nie powiedział. Chciał powiedzieć, ale nie był w  stanie. Zapiszczał tylko żałośnie, jakby prosił: pomóż mi. Nie wiem, co się dzieje.
Było coraz ciężej. Ugiął noge, jak do kładzenia się. Zdarzało mu się kłaść - świadomie, specjalnie, kilka razy położył się na łozku w domu, rozwalając je oczywiście. W szkole kładzenie Sisca było zaplanowanym przedsięwzięciem – na kilku materacach. Raz się złośliwie położył na chodniku. Teraz tez się do tego szykował.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#62 2013-04-13 16:56:16

Asyr

Rycerz

Zarejestrowany: 2013-03-18
Punktów :   

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Chyba moc jedyna mu podpowiedziała co Sisco robi, bo Asyr nigdy nie był świadkiem kładzenia się. Zacisnął pięści, które nic nie złapały, bo jego podopieczny nie miał sierści, włosów czy choćby skóry. Nie miał go jak złapał, zaczepił paznokciem za jakieś wgłębienie.
- Nie kładź się. Stój. Dobry chłopczyk, grzeczny. Bądź duży, stój ładnie – tu już nie ma co dyskutować i dopytywać. Sięgnął po komunikator.
W przypadku Asyra nie działało za bardzo standardowe wybieranie. Podstawowe numery znał na pamięć, a te których nie mogł zapamiętać – pod cyferkami. Mama Sisca była pod „6”. Wybrał więc numer a kiedy nawiązano połączenie powiedział, co się stało. Ze Sisco zemdlał (tak powiedział) i jest z nim źle, żeby dzwoniła do szpitala i prosiła karetkę pod szkołę. Ona najlepiej, jako cybernetyk, wie jak to załatwić. Asyr mógłby zadzwonić tylko na zwykły numer alarmowy i niewiele zdziałać

Offline

 

#63 2013-04-13 17:20:08

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Pozbierał pod sobą nogi i stał, jakby wierzył i ufał, ze właśnie to mu pomoże. Żeby stać. W sumie więcej zrobić nie był w stanie. Jedynie stać – jeszcze. Zablokował się w pozycji spoczynkowej. Piszczał cichutko, bolało. Chciał mieć Asyra blisko, ale nie mógł już nic powiedzieć. Nie chciał być sam.
I nagle zdał sobie sprawe, ze wie, co się dzieje, bo już to przezywał. Nie wiedział na czym polega, ale było straszne jak umieranie.
Błagam, Asyr, nie odchodź…
Ja nie chcę już zapominać!

Ruth przez telefon była bardzo zdenerwowana. Kazała Asyrowi zostac przy Siscu. Sama zadzwoniła po pomoc i wybiegła z domu, by dostać się do nich jak najszybciej.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#64 2013-04-13 18:11:10

Asyr

Rycerz

Zarejestrowany: 2013-03-18
Punktów :   

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Schował komunikator i po prostu objął taką cześć pyska swojego podopiecznego, jaka mógł swoimi małymi, bothanskimi ramionami. Przytulił do niego policzek.
- Będzie dobrze mój duży przyjacielu. Nie wiem, co ci jest, ale jestem z tobą, tutaj… – nie wiem czy mnie słyszysz – pomyślał. Poczuł gorąco u nasady nosa. Tak zawsze czuł kiedy napływały mu łzy do oczu. Teraz nie mógł powiedzieć, ze napływają. Ale to gorąco o nich świadczyło.
Skupił się, by przekazać przez Moc Siscowi dobrą energię. Spokój, i przede wszystkim siłę, by się trzymał.

Offline

 

#65 2013-04-13 18:26:24

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Już nie reagował. W mocy jeszcze pokazywał ze jest, trzymał się Jasyrowych dobrych myśli i jego energii. Tak bardzo go potrzebował.
Ruth przybyła w przeciągu 10 minut. Za kolejne 15 już była karetka, i była to karetka „towarowa”, z dźwigiem. Za przyjazd takiej już trzeba zapłacić, ale to nie było teraz istotne.
Nie byli w stanie powiedzieć, co się dzieje z Sisciem, ale zabrali go do szpitala, na oddział w którym pracowała Ruth.
Zabrano też Asyra – Ruth nalegała, była w amoku, wierzyła, ze Asyr jako jedi był na równy z Bogiem, ze mógł wszystko. Wobec zagrożenia życia dziecka które już się kocha każdy mógł się tak zachować.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#66 2014-01-05 11:54:18

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

W pochmurny dzień.
Gdy szary cień.
Przesłoni barwy świata nam.
Odezwij się, przywołaj mnie.
Tak bardzo nie chcę zostać sam.
W bez gwiezdną noc.
Gdy ciemna moc.
Odbiera każdą radość nam.
Odezwij się, przywołaj mnie.
Tak bardzo nie chcę zostać sam.


Głos który śpiewał ta piosenkę, brzmiąca teraz jak stęsknione wołanie mógł być dla większości obcy, ale mimo mocnej, niskiej barwy, wcale nie niepokojący. Bardzo czysty profesjonalny do śpiewania głos. Dla tych zaś co nie był obcy, był to głos Sisca Hasupidony. I ci też prawdopodobnie znali go prywatnie. Wszyscy. Lub byli chociaż na „cześć, jak leci?” Nie był popularny. Nie wychodziło mu rozbieranie się na scenie i robienie afer – choć kilka miał na sowim kącie, to jednak były one takie jak on – trochę metalowe i toporne. Ale za to zdobywał ten rodzaj sławy który bardzo mu się zawsze podobał – nie wśród piszczących nastolatek (choć zdarzało mu się średnio raz w miesiącu ze jakaś „fanka” przysyłała mu stanik. Noszony.) ale wśród osób nieco starszych, lubiących doszukiwać się sensu słów w piosenkach. Nie chwalili go za wszystko, ale – na jego recitalach zazwyczaj nie można było kupić biletu w ostatniej chwili.
To wszystko razem dawało Siscowi satysfakcje. Bo pieniądze to miał z  tego gówniane...

Widzę już piękne złote przestrzenie.
Oblane słońcem korony drzew.
Łąki niebieskie gdzie kwitnie marzenie.
Różowej muszli syreni śpiew.
Tańczące słonie beztroskie maje.
Czułe potwory piękne rusałki.
Wszystko to widzę wszystko poznaję.
Żywe obrazy z dziecięcej bajki...


Musiał chwilę poszperać zanim znalazł odpowiednie piosenki na tę okazje. By nie było otwarcie o polityce, żeby nie było sugerujące za wiele, żeby nie było o niczym i żeby było dla dzieci, lub raczej – dla dzieci też. Za nim, za „sceną” wytyczoną czterema doniczkami sztucznych kwiatów i magicznej tasiemki „tylko-dotąd-i-ani-kroku-dalej”, podnosiła się szkoła specjalna imienia mistrza Kaesa, do której sam uczęszczał może miesiąc. Wspominał to dobrze, ale nie na tyle by popadać w jakiś zachwyt. Może dlatego, ze tak krótko. Nie zaznał dzieciństwa. Nie pamiętał...
A tutaj trwało za krótko.
Dzisiaj szkoła, jak co roku, urządziła mały koncert przy okazji licytacji na rzecz placówki. Zebrano kilka pierdół od sławnych ludzi, czy tam tak zwanych sławnych. Sisco tez zostawił parę rzeczy między innymi „Senatorkę”, jakiegoś cytrusa wyhodowanego z  pestki przyniesionej kiedy właśnie przez ucznia tej szkoły którego tatuś był biznesmenem, przyjaźnił się z jakimś senatorem, i synek później wyciągnął pestkę z pustej szklanki po herbacie senatora, zakwaszanej cytrynką (czy jakimś innym cytrusem).
Senatorka poszła na licytację z całą swoją porywająca historią, która wszystkich śmieszyła i teraz kosztowała już 500 kredytów!
Więcej kosztowały kapcie które podobno Trax gdzieś kiedyś zostawił i ktoś je wziął.
Było to trochę jak osobisty policzek dla Sisca.

W pochmurny dzień.
Gdy szary cień.
Przesłoni barwy świata nam.
Odezwij się, przywołaj mnie.
Tak bardzo nie chcę zostać sam.
W bez gwiezdną noc.
Gdy ciemna moc.
Odbiera każdą radość nam.
Odezwij się, przywołaj mnie.
Tak bardzo nie chcę zostać sam.


Widzę okręty morską głębinę.
Perły ukryte na samym dnie.
Świetliste kręgi po których płynę.
Aby odnaleźć przeszłości cień.
Tajemne przejścia sezamu bramy.
Dzielnych rycerzy zaklęty czas.
Wszystko jak dawniej jak w bajkach mamy.
Gdy wielki spokój otaczał nas...



Wygląd Sisca nadal szokował, choć już znacznie mniej niż kiedyś. Z reguły szybko się przyzwyczajano, ale jeszcze kilkanaście minut temu wejście na scenę wielkiego cyborga którego widziało się jako czołg, zasiało okolicę milczeniem. Tak się zaczynają filmy katastroficzne.
Ale Moc jest przewrotna i tym razem tak zaczął się, lub kontynuował się – bo nie był on tu pierwszy – koncercik na rzecz szkoły.
Hasupidona za każdym razem takiej reakcji czuł zażenowanie, ale szybko mu przechodziło. Musiał do pewnych rzeczy się przyzwyczaić. Choć jak tylko mógł próbował ocieplić swój wizerunek – zmienił kolor pancerza na stalowy błękit, na nogach nosił charakterystyczne jeansowe „podkolanówki” i przeważnie jakąś bandamkę na działku. Kolorową, trochę hipisowską.

Weź mnie ze sobą do kraju baśni.
Pójdę za tobą gdy szepniesz – zaśnij...


Piosenka się skończyła, artysta się ukłonił. Podniosły się brawa, może nie spazmatyczne, ale na pewno z zadowolenia występem. Nawet się kilka pań popłakało.
Rozmowa z Sisciem na scenie trwała może 10 minut, podczas których zapytano go o szkołę, to Sisco się jakaś anegdotką podzielił. Głos miał miły, wypowiadał się ciepło i spokojnie. Prowadzący go poklepał po działku. Zrobiło się fajnie i przyjacielsko.
Następny w kolejce do sceny był wynajęty kabareciarz. Hasupidona ukradkiem wymknął się poza zasięg gapiów, którzy teraz gapili się na coś innego i jedli kiełbaski ze sztucznego grila. Nie uciekał. Nic mu się tam nie działo, ale nie chciał dalej uczestniczyć w festynie. Sam nie wiedział, dlaczego, ale czuł już się gwiazdą na tyle, ze się nie zastanawiał. Nie chcę, to nie, i tyle.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#67 2014-01-05 12:15:11

Cho'da

Wolny Mocowładny

Zarejestrowany: 2013-12-28
Punktów :   

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Cho'da przebywał na Coruscant już od ponad tygodnia, ale nie było dnia by nie doznawał jakiegoś mocnego szoku kulturowego. W końcu wychował się na niezbyt zaawansowanej technologicznie planecie, w dodatku wśród rasy która na widok jakichś nowoczesnych wynalazków rzuca w to włócznie i zaklina się na bogów, by to spłonęło. Uroki planety Wayland... Jednakże Cho'da nie był aż tak zacofany jak jego bracia. Dzięki naukom pobieranym u pewnego rycerza jedi nabrał więcej ogłady, zdobył wiedzę, a później opuścił ojczystą planetę, by ze swoim nowym mistrzem szkolić się w ścieżkach Mocy. Ras'ul stopniowo wdrażał go w niuanse galaktycznej cywilizacji, dlatego odwiedzali raczej nic nie znaczące, rolnicze planety, jednak z każdym nowym światem uczył się on czegoś nowego i oswajał się z cywilizacją. Lata mijały, Cho'da swobodnie czuł się już w wielkich miastach, ale to nie przygotowało go na szok jakim był przylot na Coruscant.
Początkowo uznał tą planetę za całkowicie martwą. Bo jak to tak? Żadnych lasów, gór, rzek, jezior! Nic! Wszędzie tylko stal i beton, stal i beton. Górne poziomy oszałamiały pięknem i rozmachem, ale im niżej tym gorzej, a najniższe poziomy to już w ogóle ciemny rynsztok. Nie podobało mu się, chciał odlecieć. Ale przeczucie mu mówiło by pozostał. Więc pozostał i zaczął badać tą planetę. I z każdym dniem uczył się czegoś nowego, bywał w miejscach o których by mu się nie śniło. I widział już serce tej planety. Nie była to natura, jak w przypadku Wayland. A ludzie, którzy mimo kiepskiego losu nie załamywali się i dalej walczyli o lepsze jutro. Ale nie była to walka z wrogiem zewnętrznym, ale głównie wewnętrznym. No i z losem, który wcale większości osób nie oszczędzał. A to było fascynujące. I tak Cho'da podróżował, obserwował, pomagał, uczył się i sam nauczał czegoś. Był takim podróżnikiem, pielgrzymem. I dzisiaj zawędrował do szkoły specjalnej, gdzie odbywał się jakiś festyn czy coś. Pośród jego ludu nie znano szkół specjalnych. Osoby niedostosowane po prostu ginęły - to była siła natury, selekcja naturalna. Tylko silni przetrwają. Ale tutaj? Społeczeństwo pomagało takim osobom, by mogli żyć i się rozwijać. Wspaniałe.
I tak Cho'da znalazł się tutaj, przeciskając się między całkowicie nieznanymi mu osobnikami, ubrany tylko w swój zwykły płaszcz z kapturem. W pewnym momencie jakiś cyborg zaczął śpiewać, całkiem ładnie z resztą, więc stanął sobie z boku i słuchał. Jednak nie odleciał całkiem. Dostrzegł przed sobą małą dziewczynkę podskakującą by zobaczyć co się dzieje na scenie. Podniósł wiec ją i posadził ją sobie na barkach by mogła patrzeć w spokoju. Drobny uczynek, drobny gest... Cho'da uważał to za jeden z elementów walki z Ciemną stroną. I nie chodzi tutaj o spektakularne pojedynki na miecze świetlne czy walka na wojnie. Ale o takie drobne, dobre uczynki, propagujące uprzejmość.
I tak, stał sobie pośród ludzi z dziewczynką na barkach, rozmawiając cicho z nią, nawet gdy koncert się skończył. Ale znowu ktoś występował i znowu było co słuchać i co oglądać.

Offline

 

#68 2014-01-05 12:33:22

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Dziewczynka jak to dziewczynka, zresztą na Coruscant wszelkiej różnorodności było tyle, ze się nie bała „dziwnego obcego”, była tez bardzo otwarta więc na pewno nie krzywdzona.
- To Sisco – mruknęła w pewnym momencie. Widać Sisca tez się nie bała.
W mocy czuć było, ze ta maszyna to nie robot. Że coś tam w nim żyje, trochę wbrew prawom natury, lub – jest podtrzymywane przy życiu. Nie specjalnie szczęśliwe, ale i nie zrozpaczone. Tak po prostu, jak każdy. Ale potem odszedł i znikł, nie było go jakiś czas. Inny artysta zajął jego miejsce i rozśmieszał niewielki zgromadzony pod szkoła tłumek. Międzyczasie obok na ekranie pokazywano przebieg licytacji.
Znowu kilka minut minęło i znów pojawił się tamten głos. Głos Hasupidony, ale już między nimi, w zupełnie prywatnej rozmowie. Wrócił.
- Ja się chyba pochlastam...
-Co?
– zapytała druga osoba.
-Statek mu się zepsuł... znowu... i dziś nie zawiezie. Na lawetę czeka.
-To zadzwoń do StoLinu, chcesz numer?
-Czterocyfrowy? To numer czy cena? Nie stać mnie na StoLin, ja jestem... jestem...
– Sisco mówił emocjonalnie, by w kulminacyjnym momencie z westchnieniem urwać napięcie. Jakby teraz na niego spojrzeć, ujrzałoby się ze stoi naprzeciwko jakiegoś faceta i opuszcza łeb.
-...bo ja jestem kurde biedny! – to miało oznaczać ze nie ma kasy. Bo nie miał, choć się innym wydawało ze taki śpiewak co go czasem w  radiu słychać to musi na kasie spać. Jak Trax. A tymczasem Sisco nadal u mamusi mieszkał. Do opłat się dokładał, spłacał kredyt, opłacał studio, pracowników, inne pierdoły, raz w miesiącu poszedł do kina i po dochodach.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#69 2014-01-05 12:47:50

Cho'da

Wolny Mocowładny

Zarejestrowany: 2013-12-28
Punktów :   

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

- Rozumiem. A kto to jest ten Sisco?
Dopytał się, bo po prostu nie wiedział. Na Rubieżach w ogóle go nie znano, tam to całkiem inny świat był, inne problemy, inne znane osobistości itp. Każda planeta miała swoich bohaterów i swoich celebrytów. Z resztą, ich też nie znał bo się po prostu nie interesował. A tutaj też za specjalnie się nie interesował tym tematem, ale skoro posłuchał jego występu, to wypadałoby chociaż poznać nieco tego artystę. Z resztą, bardzo nietypowego. Cyborga rozpoznał od razu - wiadomo, Moc pomaga. Jednak wyglądał bardzo nietypowo, bo większość (a raczej wszyscy inni) znanych mu cyborgów jednak ma bardziej humanoidalny wygląd.
A potem Sisco zniknął a Cho'da nie rozglądał się za nim, skupił się na występie, przy okazji rozglądał się po stojących obok osobach, studiował ich zachowanie.
A potem usłyszał rozmowę i się obejrzał w tamtą stronę. Trochę się zdziwił widząc tak wielkiego cyborga z bliska. I chyba miał jakieś drobne problemy finansowe. Trochę go to zainteresowało, bo może będzie mógł jakoś pomóc?

Offline

 

#70 2014-01-05 12:56:38

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

- To on – dziecko pokazało na scenę. Niestety było to jeszcze tylko dziecko. I pokazało kiedy Sisco był już na scenie. Teraz przenieśmy się w czasy obecne, czyli jakieś 20 minut później. Dziewczynka zapewne zajęła się już swoimi bardzo ważnymi sprawami a Sisco pojawił się w okolicy.
Bardzo bliskiej. Miał do Cho'dy może ze dwa kroki, czyli trzy, cztery metry, bo jego krok mierzy się inaczej. Rozmowa się urwała, widać rozmówca nie za bardzo wiedział jak zareagować. Mruknął w końcu „oj tam, jutro pojedziesz”. Sisco zaś – chyba tez zauważył Cho'dę. Jak każdy mieszkaniec Coruscant był przyzwyczajony do różnorodności, więc nie rasa zwróciła jego uwagę,a  szata. Trochę jakby dżedajska. Nie odwrócił się i nie „popatrzył” w rozumieniu zwyczajowym. Ale miał oczy po bokach. Wiec normalnie patrzył podczas kiedy łeb miał w  inna stronę.
Czuć to było w mocy. Takie „nastawienie uszu”. Po prostu widać – ze zauważył i że obserwuje. Jego uwaga się krystalizuje, skupia i zacieśnia wokół wybranej osoby.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#71 2014-01-05 13:12:39

Cho'da

Wolny Mocowładny

Zarejestrowany: 2013-12-28
Punktów :   

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

I wyczuł to zainteresowanie jego osobą. Moc w zasadzie stanowiła taki szósty zmysł... i siódmy, czasem i ósmy. Stanowiła wielkie ułatwienie, jednak wymagany był wyćwiczony umysł, ponieważ taki zalew informacji płynący ze wszystkich stron bardzo łatwo mógłby prowadzić do migreny - przynajmniej w najlepszym wypadku. W takim tłumie Cho'da musiał ograniczać swoje zmysły, ale wyłapał to zainteresowanie płynące ze strony Sisca. Nie wiedział jednak czym to jest spowodowane, ale obstawiał że to może kwestia rasy, lub szaty, bo zdawał sobie sprawę z tego, że podobna jest do płaszczy jedi.
Po minucie czy dwóch spojrzał w kierunku cyborga i uśmiechnął się na swój sposób, po czym położył prawą rękę na piersi i pokłonił się odrobinę w wyrazie szacunku wobec jego osoby. Przy okazji dawał znać, że zorientował się, że Sisco go obserwuje. Ale nic też z tym nie robił. Każdy ma prawo patrzeć gdzie chce i myśleć co chce.

Offline

 

#72 2014-01-05 13:23:39

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Wszystko to dało się wysondować tym siódmym i ósmym zmysłem. Ale jak ktoś był bardzo dobrym obserwatorem, to i wystarczy własny intelekt. Był młody, ciekawski, to było w nim naturalne, proces poznawania świata cały czas w rozkwicie. Miał więc naturalna potrzebę by to co nowe oglądać i poznawać. Tym bardziej ze jego świat był bardzo malutki, mimo wizyt  na kilku planetach. Sisco nigdy nie nadrobi braków rozwojowych. Tym bardziej ze – druga obserwacja – od kiedy wzięli się za niego spece od marketingu z Dickiem Jonesem na czele, był uczony według zasady „nie rusz psa to cię nie osra”. Jak coś jest obce, nie znasz, nie jesteś pewien, to na wszelki wypadek nie rusz, nie dotykaj, nie podchodź, nie rozmawiaj i najlepiej nie patrz w tamtą stronę, odejdź, bo źle coś i będzie AFEEERA  ze jebut twój kredens.
I tak by prawdopodobnie było – by popatrzył, i zaraz myk-myk – nie ma. Uciekł by.
Ale tu – szata go przytrzymała na trochę dłużej, a i sam ruch Cho'dy sprawił,z e już uciec nie można, bo już został „złapany” - przywitany i kontakt się rozpoczął.
Toteż i Sisco dał znać ze jest w kontakcie. Ustawił się przodem, ale lekko na ukos. Odstawił no0gę do tyłu. Przygiął kolano, łeb nieco do dołu. Sam się ukłonił i mruknął – co było oddaniem uśmiechu. Wymiana grzeczności. I obserwacja., teraz to już Cho'da znalazł się na tacy, poddany siscowej analizie. Teraz każdy jego ruch, gest, grymas, zmrużenie oczu, zafalowanie szaty – teraz wszystko ma znaczenie dla tego stworzenia wygłodniałego sensorycznie przez wcześniejsze kasowanie jego doświadczeń życiowych.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#73 2014-01-05 13:43:39

Cho'da

Wolny Mocowładny

Zarejestrowany: 2013-12-28
Punktów :   

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

Członkowie plemienia Cho'dy również wyznawali podobną filozofię i podobnych porad i jemu udzielano. Ale wszystko zmieniło się, gdy poznał swego mistrza Ras'ula, który wpoił mu większą otwartość umysłu. I jego podejście do życia było całkowicie odmienne od tego prezentowanego przez pozostałych myneyrshów - gdy widzisz coś nieznanego i obcego to podejdź, zbadaj, dotknij, porozmawiaj. Nie uciekaj, bo strach przed nieznanym jest oznaką zamkniętego umysłu. Możliwe, że było to bezpieczniejsze rozwiązane, ale zdecydowanie nudniejsze i ograniczające. Wiele cudów galaktyki może przemknąć obok nas w sposób niezauważony.
I tak rozpoczęło się obserwowanie, które przez kilka pierwszych chwil było nudne, bo Cho'da zachowywał się jak zwyczajny obywatel. Jednak w końcu postanowił on zapytać o co chodzi. Przesunął się więc w jego stronę i po raz kolejny pokłonił mu się lekko.
- Przepraszam, że panu przeszkadzam, jednak nie uszedł mojej uwadze fakt, iż obserwuje mnie pan ukradkiem. Czy mogę w czymś pomóc? Uczynię to z chęcią, o ile prośba ta mieścić się będzie w granicach moich możliwości
Odezwał się grzecznie, z bardzo silnym obcym akcentem, wyróżniającym się na tle powszechnego coruscańskiego. A to znaczyło, ze był przybyszem z poza planety i nie spędził tutaj zbyt wiele czasu, bo by już łapał pewne naleciałości.

Offline

 

#74 2014-01-05 13:52:43

Sisco Hasupidona

Niewyszkolony Mocowładny

Zarejestrowany: 2012-12-05
Punktów :   
gg: : 8613013

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

W przypadku kogoś kto robi karierę w przestrzeni publicznej, jego samorozwój jest kwestią stodwudziestoósmo-rzędną. Wszystko naokoło jest ważniejsze, a najważniejsze – bądź taki by ci nikt nie miał co zarzucić. Sisco często łamał te zasady, bo był Sisciem, i między innym,i dlatego tak wolno zdobywał popularność.
Kolejna reakcja obcego zaś wyraźnie Sisca zaskoczyła i wywołała reakcję obronno- ucieczkową.
Wcześniej po „przywitaniu' najwyraźniej uznał ze teraz zacznie się jakaś rozmowa, ale nie zaczęła się,a  uwaga Sisca została zinterpretowana jako tak zwane gapienie się, i łatwo się domyślić dlaczego – bo facet był „trochę inny”.
Kiedy się zbliżył, sam Sisco odrobinę się cofnął.
- Nie, nie, bardzo przepraszam, Wypatrywałem kogoś. Ładny wzorek... – i do tyłu. Jeśli Cho'da chciał nawiązać z Siscoem kontakt, to popełnił błąd. Ale chyba nie chciał, to tak samo wyszło i pewnie zaraz samo odejdzie.


_____________________________________________________________
jestę piosenkarzę :]

Offline

 

#75 2014-01-05 14:14:13

Cho'da

Wolny Mocowładny

Zarejestrowany: 2013-12-28
Punktów :   

Re: Szkoła specjalna imienia mistrza Karesa

W przypadku jedi samorozwój stał właściwie na podium jeśli chodzi o miejsca w hierarchii. Od najmłodszych lat każdemu adeptowi wpaja się pragnienie rozwijania własnych umiejętności oraz nieustającą chęć zdobywania wiedzy. Bo im silniejsi jedi tym Zakon stawał się silniejszy.
Reakcja Sisca trochę zdziwiła Cho'dę, bo nie spodziewał się czegoś takiego. Założył, że skoro jest artystą to cechuje go pewna żywiołowość, otwartość i chęć poznawania otoczenia. Tak więc jego obecne zachowanie nieco kłóciło się z tą "wizją" jaką sobie umyślił.
- Och najmocniej przepraszam, mój błąd. Nie będę już więc zajmował panu cennego czasu... a przepraszam, jeszcze wtrącę, interesujący występ. Podobał mi się. Życzę więc dalszych sukcesów
Pokłonił się po raz kolejny i odwrócił się by obserwować to co się dzieje na scenie. Cho'da nie nalegał ani też nie narzucał się nikomu. Uznał nawet, że po prostu odniósł mylne wrażenie przez ten zgromadzony tłum.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi

[ Generated in 0.020 seconds, 8 queries executed ]


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.terrorsquad.pun.pl www.heroes-lore.pun.pl www.managerzuzlowy2010.pun.pl www.everquest.pun.pl www.cserwery.pun.pl